Nepos spojrzal na niego nie rozumiejacym wzrokiem. Lekarz nie pospieszyl z wyjasnieniami nieswiadomy, ze w ogole cos mowil.

Do Marka rowniez dotarla prawda zawarta w sztuce Sofoklesa. Obecnosc ciezko rannego czlowieka mogla stac sie uciazliwa do tego stopnia, ze zmusila towarzyszy do porzucenia go. Mysl pojawila sie na moment i zgasla w chwili, gdy Nepos pochylil sie i dotknal rekami uda Publiusza Flakkusa.

Kaplan mial zamkniete oczy. Scisnal poharatana noge tak mocno, ze az zbielaly mu kostki. Gdyby Flakkus byl przytomny, wrzasnalby w agonii. Teraz nawet sie nie poruszyl. Z opuchnietej rany wylala sie na rece Neposa swieza ropa. Skupiony kaplan nie zwrocil na to uwagi.

Rok wczesniej w Imbros Gorgidas mowil o uzdrawiajacej mocy, ktora mag przekazuje pacjentowi. Wytlumaczenie bylo niejasne, ale Skaurus nie znalazl wtedy lepszego, podobnie jak teraz. Zjezyly mu sie wloski na karku, kiedy poczul strumien energii przeplywajacy miedzy Neposem i Flakkusem, choc nie potrafil nazwac tego wrazenia.

By lepiej sie skoncentrowac, Nepos szeptal nie konczaca sie litanie. Videssanski dialekt, ktorym sie poslugiwal, byl tak archaiczny, ze Skaurus tylko od czasu do czasu wychwytywal znajome slowo. Nawet imie patrona dobra zmienilo sie. We wspolczesnym jezyku brzmialo Phos, lecz w ustach Neposa przypominalo to raczej „Phaos”.

Z poczatku Marek zastanawial sie, czy to tylko gra wyobrazni podsycanej przez nadzieje, ale po chwili nie mial juz watpliwosci. Cuchnaca ropa znikala z plugawej rany, a napuchniete i zaognione brzegi wyraznie sie zasklepialy.

— Widzicie to? — szepnal Rzymianin z naboznym lekiem w glosie.

Inni legionisci zaczeli wzywac bogow, ktorych znali dluzej niz Phosa.

Nepos nie zwracal uwagi na otoczenie. Wszystko wokol niego mogloby zniknac posrod trzasku piorunow, a on nadal by kleczal, nie baczac na nic, przy nieruchomym Publiuszu Flakkusie.

Ranny legionista jeknal, poruszyl sie i otworzyl oczy po raz pierwszy od dwoch dni. Byly zapadniete, ale przytomne. Gorgidas wsunal ramie pod plecy Flakkusa i podal mu menazke. Rzymianin zaczal pic lapczywie.

— Dziekuje — wyszeptal.

Dopiero na dzwiek tego glosu Nepos sie ocknal. Puscil udo Flakkusa. Podobnie jak legionista, on rowniez sprawial wrazenie, jakby dopiero teraz odzyskal przytomnosc. Wzial w dlonie reke rannego.

— Chwala niech bedzie Phosowi, ze posluzyl sie mna jako narzedziem przy uzdrowieniu tego czlowieka — powiedzial.

Marek i pozostali Rzymianie patrzyli ze zdumieniem na cud, ktorego dokonal Nepos. Gnijaca, cuchnaca rana, ktora o maly wlos nie zabila Publiusza Flakkusa, oczyscila sie i wszystko wskazywalo na to, ze zaczyna goic sie normalnie. A sam Flakkus, juz bez goraczki, probowal usiasc i zartowac z legionistami, ktorzy stloczyli sie wokol niego. Tylko stos bandazy przesiaknietych ropa swiadczyl o tym, co sie wydarzylo.

Z rozpromieniona twarza Gorgidas podszedl do Neposa, zeby mu pomoc wstac.

— Musisz mnie nauczyc swojej sztuki — poprosil. — Dam ci za to wszystko, co mam.

Kaplan podniosl sie chwiejnie, lecz mimo zmeczenia usmiechnal sie blado.

— Nie mow o zaplacie. Pokaze ci wszystko, co umiem. Sludze Phosa zalezy najbardziej na tym, by talent zostal madrze wykorzystany, jesli go masz.

— Dziekuje — odparl Gorgidas cicho, rownie wdzieczny za dar, ktory ofiarowal mu Nepos, jak Flakkus za lyk wody. Szybko sie jednak otrzasnal. — Na razie jestes sam, a ludzi, ktorzy potrzebuja pomocy, wielu. Zwlaszcza Kotyliusz Rufus. Tam sa jego nosze.

Pociagnal Neposa przez tlumek zebrany wokol Flakkusa.

Kaplan zrobil kilka krokow, wywrocil oczami i osunal sie na ziemie. Gorgidas spojrzal z przerazeniem i pochylil sie nad lezaca postacia. Podniosl powieke, poszukal pulsu.

— Spi — stwierdzil z oburzeniem.

Marek polozyl mu dlon na ramieniu.

