– Rodziny – wyjasnil recepcjonista – lub wieksze grupy.

– Czy pan ich meldowal? – spytal Reacher.

Facet potrzasnal glowa.

– Ja tu pracuje na nocnej zmianie – rzekl. – Przychodze do pracy dopiero o polnocy.

Reacher wpatrywal sie w kartke.

– To nie tu. Schrzanilem wszystko.

– Czemu? – spytala Alice.

– Spojrz na samochody.

Przejechal lufa pistoletu po czwartej kolumnie. Trzy chevrolety, trzy hondy, dwie toyoty, dwa buicki, jeden saab, jedno audi. I jeden ford.

– Powinny byc dwa fordy – powiedzial. – Ich crown victoria i explorer, ktorego widzialem na parkingu.

– Cholera.

Reacher zbladl. Skoro to nie tu, nie mial zielonego pojecia, gdzie dalej szukac. Postawil wszystko na jedna karte. Nie mial zadnego planu awaryjnego. Spojrzal na ksiege meldunkowa. Wszystko zapisano tym samych charakterem.

– Kto to wypelnia? – spytal.

– Wlascicielka – odparl recepcjonista. – Robi to w swoim staroswieckim stylu.

Pomyslal o wszystkich starych motelach, w jakich przyszlo mu sie wielokrotnie zatrzymywac.

– Dobrze – powiedzial. – Gosc mowi jej nazwisko i adres, ona to zapisuje. A potem moze tylko wyglada przez okno i odnotowuje na oko marke wozu.

– Moze. Ja pracuje na nocnej zmianie. Nie ma mnie, kiedy ona to wszystko pisze.

– Slabo sie zna na samochodach, prawda?

– Skad mam wiedziec. A co?

– Poniewaz w rejestrze sa trzy chevrolety, a na parkingu stoja tylko dwa. Chyba zapisala tego explorera jako chevroleta. Moze pomylila go z blazerem albo jakims innym modelem.

Dotknal lufa slowa ford.

– To jest nasza crown victoria – powiedzial. – To oni. Czuje to przez skore.

Wynajeli dwa pokoje nie sasiadujace ze soba, ale w tym samym pawilonie. Numer piec i osiem.

– W porzadku – powiedzial Reacher. – Pojde to sprawdzic.

Wskazal palcem na recepcjoniste.

– Pan tu zostaje. Prosze byc cicho.

Nastepnie zwrocil sie do Alice.

– Zadzwon do policji stanowej i zacznij zalatwiac sprawy z sedzia federalnym.

– Dac klucze? – zaproponowal recepcjonista.

– Nie – odparl Reacher. – Nie potrzebuje kluczy I wyszedl na dwor.

SZEREG pokoi po prawej stronie zaczynal sie od numeru pierwszego. Przy drzwiach biegl betonowy chodnik. Szybko przemierzal go, starajac sie isc jak najciszej. Miedzy drzwiami byly rowne odstepy. Nie bylo okien. Pewnie sa z tylu.

Przy pokoju numer piec lezala na chodniku tabliczka: NIE PRZESZKADZAC, jakies trzydziesci centymetrow od drzwi. Minal ja. Porwane dziecko trzyma sie jak najdalej od recepcji. Ruszyl znowu i zatrzymal sie przy pokoju numer osiem. Przylozyl ucho do szpary przy drzwiach. Nic nie bylo slychac. Dotarl do konca budynku. Dwa pawilony staly rownolegle naprzeciw siebie, przedzielal je prostokat ogrodu szeroki na dziesiec metrow. Rosly tu rosliny pustynne, jakies niskie, kolczaste sukulenty w zagrabionym zwirze.

Przeszedl pod oknami dziesiatki i dziewiatki, schylil sie i podkradl do przodu, znalazl sie dokladnie pod oknem osemki. Powolutku uniosl glowe. Zajrzal do srodka.

Pokoj byl opustoszaly. Moze nikt w nim nie mieszkal. Wstal i poczul, jak ogarnia go panika. Biegiem znalazl sie przy oknie piatki. Zajrzal.

