z jakiej racji? Ogarnieta panika wyobraznia blyskawicznie uszeregowala przed nim niemile konsekwencje wszelkich mozliwych komplikacji, jak na przyklad oburzenie, koniecznosc usprawiedliwiania sie, zapierania, powolywania na zdrowy rozsadek… na pewno trzeba bedzie gdzies dzwonic, byc moze nawet jechac. Ale wtedy w kacie blankietu zauwazyl fioletowy stempel „zaplacone”, a obok nazwisko zamawiajacego: I. Malanowa. Irka!… Ni cholery nie sposob zrozumiec…

— Tu prosze sie podpisac, w tym miejscu — burczal czlowieczek, postukujac zalobnym paznokciem. — Tu, gdzie zaznaczone…

Malanow wzial od niego ogryzek olowka i podpisal kwit.

— Dziekuje — powiedzial, zwracajac olowek. — Bardzo dziekuje… — powtarzal tepo, przeciskajac sie wraz z czlowieczkiem przez waski przedpokoj. Wypadaloby mu cos dac, ale skad drobne… — Ogromnie dziekuje i do widzenia!… — zawolal do plecow kusej marynarki, z furia odpychajac noga Kalama, ktory za wszelka cene chcial polizac cementowa podloge na klatce schodowej.

Potem Malanow zamknal drzwi i przez chwile stal nieruchomo w polmroku. Umysl mial jakby troche zmacony.

— Dziwne… — powiedzial glosno i wrocil do kuchni.

Kalam juz sie krecil wokol kartonu. Malanow otworzyl pudlo i zobaczyl szyjki butelek, torebki, paczuszki, puszki konserw. Na stole lezala kopia kwitu. Tak. Kalka byla solidnie zuzyta, ale charakter pisma calkiem wyrazny. Ulica Bohaterow… hm… Wszystko sie zgadza. Zamawiajacy: I. Malanowa. Ladna historia! Spojrzal na sume. Nie do pojecia! Odwrocil kwit. Po drugiej stronie nie bylo nic ciekawego. Z wyjatkiem przyschnietego, zgniecionego komara. Czy ta Irka ostatecznie zwariowala, czy co? Mamy piecset rubli dlugow… Chwileczke… A moze ona cos wspominala przed wyjazdem? Zaczal sobie przypominac dzien wyjazdu, otwarte walizki, porozrzucane wszedzie stosy ubran, polnaga Irka walczy z zelazkiem… Nie zapominaj o karmieniu Kalama, przynos mu trawe, wiesz ktora, taka ostra… pamietaj, zaplac za mieszkanie… jesli zadzwoni szef, podaj moj adres. To chyba wszystko. Zdaje sie, ze mowila cos jeszcze, ale wtedy przybiegl Bobek ze swoim karabinem maszynowym… Aha! Zeby odniesc bielizne do prania… Ni cholery nie rozumiem.

Malanow lekliwie wyjal z kartonu butelke. Koniak. Pietnascie rubli, jak w morde strzelil! Co to wszystko znaczy, a moze to dzisiaj moje urodziny czy co? Kiedy wlasciwie Irka wyjechala? Czwartek, sroda, wtorek… Zaczal zaginac palce. Dzisiaj mija dziesiec dni od jej wyjazdu. To znaczy, ze musiala zlozyc zamowienie jeszcze wczesniej. Znowu od kogos pozyczyla forse i zamowila. Niespodzianka. Piecset rubli dlugow, a jej niespodzianki w glowie!… Tylko jedno bylo jasne — do sklepu mozna nie chodzic. Cala reszta wygladala niezwykle mglisto. Urodziny? Nie. Rocznica slubu? Chyba tez nie. Na pewno nie. Urodziny Bobka? Zawsze wypadaly w zimie…

Przeliczyl szyjki. Dziesiec sztuk jak w aptece. Na co ona liczyla? Ja tego przez rok nie wypije. Wieczerowski tez prawie nie pije, a Walki Weingartena Irka nie lubi…

Kalam zamiauczal strasznym glosem. Cos tam wyweszyl w tym pudle…

2…lososia w sosie wlasnym i kawal szynki z dolozona zielonkawa pietka. Potem zabral sie do zmywania naczyn. Bylo absolutnie jasne, ze wobec tych wspanialosci w lodowce brud w kuchni wyglada szczegolnie fatalnie. W tym czasie telefon dzwonil dwukrotnie, ale Malanow tylko zaciskal zeby. Nie odbiore i juz. Niech sie powiesza razem ze swoimi zajezdniami i garazami. Niestety, patelnie rowniez trzeba bedzie umyc, to nieuniknione. Patelnia posluzy teraz do znacznie wyzszych celow niz jakas tam jajecznica… No bo na czym polega istota rzeczy? Jesli calka istotnie rowna sie zeru, to po prawej strome zostaje tylko pierwsza i druga pochodna… Sens fizyczny nie jest dla mnie zupelnie jasny, ale tak czy owak te bable wygladaja bardzo interesujaco. A co? Wlasnie tak je nazwe, bable. Nie, zle, lepiej „kawerny”. Kawerny Malanowa. M-kawerny. Hm…

Ustawil na polkach umyte naczynia i zajrzal do miski Kalama. Jeszcze za gorace, paruje. Biedny Kalam. Przyjdzie mu jeszcze chwile pocierpiec. Przyjdzie Kalamowi jeszcze troche pocierpiec, poki nie ostygnie…

Wycieral wlasnie rece, kiedy go znowu olsnilo, zupelnie jak wczoraj. I tak jak wczoraj w pierwszej chwili nawet nie uwierzyl.

