– Zabic Zydow! – Niczym echo dobieglo zza bramy.

– Od tamtego czasu umarly tez inne dzieci – powiedziala Adelia. Byla wstrzasnieta tym nowym pomyslem.

– One tez, zabito je, zeby ta tluszcza miala wymowke, kiedy przyjdzie powywieszac reszte nas – mowila Dina jak nakrecona. Az wreszcie przerwala i rzucila: – Wiesz, ze moja matka szla przede mna? Wiesz to? I dlatego rozszarpali ja, a nie mnie?

Nagle zaslonila twarz rekami i zaczela sie kolysac do przodu i do tylu, tak jak jej maz kilka minut wczesniej, tyle ze Dina modlila sie za zmarlych.

– Oseh szalom bimrometw, hujaase szalom alejnu, we'al kol lisrael we 'imru. Amen.

– Amen. On, ktory czyni pokoj w swoich swietych miejscach, niech zesle nam pokoj i pokoj Izraelowi. Jesli istniejesz, Boze, modlila sie Adelia, niech tak sie wlasnie stanie.

Bo jasne, ze ci ludzie mogli uznac swoje nieszczescie za starannie zaplanowane, za intryge gojow, ktorzy zamordowali dzieci, aby tak uczyniwszy, moc mordowac Zydow. Dina nie pytala dlaczego. Historia dawala jej odpowiedzi.

Lagodnie, choc stanowczo, medyczka odsunela dlonie dziewczyny, tak by moc spojrzec jej w twarz.

– Posluchaj mnie, pani. Jeden czlowiek zabil te wszystkie dzieci, jeden. Widzialam ich ciala i on zadal im rany straszliwe, naprawde okropne. On to robi, bo powoduja nim zadze, ktorych nie pojmujemy, bo nie jest czlowiekiem w takim sensie, jaki pojmujemy. Teraz Szymon z Neapolu przybyl do Anglii, aby oczyscic Zydow z winy, jednak nie prosze cie, zebys mu pomagala dlatego, ze jestes Zydowka. Prosze dlatego, ze to wbrew prawom boskim i ludzkim, aby dzieci cierpialy tak jak tamte.

Zamkowe halasy wspinaly sie codziennym dlugim crescendo, gluszac wrzaski Rogera z Acton do poziomu ptasiego popiskiwania.

Jakis byk, czekajacy na pasze, dodal swoje muczenie do zgrzytu obrotowej oselki, na ktorej giermkowie ostrzyli miecze swoich panow.

Zolnierze cwiczyli musztre. Dzieci, wlasnie wypuszczone, aby sie bawic w ogrodzie szeryfa, smialy sie i krzyczaly.

Dalej, w szrankach, poborca podatkow, ktory postanowil zrzucic nieco tluszczu i przylaczyl sie do rycerzy cwiczacych drewnianymi mieczami.

– Co chcesz wiedziec? – zapytala Dina. Adelia poklepala ja po policzku,.

– Jestes corka godna swojej dzielnej matki. – Nabrala oddechu. -Dino, widzialas cialo na trawniku, zanim zgaszono swiatla, zanim zostalo przykryte obrusem, zanim je wyniesiono. W jakim bylo stanie?

– Biedne dziecko. – Teraz Dina nie plakala nad soba, nie nad swoim dzieckiem, nie nad swoja matka. – Biedny chlopczyk. Ktos odcial mu powieki.

Rozdzial 8

Musialam sie upewnic – powiedziala Adelia. – Ten chlopiec mogl zginac z reki kogos innego niz nasz zabojca albo nawet przypadkiem, obrazenia mogly powstac juz po smierci.

– Zapewne, oni zawsze tak robia- zakpil Szymon. – Kiedy umieraja przypadkowo, to skacza akurat na najblizszy zydowski trawnik.

– To bylo potrzebne, by upewnic sie, ze umarl tak jak pozostali. Trzeba to bylo udowodnic. – Adelia czula sie rownie zmeczona jak Szymon, choc do sposobu, w jaki Zydzi potraktowali cialo na swoim trawniku, nie podeszla az z taka odraza. – Teraz mozemy miec pewnosc, iz to nie Zydzi go zabili.

– A kto w to uwierzy? – Szymon byl zdecydowanie przygnebiony. Jedli kolacje. Ostatnie promienie slonca wpadaly prosto przez dziwne okna, ogrzewaly pokoj i nadawaly zlota barwe cynowemu dzbanowi Szymona. Aby oszczedzac wino, przestawil sie na angielskie piwo. Mansur pil podpiwek, ktory przygotowala mu Gyltha. I to wlasnie Mansur zapytal teraz:

– Dlaczego ten pies odcial im powieki?

– Nie wiem. – Adelia nie chciala sie nad tym zastanawiac.

