brat poniosl za to kare, a na dodatek ogluchl. Lord Begamon tez byl w to wmieszany: oskarzono go o dostarczenie marek, koni uzytych przy ataku na Siwspa, oraz bezpiecznego schronienia dla statku porywaczy.
Czeladnik Tosikin, lagodny i tepy chlopak, najwyrazniej przerazony tym, co sie wydarzylo, wskazal na Gomalsiego, syna Lorda Sigomala oraz na kapitana statku jako tych, ktorzy zamowili dziwny woz. Czeladnik nie mial pojecia, jakiemu celowi woz mial sluzyc i probowal zaproponowac im inny rodzaj pojazdu do przewozenia „delikatnego ladunku”. Nie, nie wiedzial, ze tym ladunkiem mial byc czlowiek.
Brestolli poprosil o pozwolenie opowiedzenia o tym, co slyszal. Poza tym zidentyfikowal trzech Bitran ze statku jako tych, ktorych podsluchal, gdy spiskowali, co wywolalo wsrod sadzonych konsternacje i wzajemne oskarzenia.
— Kazdy z was ma prawo zabrac glos w swojej obronie i bedzie mogl poinformowac sad o okolicznosciach lagodzacych — powiedzial Jaxom, wskazujac najpierw trzech mezczyzn, ktorzy porwali Robintona. Ale zanim ktorys z nich mogl przemowic, Lord Sigomal zerwal sie na rowne nogi, nagle przezwyciezajac apatie.
— Jestem niewinny, niewinny, mowie wam! Moj syn wpadl w zle towarzystwo i zostal sprowadzony na bledna droge, a blagalem go, zeby zrezygnowal z ich towarzystwa, chociaz nie wiedzialem, w co go mieszaja…
— Tak nie bylo! — wykrzyknal Gomalsi. Rowniez zerwal sie na nogi i rzucal ojcu wsciekle spojrzenia. — Ty mi mowiles, co robic, zeby zdyskredytowac maszyne. Ty kazales mi zniszczyc baterie… i powiedziales, gdzie ich szukac.
— Ty glupcze! Idioto! — krzyknal Sigomal. Wyskoczyl do przodu i uderzyl Gomalsiego w twarz tak mocno, ze mlodzieniec przewrocil sie na lawe.
Jaxom natychmiast dal znak, zeby straznicy posadzili Sigomala na jego miejscu i pomogli Gomalsiemu.
— Jeszcze raz tak sie zachowasz, a mimo swojej godnosci Lorda zostaniesz zwiazany — zapowiedzial surowo Sigomalowi, i kazal straznikom stanac miedzy oboma Bitranami. Potem wskazal na pierwszego z trzech porywaczy.
— Mozesz przemowic w swojej obronie. Najpierw podaj imie i range.
Po cichej naradzie z kompanami najstarszy z mezczyzn powstal.
— Nazywam sie Halefor. Nie posiadam rangi, ani Warowni, ani rzemiosla. Wynajmuje sie tym, co mi placa dobrymi markami. Tym razem byl to Lord Sigomal. Trzech z nas umowilo cene i dostalismy polowe jako zaliczke za zabranie harfiarza wozem na statek. Po to nas wynajeto. Nie zeby mordowac. To byl przypadek. Biswy mial wypic to wino. Ale nie umrzec od niego. Nie chcielismy tez skrzywdzic Mistrza Robintona. Nie podobalo mi sie to, ale Lord Sigomal powiedzial, ze to musi byc on, bo wszyscy go kochaja. Rozwala maszyne, zeby dostac Mistrza z powrotem. — Rozejrzal sie, spogladajac wpierw na Lordow, a potem na Mistrzow, skinal gwaltownie glowa i usiadl.