— Poczekajcie, poczekajcie — mamrotal goraczkowo, a nogi juz go niosly przez korytarz, po chlodnym przywierajacym do stop linoleum, w gesty zolty upal, do biurka, do wiecznego piora… Do diabla, gdzie ono sie podzialo? Skonczyl sie atrament. Gdzies tu lezal olowek… A jednoczesnie na drugim, a wlasciwie na pierwszym, najwazniejszym planie: funkcja Hartwiga… z prawej strony nie zostaje nic… Kawerny, okazuje sie, sa symetryczne wzgledem osi… A calka wcale sie nie zeruje! To znaczy do takiego stopnia nie jest zerem ta moja calka, ze otrzymujemy wielkosc w istotny sposob dodatnia… Niebywale! Jak moglem tego od razu nie zauwazyc? Nie martw sie, Malanow, nie ty jeden nie zauwazyles. Czlonek Akademii tez nie zauwazyl… W zoltej, lekko zakrzywionej przestrzeni powoli obracaly sie, jak gigantyczne bable, kawerny symetryczne wzgledem osi, materia oplywala je, probowala przeniknac w glab, nie mogla, na granicy osiagala prawie niewyobrazalna gestosc i kawerny zaczynaly swiecic… Jeden Bog wie, co sie tam wyprawialo… Nie szkodzi, to sie wyjasni pozniej… Wyjasnimy zagadke wloknistej struktury — to po pierwsze. Luki Rogozinskiego — to po drugie! A potem mglawice planetarne. Co to bylo wedlug waszej teorii, anioleczki moje? Rozszerzajace sie, zrzucone powloki? Macie swoje powloki! Wszystko dokladnie na odwrot!

Znowu zabrzeczal przeklety telefon. Malanow zaryczal z wscieklosci nie przestajac pisac. Wylaczyc go do wszystkich diablow. Z boku powinna byc taka dzwigienka… Rzucil sie na tapczan i zerwal sluchawke.

— Slucham!

— Dimka?

— Tak… Kto mowi?

— Nie poznajesz, draniu? — to byl Weingarten.

— A to ty, Walka… Czego chcesz?

Weingarten chwile milczal.

— Dlaczego nie odbierasz telefonow? — zapytal.

— Pracuje — odpowiedzial Malanow wsciekle. Byl bardzo niemily. Chcial natychmiast wrocic do biurka i zobaczyc, co bedzie dalej z tymi kawernami.

— Pracujesz… — Weingarten zasapal. — Budujesz sobie cokol pod pomnik…

— A ty czego? Chciales wpasc do mnie?

— Wpasc? Nie, nie zeby tak zaraz wpadac…

Malanow rozwscieczyl sie ostatecznie.

— Wiec czego ty chcesz w koncu?

— Sluchaj no, stary… A nad czym ty teraz siedzisz?

— Pracuje! Slyszales?!

— Nie o to… Chcialem cie zapytac — nad czym teraz pracujesz?

Malanow oslupial. Znal Walke Weingartena dwadziescia piec lat i nigdy w zyciu Weingarten nie interesowal sie praca Malanowa, od swojego przyjscia na swiat Weingarten interesowal sie wylacznie Weingartenem oraz jeszcze dwoma tajemniczymi przedmiotami — dwudziestokopiejkowka z 1934 roku i tak zwana „konsulska polrublowka”, ktora wlasciwie nie byla zadna polrublowka, tylko jakims tam niezwyklym znaczkiem pocztowym… Nie ma co robic, bydlak, pomyslal Malanow. Gadula… Moze mu chata potrzebna, ze sie tak kryguje? I w tym momencie przypomnial sobie Awerczenke.

— Nad czym pracuje? — zapytal z jadowita satysfakcja. — Prosze cie bardzo, moge opowiedziec ci ze szczegolami. Dla ciebie jako dla biologa bedzie to wyjatkowo interesujace. Wczoraj rano ruszylem wreszcie z martwego punktu. Okazuje sie, ze przy najbardziej ogolnych zalozeniach dotyczacych potencjalnej funkcji, moje rownania ruchu poza calka energii i calkami pedu maja jeszcze jedna calke, a wiec cos w rodzaju uogolnienia ograniczonego zagadnienia trzech cial. Jesli rownania ruchu zapisac w formie wektorowej i zastosowac przeksztalcenie Hartwiga, to calkowanie objetosci mozna przeprowadzic do konca i caly problem sprowadza sie do rownan calkowo-rozniczkowych typu Kolmogorowa-Fellera…

Ku jego. ogromnemu zdumieniu Weingarten nie przerwal. Przez moment Malanowowi wydawalo sie nawet, ze polaczenie zostalo przerwane.

— Sluchasz mnie? — zapytal.

— Tak, tak, slucham bardzo uwaznie.

— A moze mnie nawet rozumiesz?

— Powoli sobie przyswajam — rzesko powiedzial Weingarten i w tym momencie Malanow po raz pierwszy pomyslal, jaki on ma dziwny glos. Nawet sie wystraszyl.

Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату
×