– Chcielibyscie wiedziec, co ja mysle? – zapytal Szymon. Ona nie chciala. W Salerno dostawala czasem zwloki osob, ktore zmarly w niejasnych okolicznosciach. Ogladala je. Przekazywala wyniki przybranemu ojcu, ktory powiadamial wladze, i ciala zabierano. Czasem, zawsze pozniej, dowiadywala sie, co stalo sie ze zbrodniarzem – jesli zostal odnaleziony. A teraz, po raz pierwszy, byla bezposrednio zaangazowana w polowanie na zabojce i wcale jej sie to nie podobalo.

– Mysle, ze jak dla niego one umarly za szybko – oznajmil Szymon.

– Mysle, ze chcial byc obiektem ich uwagi, nawet kiedy juz nie zyly. Adelia odwrocila glowe i patrzyla na muszki tanczace w snopie slonecznego swiatla.

– Juz wiem, jaka czesc ciala mu obetne, jak go zlapiemy, Inszallah

– oznajmil Mansur.

– Bede ci pomagal – powiedzial Szymon. Tych dwoch ludzi tak bardzo sie roznilo. Arab, potezny, siedzacy na krzesle, o sniadej twarzy prawie bez wyrazu pod bialymi zawojami turbanu. Zyd nachylal sie do przodu, slonce wyostrzylo linie jego policzkow, palce otaczaly dzban. A obaj byli zgodni.

Dlaczego mezczyzni uwazaja to zawsze za cos najgorszego? Moze dla nich faktycznie stanowilo najgorsze. Ale bylo przeciez takie banalne, niczym kastrowanie dzikiego zwierzecia. Cierpienie zadane przez owa szczegolna istote mialo zas rozmiary zbyt wielkie jak na zwykla ludzka zemste, bol powodowany przez nia rozszedl sie zbyt szeroko. Adelia pomyslala o Agnieszce, matce Harolda i trzymanej przez nia strazy. Pomyslala o rodzicach, zgromadzonych wokol malych katafalkow w kosciele klasztoru Swietego Augustyna. O dwoch mezczyznach w piwnicy Chaima, modlacych sie przy czynieniu czegos sprzecznego z ich natura, kiedy pozbywali sie straszliwego ciezaru. Pomyslala o Dinie i cieniach, ktore na nia opadly i ktore moga sie juz nigdy nie uniesc.

Pomyslala, ze jesli nie brac pod uwage wiekuistego potepienia, nie ma stosownego zadoscuczynienia dla tych zmarlych ani dla zywych, ktorych pozostawili. Nie w tym zyciu.

– Zgadzasz sie ze mna, medyczko?

– W czym?

– Z moja teoria co do tych okaleczen.

– To nie moje poletko. Nie jestem tutaj, aby zrozumiec, dlaczego morderca robi to, co robi, lecz po to, aby dowiedziec, ze wlasnie on to zrobil.

Wpatrywali sie w nia.

– Prosze o wybaczenie – dodala znacznie ciszej – ale ja nie bede wchodzic w jego umysl.

– Pani – odezwal sie Szymon – musimy zrobic dokladnie to, nim zakonczymy sprawe. Myslec tak, jak mysli on.

– No to mysl – odparla. – To ty tu jestes najsubtelniejszy. Westchnal ze smutkiem. Tego wieczoru wszyscy byli ponurzy.

– Zbierzmy to, czego sie o nim dowiedzielismy do tej pory. Mansur?

– Przed tym swietym chlopaczkiem nikogo tutaj nie zabijal. Moze po raz pierwszy pojawil sie tutaj rok temu.

– Aha, czyli myslisz, ze robil to juz wczesniej gdzie indziej?

– Szakal zawsze bedzie szakalem.

– Prawda – oznajmil Szymon. – A moze to nowy rekrut armii Belzebuba, wlasnie zaczynajacy zaspokajac swoje zadze?

Adelia sie skrzywila. Teoria, ze morderca jest kims mlodym, klocila sie z podpowiedziami intuicji. Szymon uniosl glowe.

– Ty tak nie sadzisz, pani? Westchnela. Musiala sie odezwac, choc nie miala ochoty.

– Tak przypuszczacie?

– Poza przypuszczeniami niewiele wiecej mamy. Niechetnie, bo jej podejrzenia wynikaly z czegos, co bylo mniej niz cieniem przezierajacym poprzez mgle, oznajmila:

– Ataki sa pelne szalu, co sugeruje mlodzika, ale sa zaplanowane, co sugeruje dojrzalosc. Zwabil dzieci do szczegolnego, ustronnego miejsca, takiego jak to wzgorze. Mysle, ze tak musialo byc, bo nikt nie slyszal ich okrzykow cierpienia. Przypuszczalnie poswiecil na to sporo czasu. Nie w wypadku swietego Piotrusia, przy nim bardziej sie spieszyl, ale przy nastepnych dzieciach juz tak.

