stalo; nie byla pewna co, ale mogla sie domyslic. Kilka minut temu krepy, niski mezczyzna zblizyl sie do schodow domu o elewacji z piaskowca. Przechodzac obok generala zwolnil, najwyrazniej cos do niego mowiac. Potem kontynuowal swoj spacer ulica i w kilka sekund pozniej Crawford ruszyl jego sladem.

Conklin sie odnalazl.

Trudno uznac to za wielki postep, o ile to, co mowil general, bylo prawda. Wynajety strzelec, ktorego nie znali ani oni, ani ich pracodawca. Wynajety, zeby zabic czlowieka… pomimo straszliwej pomylki. Czula do nich wszystkich wstret! Bezmyslni idioci! Bawili sie zyciem innych, mniemajac, ze wiedza tak duzo, a wiedzieli tak malo.

Nie sluchali! Nigdy nie sluchali, zanim nie bylo za pozno. A i wtedy nie spieszyli sie i co chwila klamliwie przypominali, ze to, co sie wydarzylo, bylo zgodne z ich przewidywaniami. Z zaslepienia powstaje korupcja, z uporu i zaklopotania – klamstwo. Nie wprawiaj moznych w zaklopotanie; napalm mowil sam za siebie.

Marie ustawila ostrosc w lornetce. Do schodow zblizal sie czlowiek od Belkinsa z kocami i pasami przerzuconymi przez ramie. Szedl za para starszych ludzi, najwyrazniej lokatorow pobliskiego domu na spacerze. Mezczyzna w wojskowej kurtce i czapce z czarnej wloczki zatrzymal sie i powiedzial cos do dwoch tragarzy wynoszacych z budynku przedmiot o trojkatnym ksztalcie.

Coz to? Dzialo sie cos… cos dziwnego. Nie mogla dostrzec twarzy tego mezczyzny, ale w karku, pochyleniu glowy… Co to takiego? Mezczyzna zaczal wchodzic po schodach – tepak, zmeczony, zanim jeszcze zaczal sie dzien pracy… robociarz. Marie odlozyla lornetke, zbyt podniecona, zbyt pragnaca zobaczyc cos, czego nie bylo.

Och, Boze, moj kochany, moj Jasonie. Gdzie jestes? Przyjdz do mnie. Pozwol mi sie odnalezc. Nie zostawiaj, mnie z tymi zaslepionymi idiotami. Nie pozwol, by mi cie odebrali.

Gdzie byl Crawford? Obiecal, ze bedzie ja informowal o kazdym ruchu, o wszystkim. Dala sie nabrac. Nie ufala mu, zadnemu z nich. Nie ufala ich inteligencji pisanej przez male „i”. Obiecal jej… Gdzie on sie podzial?

Zwrocila sie do kierowcy:

– Moze pan opuscic okno? Strasznie tu duszno.

– Bardzo mi przykro, panienko – odpowiedzial ubrany po cywilnemu zolnierz. – Ale moge tylko wlaczyc klimatyzacje.

Okna i drzwi dawaly sie otworzyc przez nacisniecie guzikow, do ktorych dostep mial jedynie kierowca. Zostala uwieziona w nagrobku ze szkla i metalu – na zalanej sloncem, wysadzanej drzewami ulicy.

– Nie wierze w ani jedno slowo! – powiedzial Conklin gniewnie, kustykajac w strone okna. Oparl sie o parapet i wyjrzal na zewnatrz. Lewa reka podparl brode, dotykajac zebami kostki wskazujacego palca. – W ani jedno cholerne slowo!

– Bo nie chcesz wierzyc, Aleks – odparl Crawford. – Rozwiazanie jest o wiele latwiejsze. Wlasciwe i o wiele prostsze.

– Nie slyszales tej tasmy Villiersa!

– Wystarczy mi to, czego dowiedzialem sie od tej kobiety. Powiedziala, ze nie sluchalismy… ty nie sluchales.

– A wiec klamie! – Conklin odwrocil sie niezrecznie. – Chryste, oczywiscie, ze ona klamie! Dlaczego mialaby tego nie robic? Jest jego kobieta. Zrobi wszystko, zeby go wyciagnac z tego bagna!

– Nie masz racji i dobrze o tym wiesz. Fakt, ze ona tu jest, dowodzi, ze sie mylisz, i ze ja mylilem sie akceptujac to, co powiedziales.

Conklin ciezko oddychal. Drzaca dlonia prawej reki chwycil laske.

– Moze… my, moze… – Nie dokonczyl, tylko bezradnie spojrzal na Crawforda -… powinnismy zostawic to tak, jak jest? – zapytal cicho.

– Jestes zmeczony, Aleks. Nie spales od kilku dni; jestes wyczerpany. Nie slyszalem tego, co powiedziales.

– Nie. – Funkcjonariusz CIA potrzasnal glowa i zamknal oczy. Na jego twarzy pojawil sie wyraz obrzydzenia. – Nie, ty tego nie slyszales, a ja tego nie powiedzialem. Chcialbym wiedziec, gdzie, u diabla, zaczac.

