tej kobiecie na oltarzu. O co w tym chodzi?! — tluklo sie po glowie Malej Jenks.

Co zrobi, jesli nie da rady znalezc Upiornej Bandy? Tam, w Kalifornii, Wampir Lestat wyjdzie na podium za dwie noce. I wszystkie umarlaki z calego swiata tam beda, tak przynajmniej kombinowala sobie Mala Jenks i tak kombinowala sobie Upiorna Banda, i wszyscy mieli sie tam spotkac. Dlaczego w takim razie odbila od Upiornej Bandy i walila do zadupia pokroju St. Louis?

Niech to szlag, zalezalo jej tylko na jednym, zeby wszystko bylo jak przedtem. Och, krew byla pyszna, mniam, byla taka pyszna, nawet teraz, kiedy Mala Jenks byla sama i musiala dodawac sobie otuchy tak jak tego wieczoru; zajechala na stacje benzynowa i zwabila tamtego starego goscia za budynek. Och, taaa, laps, zlapala go za szyje i krew trysnela, to bylo po prostu swietne, to byly hamburgery, frytki i koktajl truskawkowy, to bylo piwo i lody czekoladowe z bita smietana. To byla hera, koka i hasz. To bylo lepsze niz walenie! To byl raj.

Ale wszystko smakowalo lepiej, kiedy Upiorna Banda byla z nia. Oni ja zrozumieli, kiedy zmeczyla sie zuzytymi staruchami i powiedziala, ze chce posmakowac czegos mlodego i delikatnego. Nie ma sprawy. Hej, trzeba jej fajnego malolata, ktory nawial z domciu, powiedzial Ogier. Tylko zamknij oczy i zapragnij. Bezblednie, ot tak, znalezli go lapiacego stop na drodze, zaledwie siedem kilometrow za jakims miasteczkiem w polnocnym Missouri; bylo mu Parker. Calkiem ladny chlopczyk, z kudlata czarna grzywa, dopiero szczawik, ale naprawde wysoki, jak na swoj wiek, z zarostem na podbrodku; wmawial im, ze ma juz szesnascie. Wsiadl na jej motor i zabrali go do lasu. Potem Mala Jenks polozyla sie z nim, jak dobrej chetnej panience przystalo, i CHLIP! To by bylo na tyle z Parkerem.

Byl smaczniutki do ostatniej kropelki, soczysty, mozna powiedziec. Ale tak serio, jak juz dobrze sie nad tym zastanowic, nie wiedziala, czy byl chociaz troche lepszy niz wstretni starzy faceci. I z nimi zabawa byla bardziej wyrownana. Kochane, stare chlopiska, mowil na nich Davis.

Davis byl czarnym umarlakiem, cholernie przystojnym Murzyniorem umarlakiem, tak to widziala Mala Jenks. Jego skora miala zloty polysk, trupi polysk, ktory u bialych umarlakow sprawial wrazenie fluorescencyjnej poswiaty. Davis mial poza tym piekne rzesy, cholera, niewiarygodnie dlugie i grube, i nakladal na siebie cale zloto, ktore wpadlo mu w rece. Kradl ofiarom zlote pierscienie, zegarki, lancuszki i inne roznosci.

Davis uwielbial tanczyc. Wszyscy to uwielbiali, ale Davis przebijal w tanczeniu cala reszte. Chodzilo sie tanczyc na cmentarze, kolo trzeciej w nocy, gdy juz wszyscy sie nakarmili, zakopali ciala i w ogole. Stawialo sie kaseciak na grobowcu i dawalo na ful Wampira Lestata. „Wielki dom sabatowy” to byl dobry kawalek do tanczenia. O rany, ale to bylo super, krecic sie, obracac i wyskakiwac wysoko w powietrze albo chociaz patrzec, jak Davis sie rusza i Ogier, i Russ, jak kreca sie w kolko do upadlego. To dopiero byl prawdziwy taniec umarlakow.

A jak ci wielkomiejscy krwiopijcy nie wiedzieli, co to za frajda, to musieli byc porabani.

