Zamarla. Stala nieruchomo, biala ze strachu jak sciana.

ALICE nie spuszczala nogi z gazu, pedzac przez teren zabudowany Fort Stockton z szybkoscia stu czterdziestu pieciu kilometrow na godzine. Reacher pochylony do przodu rozgladal sie we wszystkie strony. Mijali niskie budynki. Niektore z nich to motele.

– Moze szukamy w zlym miejscu – zaniepokoila sie Alice.

– Niebawem sie przekonamy.

ZAKRECIL wode, odslonil zaslonke i wyszedl z brodzika. Owinal sobie recznik na biodrach i wszedl do pokoju. Do srodka wpadlo swiatlo z lazienki. Szerokim zoltym snopem leglo na podlodze. Stanal jak wryty i wbil wzrok w puste lozko. Podbiegl do drzwi i ujrzal wiszacy luzno lancuch.

Otworzyl drzwi. Tabliczka: NIE PRZESZKADZAC lezala na betonowym chodniku, trzydziesci centymetrow od progu. Uciekla.

Zabezpieczyl drzwi, zeby sie nie zatrzasnely, i wybiegl na zewnatrz boso, owiniety tytko recznikiem. Gdzie ona, do diabla, sie podziala? Pewnie pobiegla ile sil w nogach. Prawdopodobnie w strone drogi. Za wrocil do pokoju. Musial sie ubrac. Nie moze gonic za nia w samym reczniku.

KONCZYL sie teren zabudowany i zaczynala pustynia.

– Zawroc – powiedzial teraz Reacher.

Zahamowala i gwaltownie skrecila w druga strone.

– Zwolnij troche – polecil. – Musimy patrzec ich oczami.

Pierwszy motel, ktory znow mijali, mial dwa pietrowe skrzydla, w kazdym po szesc pokoi. W recepcji bylo ciemno.

– Nie – zawyrokowal Reacher. – Nie zatrzymamy sie w pierwszym napotkanym miejscu. Raczej sprobujemy w drugim.

Kolejny motel znajdowal sie czterysta metrow na poludnie. Recepcja stala przodem do drogi, natomiast dwa pawilony ustawione prostopadle do ulicy byly ukryte przed wzrokiem przechodniow. Teren obsadzono drzewami, kapaly z nich krople deszczu.

– Wjedz na teren motelu.

Alice przejechala obok pierwszego rzedu pokoi. Bylo ich osiem. Na parkingu staly trzy samochody. Objechala pawilony od tylu i wyjechala z drugiej strony. Kolejne osiem pokoi. Dalsze trzy samochody.

– No i co? – spytala.

Pokrecil glowa.

– Nie – odparl. – Za malo gosci. Szesnascie pokoi i tylko szesc samochodow. Musi byc co najmniej osiem.

– Czemu?

– Nie zatrzymaja sie tam, gdzie motel swieci pustkami. Wieksze prawdopodobienstwo, ze wpadna komus w oko. Pewnie szukali miejsca zapelnionego w dwoch trzecich, gdzie na szesnascie pokoi przy padnie dziesiec, jedenascie samochodow. Wynajeli dwa pokoje, ale w tej chwili nie maja zadnego samochodu, wiec powinno byc osiem, dziewiec samochodow na szesnascie pokoi. Interesuje nas tylko taka proporcja.

Spojrzala na niego i wzruszyla ramionami. Wjechala z powrotem na droge i ruszyla dalej na poludnie.

MEZCZYZNA zatrzymal sie, nim doszedl do drzwi. Swiatlo padajace z parkingu oswietlalo wilgotny beton, na ktorym widnialy slady jego stop. Nie widzial jednak jej sladow.

Byty tylko jedne odciski, nalezace do niego. Nie wyszla na zewnatrz. Usmiechnal sie. Schowala sie w srodku.

Przebiegl ostatnie osiem krokow i znow znalazl sie w pokoju. Po cichu zamknal drzwi, zalozyl lancuch i przekrecil zasuwke.

– Zaraz cie dorwe – wyszeptal.

Zaczal od okna, przy ktorym stalo krzeslo obite tapicerka, ale nie bylo jej tam. Zajrzal pod lozka. Tam tez nie. Wiedzial, ze nie ma jej w lazience. Wiec gdzie sie schowala? Rozejrzal sie po pokoju. Szafa. No jasne.