— Leczenie nie tylko pomaga cierpiacemu, ale wyczerpuje uzdrawiacza. A Nepos juz wczesniej byl zmeczony, zanim go porwales. Niech biedak odpocznie.

— W porzadku — ustapil Gorgidas niechetnie. — Ostatecznie jest czlowiekiem, a nie skalpelem czy plynem do przemywania oczu. Nic dobrego by z tego nie wyniklo, gdybym stracil glowne narzedzie z powodu przepracowania. Lepiej niech sie szybko obudzi. — I lekarz usiadl obok lekko pochrapujacego Neposa, zeby poczekac.

Kiedy Rzymianie i ich towarzysze dotarli kilka dni pozniej do Soli stwierdzili, ze wczesniej zlozyli tam wizyte Yezda. Ruiny nowego miasta bez murow obronnych, lezacego nad rzeka Rhamnos, zostaly spladrowane, prawdopodobnie po raz kolejny w ciagu kilkudziesieciu lat,, odkad nomadzi zaczeli napadac na Videssos. W powietrze unosily sie spirala male szare obloczki dymu. Skaurus nie mial pojecia, co najezdzcy znalezli do spalenia.

Na urwisku gorujacym nad rzeka przetrwalo za murami Stare Soli, czesciowo odbudowane. Dobiegly stamtad ostrzegawcze krzyki i dzwieki trab, kiedy czujki wypatrzyly zblizajace sie wojsko. Marek mial trudnosci z przekonaniem wartownikow, ze Rzymianie sa przyjaciolmi, zwlaszcza ze Yezda pedzili przed soba videssanskich jencow, podszywajac sie pod armie imperialna.

Kiedy potezne bramy miasta wreszcie sie otworzyly, pojawil sie w nich hypasteos, czyli burmistrz, by przywitac legionistow. Byl wysokim, chudym mezczyzna okolo czterdziestki, z przygarbionymi plecami i zgorzkniala twarza. Trybun nie widzial go podczas marszu na zachod, ale pamietal, ze burmistrz nazywa sie Evghenios Kananos.

Kananos przyjrzal sie gosciom uwaznie, jakby nie byl pewny, czy nie sa Yezda w przebraniu.

— Jestescie pierwszym duzym oddzialem naszej armii, ktory tu zawital. Juz myslalem, ze nikt nie ocalal — powiedzial do Marka.

Mial nosowy prowincjonalny akcent, ktory pasowal do jego surowego wygladu.

— Niektore regimenty uratowaly sie z pogromu — odparl trybun. — My…

Kananos mowil dalej, jakby nie doslyszal Skaurusa.

— Nie widzialem zadnego, z wyjatkiem zalosnej grupki, ktora zjawila sie wczoraj z Imperatorem na czele. Wyruszyl do Pityos, a potem zamierzal dotrzec morzem do stolicy.

Marek otworzyl usta i spojrzal ze zdumieniem na hypasteosa. Wszyscy, ktorzy uslyszeli nowine, rowniez zamarli.

— Imperator?

Pytanie zadal Czerwony Zeprin, ktory przepchnal sie lokciami przez szeregi Rzymian. Krzepki Halogajczyk byl jednym z dowodcow Imperialnej Gwardii Mavrikiosa. Fakt, ze nie udalo mu sie uratowac pana, pograzyl impulsywnego mieszkanca Pomocy w glebokiej depresji. Wojownik maszerowal, nie odzywajac sie ani slowem przez cale dni. Teraz nagle sie ozywil.

— Imperator? — powtorzyl w napieciu.

— Tak powiedzialem — przyznal Kananos.

Byl oszczedny w slowach. Sprawial wrazenie, jakby powrot do znanych rzeczy sprawial mu bol.

— Jak Thorisin Gavras mogl tutaj dotrzec bez naszej wiedzy? — zapytal Gajusz Filipus, jak zwykle rzeczowy. — Poza tym nie nazwalbym jego wojska „zalosna grupka”. Wycofywali sie w sprawnym szyku.

— Thorisin Gavras? — Evghenios Kananos spojrzal na centuriona ze zdumieniem i lekka podejrzliwoscia. — Nie wspomnialem ani slowem o Thorisinie Gavrasie. Mowilem o Imperatorze, Imperatorze Otraiasie. O ile sie orientuje, nie ma innego.

ROZDZIAL II

— Trybunie, jestes bardzo upartym czlowiekiem — powiedzial Viridoviks do Skaurusa dzien po tym, jak uslyszeli wstrzasajaca nowine Kananosa. — Padniemy, a nigdy nie dogonimy tego lotra Sphrantzesa.

Zmeczony i sfrustrowany Skaurus zatrzymal sie. Wscieklosc na Ortaiasa, ktory osmielil sie przybrac krolewski tytul, sprawila, ze popedzil mala armie na polnoc w pogoni za uzurpatorem. Lecz Viridoviks mial racje. Kiedy Marek spojrzal na to racjonalnie, a nie przez czerwona mgle gniewu stwierdzil, ze Rzymianie nie maja

Вы читаете Imperator Legionu
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату
×