Wewnatrz baru panowal chlodek. Reacher zaprowadzil Carmen do boksu po przeciwleglej stronie sali. Poslizgnal sie na lepkim winylu i odchylil glowe, by owial go zimny strumien powietrza z sufitu. Kiedy Carmen usiadla naprzeciwko, po raz pierwszy spojrzal jej prosto w oczy. Miala zjawiskowe ciemne oczy z dlugimi rzesami oraz wysokie kosci policzkowe, ktore okalaly geste kruczoczarne wlosy, polyskujace granatowo w swietle. Usta jak paczek rozy, delikatnie umalowane szminka. Jedwabista gladka skora w kolorze slabej herbaty lub ciemnego miodu pulsowala wewnetrznym blaskiem. Byla znacznie jasniejsza niz ogorzale ramiona Reachera, jednak to on byl bialy, a ona kolorowa.

– Do kogo podobna jest Ellie? – spytal.

– Do nich.

Kelnerka przyniosla wode z lodem, przygotowala olowek i bloczek, zadarla brode, ale nie odezwala sie ani slowem. Carmen zamowila mrozona kawe, Reacher zas goracego szatana.

– Wcale nie wyglada na moja corke – powiedziala Carmen. – Rozowiutka skora, blond wloski, jest troche pyzata. Za to ma moje oczy.

– Szczesciara z tej Ellie – zauwazyl Reacher.

Usmiechnela sie przelotnie.

– Dzieki. Pragne, by szczescie nadal jej dopisywalo.

Kelnerka przyniosla napoje i odeszla bez slowa.

– Prosiles, zebym zaczela od poczatku – odezwala sie Carmen – niech, wiec tak bedzie. Musisz zrozumiec, ze kiedys kochalam Slupa. Byl taki silny i przystojny, wciaz usmiechniety. Poza tym bylismy mlodzi, w Los Angeles wszystko wydaje sie mozliwe.

Zamilkla, wyluskujac z opakowania slomke.

– Chce ci wyjasnic, skad pochodze – ciagnela. – Nie bylam jakas tam zahukana Meksykanka, ktora martwila sie, ze rodzina bialych nie zechce jej przyjac do swojego klanu. Niepokoilam sie, czy moja rodzina zaakceptuje tego gringo. Pochodze z Nepa, gdzie nasza rodzina posiada czterysta hektarow ziemi pod uprawe winorosli; mieszkamy tam od wiekow; bylismy zawsze najbogatszymi ludzmi, jakich znalam. Najbardziej wyksztalconymi. Zatrudnialismy do roboty bialych. Niepokoilam sie, wiec, co rodzina powie na to, ze wychodze za jednego z nich.

Popijal kawe.

– I jak zareagowali?

– Oszaleli z wscieklosci. – Wypila lyk kawy. – Bylam w ciazy, co tylko pogorszylo sprawe. Moi rodzice to niezwykle religijni ludzie, wiec ostatecznie wyrzekli sie mnie.

– I co zrobilas?

– Wzielismy slub. Przez kilka miesiecy mieszkalismy w Los Angeles, ukonczylismy studia, nie przenosilismy sie do osmego miesiaca ciazy. Slup nie mogl jednak znalezc pracy. W koncu zauwazylam, ze niespecjalnie sie stara. Wcale nie zamierzal sie nigdzie zatrudnic. Cztery lata studiow potraktowal jak jedna wielka zabawe, w koncu postanowil wrocic na lono rodziny i przejac interesy tatusia. Bylam przeciwna. Wydawalo mi sie, ze powinnismy stanac na wlasnych nogach, zaczac wszystko od podstaw – nowe pokolenie z dwoch roznych rodow. Poswiecilam wiele dla naszego malzenstwa i uwazalam, ze on tez powinien sie wyrzec pewnych rzeczy. Okropnie sie klocilismy. Nie moglam pracowac w tak zaawansowanej ciazy, wiec nie mialam swoich pieniedzy. W koncu doszlo do tego, ze nie stac nas bylo nawet na czynsz, przyjechalismy wiec tu, do Teksasu, i zamieszkalismy w ogromnym starym domiszczu wraz z jego rodzicami i bratem, gdzie tkwie do dzis.

– I co dalej? – dopytywal Reacher.

Spojrzala mu prosto w oczy.

– Czulam sie tak, jakby ziemia sie pode mna rozstapila, bym wpadla w piekielna otchlan. Przez cale zycie traktowano mnie jak ksiezniczke, a tu nagle zaczeto mna pomiatac jak szmata. Nienawidzili mnie, bo bylam kolorowa dziwka, ktora uwiodla im ukochanego synalka. Byli dla mnie do obrzydzenia uprzejmi, jak sie domyslam, chcieli, zeby Slup zmadrzal i sam mnie porzucil.

– On cie jednak nie rzucil.

Spuscila wzrok.