Ujrzal niewielkiego bruneta z biodrami owinietymi recznikiem, ktory wywleka Ellie z lazienki. Jedna reka trzymal ja za oba nadgarstki nad jej glowa. Kopala i gwaltownie sie wyrywala. Reacher przygladal sie tej scenie przez ulamek sekundy i tyle wystarczylo, by dostrzegl czarny pistolet na polce. Schylil sie po kamien z ogrodka i wrzucil go przez okno. Szyba sie rozprysla, a on dal nura do pokoju.

Drobny mezczyzna zamarl na ulamek sekundy, puscil Ellie i siegnal w strone polki. Reacher go jednak wyprzedzil, przydusil do sciany, walnal z lewej w brzuch, az tamten sie osunal, i jeszcze doprawil kopniakiem w glowe. Widzial, jak facet przewraca oczami.

Potem zwrocil sie do Ellie.

– Nic ci nie jest? – zapytal bez tchu.

Pokrecila glowa.

– To bardzo zly czlowiek – powiedziala cicho. – Chcial mnie chyba zastrzelic.

Reacher z trudem lapal oddech.

– Teraz juz nic ci nie zrobi.

Byla bardzo opanowana. Nie plakala, nie krzyczala. W pokoju zapanowala absolutna cisza. Cala akcja od poczatku do konca zajela raptem trzy sekundy. Wlasciwie, jakby nic sie nie stalo.

– Naprawde nic ci nie jest? – spytal ponownie.

Ellie znow pokrecila glowa. Usmiechnal sie, podniosl sluchawke i wykrecil zero. Odezwal sie recepcjonista. Reacher poprosil, zeby przyslal Alice do piatki.

Po minucie Alice weszla do srodka. Ellie spojrzala na nia.

– To jest Alice – powiedzial Reacher. – Pomaga twojej mamusi.

– Gdzie jest mama?

– Wkrotce znow bedziecie razem – odparta Alice.

Spojrzala na drobnego bruneta, ktory lezal bezwladnie na podlodze.

– Zyje? – szepnela.

Reacher kiwnal glowa.

– Tylko film mu sie urwal. Mam nadzieje.

– Policja stanowa zabrala sie juz do dzialania – relacjonowala cicho. – Dzwonilam tez do mojego szefa do domu. Wyciagnelam go z lozka. Szykuje juz spotkanie w kancelarii z sedzia. Mowi, ze ten facet musi jak najszybciej zeznawac, jesli zalezy nam na czasie.

Reacher kiwnal glowa.

– Juz my mu pomozemy.

Schylil sie, zawiazal brunetowi recznik na szyi i pociagnal go energicznie do lazienki.

DWADZIESCIA minut pozniej wyszedl i zastal w pokoju dwoch stanowych policjantow: sierzanta i szeregowca. Skinal im glowa i zabral ubranie kierowcy. Wrzucil ciuchy do lazienki.

– No i co? – spytal sierzant.

– Powiedzial, ze wszystko dobrowolnie wam wyspiewa – oswiadczyl Reacher.

Policjanci spojrzeli po sobie i weszli do lazienki. Reacher slyszal szuranie i brzek zatrzaskiwanych kajdanek.

– Musze wracac – powiedziala Alice. – Trzeba przygotowac pismo. Jest duzo roboty przy habeas corpus.

– Wez crown victorie – zaproponowal Reacher. – Ja zaczekam tu z Ellie.

Policjanci wyprowadzili kierowce z lazienki. Byl juz ubrany, rece mial skute za plecami. Zgiety wpol z bolu, juz gadal jak najety. Gliniarze powiedli go prosto do radiowozu, drzwi pokoju zamknely sie za nimi.

Reacher poprosil Alice, zeby zawolala recepcjoniste z zapasowym kluczem. Kiedy poszla do recepcji, zwrocil sie do Ellie:

– Jestes zmeczona? – spytal.

– Tak.

– Mama wkrotce przyjedzie – obiecal. – Zaczekamy tu na nia, ale przeniesiemy sie do innego pokoju, dobrze? Tu jest wybita szyba w oknie.

Zachichotala.

– Sam ja zbiles. Kamieniem.

Вы читаете Plonace Echo
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату
×