– Przeorze, mam nadzieje, ze jeszcze da sie ja uratowac. Poklepal japo ramieniu.

– Nie, nawet jesli potrafisz czynic cuda, moje dziecko. – Obejrzal sie ku celi, z ktorej wlasnie wyszedl. – Zal mi siostry Weroniki.

– Mnie tez. – Mloda zakonnica czula sie znacznie gorzej, niz powinna.

– Spowiedz jej nie ulzyla – oznajmil przeor Gotfryd. – To moze byc wlasnie krzyz takich swiatobliwych osob jak ona, ze za bardzo obawiaja sie Boga. Dla Weroniki krew Pana naszego wciaz jest swiezo przelana.

Adelia pomogla mu, przy akompaniamencie utyskiwan, wejsc po schodach sliskich od deszczu i wrocila na dol, do celi siostry Otylii. Infirmariuszka lezala juz od wielu dni, jej rece chude jak patyki, pokryte wzartym brudem, lapaly koc, starajac sie go zrzucic.

Lekarka przykryla ja, starla nieco oleju z ostatniego namaszczenia, splywajacego po czole i sprobowala nakarmic przyniesiona przez Gylthe galaretka z cielecych nog. Stara kobieta zacisnela wargi.

– To ci doda sil – zaklinala Adelia.

Nie bylo dobrze. Dusza Otylii chciala juz sie wydostac z wycienczonego ciala.

Zostawienie jej teraz samej bylo wrecz dezercja, ale Gyltha i Matyldy wychodzily na noc, chociaz niechetnie, i lekarka musiala nakarmic wszystkie mniszki, zdana tylko na wlasne sily oraz na przeorysze.

Walburga, ta siostra Tluscioszka, o ktorej mowil Ulf, teraz znacznie chudsza, oznajmila:

– Pan mi wybaczyl. Chwalmy Pana.

– Tak wlasnie myslalam. No, otworz buzie. Po kilku lyzkach jedzenia mniszka znowu sie zatroskala.

– Kto teraz nakarmi pustelniczki? To bedzie juz w ogole okropne, jak one sie zaglodza na smierc.

– Powiem o tym przeorowi Gotfrydowi. No, otwieraj usta. Jedna lyzeczka za Boga Ojca. Grzeczna dziewczynka, jedna za Ducha Swietego…

Siostra Agata w celi obok po trzech lyzkach dostala ataku torsji.

– Nie przejmuj sie – powiedziala medyczce, ocierajac usta. – Jutro juz mi bedzie lepiej. Co u innych? Chce znac prawde.

Adelia lubila Agate, mniszke, ktora byla na tyle dzielna czy tez na tyle pijana, zeby prowokowac brata Gilberta podczas uczty w Grantchester.

– Wiekszosc czuje sie lepiej. – A potem w odpowiedzi na zdziwione spojrzenie, dodala jeszcze: – Ale siostra Otylia i siostra Weronika wciaz nie maja sie tak dobrze, jakbym chciala.

– Och, tylko nie Otylia – szybko powiedziala Agata. – Ten kochany, stary chudzielec. Maryjo, Matko Boza, wstaw sie za nia.

A Weronika? Za nia Maryja nie miala sie wstawiac? To pominiecie zdalo sie dziwne, zwlaszcza ze zdarzalo sie ciagle, zawsze gdy chore pytaly o swoje siostry w Chrystusie. Interesowala sie nia tylko Walburga, majaca mniej wiecej tyle samo lat.

Moze odpychaly je uroda i mlodosc dziewczyny, podobnie jak fakt, ze najwyrazniej byla faworyta przeoryszy.

Zaiste, faworyta, pomyslala Adelia. Na twarzy Joanny, kiedy ogladala meke Weroniki, widziala udreke swiadczaca o wielkiej milosci. Lekarka, wyczulona na milosc we wszystkich jej formach, zlapala sie na tym, ze szczerze zaluje tej kobiety, i zastanawia sie, ile energii musi wkladac w lowy, aby odsuwac od siebie te namietnosc. U niej, jako mniszki, zwlaszcza zajmujacej wysokie stanowisko, na pewno wywolywala ogromne wyrzuty sumienia.

Czy siostra Weronika wiedziala, ze jest obiektem pozadania? Przypuszczalnie nie. Jak powiedzial przeor Gotfryd, ta dziewczyna miala w sobie cos nieziemskiego, co widac bylo po jej zyciu duchowym, ktorego brakowalo reszcie konwentu.

Jednak pozostale zakonnice musialy wiedziec. Mloda mniszka nie skarzyla sie, ale siniaki na jej skorze wskazywaly na to, ze ja bito.

Kiedy Gotfryd odwiedzil juz chore z gornych cel, Adelia kazala mu umyc rece w gorzalce. Rozbawilo go to.

– Zazwyczaj stosuje ja wewnetrznie. Jednakowoz nie kwestionuje niczego, co kazesz mi zrobic.

Odprowadzila przeora do furty, gdzie stajenny czekal juz na niego z dwoma konmi.

