Van podazyla wzrokiem za palcem Kreola. Mag wskazywal na najdalszy wulkan – ten, ktory ledwie bylo widac na horyzoncie.

– Chcesz powiedziec, ze pojdziemy tam pieszo? Moze bys troche poczarowal? Latajacy dywan albo cos takiego?

– Wyjda po nas i odstawia na miejsce. – Mag machnal reka.

– Lepiej juz poszlibysmy na piechote – niewesolo zachichotal dzinn. – Patrz, panie, juz nas zauwazyli!

– Widze! – odburknal Kreol.

Van podazyla za ich wzrokiem i z trudem zlapala oddech – doslownie tuz nad jej glowa machalo skrzydlami okropne stworzenie, podobne do wstretnej znieksztalconej malpy z niewiarygodnie dlugimi pazurami. Na calym ciele potwora nie bylo nawet jednego wloska, pokrywala je skora barwy atramentu.

– Ptak Lengu – oznajmil Kreol. – Zwiadowca. Zaraz po nas przybeda.

– Kto?

– Mizerni Jezdzcy Nocy – oznajmil Hubaksis z przekonaniem. – Jeden albo dwoch… Lepiej, zeby jeden – nie lubie ich.

Mizerny Jezdziec Nocy pojawil sie po okolo dziesieciu minutach. Byl sam, ale jednego i tak starczylo az nadto. Nie wiadomo, dlaczego stworzenie to nazwano „mizernym”. Przypominal zwyklego, chociaz niezbyt wysokiego czlowieka, ale za to dosc mocnej budowy, barczystego i krepego. Oprocz tego mial garb, wybrzuszajacy sie trzydziesci centymetrow nad glowa. Od czlowieka stwor roznil sie zielonym kolorem skory i para dlugich, zagietych rogow wyrastajacych na plecach z obu stron garbu. Byl odziany w cos w rodzaju bezrekawnika z tkaniny, pozostawiajacego odkryte rece i nogi, za to jego glowe skrywala dopasowana maska zaslaniajaca cala twarz, szyje i kark. Przez szczeline widac bylo tylko oczy – jasnoczerwone, bez sladu zrenicy. Przybysz w rece trzymal bat.

Bez wzgledu na to, jak przerazajacy byl sam jezdziec, wierzchowiec przescignal go pod tym wzgledem o dwie dlugosci. Zwierz ten przypominal ogromnego pajaka kosarza o skorze w odcieniu delikatnego rozu. Mial tylko szesc nog, za to kazda zakonczona dlugim, ostrym pazurem, przypominajacym bardziej stal niz kosc. Stwor nie mial oczu ni wyodrebnionej glowy – w przedniej czesci tulowia otwierala sie poczwarna paszcza. W odroznieniu od wiekszosci zwierzat, zeby sterczaly nie z gory i z dolu, ale po bokach, pysk otwieral sie nie pionowo, a poziomo.

– To nie jest Jezdziec Nocy – rzekl z zaskoczeniem Hubaksis. – To Poganiacz Niewolnikow. Pewnie dlatego, ze jest nas troje.

Poganiacz Niewolnikow obojetnie popatrzyl na Van i Kreola, a nastepnie rzucil:

– Wsiadajcie. Czekaja na was.

Vanessa po raz koleiny zauwazyla dziwne zjawisko – rozumiala uslyszane slowa, chociaz doskonale wiedziala, ze dotad nie znala tego jezyka. Hubaksis najwyrazniej zauwazyl jej zmieszanie, bo szepnal jej do ucha:

– Podczas magicznego przejscia znajomosc jezyka otrzymuje sie automatycznie. Prawo przyrody.

Wsiasc na pajakowatego potwora bylo dla Vanessy czynem bohaterskim. Kreol musial doslownie wrzucic ja na grzbiet stwora, przy czym Poganiacz Niewolnikow nawet palcem nie kiwnal, zeby mu pomoc – siedzial w milczeniu, odwrocony do nich plecami.

Vanessa jechala z zamknietymi oczami, przekonujac sama siebie, ze jedzie na zwyklym koniu, tyle ze bez siersci i… z ogromna paszcza. W zaden sposob nie mogla jej zapomniec – ten „mustang” zbytnio wygladal jej na drapieznika. Az dziw, ze pozwolil sie osiodlac!

Jechalo sie niewygodnie. Poczwara byla wystarczajaco duza, by zmiescily sie na niej trzy osoby (Hubaksis sie nie liczyl), ale ksztalt grzbietu niezbyt nadawal sie do jazdy wierzchem. Trzeba bylo rozlozyc nogi szeroko jak do szpagatu. Byla to najwidoczniej naturalna pozycja Poganiacza Niewolnikow, ale Vanessa zmeczyla sie w mgnieniu oka. Do tego wyrastajace z jego plecow rogi majaczyly jej nad glowa, nie czyniac zadnej krzywdy, ale porzadnie denerwujac.

Skads z daleka dobieglo okropne mrozace krew w zylach wycie. Dzwiek byl tak glosny, jakby gdzies w mroku siedzial glodny wilk wielkosci gory.

– Na-Hag… – posepnie wyjasnil Kreol, nie zwracajac sie do nikogo konkretnego. – Piec tysiecy lat temu tak samo wyl w swojej jamie.

