stworzonych do calowania.

Gdyby go nie odszukala, on by ja odnalazl.

Fatalnie, ze jest glina.

Nie odezwala sie ani slowem, dopoki nie weszla do kabiny jego odrzutowca Star 6000.

Nie chciala znowu dac sie zaskoczyc. Raz mogla sobie pozwolic na chwile slabosci, ale zupelnie nie zalezalo jej na tym, zeby oczy wyszly jej z orbit na widok luksusowej kabiny z miekkimi fotelami, kanapami i krysztalowymi wazonami pelnymi kwiatow.

We wnece na przedniej scianie wisial ekran. W kabinie czekal na nich umundurowany steward, ktory nie okazal zdziwienia na widok nieznajomej towarzyszacej Roarke'owi.

– Brandy, sir?

– Moja towarzyszka woli kawe, czarna Diane. – Uniosl pytajaco brew, czekajac, az Ewa kiwnie glowa. – Ja napije sie brandy.

– Slyszalam o tym odrzutowcu. – Ewa zrzucila z ramion plaszcz, ktory steward blyskawicznie zabral razem z plaszczem Roarke'a. – Przyjemny sposob podrozowania.

– Dziekuje. Projektowalismy go przez dwa lata.

– W Roarke Industries? – spytala siadajac w fotelu.

– Zgadza sie. Wole korzystac z wlasnego srodka transportu, kiedy to tylko mozliwe. Musi pani zapiac pasy na czas startu – powiedzial, po czym pochylil sie do przodu, by wlaczyc interkom. – Jestesmy gotowi.

– Mamy pozwolenie – odpowiedziano. – Startujemy za trzydziesci sekund.

Zanim Ewa zdazyla mrugnac, znalezli sie w powietrzu, a start przebiegl tak gladko, ze ledwo poczula przyspieszenie. To o niebo lepsze, pomyslala, od lotow pasazerskich, podczas ktorych czlowiek jest wcisniety w siedzenie przez pierwsze piec minut podrozy.

Podano im drinki oraz patere z owocami i serami, na widok ktorych Ewie slinka pociekla do ust. Pora wziac sie do roboty, pomyslala.

– Kiedy pan poznal Sharon DeBlass?

– Niedawno, spotkalismy sie w domu naszych wspolnych znajomych.

– Powiedzial pan, ze jest przyjacielem rodziny.

– Raczej jej rodzicow – lekkim tonem odrzekl Roarke. – Znam Beth i Richarda od kilku lat. Najpierw spotykalismy sie na gruncie zawodowym, potem prywatnym. Sharon byla wtedy w szkole w Europie i nasze drogi nigdy sie nie zeszly. Po raz pierwszy umowilem sie z nia na kolacje pare dni temu. Potem zostala zabita.

Z wewnetrznej kieszeni marynarki wyjal plaskie pozlacane pudelko. Oczy Ewy zwezily sie z gniewu, kiedy zobaczyla, ze mezczyzna zapala papierosa.

– Posiadanie tytoniu jest nielegalne – powiedziala.

– Nie w wolnej przestrzeni powietrznej, na wodach miedzynarodowych albo na terenie prywatnej posiadlosci. – Usmiechnal sie przez mgielke dymu. – Nie sadzi pani, poruczniku, ze policja ma wystarczajaco duzo do roboty bez czuwania nad nasza moralnoscia i stylem zycia?

Nie chciala sie przyznac nawet przed soba, ze nikotyna pachniala kuszaco.

– Czy dlatego kolekcjonuje pan rewolwery? Czy jest to czescia panskiego stylu zycia?

– Uwazam, ze sa fascynujace. Nasi dziadkowie mieli konstytucyjnie zagwarantowane prawo do posiadania broni. Kiedy wprowadzalismy nasza cywilizacje, manipulowalismy prawami konstytucyjnymi.

– Ale dzisiaj zabicie albo zranienie kogos tego rodzaju bronia jest raczej zboczeniem niz norma.

– Lubi pani przepisy, poruczniku?

Pytanie bylo zadane lagodnym tonem, ale kryla sie w nim zniewaga. Wyprostowala sie gwaltownie.

– Brak przepisow grozi chaosem.

– Z chaosu rodzi sie zycie. Bezsensowna filozofia, pomyslala z irytacja.

– Czy posiada pan Smitha amp; Wessona, kaliber trzydziesci osiem, model dziesiatka, z roku mniej wiecej tysiac dziewiecset dziesiatego?

Zaciagnal sie wolno dymem z papierosa, ktorego trzymal w dlugich, wypielegnowanych palcach.

– Chyba mam ten model. Czy z takiego rewolweru ja zabito?

– Czy zechcialby pan mi go pokazac?

– Oczywiscie, kiedy tylko, pani zechce.

Za latwo poszlo, pomyslala. Wszystko, co przychodzilo z latwoscia, budzilo jej podejrzenia.

