szalenczo, probujac dogonic przyjaciela.

Kiedy skrecil na rogu, zobaczyl z ulga, ze Roy nie zniknal, a nawet zwolnil. Odwrocil sie szukajac go wzrokiem. Colin pomachal mu. Dzielila ich odleglosc zaledwie dziesieciu jardow. Juz sie nie scigali – obydwaj wiedzieli, kto bedzie zwyciezca.

Roy skrecil w waska uliczke obrosnieta daktylowcami. Colin jechal za nim, zanurzajac sie w miekkie cienie, ktore rzucaly palmowe liscie poruszane wiatrem.

Tamta rozmowa na wzgorzu wciaz powracala do niego jak echo.

– Zabiles kota?

– No przeciez mowie, nie.

– Dlaczego to zrobiles?

– Z nudow.

Colin mial wrazenie, nie po raz pierwszy zreszta w ciagu ostatniego tygodnia, ze Roy poddaje go probie. Byl przekonany, ze koszmarna opowiesc o kocie jest wlasnie taka proba, ale nie wiedzial, czy zareagowal wlasciwie. Zdal egzamin czy oblal?

Choc nie mogl odgadnac, jakiej odpowiedzi oczekiwal Roy, wyczuwal instynktownie, dlaczego poddal go temu sprawdzianowi.

Wiedzial, ze przyjaciel skrywa wspanialy, a moze nawet przerazajacy sekret, cos, czym chce sie z nim podzielic, ale pragnie sie upewnic, ze Colin zasluguje na zaufanie.

Roy nigdy nie zdradzil swojej tajemnicy – ani jednym slowem, ale mozna ja bylo dostrzec w jego oczach. Colin widzial tylko jakis niewyrazny zarys czegos groznego i fascynujacego, ale nie mogl zobaczyc zadnych szczegolow i zastanawial sie, co tez to moze byc.

3

Gdy byli dwie przecznice od domu, Roy skrecil w lewo, w inna ulice i przez chwile Colin znow byl prawie pewien, ze przyjaciel chce go zgubic. Ale on wjechal na podjazd przy jednym z budynkow i zsiadl z roweru. Colin zatrzymal sie obok niego.

Byl to ladnie utrzymany, bialy dom z ciemnoniebieskimi okiennicami. W otwartym garazu stala dwuletnia honda accord, a pod uniesiona maska pochylal sie jakis mezczyzna. Byl oddalony od Roya i Colina o jakies trzydziesci stop i nie zdazyl sie jeszcze zorientowac, ze ma towarzystwo.

– Co my tu robimy? – spytal Colin.

– Chce, zebys poznal trenera Malinoffa.

– Kogo?

– Trenuje pierwsza reprezentacje juniorow w futbolu – wyjasnil Roy. – Chce, zebys go poznal.

– Po co?

– Zobaczysz.

Roy podszedl do mezczyzny.

Colin ruszyl niechetnie za nim. Poznawanie nowych ludzi nie bylo jego mocna strona. Nigdy nie wiedzial, jak sie zachowac, ani co powiedziec. Byl przekonany, ze pierwsze wrazenie, jakie wywiera na obcych, jest fatalne, i dlatego nie znosil podobnych sytuacji.

Trener Malinoff uniosl glowe znad silnika hondy, gdy uslyszal zblizajacych sie chlopcow. Byl wysokim, barczystym, jasnowlosym mezczyzna o szaroniebieskich oczach. Gdy zobaczyl Roya, usmiechnal sie szeroko.

– Hej, Roy, z czym przychodzisz?

– Trenerze, to jest Colin Jacobs. Jest tu nowy. Przeprowadzil sie z Los Angeles. Od jesieni bedzie chodzil do Centralnej. Do mojej klasy.

Malinoff wyciagnal ogromna, twarda dlon.

– Milo cie poznac.

Colin przywital sie niezgrabnie, jego wlasna drobna dlon zniknela w niedzwiedzim uscisku Malinoffa. Palce trenera byly troche lepkie.

Zwracajac sie do Roya, Malinoff spytal”

– Jak ci mija lato, kolego?

– Niezle – powiedzial Roy. – Ale glownie zabijam czas i czekam na koniec sierpnia, kiedy zaczna sie przedsezonowe treningi.

– To bedzie wspanialy rok – powiedzial trener.

– Wiem – odpowiedzial Roy.