O rany, alez by chciala teraz opowiedziec Davisowi o swoim snie, ktory meczyl ja od czasu Gun Barrel City. Jak ja naszedl pierwszy raz w przyczepie matki, TRZASK! kiedy siedziala, czekajac. Byl taki wyrazny, jakby nie sen, tamte dwie kobiety z rudymi wlosami i cialo na oltarzu, cale sczerniale i popekane. Co, do diabla, lezalo na tych talerzach? No, serce na jednym, a mozg na drugim. Chryste. I ci wszyscy ludzie, kleczacy wokol. Ciarki chodzily po plecach. Od tamtej pory ten obraz nawiedzal ja raz za razem. Widziala go za kazdym francowatym zamknieciem powiek i potem znowu, zanim wygrzebala sie z kryjowki, w ktorej unikala swiatla dnia. Ogier i Davis by go zrozumieli. Wiedzieliby, czy cos znaczy. Zalezalo im na tym, zeby nauczyc ja wszystkiego.

Kiedy po raz pierwszy zahaczyli o St. Louis w drodze na poludnie, Upiorna Banda przejechala z bulwaru na jedna z tych wielkich ciemnych ulic z zelaznymi bramami; to bylo tutejsze miejsce nie dla wszystkich, jak je nazywali. Oficjalnie Central West End. Malej Jenks podobaly sie rosnace tam wielkie drzewa. W poludniowym Teksasie czlowiek zbytnio sie na takie nie napatrzyl. Nie bylo ich tam ani na lekarstwo. A tu rosly tak wysoko, ze wielkie konary tworzyly ci dach nad glowa. Ulice byly pelne halasliwie szeleszczacych lisci, domy — wielkie, ze spiczastymi dachami i swiatlami ukrytymi gleboko w srodku. Dom sabatowy, zbudowany z cegly, mial, jak mowil Ogier, mauretanskie luki.

— Nie podchodzcie ani kroku blizej — ostrzegl Davis. Ogier tylko sie smial. Ogier nie bal sie wielkomiejskich umarlakow. Zostal ukatrupiony szescdziesiat lat temu; byl stary i wiedzial wszystko.

— Ale oni beda probowali zrobic ci krzywde, Mala Jenks — powiedzial, prowadzac ulica swojego harleya. Mial pociagla twarz, zloty kolczyk w uchu i male, madre oczy. — Widzisz, to stary dom sabatowy, jest w St. Louis od przelomu wiekow.

— Ale czemu oni mieliby nas krzywdzic? — spytala Mala Jenks. Tamten dom naprawde ja zaciekawil. Kim byly umarlaki, ktore w nim faktycznie mieszkaly? Na litosc boska, kto placil rachunki za gaz i prad?

Przez firanki w jednym z frontowych okien widac bylo cos jakby zyrandol. Wielki, wymyslny zyrandol. Ludzie! To bylo zycie.

— Och, oni maja tam wszystko — powiedzial Davis, czytajac w jej myslach. — Nie sadzisz chyba, ze sasiedzi uwazaja ich za prawdziwych ludzi? Popatrz na wozek na tym podjezdzie, wiesz, co to jest? To bugatti, mala. I obok mercedes-benz.

A co zlego, do diabla, w rozowym cadillaku? Marzylo sie jej wlasnie cos takiego, wielkie kabrio zlopiace benzyne bez opamietania, ktore moglaby rozbujac na prostej do dwoch setek. I to wlasnie sprowadzilo na nia klopoty, to sciagnelo ja do Detroit — tamten dupek z cadillakiem kabrio. Ale przeciez jak sie jest umarlakiem, to jeszcze nie znaczy, ze musisz jezdzic harleyem i spac w syfie kazdego dnia, no nie?

— My jestesmy wolni, kochanie — powiedzial Davis, znowu czytajac w jej myslach. — Nie rozumiesz tego? Jak prowadzisz takie wielkomiejskie zycie, bierzesz sobie na kark kupe bagazu. Powiedz jej, Ogier. I nie wpakujesz mnie do takiego domu, zebym spal w skrzyni pod podloga.