– Ja to zrobie – powiedzial Crawford. Podszedl do drzwi i otworzyl je. – Prosze wejsc.

Do pokoju wszedl krepy mezczyzna, spogladajac po drodze na oparty o sciane karabin. Otaksowal wzrokiem dwoch mezczyzn.

– Co sie dzieje?

– Operacja zostaje odwolana – powiedzial Crawford. – Chyba juz pan doszedl do tego wniosku.

– Jaka operacja? Zostalem wynajety dla jego ochrony. – Snajper spojrzal na Aleksa. – Mam rozumiec, ze nie potrzebuje pan juz ochrony, sir?

– Wiesz doskonale, co mamy na mysli – wtracil Conklin. – Wszystkie sygnaly i umowy sa uniewaznione.

– Jakie umowy? Nic nie wiem o zadnych umowach. Warunki mojego angazu sa bardzo jasne. Ochraniam pana, sir.

– Dobrze, swietnie – powiedzial Crawford. – Pozostaje nam sie dowiedziec, kto jeszcze go tam ochrania.

– Kto jeszcze gdzie?

– Poza tym pokojem, mieszkaniem. W innych pokojach, na ulicy, moze w samochodach. Musimy to wiedziec.

Krepy mezczyzna podszedl do karabinu i wzial go do reki.

– Obawiam sie, panowie, ze zaszla jakas pomylka. Otrzymalem indywidualne zlecenie. Jezeli ktos inny zostal wynajety, nic mi o tym nie wiadomo.

– Przeciez znasz ich! – wrzasnal Conklin. – Kim oni sa? Gdzie sa?

– Nie mam pojecia… sir. – Uprzejmy zabojca trzymal karabin w prawej rece, lufa skierowana w strone podlogi. Ledwo zauwazalnym ruchem podniosl ja o piec centymetrow; nie wiecej niz pietnascie. – Jezeli moje uslugi nie sa juz dluzej potrzebne, to sobie pojde.

– Czy mozesz z nimi nawiazac kontakt? – przerwal brygadier. – Hojnie zaplacimy.

– Juz zostalem hojnie oplacony, sir. Nie byloby w porzadku, gdybym przyjal pieniadze za uslugi, z ktorych nie jestem w stanie sie wywiazac. Nie ma sensu dluzej o tym mowic.

– Tam chodzi o zycie ludzkie! – krzyknal Conklin.

– O moje tez – powiedzial zabojca, kierujac sie do drzwi. Lufe karabinu trzymal nieco wyzej. – Do widzenia, panowie. – Wyszedl z pokoju.

– Jezu! – ryknal Aleks, odwracajac sie ponownie do okna. Jego laska zagrzechotala o zeberka kaloryferu. – Co robimy?

– Na poczatek musimy sie pozbyc tej firmy od przeprowadzek. Nie wiem, jaka role spelniala w twoim planie, ale teraz tylko przeszkadza.

Kiedy zabralismy wyposazenie, nasze papiery trafily do Kontroli Administracji. Zobaczyli, ze zamknelismy sklep i kazali nas stamtad wyprowadzic.

– Najszybciej jak sie da, oczywiscie w granicach rozsadku – powiedzial Crawford, kiwajac glowa. – Mnich potwierdzil odbior wyposazenia wlasnorecznym podpisem; jego oswiadczenie rozgrzesza agencje. Znajduje sie w jego aktach.

– To by wystarczylo, gdybysmy mieli dwadziescia cztery godziny. A nie wiemy nawet, czy mamy dwadziescia cztery minuty.

– Przyda sie i to. Bedzie dochodzenie w senacie. Mam nadzieje, ze przy drzwiach zamknietych… Kaz oczyscic cala ulice.

– Co?

– Slyszales, odgrodz ulice. Zadzwon na policje, niech odgrodza teren linami!

– Przez agencje? Przeciez jestesmy na terytorium kraju!

– W takim razie ja to zrobie. Jezeli bedzie trzeba, to przez Pentagon, poczawszy od Szefow Polaczonych Sztabow. Sterczymy pod domem szukajac wyjasnienia, ktore jest tuz pod naszym nosem! Zarzadz ewakuacje wszystkich z ulicy, odgrodz ja linami i sprowadz ciezarowke ze sprzetem naglasniajacym. Wsadz Marie do srodka, daj jej mikrofon! Niech mowi, co chce, niech wrzeszczy. Miala racje. On do niej przyjdzie!

– Czy wiesz, co mowisz? – zapytal Conklin. – Zaczna sie pytania. Prasa, telewizja, radio. Wszystko wyjdzie na jaw. Dowie sie opinia publiczna.

– Zdaje sobie z tego sprawe – powiedzial general. – Zdaje sobie rowniez sprawe z tego, co ta kobieta moze nam zrobic, jesli cos pojdzie nie tak. Moze to zrobic bez wzgledu na rozwoj wypadkow, ale wolalbym ocalic tego

Вы читаете Tozsamosc Bourne’a
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату
×