– Jadl pan kolacje z denatka na dzien przed jej smiercia. W Meksyku.

– Zgadza sie. – Roarke zgasil papierosa i usadowil sie wygodnie z kieliszkiem brandy w reku. – Mam mala wille na zachodnim wybrzezu. Pomyslalem, ze jej sie tam spodoba. I mialem racje.

– Czy utrzymywal pan kontakty fizyczne z Sharon DeBlass? Jego oczy rozblysly na chwile, ale nie byla pewna czy z gniewu, czy z rozbawienia.

– Rozumiem, ze pani pyta, czy kochalem sie z nia. Nie, pani porucznik, choc nie sadze, zeby mialo to jakies znaczenie. Zjedlismy tylko kolacje.

– Zabral pan piekna kobiete, zawodowa prostytutke, do swojej willi w Meksyku i ograniczyl sie pan do zjedzenia z nia kolacji?

Nie spieszyl sie z odpowiedzia, dlugo wybierajac zielone dojrzale winogrona.

– Cenie sobie piekne kobiety i lubie spedzac z nimi czas. Nie zatrudniam zawodowych prostytutek z dwoch wzgledow. Po pierwsze, nie uwazam, ze za seks trzeba placic. – Popijal brandy, przygladajac sie Ewie znad kieliszka. – Po drugie, postanowilem oddzielic prace od przyjemnosci. – Zamilkl, ale tylko na chwile. – A pani? Zoladek podszedl jej do gardla, lecz zignorowala to.

– Nie rozmawiamy o mnie.

– Ja rozmawiam. Jest pani piekna kobieta i bedziemy tu sami jeszcze przez co najmniej pietnascie minut. A mimo to wypilismy tylko razem kawe i brandy. – Usmiechnal sie widzac, ze jej oczy rozblysly gniewem. – Bohaterski wyczyn, prawda? Ciekawe, co mnie powstrzymuje.

– Powiedzialabym, ze pana zwiazek z Sharon DeBlass mial zupelnie inny posmak.

– Och, calkowicie sie z pania zgadzam. – Wybral jeszcze jedna kisc winogron i poczestowal ja nimi.

Objadanie sie jest przejawem slabosci, przypomniala sobie Ewa, biorac winogrono i przegryzajac cienka cierpka skorke.

– Widzial sie pan z nia po kolacji w Meksyku?

– Nie, odwiozlem ja do domu okolo trzeciej nad ranem, po czym wrocilem do siebie. Sam.

– Moze mi pan powiedziec, gdzie pan byl przez nastepne czterdziesci osiem godzin?

– Przez pierwszych piec bylem w lozku. Przy sniadaniu odbylem konferencje telefoniczna. Zaczalem dzwonic okolo osmej pietnascie. Moze pani sprawdzic nagrania.

– Sprawdze.

Tym razem usmiechnal sie szeroko, z prawdziwie meskim wdziekiem, sprawiajac, ze serce mocniej w niej zabilo.

– Nie watpie. Fascynuje mnie pani, pani porucznik.

– A po konferencji telefonicznej?

– Skonczyla sie okolo dziewiatej. Pracowalem do dziesiatej, pare nastepnych godzin spedzilem w moim biurze, ktore znajduje sie w centrum miasta, spotykajac sie z roznymi ludzmi. – Wyjal mala, cienka karte, w ktorej rozpoznala terminarz. – Mam ich wyliczyc?

– Wolalabym, zeby pan kazal zrobic wydruk i dostarczyc go do mojego biura.

– Zajme sie tym. Wrocilem do domu o siodmej. Zjadlem kolacje z kilkoma przedstawicielami mojej japonskiej firmy produkcyjnej o osmej, u mnie w domu. Czy mam pani przeslac menu?

– Niech pan nie bedzie zlosliwy, Roarke.

– Jestem tylko dokladny. Kolacja wczesnie sie skonczyla. Od jedenastej bylem sam, z ksiazka i brandy, do mniej wiecej siodmej rano, kiedy wypilem pierwsza filizanke kawy. Ma pani ochote jeszcze sie napic?

Zycie by oddala za jeszcze jedna filizanke kawy, ale potrzasnela przeczaco glowa.

– Aha, byl pan sam przez osiem godzin, Czy rozmawial pan z kims, widzial sie z kims w tym czasie?

– Nie. Z nikim. Nastepnego dnia mialem byc w Paryzu, wiec chcialem spedzic spokojny wieczor. Kiepsko wyszlo. Ale z drugiej strony, gdybym zamierzal kogos zamordowac, to zapewnilbym sobie alibi; jego brak swiadczylby o mojej glupocie.

– Albo o arogancji – odparla. – Pan tylko zbiera stara bron, Roarke, czy rowniez z niej korzysta?

Вы читаете Dotyk Smierci
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату
×