– Nie – przyznala. – Nie rzucil mnie. Za to zaczal mnie bic. Pierwszy raz uderzyl mnie, kiedy bylam w ciazy z Ellie. Walnal mnie w twarz, az pekla mi warga. Ale natychmiast zaczal sie kajac. Sam mnie zawiozl na pogotowie, a przez cala droge blagal, zebym mu przebaczyla i nikomu nie mowila o tym, co sie stalo. Poniewaz naprawde bylo mu wstyd, przyjelam przeprosiny. Nie mialam kiedy z nim spokojnie porozmawiac, ho natychmiast po przyjezdzie do szpitala zaczelam rodzic i odwieziono mnie na porodowke. Nastepnego dnia na swiat przyszla Ellie.

Reacher obserwowal jej twarz,

– I co bylo potem?

– Przez tydzien panowal spokoj. Ale znow zaczal mnie bic. Zbyt wiele uwagi poswiecalam dziecku, nie mialam ochoty na seks, bo bolaly mnie szwy. Oznajmil mi, ze po ciazy utylam i zbrzydlam. Sprawil, ze w to uwierzylam. I wierzylam bardzo dlugo. Przez dwa lub trzy lata wciaz uwazalam, ze to byla moja wina i staralam sie poprawic.

– Co na to jego rodzina?

Odsunela od siebie na wpol wypita szklanke.

– Nic o tym nie wiedzieli – powiedziala. – Wkrotce zmarl jego ojciec, co zaognilo sytuacje. Byl jedynym sensownym czlonkiem rodziny. Teraz zostala juz tylko matka i brat. On jest wstretny, a z niej praw dziwa jedza. Wciaz nic nie wiedza. Bije mnie w tajemnicy przed nimi. Dom jest prawie wielkosci bloku mieszkalnego. To wszystko bardzo zagmatwane. Duma nie pozwala Slupowi przyznac sie do bledu, ze oni mieli racje, a im bardziej mnie nie trawia, tym usilniej on udaje, ze mnie kocha. Wodzi ich za nos. Kupuje mi prezenty. Slyszeli, ze marze o koniu, wiec kupil mi wierzchowca, by pokazac im, jaki jest wielkoduszny – naprawde jednak jazda konna to doskonale wytlumaczenie moich siniakow. Kaze mi mowic, ze spadlam. Wiedza, ze dopiero zaczynam. A to wiele tlumaczy w kowbojskiej okolicy – siniaki i polamane kosci.

– Lamal ci kosci?

Kiwnela glowa.

– Zebra. Lewa reke. Obojczyk. Szczeke. Musialam sobie wstawic trzy sztuczne zeby.

– Czemu wciaz mieszkasz z nimi? Czemu nie rzucilas tego wszystkiego w diably?

Westchnela i odwrocila glowe.

– Nie umiem tego wyjasnic – wyszeptala. – Nie wiesz, jak to jest. Brakowalo mi wiary w siebie. Wlasnie urodzilo mi sie dziecko i nie mialam grosza przy duszy Ani zlamanego szelaga. Nie mialam przyjaciol. Obserwowali mnie przez caly czas. Nawet rozmowy telefoniczne odbywaly sie pod ich bacznym okiem.

Nie odezwal sie. Podniosla oczy i spojrzala na niego.

– Nie moglam odejsc, porzucajac Ellie. Slup zaproponowal mi, ze jesli dziecko zostanie z nim, dostane odprawe i bede mogla pojechac gdziekolwiek zechce. Nie potrafilam zdobyc sie na taki krok, wiec wciaz mnie bije. Dzien w dzien.

Spojrzal na nia, przygladal sie jej dloniom, ramionom, szyi, twarzy. Dekolt sukienki przesunal sie, przez co dostrzegl niewielkie zgrubienie na obojczyku. Kiedys byl zlamany, nie ma watpliwosci. Ale siedziala prosto jak struna, z wysoko uniesiona glowa i bunczucznym blyskiem w oku, taka postawa swiadczyla o czyms.

– Codziennie cie bije?

Zacisnela powieki.

– Nieomal codziennie. To znaczy nie doslownie. Ale zwykle trzy, cztery razy w tygodniu. Mnie sie wydaje, ze codziennie.

Nie odzywal sie przez dluzsza chwile, patrzac jej prosto w oczy.

– Zmyslasz – orzekl.

Carmen odwrocila sie w strone okna. Czerwone plamy pojawily jej sie na policzkach. Zlosc, pomyslal. A moze zaklopotanie.

– Czemu tak sadzisz?

– Dowody rzeczowe – odparl. – Nie masz zadnych siniakow na ciele. Masz nietknieta skore. Poruszasz sie bez klopotu, nic cie nie boli. Nie jestes zesztywniala ani obolala.

Kiwnela glowa.

– Bil mnie piec lat, jak ci mowilam. Ale potem sie skonczylo, poltora roku temu. Musialam opowiedziec ci wszystko od poczatku, bo chcialam, zebys mnie wysluchal.

Spojrzal jej prosto w twarz.

Вы читаете Plonace Echo
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату
×