zabrzmialo jak przeczenie, ale wiecej nic nie powiedziala. Komisarz zauwazyl, ze od czasu do czasu brala gleboki oddech, by sie uspokoic – dziwna reakcja u lekarza.

Jakby czytajac jego mysli, spojrzala nan, bardzo ladnie sie usmiechnela i rzekla:

– To zupelnie inaczej, gdy sie zna te osobe. Na studiach mialam do czynienia z obcymi, wiec latwo bylo utrzymac zawodowy dystans. – Przez dluzsza chwile milczala. – Poza tym ludzie w moim wieku zazwyczaj nie umieraja.

Komisarz w duchu przyznal jej racje i spytal:

– Dlugo panstwo razem pracowali?

Skinela glowa i juz otwierala usta, by odpowiedziec, gdy nagle lodzia gwaltownie szarpnelo. Amerykanka kurczowo przytrzymala sie fotela i rzucila Brunettiemu przerazone spojrzenie.

– Wyplynelismy na lagune, na otwarte wody. Prosze sie nie obawiac, nie ma czego.

– Nie jestem dobrym zeglarzem. Urodzilam sie w Dakocie Polnocnej, a tam nie ma zbyt duzo wody. Nawet nie nauczylam sie plywac – odparla i znowu sie usmiechnela, choc niepewnie.

– Czy dlugo pani pracowala z panem Fosterem?

– Z sierzantem Fosterem – poprawila go machinalnie. – Tak, od czasu gdy przyjechalam do Vicenzy, jakis rok temu. Wlasciwie on wszystko prowadzil. Po prostu byl im potrzebny oficer, ktory by tym kierowal. I podpisywal dokumenty.

– A takze bral na siebie wine? – wtracil z usmiechem.

– Owszem, mozna to tak nazwac, ale nigdy nie doszlo do zadnej wpadki. Nie z sierzantem Fosterem.

Powiedziala to cieplym tonem. Komisarz sie zastanawial, czy chciala Fostera pochwalic, czy tez cos do niego czula.

Silnik motorowki zwolnil obroty i wkrotce lodz dobila do nabrzeza przy cmentarzu. Komisarz wstal, wyszedl na poklad po waskich schodkach i przytrzymal jedno skrzydlo wahadlowych drzwi, by przepuscic Amerykanke. Monetti zakladal cumy rufowe na jeden z drewnianych pali, pod dziwnym katem wystajacych z wody laguny.

Brunetti zszedl na lad. Odwrociwszy sie, wyciagnal reke do Amerykanki, ktora oparla na niej dlon i przeskoczyla na brzeg. Komisarz spostrzegl, ze nie miala ze soba ani torebki, ani teczki. Byc moze, zostawila ja w samochodzie albo w lodzi.

Cmentarz zamykano o czwartej, wiec Brunetti musial nacisnac dzwonek obok duzej drewnianej bramy. Po kilku chwilach jej prawe skrzydlo otworzyl jakis mezczyzna w granatowym uniformie, a wtedy komisarz podal swoje nazwisko. Mezczyzna ich wpuscil i zamknal drzwi. Podeszli do okienka straznika, ktoremu Brunetti wreczyl upowaznienie. Straznik wskazal im arkady po prawej stronie. Komisarz skinal glowa. Znal droge.

Kiedy weszli do budynku, w ktorym znajdowala sie kostnica, poczul nagly spadek temperatury. Doktor Peters chyba takze, bo sie skulila. Na koncu dlugiego korytarza, przy zwyklym drewnianym biurku siedzial pracownik ubrany na bialo. Spostrzeglszy, ze sie zblizaja, ostroznie polozyl na blacie otwarta ksiazke grzbietem do gory.

– Commissario Brunetti? – spytal.

Komisarz potwierdzil kiwnieciem glowy.

– A to jest ten lekarz z amerykanskiej bazy – rzekl, wskazujac doktor Peters, stojaca obok.

Dla osoby, ktora tak czesto styka sie ze smiercia, widok mlodej kobiety w wojskowym mundurze nie zaslugiwal na uwage, wiec pracownik szybko ich ominal i otworzyl drzwi po swojej lewej stronie.

– Uprzedzili mnie, ze sie zjawicie, i juz go wyciagnalem – oznajmil, prowadzac ich do wysokiego metalowego wozka, ktory stal pod sciana.

Wszyscy troje doskonale wiedzieli, co sie znajduje pod bialym przescieradlem. Zatrzymawszy sie przy zwlokach, mlody pracownik rzucil doktor Peters pytajace spojrzenie. Kiedy skinela glowa, odslonil cialo, a wtedy popatrzyla na denata. Brunetti ja obserwowal. Poczatkowo miala mine calkowicie bez wyrazu, lecz pozniej przymknela oczy i zagryzla gorna warge. Jesli probowala powstrzymac lzy, to jej sie nie udalo, bo wzbieraly w jej oczach i splywaly na policzki.

– Mick, Mick – szepnela i gwaltownie sie odwrocila.