– Juz ide, malenka! – zawolal.

Otworzyl drzwi i zajrzal do srodka. Nie znalazl jej tam.

PRZED trzecim motelem zamiast neonu wisial zwykly szyld. Kawal dechy na lancuchach. Litery byly tak wymyslne, ze Reacher nie byl pewny, co tam napisano. Cos tam, cos tam Canyon. Literki pocieniowano na zloto.

– Podoba mi sie tu – powiedzial. – Niezly gust.

– Wchodzimy? – spytala Alice.

– No jasne.

Przez ogrod prowadzila dluga dwudziestometrowa droga wjazdowa. Rosliny przywiedly i troche wyschly, ale ktos najwyrazniej stale je pielegnowal.

– Podoba mi sie tu – powtorzyl.

Motel przypominal poprzedni. Z przodu recepcja, parking w ksztalcie podkowy okalajacy dwa pawilony skierowane do siebie plecami, stojace prostopadle do ulicy. Alice objechala motel wokolo. Dziesiec pokoi w jednym rzedzie, w sumie dwadziescia, dwanascie samochodow zaparkowanych rowniutko przed dwunastoma drzwiami. Dwa chevrolety, trzy hondy, dwie toyoty, dwa buicki, stary saab, stare audi i gdzies piecioletni ford explorer.

– Dwie trzecie minus dwa – podliczyl Reacher.

– To tu? – spytala Alice, zatrzymujac woz przed recepcja.

Nie odezwal sie, tylko otworzyl drzwi i wysiadl.

Recepcja byla zamknieta, w srodku ciemno, ale na drzwiach zobaczyl mosiezny przycisk dzwonka. Wdusil go kciukiem.

Na tylach recepcji zapalilo sie swiatlo i pojawil sie mezczyzna. Reacher wyjal z kieszeni odznake zastepcy szeryfa hrabstwa Echo i przylozyl ja do szyby. Mezczyzna otworzyl zamek. Reacher wszedl do po mieszczenia. Ulotki na polce zachecaly do odwiedzenia wszelkich atrakcji turystycznych w promieniu stu piecdziesieciu kilometrow. Wsrod nich wybijal sie Stary Fort Stockton. Skinal na Alice, zeby tez weszla do srodka.

– To wlasnie tu – powiedzial.

– Naprawde?

Kiwnal glowa.

– Pasuje mi.

– Jestescie z policji? – spytal recepcjonista.

– Niech mi pan pokaze ksiege gosci – polecil Reacher. – Tych, ktorzy zameldowali sie dzis wieczorem.

To ABSOLUTNIE niemozliwe. Dziewczynki nie bylo na zewnatrz, nie bylo jej tez w srodku. Jeszcze raz rozejrzal sie po pokoju. Lozka, meble, szafa. I nic. Nie bylo jej tez w lazience, bo przeciez on wyszedl z lazienki.

Chyba…

Chyba ze schowala sie pod lozkiem albo w szafie, a potem kiedy wyszedl na zewnatrz, ukryla sie w lazience. Otworzyl drzwi lazienki i odsunal zaslone w kabinie prysznicowej.

– Tu cie mam – powiedzial z ulga.

Siedziala skulona w kaciku brodzika, ubrana w koszulke, szorty i sandalki. Wierzch dloni wcisnela sobie do buzi. Jej ciemne oczy byly szeroko rozwarte.

– KSIAZKA gosci, szybko – powtorzyl Reacher i wyjal z kieszeni swojego hecklera kocha.

– Nie mamy czasu na zarty.

Facet wszedl za kontuar i obrocil w ich strone ksiege.

– Jakie nazwiska? – Alice spytala Reachera.

– Nie mam pojecia. Patrz po samochodach. Na stronie bylo piec kolumn. Data, nazwisko, adres domowy, marka wozu oraz data odjazdu. Dwadziescia wierszy na dwadziescia pokoi. Zajetych bylo szesnascie. Do jedenastu pokoi przypisano samochody. Cztery pokoje odnotowano jako dwie pary, do ktorych przypisane bylo po jednym samochodzie.

Вы читаете Plonace Echo
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату
×