– Nigdy nie przestawal wyc – nieoczekiwanie odezwal sie Poganiacz Niewolnikow. – I Cthulhu jak dawniej spi w podwodnym miescie R’lyeh…

– A Azatoth ciagle jeszcze nie ma ciala? – Hubaksis zainteresowal sie nowinami.

– Niestety, nie – odpowiedzial Poganiacz Niewolnikow. – Ale w koncu to nastapi, i wtedy… Wtedy obudzi sie Cthulhu, uwolni sie Na-Hag, a Yog-Sothoth wyprowadzi nas stad! I wtedy…! Wtedy…!

Prawdopodobnie usmiechal sie teraz, ale nic nie bylo widac spod maski.

– Co wtedy bedzie? – niepewnie wyszeptala Van, starajac sie, by nie uslyszal jej straszny przewodnik.

– Wtedy spelni sie ich odwieczne marzenie – tak samo szeptem odpowiedzial Kreol. – Prawde mowiac, po przebudzeniu balem sie, ze juz sie spelnilo w ciagu tylu tysiacleci…

– A co to za marzenie?

– Oczywiscie, podbic wasz swiat… – cichutko zachichotal dzinn. – Kiedys wygnano ich stamtad, wiec teraz snia o powrocie. A wtedy wam, ludziom, bedzie niewesolo… Na nas takze napadali, ale szybko ich wygnalismy.

– Moj Boze! – cicho zawolala Van, z nienawiscia patrzac na garbate plecy Poganiacza Niewolnikow.

– Na szczescie, wielki Marduk dobrze ich zamknal – uspokoil ja mag. – Jesli uda mi sie zakonczyc to, co zaczalem, ich marzenie pozostanie tylko marzeniem.

– A dlaczego nazywaja go Poganiaczem Niewolnikow? – jeszcze ciszej zapytala Van, spogladajac ukradkiem na znieksztalcone plecy siedzacego przed nia osobnika. Nie wsluchiwala sie w slowa Kreola.

– Mozesz mowic normalnie, on i tak nie rozumie po angielsku. Po sumeryjsku tez nie. Gdyby to jego wezwano do naszego swiata, wtedy by rozumial… A nazywaja go Poganiaczem Niewolnikow, bo to jego zawod.

– To tu sa niewolnicy?! – przerazila sie Van.

– I to ilu! – rozesmial sie Hubaksis. – Co w tym takiego strasznego? Jest ich tu mnostwo! Prawie wszyscy tutejsi mieszkancy, zreszta…

– Leng, w przeciwienstwie do naszego swiata, prawie wcale nie zmienil sie przez wieki – powiedzial w zadumie Kreol. – Minely tysiace lat, a tutaj tego nawet nie zauwazono. Panuje tu scisle okreslony system kast – niewolnicy, nadzorcy i panowie. Najwiecej jest niewolnikow, ale sa slabi i glupi. Wielu nie umie nawet mowic… szczegolnie shoggothy. Nienawidze shoggothow! Kilka razy buntowaly sie przeciwko swym panom, ale za kazdym razem przegrywaly, niestety… Nadzorcow jest mniej i tez sa podzieleni na grupy. Najnizsza warstwa sa ptaki, ktore widzialas. Pamietasz?

– Wolalabym zapomniec.

– Potem ida Mizerni Jezdzcy, potem Poganiacze Niewolnikow. Najwyzej stoja Stwory – sa slugami Panow, mieszkaja w zamkach i nigdy nie wychodza na zewnatrz. Nadzorcy – to nizsze demony, prawie nie wladajace magia. Panowie dziela sie na cztery warstwy i tylko oni maja porzadne magiczne umiejetnosci. Najnizsza warstwa to demony srodkowej reki. Sludzy najwyzszej rangi, duchy piekielne, eg-mumie… Pamietasz te demony, ktore wzywalem? Naleza do najnizszej warstwy panow, do legionu Eligora. Stopien wyzej w hierarchii stoja Emblematy, generalowie legionow, Kaplani Przedwiecznych, Duchy Przestrzeni, najpotezniejsze diably… Jeszcze wyzej znajduja sie arcydemony. Jest ich niewiele, mozna je wszystkie wymienic z imienia. Azatoth i Cthulhu, Yog-Sothoth i Hastur, Nyarlathotep i Shub-Niggurath, Na-Hag i Noszacy Zolta Maske, Humabab i Pazuzu, Lallasu i Lalartu, Akhkharu i jeszcze z piatka pomniejszych.

– A najwyzsi? – cicho zapytala Van.

– S’gnac. Najwyzej znajduje sie tylko on. Widzisz, Van, te najwyzsza gore?

Kolosalny szczyt, ktory wskazywal Kreol, wyroznial sie sposrod pozostalych niby wielkolud posrod karlow. Wygladal jak zrobiony z przezroczystego lodu i slabo poblyskiwal w krwawym swietle dwoch ksiezycow.

– To… tam? – wzdrygnela sie Vanessa.

– Na samym szczycie… – ledwie doslyszalnie wyszeptal Kreol. – Widzialem go raz, i tego razu nigdy nie zapomne…

Van usilowala wyobrazic sobie jak ohydny musi byc ten S’gnac, skoro nawet wedlug przyzwyczajonego do wszelkich paskudztw maga, jest w stanie zacmic caly ten swiat z chmarami potworow, ale nie starczylo jej wyobrazni. Nie odwazyla sie zapytac o szczegoly.

Вы читаете Arcymag. Czesc II
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату
×