Od zalogi Gomalsiego uslyszano te sama historie: wynajeto ich do obslugi statku na czas rejsu do wyspy na wschodnim wybrzezu Neratu. Lord Begamon jeknal slyszac to i ukryl glowe w dloniach. Pojekiwal przez reszte przesluchania. Kiedy Mistrz Idarolan zapytal ich ostrym tonem czy byli uczniami lub czeladnikami, dwoch odparlo, ze zeglowali przez pare sezonow we flotach rybackich, ale nie podobala im sie praca zajmujaca tyle godzin. Mistrz Idarolan odczul widoczna ulge, ze zaden z jego rzemieslnikow nie bral udzialu w spisku.
Jaxom rozumial Mistrza Idarolana, ktory chcial ustalic fakty w obecnosci rownych jemu samemu Mistrzow, a takze Lordow. W wielu nadbrzeznych Warowniach mlodziez szybko uczyla sie plywac niewielkimi lodziami. Nie bylo nic zlego w takiej wiedzy. Jednak Idarolana obrazal fakt, ze Gomalsi, ktory nie byl wyuczonym zeglarzem, mial smialosc sadzic, iz potrafi bezpiecznie poplynac malym statkiem do wschodniego wybrzeza Neratu, przez Prady i najtrudniejsze wody planety, a przeciez z kazdym uderzeniem fali ryzykowal zyciem Robintona.
W przeciwienstwie do pozostalych oskarzonych, Mistrz Norist przybral dumna i wyzywajaca postawe.
— Postapilem zgodnie z wlasnym sumieniem, zeby uwolnic nasz swiat od tej „Obrzydliwosci” i jej zla. Zacheca ona mlodych do niechlujstwa i lenistwa, odciagajac ich od tradycyjnych obowiazkow. Obrzydliwosc niszczy cala strukture naszych Cechow i Warowni. Zanieczyszcza nasz Pern podlymi wyrobami, ktore pozbawiaja uczciwych ludzi pracy i dumy z rzemiosla. Powoduje, ze cale rodziny odchodza od tego, co bylo dobre i zdrowe przez dwa i pol tysiaca Obrotow. Zrobilbym to jeszcze raz. I zrobie wszystko, by zniszczyc urok, ktory ta „Obrzydliwosc” na was rzucila! — wyciagnal rece i wskazal Mistrzow, ktorzy go sadzili. — Zostaliscie oszukani. Bedziecie cierpiec. I caly Pern bedzie cierpial z powodu waszej slepoty, waszego odejscia od czystosci naszej kultury i wiedzy.
Dwoch z jego Mistrzow i pieciu czeladnikow poparlo go okrzykami.
Jaxom widzial zaszokowane miny innych Mistrzow. Wszyscy Lordowie mieli powazne twarze. Torik z pogarda patrzyl na Sigomala i Begamona. Corman byl zdegustowany i nie silil sie na ukrywanie tego tak samo, jak nie ukrywal swojej nieufnosci wobec Siwspa.
Lord Neratu nie powiedzial nic w swojej obronie. Kiedy Jaxom poprosil go o to ponownie, potrzasnal tylko glowa i jeczal odmawiajac odpowiedzi.
— Lordzie Jaxomie — odezwal sie Mistrz Oldive wstajac — moi koledzy wlasnie wreczyli mi swoja opinie dotyczaca przyczyny zgonu mezczyzny, ktory zajmowal miejsce Mistrza Robintona.
— I?
— Jest dosc dowodow sugerujacych, ze jego smierc spowodowana byla atakiem serca. Nie znaleziono ran czy uszkodzen czaszki. Jego usta i paznokcie zsinialy, ale to jest zwykle nastepstwo ataku serca. — Oldive odchrzaknal. — W jego zoladku znaleziono ogromna ilosc soku fellisowego, ktory mogl spowodowac atak serca.
— W tych okolicznosciach wydaje sie, ze byl to nieszczesliwy wypadek, wiec zarzut morderstwa z premedytacja zostaje oddalony. — Jaxom zauwazyl widoczna ulge na twarzy Robintona. — Pytam was teraz, czy zostala udowodniona zbrodnia umyslnego porwania Mistrza Harfiarza Robintona?