Brunetti skinal na pracownika, ktory zaslonil twarz denata.

Komisarz poczul na ramieniu dlon, zaciskajaca sie nadspodziewanie mocno.

– Jak zginal? – spytala Amerykanka.

Probowal sie obrocic, by ja wyprowadzic, ona jednak wzmocnila chwyt, z uporem powtarzajac:

– Jak zginal?

Brunetti polozyl reke na jej dloni.

– Wyjdzmy – zaproponowal.

Nim sie zorientowal, Amerykanka nagle przepchnela sie miedzy nimi, chwycila przescieradlo i gwaltownym ruchem odslonila zwloki do pasa. Dlugie ciecie, dokonane w czasie sekcji, biegnace od pepka do szyi, bylo zszyte grubymi sciegami. W porownaniu z nim pozioma, nie zaszyta rana – przyczyna smierci Fostera – wydawala sie calkiem nieszkodliwa.

– Mick, Mick! – cicho jeknela Amerykanka glosem, ktory przeszedl w dojmujacy skowyt.

Stala przy zwlokach, dziwnie prosto i sztywno, zanoszac sie od placzu. Kiedy pracownik kostnicy ponownie przykryl cialo, odwrocila sie do Brunettiego. Zobaczyl w jej oczach lzy, a takze wprost zwierzecy strach.

– Dobrze sie pani czuje? – ostroznie zapytal, starajac sie niczym jej nie urazic.

Odpowiedziala skinieniem glowy i wtedy strach w jej spojrzeniu zniknal. Nagle rzucila sie do drzwi, ale na kilka krokow przed nimi raptownie zmienila kierunek i podbiegla do zlewu w glebi sali. Wstrzasana gwaltownymi torsjami, kilkakrotnie zwymiotowala, sciskajac rekami brzuch. W koncu sie wyprostowala, ciezko dyszac.

Wowczas podszedl do niej pracownik kostnicy i podal bialy bawelniany recznik. Podziekowawszy kiwnieciem glowy, otarla sobie twarz, a wtedy ujal ja delikatnie pod ramie i zaprowadzil do innego zlewu, kilka metrow dalej na tej samej scianie, puscil wode z obu kranow, sprawdzil jej temperature i wzial recznik od doktor Peters, ktora obmyla twarz i przeplukala usta, nabierajac wode dlonia. Kiedy skonczyla, znowu podal jej recznik, zakrecil krany i wyszedl.

Zlozywszy recznik, powiesila go na brzegu zlewu. Wracajac do komisarza, starala sie nie patrzec w lewo, gdzie na wozku wciaz jeszcze lezaly zwloki przykryte przescieradlem.

Gdy sie zblizyla, Brunetti ruszyl do drzwi, otworzyl je i przytrzymal, by ja przepuscic.

– Przepraszam – odezwala sie, kiedy szli dlugim podcieniem. – Nie wiem, co mi sie stalo. Przeciez sama robilam sekcje.

Kilkakrotnie pokrecila glowa. Prawie tego nie zauwazyl, bo byl od niej wyzszy.

– Czy to sierzant Foster? – spytal jakby dla dopelnienia formalnosci.

– Tak, on – odparla bez wahania.

Komisarz jednak odniosl wrazenie, ze Amerykanka z trudem zachowuje spokoj w glosie. Nawet krok miala sztywniejszy niz przedtem. Zdawalo sie, ze to mundur powstrzymuje ja przed okazywaniem emocji.

Kiedy wyszli z cmentarza, Brunetti zaprowadzil ja do przycumowanej lodzi. Monetti siedzial w kabinie, czytajac gazete. Zobaczywszy ich, przeszedl na rufe i przyciagnal motorowke do nabrzeza, by ulatwic im wejscie na poklad.

Amerykanka, gdy tylko znalazla sie w motorowce, natychmiast zeszla po schodkach do kabiny. Komisarz zszedl za nia, zatrzymawszy sie tylko na chwile, by szepnac Monettiemu:

– Z powrotem prosze plynac jak najwolniej.

Tym razem usiadla blizej dziobu i odwrocila twarz w strone przedniej szyby. Slonce juz sie schowalo za horyzontem, a luna swiecila zbyt slabo, zeby dostrzec kontury miasta na tle nieba. Zajmujac miejsce naprzeciwko Amerykanki, Brunetti zauwazyl, ze siedziala prosto i sztywno.

– Bedzie mnostwo formalnosci, ale mysle, ze jutro przekazemy wam cialo.

Odpowiedziala skinieniem glowy.

– Co zrobi wojsko? – zapytal komisarz.

– Slucham?

– Co w tym wypadku zrobi wojsko?

– Wyslemy zwloki rodzinie w kraju.

– Nie chodzi mi o zwloki, lecz o sledztwo.

Odwrociwszy glowe, popatrzyla Brunettiemu prosto w oczy. Sadzil, ze udaje zdziwiona.

– Nie rozumiem. Jakie sledztwo?

Вы читаете Smierc Na Obczyznie
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату
×