Przerwala, albowiem jej teoria byla wrecz potworna i oparta na watlych dowodach.

– Moze byc tak, ze trzymano je przy zyciu przez jakis czas po ich uprowadzeniu. To by sugerowalo perwersyjna cierpliwosc i zamilowanie do przedluzonej agonii. Ja spodziewalabym sie po ciele ostatniej ofiary, zwazywszy na dzien, w jakim je odnaleziono, ze nosic bedzie oznaki bardziej zaawansowanego rozkladu.

Spojrzala prosto na nich.

– Ale to moze byc tez zalezne od tak wielu innych spraw, ze nie powinno sie do tego faktu przykladac w ogole zadnej wagi.

– Ach! – Szymon odsunal od siebie kubek, jakby poczul do niego obrzydzenie. – Czyli nie posunelismy sie wcale dalej. Mimo wszystko musimy przyjrzec sie temu, co robilo czterdziesci siedem osob, niezaleznie od tego, czy nosili czarna czesankowa welne, czy nie. Napisze do zony, ze jeszcze dlugo mnie nie bedzie w domu.

– Jest jeszcze jedna sprawa – powiedziala Adelia. – Przyszlo mi to do glowy dzisiaj, kiedy rozmawialam z Dina. Ta biedna niewiasta uwaza, ze zabojstwa sa wynikiem spisku majacego oczernic jej pobratymcow.

– To nie to – odparl Szymon. – Tak, on probuje wmieszac w to Zydow tymi gwiazdami Dawida, ale nie dlatego zabija.

– Zgadzam sie. Jakikolwiek jest podstawowy motyw tych morderstw, nie wiaze sie z rasa. Jest w tym zbyt duzo cielesnej, dzikiej zadzy.

Urwala. Obiecala, ze nie sprobuje wnikac w umysl zabojcy, a czula, jak on juz wyciaga swoje macki, aby wejsc w jej glowe.

– Ale i tak on nie widzi powodu, czemu by na tym nie skorzystac. Dlaczegoz inaczej wyrzucilby swietego Piotrusia na trawnik Chaima?

Szymon uniosl brwi. Tego pytania wszak nie trzeba bylo nawet zadawac.

– Chaim byl Zydem. Odwiecznym kozlem ofiarnym.

– To zadzialalo cholernie dobrze – oznajmil Mansur. – Na zabojce nie padlo zadne podejrzenie. I… – przesunal palcem po gardle. – Zegnajcie, Zydzi.

– Wlasnie tak – powiedziala Adelia. – Zegnajcie, Zydzi. Raz jeszcze. Ja sie zgadzam z tym, ze ten czlowiek, jak juz popelnil swoj czyn, chcial wmieszac w to Zydow. Ale dlaczego wybral akurat tego szczegolnego Zyda? Dlaczego nie porzucil ciala obok jakiegokolwiek innego domu? Tej nocy byly opuszczone i ciemne, bo wszyscy Zydzi bawili sie na weselu Diny. Jesli byl na lodce, a przypuszczalnie byl, to raczej ten dom, dom Starego Beniamina, nieopodal rzeki, bardziej nadawal sie, zeby podlozyc trupa. A on podjal niepotrzebne ryzyko i wybral trawnik Chaima, dobrze oswietlony, i tam porzucil cialo.

Szymon nachylil sie jeszcze bardziej do przodu, jego nos prawie dotknal jednego ze stojacych tam lichtarzy.

– Mow dalej. Adelia wzruszyla ramionami.

– Ja tylko zwracam uwage na to, co sie w rezultacie stalo. Zydow oskarza sie o zbrodnie, tlum ogarnia szalenstwo, Chaim, najwazniejszy bankier w Cambridge, zostaje powieszony. Wieza, w ktorej znajduja sie dokumenty o wszystkich tych, ktorzy winni sa pieniadze lichwiarzom, staje w plomieniach, w tym i akta dluznikow Chaima.

– Czyli byl winien pieniadze Chaimowi? Nasz morderca zaspokoil swoje zadze i chcial umorzyc swe dlugi. – Szymon zastanowil sie nad tym. – Ale czy mogl przewidziec, ze tlum spali wieze? Albo ze zwroci sie przeciwko Chaimowi i powiesi go z tego powodu?

– On byl w tlumie – oznajmil Mansur, a jego chlopiecy glos przemienil sie w pisk. – „Zabic Zydow. Zabic Chaima. Precz z brudna lichwa. Ludzie, na zamek! Wezcie pochodnie!'

Вы читаете Mistrzyni sztuki smierci
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату