– To niech dostarczy tez odpowiedzi na pytanie, ktorego jeszcze nie zadalem.
– Jakie? Zadaj je, prosze.
– Jak twoj ojciec wpadl na to, zeby kopac akurat w Ostii?
– Ktos pokazal mu fragment papirusu, znaleziony w ruinach – odparla nieco skonsternowana.
– I nie wiedzialas, ze to wlasnie Robert Lebrun naprowadzil profesora na ten slad?
– Nie. W ogole nie wiedzialam o jego istnieniu, dopoki Wheeler nie wspomnial o tym wczorajszej nocy.
– Czyli nie wiedzialas takze, ze twoj ojciec spotkal sie z Lebrunem w Doney ponad rok temu, w dniu, w ktorym dostal zapasci?
– Oczywiscie, ze nie. Dopiero Wheeler powiedzial mi wczoraj, ze znalazles w terminarzu ojca notatke o tym spotkaniu.
– I nie dostrzeglas w tym niczego niezwyklego? Niczego podejrzanego?
– Nie. Ojciec ciagle sie spotykal z jakimis ludzmi.
– Dobrze, wiec pozwol, ze poddam probie twoja wiare. Czy jestes gotowa powiedziec sedziemu o tym spotkaniu? O zwiazkach ojca z Lebrunem? To rzuciloby zupelnie nowe swiatlo na sprawe, mogloby doprowadzic do ustalenia prawdy.
Angela pokrecila glowa.
– Juz ujawnilam sadowi wszystko, co wiem, Steve, w pisemnym oswiadczeniu, ktore mu przekazali wydawcy. Zadzwonilam wczoraj do Lucrezi i przeczytala mi z terminarza ojca te notatke. Wszyscy, lacznie z sedzia, uznali, ze inicjaly L.R. to dosc nikly dowod. Ale nawet jezeli oznaczaja Roberta Lebruna, czego to wlasciwie dowodzi? Tak czy inaczej, sad juz o tym wie. Widzisz, Steve, wcale sie nie boje. Gdy czlowiek wierzy, prawda mu nie straszna.
Randall byl zdruzgotany, uszla zen cala energia. Podjal ostatnia probe.
– Czy zgodzisz sie przekazac te informacje jeszcze jednej osobie? – zapytal.
– Komu?
– Cedricowi Plummerowi. On juz o tym slyszal od Lebruna, teraz mialby potwierdzenie.
Angela uniosla rece w bezradnym gescie.
– Plummer niestety tez juz o tym wie – oznajmila. – Wie o wszystkim i nie widzi w tym nic podejrzanego. Kiedy pastor de Vroome sprzymierzyl sie z Drugim Zmartwychwstaniem, Plummer takze sie przylaczyl. Mozna powiedziec, ze sie nawrocil. Odlozyl swoje jadowite pioro i bedzie teraz pisal duzy tekst o historii naszego projektu, od samego poczatku az do dzis.
Randall opadl na oparcie krzesla. To bylo ponad jego sily. Kazda piedz terytorium byla juz okupowana przez wroga.
Ktos zapukal do drzwi i otworzyl je. Byl to wozny sadowy.
– Monsieur Randall, sad wyda teraz orzeczenie – powiedzial.
– Jeszcze minutke – poprosil Randall. Stanal naprzeciwko Angeli i spojrzal jej w oczy. – Chcesz, zebym wszystko odwolal, prawda?
– Chce, zebys zrobil to, co uwazasz za sluszne, i nic wiecej – odparla. – Po chwili namyslu dodala: – Przyjechalam tu tylko po to, zeby ci powiedziec, ze potrafilabym cie kochac niezaleznie od wszystkiego… jezeli ty nauczylbys sie odwzajemniac milosc, kochac samego siebie i kochac mnie. Ale nie nauczysz sie tego, nie trwajac w wierze, wierze w czlowieczenstwo i w przyszlosc. Zal mi ciebie, Steve, ale jeszcze bardziej zal mi nas. Poswiecilabym dla ciebie wszystko, z wyjatkiem wiary. Mam nadzieje, ze pewnego dnia to zrozumiesz. A teraz rob, jak uwazasz.
Wyszla szybko z pokoju, a on zostal sam.
– Czy zyczy pan sobie wyglosic ostatnia mowe przed werdyktem sadu, monsieur Randall?
– Tak, Wysoki Sadzie – odparl. – Chce powiedziec, ze intencja mojej podrozy do Rzymu nie bylo podwazanie Drugiego Zmartwychwstania czy Miedzynarodowego Nowego Testamentu, ale wylacznie pragnienie zweryfikowania, dla samego siebie i dla dyrektorow projektu, ze odnaleziony przez nich Jezus Chrystus jest prawdziwy ponad wszelka watpliwosc.
Spostrzegl, ze Wheeler i reszta wydawcow, nawet Angela, nachylili sie w jego strone, sluchajac z uwaga.