Zignorowal gwaltowne obelgi wykrzykiwane przez publicznosc. Wszyscy Lordowie uniesli zgodnie dlonie, nawet Corman. Brand zapisal ich liczbe. Potem Jaxom powtorzyl pytanie zwracajac sie do Mistrzow. Oni tez jednomyslnie podniesli rece, Idaloran uniosl swoja tak wysoko jak mogl, zacisnieta w piesc.
— A wiec udajcie sie do Wielkiej Sali i zastanowcie sie nad wyrokiem.
Mistrz Robinton nagle podniosl reke. Zaskoczony Jaxom pozwolil mu mowic. Jako ofiara przestepstwa, harfiarz mial prawo zadac, by go wysluchano. Jaxom martwil sie, ze Robinton moze prosic o lagodny wyrok, co jego zdaniem tylko zwiekszyloby klopoty, zwlaszcza z ludzmi tak ograniczonymi i msciwymi jak Norist.
— Wy, ktorzy jestescie swiadkami tych wydarzen… — zaczal Robinton, zwracajac sie nie do Lordow czy Mistrzow Cechow, lecz do ludzi poza terenem sadu, opierajacych sie o sciany, rampe i dachy pobliskich szop. Jego glos byl slaby, lecz szczery. Odchrzaknal i zaczal od nowa. — Wy, ktorzy jestescie tu obecni, pozwolcie mi powiedziec, ze Siwsp nie nauczyl nas niczego, czego nie wiedzieli juz nasi przodkowie. Nie dal nam maszyn i narzedzi lub udogodnien, ktorych oni nie mieli czy nie uzywali, kiedy zjawili sie na Pernie. Jedynie przywrocil Cechom wiedze, ktora tracilismy wraz z uplywem czasu, z powodu zapomnienia albo niemoznosci odczytania starych Kronik. Tak wiec, jesli ta wiedza jest zla, to my wszyscy tez jestesmy zli. Ale ja nie sadze, by ktos z nas wierzyl, ze jestesmy zli lub ze to, co robimy w Cechach, jest zle. Gdy chodzi o Warownie, Siwsp wypelnil luki w ich historii i teraz wszyscy mieszkancy Warowni znaja swoja przeszlosc, a takze poznali dzieje osadnikow, ktorzy przylecieli na Pern, by zbudowac tu Warownie i rozpoczac nowe zycie. I nie ma powodu, by mieszkancy Warowni uwazali sie za zlych lub zrodzonych przez zlych mezczyzn i kobiety. — Mistrz Robinton wpatrzyl sie w Norista, ktory nie odpowiedzial mu spojrzeniem.
— Naszym Weyrom dal obietnice uwolnienia od odwiecznej walki. Osiagniemy to dzieki umiejetnosciom smokow, ktore zostaly stworzone przez naszych przodkow, a takze dzieki odwadze ich jezdzcow. Jezdzcy nie sa zli, bo inaczej uzyliby mocy smokow przeciw nam i uczynili z nas niewolnikow. Ale nie zrobili tego.
— Zlo, ktore wyrzadzili mi ci mezczyzni, wydarzylo sie z najgorszego powodu. Ich zleceniodawcy chcieli zmusic innych ludzi, by zniszczyli nasz zwiazek z przeszloscia, nasza szanse na uczynienie tego swiata takim, jakim nasi przodkowie mieli nadzieje, ze sie stanie: pokojowym, zasobnym, przyjaznym. Nie wyrzadzilem krzywdy zadnemu z tych mezczyzn — mowil dalej Robinton machnieciem dloni wskazujac Sigomala, Begamona i Norista — nie zyczylem im niczego zlego, ani tez nie chce teraz ich skrzywdzic. Zal mi ich, gdyz boja sie nieznanego, niezwyklego, sa gwaltowni i bezmyslni. Maja ciasne umysly i sa malego ducha.
Mistrz Robinton spojrzal teraz na trzech porywaczy:
— Ja wybaczam wam, ale wzieliscie marki, zeby uczynic zlo, co samo w sobie jest wielkim zlem. I byliscie gotowi uciszyc harfiarza, a to jest jeszcze wiekszym zlem, gdyz kiedy mowa zostanie powstrzymana, cierpia