Tadeusz z Telimena nim na skroniach wlosy

Poprawili, juz grozne ucichly odglosy,

Szmer zmieszany ze smiechem srod cizby sie szerzyl;

Nastapil rozejm klotni, Kwestarz ja usmierzyl:

Czlowiek stary, lecz krepy i bardzo pleczysty.

Wlasnie kiedy Asesor podbiegl do Jurysty,

Gdy juz sobie gestami grozili szermierze,

On raptem porwal obu z tylu za kolnierze

I dwakroc uderzywszy glowy obie mocne

Jedna o druga jako jaja wielkanocne,

Rozkrzyzowal ramiona na ksztalt drogoskazu

I we dwa katy izby rzucil ich od razu;

Chwile z rozciagnionemi stal w miejscu rekami

I 'Pax, pax, pax vobiscum! - krzyczal - pokoj z wami!'

Zdziwily sie, zasmialy nawet strony obie:

Przez szacunek nalezny duchownej osobie

Nie smiano lajac mnicha; a po takiej probie

Nikt tez nie mial ochoty zaczynac z nim zwade.

Zas kwestarz Robak, skoro uciszyl gromade,

Widac bylo, ze wcale tryumfu nie szukal,

Ani grozil klotnikom wiecej, ani fukal;

Tylko poprawil kaptur i rece za pasem

Zatknawszy, wyszedl cicho z pokoju.

Tymczasem

Podkomorzy i Sedzia miedzy dwiema strony

Plac zajeli. Pan Wojski, jakby przebudzony

Z glebokiego dumania, na srodek wystapil,

Obiegal zgromadzenie ognista zrenica

I gdzie szmer jeszcze slyszal, jak ksiadz kropielnica,

Tam uciszajac machal swa placka ze skory;

Wreszcie, podnioslszy trzonek z powaga do gory

Jak laske marszalkowska, nakazal milczenie.

'Uciszcie sie! - powtarzal. - Miejcie tez baczenie,

Wy, co jestescie pierwsi mysliwi w powiecie,

Z gorszacej klotni waszej co bedzie? czy wiecie?

Oto mlodziez, na ktorej Ojczyzny nadzieje,

Ktora ma wslawiac nasze ostepy i knieje,

Ktora, niestety, i tak zaniedbuje lowy,

Moze do ich wzgardzenia wezmie pochop nowy!

Widzac, ze ci, co innym maja dac przyklady,

Z lowow przynosza tylko poswarki i zwady.

Miejcie tez wzglad powinny dla mych wlosow siwych;

Bo znalem wiekszych dawniej nizli wy mysliwych,

A sadzilem ich nieraz sadem polubownym.

Ktoz byl w lasach litewskich Rejtanowi rownym?

Czy oblawe zaciagnac, czy spotkac sie z zwierzem,

Kto z Bialopiotrowiczem porowna sie Jerzym?

Gdzie jest dzis taki strzelec jak szlachcic Zegota,

Co kula z pistoletu w biegu trafial kota?

Terajewicza znalem, co idac na dziki,

Nie bral nigdy innego oreza procz piki!

Budrewicza, co chodzil z niedzwiedziem w zapasy.

Takich mezow widzialy niegdys nasze lasy!

Jesli do sporu przyszlo, jakze spor godzili?

Oto obrali sedziow i zaklad stawili.

Oginski sto wlok lasu raz przegral o wilka;

Niesiolowskiemu borsuk kosztowal wsi kilka!

I wy, Panowie, pojdzcie za starych przykladem

I rozstrzygnijcie spor wasz choc mniejszym zakladem.

Slowo wiatr, w sporach slownych nigdy nie masz konca,

Szkoda ust dluzej suszyc klotnia o zajaca;

Wiec polubownych sedziow najpierwej obierzcie,

A co wyrzekna, temu sumiennie zawierzcie.

Ja uprosze Sedziego, azeby nie bronil

Dojezdzaczowi, chocby po pszenicy gonil;

I tusze, ze te laske otrzymam od Pana'.

To wyrzeklszy, Sedziego scisnal za kolana.

'Konia - zawolal Rejent - stawie konia z rzedem

I opisze sie jeszcze przed ziemskim urzedem,

Iz ten pierscien sedziemu w salarijum zloze'.

'Ja - rzekl Asesor - stawie me zlote obroze,

Jaszczurem wykladane, z kolkami ze zlota,

I smycz tkany, jedwabny, ktorego robota

Rownie cudna jak kamien, co sie na nim swieci.