– To, czego dowiedzialem sie w Rzymie – zwracal sie dalej do sedziego – i to, co widzialem na wlasne oczy, przekonalo mnie, ze fragment papirusu, ktory pozniej przywiozlem do Francji, jak rowniez papirus i pergamin, ktore posluzyly jako fundament Miedzynarodowego Nowego Testamentu, sa wspolczesnymi falsyfikatami, mistyfikacja i oszustwem, mistrzowskim wytworem genialnego falszerza. Uwazam, ze odkrycie profesora Montiego jest bezwartosciowe, a Jezus przedstawiony w rzekomych tekstach Jakuba i Petroniusza jest czczym wymyslem. Utrzymuje, ze nie popelnilem zadnego przestepstwa, wwozac do Francji dowod falszerstwa. To nie jest zabytek. Ufam, ze Wysoki Sad, biorac pod uwage moje zeznanie i to, ze nie kieruje sie checia odniesienia osobistej korzysci, uzna mnie za niewinnego. Ponadto prosze o zwrocenie mi rzeczonego skrawka papirusu, ktory jest dla mnie w pewnym sensie spadkiem po Robercie Lebrunie. Chcialbym poddac ten przedmiot osadowi bardziej abiektywnych ekspertow. To wszystko, co mialem do powiedzenia.
– Doskonale – rzekl sedzia. – Glos oskarzonego zostal wysluchany. Sad wyda teraz orzeczenie w tej sprawie. – Le Clere przelozyl jakies papiery na stole. – Co do zarzutu zaklocenia porzadku i napasci na funkcjonariusza, zostaje on uchylony, ze wzgledu na dotychczasowa niekaralnosc oskarzonego w jego kraju oraz nietypowe okolicznosci zatrzymania. Zarzut drugi, co do nielegalnego wwiezienia do Francji zabytkowego przedmiotu znacznej wartosci, bedacego skarbem narodowym innego kraju… Randall wstrzymal oddech.
– …zostaje podtrzymany. Sad uznal dokument za autentyczny, tym samym oskarzony jest winny zarzucanego mu czynu.
Randall czekal, skamienialy. Jestem sam, pomyslal.
– Sad oglosi teraz wyrok – ciagnal sedzia. – Oskarzony Steven Randall zostaje skazany na grzywne w wysokosci pieciu tysiecy frankow i trzy miesiace aresztu. Ze wzgledu na szczera, w opinii sadu, deklaracje oskarzonego, ze zlamanie prawa nie bylo zamierzone, oraz po rozwazeniu prosby zlozonej sadowi przez klientow pana Randalla, grzywna zostaje umorzona, a kara aresztu zawieszona. Jednakowoz, w celu ochrony owych klientow oraz porzadku publicznego, oskarzony pozostanie w areszcie przez dwa najblizsze dni, do czasu gdy Miedzynarodowy Nowy Testament zostanie ogloszony publicznie. Po uplywie czterdziestu osmiu godzin, w piatek w poludnie, pan Randall wyjedzie pod eskorta wprost z aresztu na lotnisko Orly i zostanie odeslany do Stanow Zjednoczonych. Kosztami podrozy sad obciaza oskarzonego. Oznacza to wydalenie z Francji. – Sedzia plasnal obiema dlonmi o blat. – Posiedzenie uwazam za zamkniete.
Obok Randalla pojawilo sie dwoch policjantow i poczul na przegubie zimny metal kajdanek.
Jego wzrok powedrowal ku rzedowi lawek, unikajac spojrzenia Angeli i zatrzymujac sie na rozradowanych wydawcach, gromadzacych sie wokol de Vroome'a.
Kiedy tak na nich patrzyl, przyszla mu do glowy pewna mysl – byc moze bluzniercza, lecz uporczywa.
Ojcze, wybacz im, albowiem nie wiedza, co czynia.
Ojcze, dodal, wybacz im nie to, co robia ze mna, lecz to, co czynia Duchowi Swietemu i ludziom, bezradnym, latwowiernym, niczego niepodejrzewajacym ludziom na calym swiecie.
Po powrocie do aresztu czekalo go jeszcze jedno zdarzenie – okropne, a wlasciwie niesamowite i szokujace.
Poniewaz skazano go na wydalenie z Francji i musial pokryc koszty podrozy, inspektor Bavoux z Gwardii Republikanskiej zazadal od niego pieniedzy na bilet lotniczy do Stanow. Nie mial przy sobie takiej sumy, a dwadziescia tysiecy z sejfu w hotelu Excelsior w Rzymie kazal hotelowemu kasjerowi odeslac z powrotem na nowojorskie konto. Chcial juz dzwonic do Thada Crawforda albo Wandy, zeby przyslali mu potrzebna kwote, ale przypomnial sobie znowu o Samie Halseyu.
Zadzwonil z biura naczelnika aresztu do Associated Press i nie wdajac sie w skomplikowane szczegoly calej sprawy, powiedzial Halseyowi, ze zostal wczoraj zatrzymany na Orly za nielegalny wywoz dziela sztuki za granice. Byla to pomylka i nieporozumienie, niemniej osadzono go w areszcie Palacu Sprawiedliwosci.