– Co za poganskie miejsce – powiedzial duchowny, ociagajac sie z wyjazdem. – Moze to kwestia architektury albo barbarzynskich mnichow, ktorzy to zbudowali, ale kiedy tu jestem, zawsze bardziej czuje obecnosc rogatego boga nizli swiatlosci i teraz wcale nie mam na mysli przeoryszy Joanny. Juz samo ulozenie cel… – Skrzywil sie. – Niechetnie zostawiam tu ciebie, sama, bez pomocy.

– Mam Gylthe i dwie Matyldy – odparla Adelia. – I oczywiscie, Stroza.

– Gyltha jest z toba? To dlaczego jej nie widzialem? No, to nie ma sie czym przejmowac. Ta kobieta potrafi zalatwic sily ciemnosci jedna reka.

Poblogoslawil ja. Stajenny wzial od Gotfryda pudelko z krzyzem, schowal do sakwy przy siodle, pomogl kanonikowi wsiasc na konia i obaj znikneli w mroku.

Przestalo padac, ale ksiezyc, ktory powinien byc juz w pelni, zaslanialy geste chmury. Pod odjezdzie przeora Adelia stala jeszcze chwile, wsluchujac sie w stukot podkow, rozchodzacy sie wsrod ciemnosci.

Nie powiedziala duchownemu, ze Gyltha nie zostaje na noc i ze ona sama wlasnie nocy sie leka.

– Poganskie miejsce – rzucila na glos. – Nawet przeor to czuje. Wrocila do wirydarza, jednak zostawila otwarta furte. Na zewnatrz konwentu nie znajdowalo sie nic, czego by sie obawiala, ona bala sie klasztoru. Nie bylo w nim czym oddychac, nie bylo bozej swiatlosci, nie bylo okien, nawet w kaplicy, tylko waskie szczeliny w murach z ciezkiego, pozbawionego ozdob kamienia. Ow material pokazywal, w obronie przed jaka dzikoscia tutaj budowano.

Ale ta dzikosc i tak dostala sie do srodka, pomyslala Adelia. Wznoszacy sie w kaplicy ohydny, pradawny masyw grobowca ozdabialy rzezbione wizerunki gryzacych sie wilkow i smokow. Na oltarzu zdobne ramy otaczaly jakas postac z uniesionymi ramionami, moze swietego Lazarza, chociaz swiatlo swiec nadawalo jej demonicznego wygladu. Lisciaste dekoracje, wienczace luki wejsc do cel, nasladowaly grozny gaszcz oplatajacy kolumny bluszczem i pnaczami.

Noca, siedzac przy poslaniu mniszki, Adelia, ktora nie wierzyla w diabla, spostrzegla, ze nasluchuje go i otrzymuje odpowiedz pod postacia sowiego pohukiwania. Dla medyczki, tak jak dla przeora Gotfryda, owe dwadziescia dziur, dziesiec na gorze, dziesiec na dole, w ktorych ulokowano zakonnice, wzmacnialo tylko poczucie obcowania z jakims dawnym barbarzynstwem. Kiedy szla od celi do celi, musiala przywolywac odwage, by chodzic po tych paskudnych, czarnych stopniach i waskiej, prowadzacej do nich polce.

Za dnia, kiedy Gyltha i Matyldy juz wrocily, przynoszac ze soba zgielk i zdrowy rozsadek, lekarka pozwolila sobie na godzine czy dwie odpoczynku w kwaterze przeoryszy, ale nawet wtedy owe dwa rzedy cel wciskaly sie do jej pelnej wyczerpania drzemki, tak jakby byly grobowcami jaskiniowcow.

Nastepnego wieczoru, kiedy poszla wzdluz kruzgankow, aby zajrzec do siostry Weroniki, swiatlo jej latarni tak zamigotalo na paskudnych glowach u kapiteli kolumn, ze wygladaly niczym zywe. Szczerzyly sie do niej. Cieszyla sie, ze u boku ma psa.

Weronika rzucala sie na swoim poslaniu, przepraszajac Boga za to, ze nie umiera.

– Wybacz mi, Panie, ze nie jestem z Toba. O, Panie, porzuc swoj gniew, wybacz moje przewiny, jako ze przyszlabym do Ciebie, gdybym tylko mogla…

– Bzdura – powiedziala jej Adelia. – Bog jest z ciebie calkowicie zadowolony i chce, zebys zyla. Otworz usta i zjedz troche tej pysznej galaretki z cielecych nog.

Ale Weronika, podobnie jak Otylia, niczego nie jadla. Wreszcie Adelia dala jej pol opiumowej pigulki i siedziala przy niej, az narkotyk zaczal dzialac. To byla najskromniejsza cela sposrod wszystkich dwudziestu, jej jedyna ozdobe stanowil krzyz, podobnie jak wszystkie scienne krucyfiksy tutaj, upleciony z loziny.

Gdzies wsrod mokradel zabuczal bak. Na kamienie na zewnatrz kapala woda z regularnoscia dzialajaca medyczce na nerwy. Slyszala odglosy wymiotow, dobiegaly z celi siostry Agaty, gdzies dalej w kruzgankach. Poszla do niej.

