videssanscy byli rownie bezcielesni jak napastnicy. Marek otrzasnal sie z chwilowego przerazenia. Wiedzial, ze czarnoksieznicy Yezda nosza czerwonobrazowe szaty, a sam Nepos byl nie tylko kaplanem, ale i magiem. Na oczach Rzymian rozgrywal sie pojedynek czarodziejow. Przeciwnik Neposa nie byl slabeuszem, skoro potrafil zmusic tlustego kaplana do zajecia pozycji defensywnej.

Miecz Skaurusa przebil jeden z fantomow. Runy na ostrzu zaiskrzyly sie zolto. Yezda zgasl jak plomien swiecy. Kolejny rozplynal sie po drugim ciosie, potem nastepny i nastepny. Jednoczesnie z twarzy czarnoksieznika Yezda zniknal usmiech.

Nepos wykorzystal sytuacje i rzucil do ataku zjawy stworzone przez siebie. Teraz z kolei przeciwnik otoczyl sie linia obrony. Ostrze Marka, zaczarowane przez galijskich druidow, okazalo sie kiedys odporne na czary samego Avshara. Tym bardziej nie mogla mu podolac magia jego slugi. Trybun zadawal bezlitosne pchniecia, unicestwiajac niematerialnych wojownikow.

Kiedy zniknal ostatni z nich, mag w czerwonej szacie udowodnil, ze nie jest tchorzem ani slabeuszem. Byl dosc potezny, by powstrzymac atak Neposa. Nie dosiegnal go zaden videssanski miecz, choc omijaly go o wlos. Rzuciwszy przeklenstwo w gardlowym jezyku, Yezda wyciagnal sztylet i skoczyl na Skaurusa.

Mimo odwagi napastnika walka mogla sie zakonczyc tylko w jeden sposob. Rzymianin odparowal cios tarcza i wykonal smiertelne pchniecie legionistow. Jego miecz przebil cialo, a nie bezcielesna zjawe. Z ust Yezda trysnela krew, tlumiac nie dokonczona klatwe.

Kiedy wrog padl, fantomy Neposa zniknely. Videssanski kaplan chwial sie smiertelnie wyczerpany. Pot lal sie z wygolonej czaszki, krople polyskiwaly na brodzie. Maly czlowieczek podszedl do trybuna i chwycil go za ramie.

— Dzieki Phosowi, ktory przysyla swiatlo, ze zeslal mi was w potrzebie — powiedzial urywanym, chrapliwym glosem i spojrzal na skurczone cialo martwego Yezda. — Zabilby mnie, gdybyscie sie nie zjawili w pore.

— Jak doszlo do pojedynku magow? — zapytal Marcus.

— Chowalismy sie przed soba wsrod skal. Zobaczylem, ze on ma bron, wiec chcialem go odstraszyc fantomami. Lecz Yezda stanal do walki i okazal sie silny. — Nepos potrzasnal glowa. — A przeciez wygladal na zwyklego szamana, podczas gdy ja jestem magiem Akademii Videssanskiej. Czyzby jego mroczny Skotos byl potezniejszym bogiem od Phosa? Czyzby praca calego mojego zycia poszla na marne?

Skaurus klepnal go po plecach. Nepos byl z natury wesolym czlowiekiem, lecz latwo poddawal sie zniecheceniu, kiedy sprawy przybieraly zly obrot.

— Glowa do gory! — pocieszyl go trybun. — Oni wszyscy trzymaja sie szaty Avshara. Jedno zwyciestwo i juz mysla, ze maja u stop caly swiat. — Przyjrzal sie wyczerpanemu kaplanowi. — A ty, przyjacielu, nie jestes w najlepszej formie.

— Wlasnie — przyznal Nepos.

Wytarl spocona i brudna twarz jeszcze brudniejszym rekawem i potrzasnal glowa w konsternacji, jakby spojrzal na siebie po raz pierwszy od wielu dni. Udalo mu sie przywolac slaby usmiech.

— Nie wygladam najlepiej, prawda?

— Istotnie — potwierdzil Marek. — Nie moge ci obiecac zadnych wygod, ale przynajmniej dotrzesz bezpiecznie do domu.

Usmiech Neposa stal sie szerszy.

— Mam nadzieje. — Westchnal i zwrocil sie do legionistow. — Zdaje sie, ze bede musial maszerowac z wami, dryblasy.

Rzymianie wyszczerzyli sie do niego. Wszyscy byli wyzsi — i szczuplejsi — od barylkowatego kaplana.

Nepos przebieral krotkimi nozkami, starajac sie dotrzymac im kroku.

— Niezle — powiedzial jeden z zolnierzy, kiedy zblizali sie do kolumny Rzymian. Usmiechnal sie chytrze. — Jest z nami wielu Videssanczykow. Moze znajdziemy jakas kolczuge i plecak i zrobimy z was, panie, prawdziwego legioniste.

— Niech Phos broni! — wysapal Nepos, wznoszac oczy ku niebu.

— A moze polozymy was, panie, na ziemi i potoczymy — zasugerowal inny Rzymianin.