– Potrzebuje pieniedzy, Sam – powiedzial. – Akurat nie dysponuje gotowka. Odesle ci zaraz po przyjezdzie do Stanow.
– Ile ci trzeba? Wymienil sume.
– Natychmiast wysylam – powiedzial Halsey. – Zaraz, czekaj no, Steve, nie powiedziales mi jeszcze, czy przyznales sie do winy, czy nie?
– Oczywiscie, ze nie
– A na kiedy wyznaczono rozprawe?
– Juz sie odbyla. Dzisiaj rano. Skazano mnie na trzy miesiace aresztu i grzywne, ale w zawieszeniu. Te rzecz mi skonfiskowali i bede wydalony z Francji, ale musze sam oplacic podroz. Dlatego wlasnie potrzebuje pieniedzy.
W sluchawce przez dluzsza chwile panowalo milczenie.
– Momencik, Steve – odezwal sie w koncu Halsey. – Moze jeden z nas zwariowal, ale to jest niemozliwe. We Francji cos takiego jest niemozliwe. Opowiedz mi dokladniej, co sie wydarzylo.
Randall, swiadom, ze slucha go straznik, zrelacjonowal mu w skrocie przebieg rozprawy i tresc orzeczenia sadu.
– Rany boskie! – Halsey nie potrafil ukryc zdumienia. – Tyle lat tu siedze… oczywiscie slyszalem pogloski o sfingowanych procesach, o ustawianych wyrokach… ale pierwszy raz dowiaduje sie o czyms takim z pierwszej reki.
Randall byl calkowicie zbity z tropu.
– Ale o co chodzi, Sam? Co bylo nie tak?
– Co bylo nie tak? Wszystko! Posluchaj, moj naiwny cudzoziemcze, oni cie podeszli i osadzili bezprawnie w trybie przyspieszonym. Oczywiscie, za przestepstwo moga cie aresztowac i postawic przed sedzia, ale to jest tak zwany juge d'instruction, sedzia sledczy. To jest tylko wstepne przesluchanie, juge d'instruction nie ma prawa wydawac orzeczen i wyrokowac. On tylko decyduje, czy sprawa zostanie oddalona, czy przekazana do prokuratury. Jesli to drugie, wowczas trwa to od pol roku do roku, zanim odbedzie sie normalny proces przed trzema sedziami Tribunal Correctionnel, z cala procedura, z mowami prokuratora i obrony, i tak dalej. Jedynym wyjatkiem jest sytuacja, kiedy zlapali cie en flagrant delit, na goracym uczynku. Tylko w takim wypadku odbywa sie przyspieszona rozprawa przed Tribunal de Flagrant Delit i to by wygladalo troche podobnie do tego, co ciebie spotkalo. Ale nawet wowczas musialoby uczestniczyc trzech sedziow, prokurator i obronca. A w twoim przypadku tak nie bylo.
– Ano nie bylo.
– To jakas pokretna kombinacja dwoch typow rozpraw, lecz to sie nijak nie ma do francuskiego prawa, Steve.
Randall pamietal, ze proponowano mu wyznaczenie obroncy, pewnie po to, zeby nie wzbudzic w nim podejrzen. Jednoczesnie powiedzieli mu, ze to opozni rozpatrzenie sprawy, wiec postanowil bronic sie sam. Ale nawet gdyby mial adwokata, co by to zmienilo? Najwyzej zastosowaliby procedure bardziej zgodna z przepisami, a wyrok i tak byl z gory ustalony. Mial byc winny, wiec bylby winny.
– Nie ulega kwestii – ciagnal Halsey – ze to byl fikcyjny sad i ze zostales pieknie wymanewrowany. – Przerwal. – To wyglada tak, jakby ktos naprawde dobrze ustawiony u samej gory chcial cie usunac z drogi, szybko i po cichu. Nie wiem, w co sie wpakowales, Steve, ale dla tego kogos to musi byc bardzo wazna sprawa.
– Jest wazna, i to dla kilku „ktosiow' – odparl Randall posepnie.
– Czy chcesz, zebym sie do tego wzial? – zapytal Halsey naglaco.
Randall namyslal sie nad tym chwile i w koncu odrzekl:
– Czy lubisz swoja prace, Sam? Podoba ci sie w Europie, we Francji?
– Do czego zmierzasz? Uwielbiam Francje i moja robote.
– To lepiej sie nie mieszaj do tego.
– A sprawiedliwosc, Steve? Co ze sprawiedliwoscia?
– Zostaw to mnie – odparl Randall. – Doceniam twoja przyjazn, Sam. A teraz wyslij mi te gotowke.
Odlozyl sluchawke. Sprawiedliwosc, pomyslal. Liberte, Egalite, Fraternite.
I zrozumial, ze te slowa sa tylko obietnica, jaka zlozyla mu Francja. Osadzony zostal jednak nie przez Francje, nie przez zwyczajna wladze panstwowa. Osadzila go superwladza. Osadzilo go