Wyszla z dziedzinca, aby oproznic nocnik. Kiedy wracala, chmury przesunely sie nieco, dopuszczajac troche ksiezycowego swiatla i Adelia ujrzala postac mezczyzny obok jednej z kolumn podtrzymujacych przejscie.

Zamknela oczy, potem otwarla je i ruszyla przed siebie.

To bylo zludzenie, wywolane gra cieni i lsnieniem deszczu. Nikogo tam nie bylo. Polozyla dlon na kolumnie, aby oprzec sie na chwile, oddychala ciezko. Ta postac miala rogi. Stroz chyba niczego nie spostrzegl, ale on rzadko cokolwiek zauwazal.

Jestem bardzo zmeczona, pomyslala.

Przeorysza Joanna krzyknela z celi Otylii przenikliwym glosem…

Kiedy juz odmowily modlitwy, Adelia i przeorysza zawinely cialo infirmariuszki w calun i przeniosly do kaplicy, trzymajac miedzy soba. Polozyly na katafalku zaimprowizowanym z dwoch stolow okrytych suknem, u wezglowia i u stop ustawily zapalone swiece.

Przeorysza zostala, aby odspiewac requiem. Medyczka wrocila do celi, chcac czuwac przy Agacie. Wszystkie mniszki spaly, co stanowilo dla niej ulge. Nie powinny dowiedziec sie o smierci jednej z nich az do ranka, kiedy beda juz silniejsze.

Jesli w ogole w tym straszliwym miejscu nastanie jakis ranek, pomyslala. „Poganskie miejsce', mowil przeor. Z tej odleglosci kontralt przeoryszy odbijal sie echem po kaplicy, brzmiac nie tyle jak chrzescijanskie requiem, ile lament nad poleglym wojownikiem. Czy to smierc Otylii, czy tez jakis zywiol tkwiacy w owych kamieniach przywolal na wiry darz rogata postac?

Znuzenie, raz jeszcze powiedziala sobie Adelia. Jestes zmeczona.

Ale tamten obraz wciaz nie znikal i aby sie go pozbyc, uzywala wyobrazni, przywolujac inna postac, bardziej kragla, weselsza, bezgranicznie ukochana, az wreszcie Rowley calkiem zajal miejsce tego strasznego cienia. Uspokoila sie jego obecnoscia, jej strach pozostal gdzies na zewnatrz, zapadla w sen.

Siostra Agata umarla nastepnej nocy.

„Jej serce po prostu przestalo bic', napisala Adelia w liscie do przeora Gotfryda. „Czula sie nawet dobrze, nie spodziewalam sie tego'. I sie poplakala.

Dzieki wypoczynkowi oraz dobremu jedzeniu Gylthy pozostale zakonnice szybko dochodzily do siebie. Weronika i Walburga, mlodsze od pozostalych siostr, wydobrzaly nawet szybciej, niz medyczka by sobie zyczyla, bo z trudem opierala sie ich zapalowi. Nalegaly, aby pozwolono im ruszyc w gore rzeki i wiezc zapasy zaniedbanym pustelniczkom, na co Adelia nie mogla sie zgodzic. Zwlaszcza ze kazda z nich musialaby wziac jedna lodz, aby zawiezc odpowiednia ilosc jedzenia i opalu.

Medyczka zwrocila sie do przeoryszy Joanny z pretensja, iz nie powstrzymuje zakonnic od nadmiernego wysilku.

Ze zmeczenia zrobila to w sposob niezbyt taktowny.

– One sa wciaz moimi pacjentkami. Nie moge na to pozwolic.

– One wciaz sa moimi mniszkami. I jestem odpowiedzialna za pustelniczki. Od czasu do czasu zwlaszcza siostra Weronika potrzebuje swobody i samotnosci, ktore moze wsrod nich znalezc. Zawsze tego poszukuje i zawsze zostaje tym obdarzona.

– Przeor Gotfryd obiecal, ze zawiezie pustelniczkom wszystko, czego potrzebuja.

– Nie mam dobrego mniemania o obietnicach przeora Gotfryda.

To nie bylo ani pierwsze, ani drugie, ani nawet trzecie starcie Joanny i Adelii. Zwlaszcza przeorysza, swiadoma, ze jej czesta nieobecnosc sprowadzila zarowno konwent, jak i mniszki na skraj upadku, nieswiadomie starala sie ratowac swoj autorytet, przeciwstawiajac sie lekarce.

Klocily sie juz o Stroza, bo zakonnica twierdzila, ze cuchnie, co zreszta bylo prawda – jednak nie smierdzial bardziej niz miejsce, w ktorym mieszkaly siostry. Klocily sie tez o podawanie opium, albowiem Joanna postanowila stanac po tej samej stronie, co reszta Kosciola.

– Bol zsylany jest przez Boga, tylko Bog moze go odsuwac.

Вы читаете Mistrzyni sztuki smierci
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату