– Nie musze mowic, ze zalezy mi na panskiej wspolpracy.

To byly pierwsze slowa Diamonda, odkad opuscili kostnice. Celowo uzyl trybu oznajmujacego, a nie pytajacego.

Profesor Jackman siedzial pochylony w radiowozie, zaslaniajac dlonmi oczy.

– Co? – zapytal.

Diamond powtorzyl, slowo po slowie, jak szkolny wychowawca. Jackman nie podniosl wzroku.

– Zrobie wszystko, co w mojej mocy, zeby pomoc.

– Doskonale. – Diamond czekal, bo samochod zatrzyma sie na swiatlach, i nie powiedzial nic, dopoki nie ruszyli. – Na te noc zalatwie panu nocleg w Beaufort, chyba ze wolalby pan inny hotel.

Tym razem profesor odwrocil sie, zeby na niego spojrzec.

– Hotel nie jest niezbedny. Moge pojechac do domu. Naprawde, tak bym wolal.

Diamond pokrecil glowa.

– Tej nocy panski dom jest niedostepny, prosze pana.

– Dlaczego?

– Chce, zeby zaraz rano go sprawdzono, za panskim pozwoleniem. Do tego czasu jest zapieczetowany. Postawie tam czlowieka na noc.

– Jak to „sprawdzono”?

– Funkcjonariusze zajmuja sie miejscem przestepstwa. Odciski palcow i caly ten kram. Rozumie pan?

– „Miejsce przestepstwa”? Nie sugeruje pan chyba, ze Geny zostala zamordowana pod moim dachem?

– Panie profesorze, nie zajmuje sie sugestiami, pracuje, opierajac sie na faktach. Fakt numer jeden: panska zona nie zyje. Fakt numer dwa: ostatnim miejscem, w ktorym widziano ja zywa, byl panski dom. To gdzie mam zaczac?

Po krotkim zmaganiu sie z tym pokazem policyjnej logiki, Jackman odparl:

– Nie rozumiem, dlaczego nie moge spedzic jednej nocy wiecej w tym miejscu, skoro bylem tam przez caly czas, odkad Geny zaginela.

Diamond uznal to za protest, ktory nie zasluguje na reakcje.

– Czym pan przyjechal dzis wieczor, zeby zglosic znikniecie zony? – zapytal, zamiast odpowiedziec.

– Samochodem.

– A gdzie jest teraz?

– W dalszym ciagu na panstwowym parkingu przy komisariacie, mam nadzieje.

– Ma pan kluczyki?

– Tak. – Jackman zmarszczyl czolo.

– Moze mi je pan dac?

– Po co, na Boga? Chyba nie rekwiruje mi pan samochodu? Na twarzy Diamonda pojawil sie pocieszajacy usmiech.

– Rekwirowac? Nie. To tylko stara, nudna metoda sprawdzania faktow. Robimy miedzy innymi odlewy opon. Potem, jesli znajdziemy inne odciski opon, powiedzmy, przed panskim domem, mozemy wyeliminowac panski woz ze sledztwa. – Byl zadowolony z tej odpowiedzi. Brzmiala bardzo rozsadnie, a przy tym nie dal poznac, jaki jest jego prawdziwy cel. Chcial sprawdzic bagaznik w poszukiwaniu sladow po zwlokach. Kiedy dostal kluczyki, zapytal od niechcenia: – Czy ma pan zamiar zjawic sie jutro na uniwersytecie?

– Skoro moj dom ma zostac przeszukany, chce tam byc, zeby zobaczyc, co sie dzieje – oswiadczyl stanowczo Jackman.

Rozdzial 7

Nastepnego dnia okazalo sie, ze przeszukanie domu profesora Jackmana nie odbylo sie „zaraz rano”. Zaraz rano, po rozpoczeciu dnia Petera Diamonda o wpol do siodmej, rozlegl sie dzwonek telefonu stojacego przy jego lozku. Byla to wiadomosc od samego zastepcy szefa policji, przekazana przez inspektora dyzurnego z komendy glownej. Diamondowi kazano sie zglosic do komendy o wpol do dziewiatej.

Domyslal sie, ze nie chodzi o pochwale od szefa. Wyczuwal klopoty.

Rzucil sie z powrotem na poduszke i jeknal. Cokolwiek bylo powodem tego naglego wezwania, nie moglo sie zdarzyc w bardziej nieodpowiedniej porze. Komplikacje! Bedzie musial odwolac ustalenia z wczorajszego wieczoru. Furgonetki detektywow, mundurowych i technikow kryminalistyki mialy zjechac do domu Jackmana o wpol do dziewiatej, dokladnie w tym samym czasie, kiedy mial spotkanie w Bristolu.

Znow usiadl, zdjal telefon ze stolika nocnego i postawil go na koldrze miedzy nogami. Jego zona, Stephanie, wyszla z sypialni, ktora zamienila sie w komisariat, bez slowa wlozyla podomke i zeszla na dol, zeby postawic czajnik na gazie. Diamond podniosl sluchawke i wykonal pierwszy z kilku telefonow, przesuwajac przeszukanie na jedenasta. Nie chcial, zeby ktokolwiek wchodzil do domu bez niego. Teoretycznie mogl przekazac nadzor Johnowi Wigfullowi. To jednak Diamond wolal pominac. Poprosil tylko Wigfulla, zeby odwiedzil profesora Jackmana w hotelu i powiedzial mu o zmianie planow.

Po drodze do Bristolu probowal zglebic, co moga myslec w komendzie glownej. Doszedl do nieprzyjemnego wniosku, ze poprzedniego wieczoru Jackman musial wydzwaniac na wszystkie strony z pokoju hotelowego. Kiedy pojawiaja sie klopoty, ludzie o wysokim statusie, tacy jak Jackman, nie chowaja sie do mysiej nory jak male zlodziejaszki, lecz wprawiaja w ruch siatke kolezenskiej pomocy.

Tego ranka pan Tott, zastepca komendanta, siedzial za biurkiem w bialej koszuli z rozowymi szelkami. Widok ten byl tak niezwykly, ze kazdy funkcjonariusz nizszej rangi zawahalby sie w drzwiach. Ale Diamonda przywital po kolezensku, zwracajac sie do niego po imieniu. Ruchem reki wskazal mu czarna, skorzana kanape pod oknem. Zastepca komendanta, jakby chcial calkowicie rozwiac wszelkie obawy, ze bedzie jakas reprymenda, wstal, podszedl do drzwi i poprosil, zeby przyniesiono kawe i herbatniki. Potem przysiadl na poreczy kanapy z zalozonymi rekami. Z przedzialkiem na czubku glowy, wlosami gladko przylegajacymi do glowy i wasem jak u oficera gwardii wygladal, jakby pozowal do edwardianskiej fotografii.

Cala ta wymuszona kordialnosc wywarla przygnebiajace wrazenie na Diamonda. Ostatnim razem, kiedy potraktowano go z takimi wzgledami, dowiedzial sie od lekarza, ze jego zona poronila.

– Przepraszam, ze pokrzyzowalismy ci plany – powiedzial Tott, probujac nadac slowom szczere brzmienie – ale musielismy spotkac sie z toba jak najszybciej. Przy okazji, jak posuwa sie sledztwo w sprawie zabojstwa?

To „przy okazji” bylo jeszcze jednym wstrzasem, bo znaczylo, ze dyskutowana bedzie zupelnie inna sprawa niz przypadek Jackmana. Diamond powiedzial kilka zdan bez przekonania, szybko myslac o tym, co sie dzieje.

– Wieczorem zidentyfikowalismy te kobiete. Moze pan juz slyszal.

– Aktorka telewizyjna, czy tak?

– Tak. Zona profesora angielskiego z Claverton. Tott usmiechal sie przyjacielsko.

– Tak mi mowiono. Lepiej wyszlifuj Szekspira, Peter. – Przerwal i opuscil ramiona. – No dobrze, przejdzmy do rzeczy. Na biurku lezy egzemplarz raportu ze sledztwa w sprawie Missendale’a.

Diamond wlasciwie odczytal sygnaly.

– Rozumiem. – Byl w stanie wydobyc z siebie tylko taka, nijaka odpowiedz. Za dlugo tlumil przykre mysli. Minelo ponad osiem miesiecy, odkad stanal przed komisja sledcza, i ponad dwa lata, odkad Hedley Missendale zostal wypuszczony na wniosek ministra spraw wewnetrznych z zaleceniem ulaskawienia. Falszywe zeznania, niesluszne uwiezienie. Niektore gazety rozkrecily kampanie nienawisci przeciwko „lajdakom z policji”, oskarzajac ich o rasizm i brutalnosc. Kampania skupila sie na nadkomisarzu Blaizie i na Diamondzie. Jacob Blaize zostal zaszczuty, musial przejsc na emeryture w zwiazku z nadwerezonym zdrowiem, co prasa zlosliwie i bezpodstawnie opisala jako potwierdzenie publikowanych oszczerstw.

– Mysle, ze powinienes na to jak najszybciej rzucic okiem – powiedzial Tott. – Ulzy ci, kiedy sie dowiesz, ze nie ostal sie zaden z powazniejszych zarzutow.

Diamond popatrzyl w strone biurka.

– Moglbym…?

– Nie krepuj sie. Po to tu jestes.

Wstal niemrawo, przeszedl przez pokoj i wzial raport.

– Najwazniejsze jest oczywiscie pod koniec – oznajmil Tott. – To, co znajdziesz w akapitach od strony

Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату
×