– Jestes tak samo dobry, jak w zeszlym roku – stwierdzil Malinoff – i moze trener Penneman pozwoli ci pod koniec sezonu zagrac przez jedna kwarte w pierwszej reprezentacji.

– Naprawde tak pan uwaza?

– Co sie tak dziwisz? Jestes najlepszym graczem w druzynie juniorow i dobrze o tym wiesz. Falszywa skromnosc to nic dobrego, kolego.

Roy i trener zaczeli omawiac strategie futbolu, podczas gdy Colin milczal. Ten temat byl mu calkowicie obcy. Nigdy nie przejawial zainteresowania sportem. Gdy pytano go o jakakolwiek dyscypline lekkoatletyczna, zawsze odpowiadal, ze sport go nudzi i ze woli czytac ksiazki i ogladac filmy. Tak naprawde, choc literatura i kino dawaly mu mnostwo satysfakcji, czasem zalowal, ze nie moze przezyc tej szczegolnej solidarnosci, ktora laczy sportowcow. Chlopcu takiemu jak on, stojacemu z boku, swiat sportu wydawal sie fascynujacy i intrygujacy, nie marzyl o nim jednak: mial swiadomosc, ze natura nie dala mu niczego, co mogloby uczynic go liczacym sie zawodnikiem. Ze swoja krotkowzrocznoscia, chudymi nogami i szczuplymi ramionami zawsze byl tylko sluchaczem i obserwatorem – nigdy zawodnikiem.

Malinoff i Roy rozmawiali o futbolu jeszcze przez jakas chwile, po czym Roy spytal”

– A co z menedzerem druzyny, trenerze?

– A o co chodzi?

– No coz, w zeszlym roku mial pan Boba Freemonta i Jima Safinelli. Ale rodzice Jima przeprowadzili sie do Seattle, a Bob bedzie obslugiwal druzyne dopiero w nastepnym sezonie. Potrzebuje pan kilku nowych chlopakow.

– Masz kogos konkretnego na mysli? – spytal Malinoff.

– Tak – powiedzial Roy. – Moze by tak dac szanse Colinowi?

Colin otworzyl oczy ze zdumienia.

Trener przyjrzal mu sie krytycznie.

– Wiesz, o co chodzi, Colin?

– Dostaniesz swoj wlasny stroj – wyjasnil Roy. – Bedziesz siedzial na lawce obok zawodnikow podczas kazdego meczu. I bedziesz jezdzil naszym autobusem na wszystkie zamiejscowe rozgrywki.

– Roy mowi tylko o przyjemnych stronach tej pracy – powiedzial trener. – To drobne korzysci wynikajace z funkcji menedzera druzyny. Bedziesz mial rowniez obowiazki. Na przyklad zbieranie i przygotowywanie strojow do prania. Dostarczanie recznikow. Bedziesz sie musial nauczyc, jak masowac zawodnikom szyje i ramiona. Bedziesz zalatwial dla mnie rozne sprawy. I to tez nie bedzie wszystko. Na twoje barki spadnie wielka odpowiedzialnosc. Myslisz, ze dasz rade?

Nagle, po raz pierwszy w zyciu, Colin ujrzal samego siebie nie jako biernego obserwatora, ale jako uczestnika. Kogos, kto obraca sie we wlasciwych kregach, obcuje z chlopakami, ktorzy cieszyli sie w szkole najwieksza popularnoscia. W glebi duszy wiedzial, ze menedzer zespolu jest lagodniejszym okresleniem chlopca na posylki, ale odpychal od siebie wszelkie negatywne wyobrazenia o swojej przyszlej funkcji. Najwazniejsza rzecza – niewiarygodna wprost rzecza – bylo to, ze mial stac sie czescia swiata, dotad tak odleglego i obcego. Bedzie akceptowany przez zawodnikow; przynajmniej w jakims stopniu bedzie jednym z chlopakow. Jednym z chlopakow! Obraz zycia menedzera, jaki pojawil sie w jego wyobrazni, byl oszalamiajacy i niezwykle pociagajacy. Bo Colin stal zawsze z boku. Nie mogl do konca uwierzyc, ze to wszystko dzieje sie naprawde.

– No i co? – spytal trener Malinoff. – Myslisz, ze bedziesz dobrym menedzerem?

– Bedzie doskonaly – powiedzial Roy.

– Chcialbym sprobowac – powiedzial Colin. Zaschlo mu w ustach.

Вы читаете Glos Nocy
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату
×