/>

Pan Hrabia, zachwycony tak cudnym widokiem,

Stal cicho. Slyszac tetent towarzyszow w dali,

Reka dal znak, azeby wstrzymac konie; stali.

On patrzyl z wyciagnieta szyja, jak dziobaty

Zuraw, z dala od stada gdy odprawia czaty

Stojac na jednej nodze, z czujnemi oczyma,

I, by nie zasnac, kamien w drugiej nodze trzyma.

Zbudzil Hrabiego szelest na plecach i skroni;

Byl to bernardyn, kwestarz Robak, a mial w dloni

Podniesione do gory wezlowate sznurki:

'Ogorkow chcesz Wasc? - krzyknal. - Oto masz ogorki.

Wara, Panie, od szkody, na tutejszej grzedzie

Nie dla Waszeci owoc, nic z tego nie bedzie'.

Potem palcem pogrozil, kaptura poprawil

I odszedl. Hrabia jeszcze chwile w miejscu bawil.

Smiejac sie i klnac razem tej naglej przeszkodzie;

Okiem powrocil w ogrod: ale juz w ogrodzie

Nie bylo jej; mignela tylko srod okienka

Jej rozowa wstazeczka i biala sukienka.

Widac na grzedach, jaka przeleciala droga,

Bo lisc zielony, w biegu potracony noga,

Podnosil sie, drzal chwile, az sie uspokoil,

Jak woda, ktora ptaszek skrzydlami rozkroil.

A na miejscu, gdzie stala, tylko porzucony

Koszyk maly z rokity, denkiem wywrocony,

Pogubiwszy owoce, na lisciach zawisal

I wsrod fali zielonej jeszcze sie kolysal.

Po chwili wszedzie bylo samotnie i glucho.

Hrabia oczy w dom utkwil i natezyl ucho,

Zawsze dumal, a strzelcy zawsze nieruchomie

Za nim stali. - Az w cichym i samotnym domie

Wszczal sie naprzod szmer, potem gwar i krzyk wesoly,

Jak w ulu pustym, kiedy wen wlatuja pszczoly:

Byl to znak, ze wracali goscie z polowania

I krzatala sie sluzba okolo sniadania.

Jakoz po wszystkich izbach panowal ruch wielki,

Roznoszono potrawy, sztuczce i butelki;

Mezczyzni, tak jak weszli, w swych zielonych strojach,

Z talerzami, z szklankami chodzac po pokojach,

Jedli, pili lub wsparci na okien uszakach,

Rozprawiali o flintach, chartach i szarakach;

Podkomorstwo i Sedzia przy stole, a w katku

Panny szeptaly z soba; nie bylo porzadku,

Jaki sie przy obiadach i wieczerzach chowa.

Byla to w staropolskim domie moda nowa;

Przy sniadaniach pan Sedzia, choc nierad, pozwalal

Na taki nieporzadek, lecz go nie pochwalal.

Rozne tez byly dla dam i mezczyzn potrawy:

Tu roznoszono tace z cala sluzba kawy,

Tace ogromne, w kwiaty slicznie malowane,

Na nich kurzace wonnie imbryki blaszane

I z porcelany saskiej zlote filizanki;

Przy kazdej garnuszeczek maly do smietanki.

Takiej kawy jak w Polszcze nie ma w zadnym kraju:

W Polszcze, w domu porzadnym, z dawnego zwyczaju,

Jest do robienia kawy osobna niewiasta,

Nazywa sie kawiarka; ta sprowadza z miasta

Lub z wicin bierze ziarna w najlepszym gatunku

I zna tajne sposoby gotowania trunku,

Ktory ma czarnosc wegla, przejrzystosc bursztynu,

Zapach moki i gestosc miodowego plynu.

Wiadomo, czem dla kawy jest dobra smietana;

Na wsi nietrudno o nie: bo kawiarka z rana,

Przystawiwszy imbryki, odwiedza mleczarnie

I sama lekko swiezy nabialu kwiat garnie

Do kazdej filizanki w osobny garnuszek,

Aby kazda z nich ubrac w osobny kozuszek.

Panie starsze juz wczesniej wstawszy pily kawe,

Teraz druga dla siebie zrobily potrawe:

Z goracego, smietana bielonego piwa,

W ktorym twarog gruzlami posiekany plywa.

Zas dla mezczyzn wiedliny leza do wyboru:

Polgeski tluste, kumpia, skrzydliki ozoru,

Wszystkie wyborne, wszystkie sposobem domowym

Uwedzone w kominie dymem jalowcowym;

W koncu wniesiono zrazy na ostatnie danie:

Takie bywalo w domu Sedziego sniadanie.