Zarzal. Ogier zarzal. Ona tez zarzala. Ale jak tam bylo w srodku, do diabla? Wlaczaja nocny program i ogladaja filmy o wampirach? Davis wprost tarzal sie po ziemi ze smiechu.

— Prawde mowiac, Mala Jenks — oswiecil ja Ogier — oni traktuja nas jak holote i chca miec nad wszystkim wladze. Uwazaja na przyklad, ze nie mamy prawa byc umarlakami. Kiedy nadaja komus tytul wampira, jak to nazywaja, robia wtedy wielka ceremonie.

— Cos jak na przyklad wesele, o to wam chodzi?

Tamci dwaj smieli sie jeszcze bardziej.

— Nie calkiem, raczej jak pogrzeb!

Robili za duzo halasu. Te domowe umarlaki gotowe jeszcze ich uslyszec. Ale skoro Ogier sie nie bal, Mala Jenks tez sie nie bala. Gdzie sa Russ i Tim, pojechali na polowanie?

— Glowna rzecz w tym, Mala Jenks — powiedzial Ogier — ze oni maja te wszystkie zasady i mowie ci, glosza na prawo i lewo, ze dorwa sie do Wampira Lestata w noc koncertu, ale wiesz co, oni czytaja jego ksiazke, jakby to byla Biblia. Uzywaja tego calego jego jezyka, Mroczny Dar, Mroczne Zaklecie. Chca spalic faceta na stosie, a potem traktowac jego ksiazke, jakby to byla Emily Post albo panna Manners. Mowie ci, to dopiero najglupsza rzecz, jaka w ogole slyszalem…

— Oni nigdy nie dopadna Lestata — powiedzial ze wzgarda Davis. — Nie ma mowy, czlowieku. Nie da rady zabic Wampira Lestata, to po prostu niemozliwe. Widzisz, juz tego probowano i na prozno. Tak sie sklada, ze to ten jeden jedyny ptaszek, ktory jest od czubka glowy do piet niesmiertelny.

— Do diabla, oni sie tam wybieraja tak samo jak my — powiedzial Ogier — zeby dolaczyc do tego ptaszka, jesli nas chce.

Mala Jenks nic z tego nie rozumiala. Nie wiedziala, kim sa Emily Post czy panna Manners. I czy oni wszyscy nie mieli byc niesmiertelni? I czemu Wampir Lestat mialby chciec uganiac sie z Upiorna Banda? Przeciez jest gwiazda rocka, na milosc boska. Pewnie ma wlasna limuzyne. I nie ma bardziej cudnego faceta, ani wsrod umarlakow, ani wsrod zywych! Blond wlosy, za ktore oddalabys zycie, usmiech taki, ze masz ochote przewrocic sie na brzuch i nadstawic mu szyje, niech gryzie, jak chce, cholera!

Probowala czytac ksiazke Wampira Lestata — cala historie umarlakow od czasow starozytnych i w ogole — tyle ze bylo w niej za duzo wznioslych slow i BEC, zasnela.

Ogier i Davis powiedzieli, ze jeszcze sie przekona, ze da rade czytac naprawde szybko, jesli bedzie sie z nimi trzymac. Nosili ze soba wszedzie ksiazke Lestata, pierwsza, z tym tytulem, ktorego nigdy nie moga dobrze zapamietac, cos w rodzaju: „rozmowki z wampirem” albo „rozmawianie z wampirem”, albo „spotkanie z wampirem”, czy cos w tym guscie. Davis czasem czytal ja na glos, ale Mala Jenks nie potrafila przy tym wydolic, CHRAP! Tamten umarlak, Louis, czy jak mu tam bylo, zostal przerobiony na umarlaka w Nowym Orleanie i w ksiazce bylo w kolko o lisciach bananowca, zelaznych balustradach i oplatwach.

— Mala Jenks, oni wiedza wszystko, te stare europejskie umarlaki — powiedzial wtedy Davis. — Wiedza, jak sie to zaczelo, wiedza, ze mozemy tak ciagnac dalej, pod warunkiem ze bedziemy trzymac sie tego, co do tej

Вы читаете Krolowa potepionych
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату
×