Chcialem ten sprzet zostawic w dziedzictwie dla dzieci,

Jeslibym sie ozenil; ten sprzet mnie darowal

Ksiaze Dominik, kiedym z nim razem polowal

I z marszalkiem Sanguszka ksieciem, z jeneralem

Mejenem, i gdy wszystkich na charty wyzwalem.

Tam - bezprzykladna w dziejach polowania sztuka

Uszczulem szesc zajecy pojedyncza suka.

Polowalismy wtenczas na kupiskiem bloniu;

Ksiaze Radziwill nie mogl dosiedziec na koniu;

Zsiadl i objawszy slawna ma charcice Kanie,

Trzykroc jej w sama glowe dal pocalowanie,

A potem, trzykroc reka klasnawszy po pysku,

Rzekl: <<Mianuje cie odtad ksiezna na Kupisku>>.

Tak Napoleon daje wodzom swoim ksiestwa

Od miejsc, na ktorych wielkie odniesli zwyciestwa'.

Telimena, znudzona zbyt dlugimi swary,

Chciala wyjsc na dziedziniec, lecz szukala pary;

Wziela koszyczek z kolka: 'Panowie, jak widze,

Chcecie zostac w pokoju, ja ide na rydze;

Kto laska, prosze za mna' - rzekla, kolo glowy

Obwijajac czerwony szal kaszemirowy;

Coreczke Podkomorstwa wziela w jedna reke,

A druga podchylila do kostek sukienke.

Tadeusz milczkiem za nia na grzyby pospieszyl.

Zamiar przechadzki bardzo Sedziego ucieszyl.

Widzial sposob rozjecia krzykliwego sporu,

A wiec krzyknal: 'Panowie, po grzyby do boru!

Kto z najpiekniejszym rydzem do stolu przybedzie,

Ten obok najpiekniejszej panienki usiedzie;

Sam ja sobie wybierze. Jesli znajdzie dama,

Najpiekniejszego chlopca wezmie sobie sama'.

KSIEGA TRZECIA

UMIZGI Tresc:

Wyprawa Hrabi na sad - Tajemnicza nimfa gesi pasie - Podobienstwo grzybobrania do przechadzki cieniow elizejskich - Gatunki grzybow - Telimena w Swiatyni dumania - Narady tyczace sie postanowienia Tadeusza - Hrabia pejzazysta - Tadeusza uwagi malarskie nad drzewami i oblokami - Hrabiego mysli o sztuce - Dzwon - Bilecik - Niedzwiedz, Mospanie!

Hrabia wracal do siebie, lecz konia wstrzymywal,

Glowa coraz w tyl krecil, w ogrod sie wpatrywal;

I raz mu sie zdawalo, ze znowu z okienka

Blysnela tajemnicza bieluchna sukienka

I cos lekkiego znowu upadlo z wysoka,

I przeleciawszy caly ogrod w mgnieniu oka,

Pomiedzy zielonymi swiecilo ogorki:

Jako promien sloneczny, wykradlszy sie z chmurki,

Kiedy srod roli padnie na krzemienia skibe

Lub srod zielonej laki w drobna wody szybe.

Hrabia zsiadl z konia, slugi odprawil do domu,

A sam ku ogrodowi ruszyl po kryjomu;

Dobiegl wkrotce parkanu, znalazl w nim otwory

I wcisnal sie po cichu jak wilk do obory;

Nieszczesciem, tracil krzaki suchego agrestu.

Ogrodniczka, jak gdyby zlekla sie szelestu,

Ogladala sie wkolo, lecz nic nie spostrzegla;

Przeciez ku drugiej stronie ogrodu pobiegla.

A Hrabia bokiem, miedzy wielkie konskie szczawie,

Miedzy liscie lopuchu, na rekach, po trawie,

Skaczac jak zaba, cicho, przyczolgal sie blisko,

Wytknal glowe - i ujrzal cudne widowisko.

W tej czesci sadu rosly tu i owdzie wisnie,

Srod nich zboze, w gatunkach zmieszanych umyslnie:

Pszenica, kukuruza, bob, jeczmien wasaty,

Proso, groszek, a nawet krzewiny i kwiaty.

Domowemu to ptastwu taki ochmistrzyni

Wymyslila ogrodek: slawna gospodyni.

Zwala sie Kokosznicka, z domu Jendykowi-

czowna; jej wynalazek epoke stanowi

W domowym gospodarstwie; dzis powszechnie znany,

Lecz w owych czasach jeszcze za nowosc podany,

Przyjety pod sekretem od niewielu osob,

Nim go wydal kalendarz, pod tytulem:

Вы читаете Pan Tadeusz
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату
×