Spojrzenie, ktore kaplan poslal Markowi, bylo tak pelne oburzenia i blagania, ze trybun zakaszlal i polozyl kres zartom.

Gajusz Filipus juz ruszyl z calym manipulem zolnierzy na ratunek Skaurusowi. Kiedy zobaczyl wracajacy oddzial, pomachal reka.

— Wszystko w porzadku? — zawolal, gdy podeszli blizej. Marek w odpowiedzi uniosl kciuk jak na arenie. Starszy centurion odwzajemnil gest i zawrocil manipul do szeregow. Mimo pomrukow Gajusza Filipusa o amatorach i osobistym przywodztwie, Skaurus nie zauwazyl, by ktokolwiek chcial zajac miejsce centuriona.

Z kolumny Rzymian wyszla na powitanie oddzialu zwiadowczego szczupla postac w chlamidzie i sandalach. Gorgidas zignorowal Marka, a jesli chodzi o legionistow, mogloby ich tam w ogole nie byc. Cala uwage skupil na Neposie.

— Znasz videssanska sztuke uzdrawiania? — zapytal. Pochylil sie do przodu, jakby czekal na potwierdzenie.

— No tak, troche, ale…

Gorgidas nie pozwolil na zadne protesty. On i Nepos przeprowadzili wiele rozmow od serca, ale Grek nie chcial teraz tracic czasu. Chwycil kaplana za ramie i pociagnal w strone noszy z ciezko rannymi, mowiac:

— Bogowie wiedza, ze od wielu dni modlilem sie, bysmy trafili na jakiegos madrego maga. Musialem patrzec, jak ludzie umieraja, i nie moglem im pomoc. Lecz wy, chlopcy… — urwal i potrzasnal glowa. Chcac nie chcac, musial uznac potege sil niepojetych dla racjonalisty.

Zaciekawieni Rzymianie, lacznie z Markiem, ruszyli za dziwna para. Skaurus byl kiedys swiadkiem, jak kaplan-uzdrawiacz uratowal Sekstusa Minucjusza i jeszcze jednego legioniste tuz po tym, gdy Rzymianie trafili do Videssos. Cuda moga sie powtarzac — pomyslal.

Nepos przez caly czas protestowal. Umilkl dopiero, kiedy stanal oko w oko rannymi. Niektorzy zolnierze juz umarli z powodu ran, trudow marszu i niewystarczajacej opieki.

Tym, ktorzy jeszcze czepiali sie zycia, nie pozostalo wiele czasu. Szok, zakazenia i goraczka w polaczeniu z niedostatkiem wody i palacym sloncem sprawialy, ze smierc byla czestym gosciem. Smrod zainfekowanych ran przyprawial o mdlosci mimo aromatycznych masci, ktore aplikowal Gorgidas. Mezczyzni nieprzytomni od goraczki trzesli sie w poludniowym upale i bredzili. Bylo to najbardziej ponure oblicze wojny.

Na widok takiego nieszczescia w Neposie dokonalo sie przeobrazenie. Gorgidas mial nadzieje, ze to samo stanie sie z rannymi. Kaplana opuscilo zmeczenie. Kiedy sie wyprostowal, sprawial wrazenie, jakby urosl o kilka cali.

— Pokaz mi biedakow w najgorszym stanie — powiedzial do Gorgidasa wladczym tonem, przejmujac inicjatywe.

Jesli nawet Gorgidas zauwazyl zamiane rol, nie przejawil niepokoju. Zadowolil sie podrzedna rola. Najwazniejsze bylo dla niego uratowanie pacjentow.

— W najgorszym stanie? — zastanowil sie, pocierajac brode smukla dlonia. — Chyba Publiusz Flakkus. Tedy, prosze.

Publiusz Flakkus juz mial za soba etap dreszczy i majaczenia. Tylko szybki ruch klatki piersiowej swiadczyl, ze legionista jeszcze zyje. Lezal nieruchomo na noszach. Sztywna czarna szczecina kontrastowala z woskowa, naciagnieta skora twarzy. Szabla Yezda rozorala mu lewe udo od pachwiny do kolana. Gorgidasowi jakos udalo sie zatamowac krwotok, ale rana wkrotce sie zaognila i zapalenie przerodzilo sie w gangrene.

Zielonkawozolta ropa posklejala bandaze, ktorymi byla owinieta ranna noga. Muchy zwabione odorem rozkladu tworzyly chmure wokol Flakkusa. Odlecialy z bzyczeniem, kiedy Nepos pochylil sie nad rannym Rzymianinem.

Kaplan zrobil zatroskana mine.

— Zrobie co w mojej mocy — powiedzial do Gorgidasa. — Zdejmij bandaze. Musze miec kontakt z cialem.

Gorgidas uklakl obok nieprzytomnego i zrecznie odwinal bandaze, ktore zalozyl poprzedniego dnia.

Zaprawieni w bojach zolnierze cofneli sie, kiedy ukazala sie dluga cieta rana. Smrod byl nie do zniesienia, lecz kaplan ani lekarz nawet sie nie wzdrygneli.

— Teraz rozumiem Philoktetesa — mruknal do siebie Gorgidas w ojczystym jezyku.

Вы читаете Imperator Legionu
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату
×