We dwoch izbach dwa rozne skupily sie grona:

Starszyzna, przy stoliku malym zgromadzona,

Mowila o sposobach nowych gospodarskich,

O nowych, coraz srozszych ukazach cesarskich;

Podkomorzy krazace o wojnie pogloski

Ocenial i wyciagal polityczne wnioski.

Panna Wojska wlozywszy okulary sine,

Zabawiala kabala z kart Podkomorzyne.

W drugiej izbie toczyla mlodziez rzecz o lowach,

W spokojniejszych i ciszszych niz zwykle rozmowach:

Bo Asesor i Rejent, oba mowcy wielcy,

Pierwsi znawcy myslistwa i najlepsi strzelcy,

Siedzieli przeciw sobie mrukliwi i gniewni;

Oba dobrze poszczuli, oba byli pewni

Zwyciestwa swoich chartow, gdy posrod rowniny

Znalazl sie zagon chlopskiej nie zzetej jarzyny;

Tam wpadl zajac: juz Kusy, juz go Sokol imal,

Gdy Sedzia dojezdzaczy na miedzy zatrzymal;

Musieli byc posluszni, chociaz w wielkim gniewie;

Psy powrocily same: i nikt pewnie nie wie,

Czy zwierz uszedl, czy wziety; nikt zgadnac nie zdola,

Czy wpadl w paszcze Kusego, czyli tez Sokola,

Czyli obodwu razem: roznie sadza strony

I spor na dalsze czasy trwal nie rozstrzygniony.

Wojski stary od izby do izby przechodzil,

Po obu stronach oczy roztargnione wodzil,

Nie mieszal sie w mysliwych ni w starcow rozmowe

I widac, ze czem innym zajeta mial glowe;

Nosil skorzana placke: czasem w miejscu stanie,

Duma dlugo i - muche zabije na scianie.

Tadeusz z Telimena, pomiedzy izbami

Stojac we drzwiach na progu, rozmawiali sami;

Niewielki oddzielal ich od sluchaczow przedzial,

Wiec szeptali; Tadeusz teraz sie dowiedzial:

Ze ciocia Telimena jest bogata pani,

Ze nie sa kanonicznie z soba powiazani

Zbyt bliskim pokrewienstwem; i nawet niepewno,

Czy ciocia Telimena jest synowca krewna,

Choc ja stryj zowie siostra, bo wspolni rodzice

Tak ich kiedys nazwali mimo lat roznice;

Ze potem ona, zyjac w stolicy czas dlugi,

Wyrzadzila niezmierne Sedziemu uslugi;

Stad ja Sedzia szanowal bardzo i przed swiatem

Lubil, moze z proznosci, nazywac sie bratem,

Czego mu Telimena przez przyjazn nie wzbrania.

Ulzyly Tadeusza sercu te wyznania.

Wiele tez innych rzeczy sobie oswiadczyli;

A wszystko to sie stalo w jednej krotkiej chwili.

Ale w izbie na prawo, kuszac Asesora,

Rzekl Rejent mimojazdem: 'Ja mowilem wczora,

Ze polowanie nasze udac sie nie moze:

Jeszcze zbyt wczesnie, jeszcze na pniu stoi zboze

I mnostwo sznurow chlopskiej nie zzetej jarzyny;

Stad i Hrabia nie przybyl mimo zaprosiny.

Hrabia na polowaniu bardzo dobrze zna sie,

Nieraz gadal o lowow i miejscu, i czasie;

Hrabia chowal sie w obcych krajach od dziecinstwa

I powiada, ze to jest znakiem barbarzynstwa

Polowac tak jak u nas, bez zadnego wzgledu

Na artykuly ustaw, przepisy urzedu,

Nie szanujac niczyich kopcow ani miedzy,

Jezdzic po cudzym gruncie bez dziedzica wiedzy;

Wiosna rownie jak latem zbiegac pola, knieje,

Zabijac nieraz lisa, wlasnie gdy linieje,

Albo cierpiec, iz kotna samice zajecza

Charty w runi uszczuja, a raczej zamecza,

Z wielka szkoda zwierzyny. Stad sie Hrabia zali,

Ze cywilizacyja wieksza u Moskali,

Bo tam o polowaniu sa ukazy cara

I dozor policyi, i na winnych kara'.

Telimena, ku lewej izbie obrocona,

Wachlujac batystowa chusteczka ramiona,

'Jak mame kocham - rzekla - Hrabia sie nie myli.

Znam ja dobrze Rosyja. Panstwo nie wierzyli,

Gdy im nieraz mowilam, jak tam z wielu wzgledow

Godna pochwaly czujnosc i srogosc

Вы читаете Pan Tadeusz
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату
×