— Chyba najpierw musisz zlapac oddech, kochana Ramoth — poradzila Lessa odpinajac uprzaz. — Nie ma tu odrobiny klahu, Jaxom? — jej glos byl prawie tak samo blagalny jak glos Rutha. — Chce mi sie pic, jest mi zimno, i czuje sie jak bym odleciala z Pernu sto lat temu.
— Mamy tylko wode, ale klah jest blisko. — Sam chetnie by sie napil. Byl przemarzniety do szpiku kosci.
Jednak okazalo sie, ze zbiornik z woda jest pusty i Jaxom zaklal pod nosem. Nagada do sluchu temu idiocie, ktory nie pomyslal o jego napelnieniu.
Lessa tez byla wsciekla, ale tym szybciej zrzucili skafandry i ostroznie odlozyli je na miejsce. Wszystkie trzy smoki czuly sie juz lepiej i tylko marzyly o wodzie do picia i kapieli.
— Cos wam powiem — odezwala sie Lessa wsiadajac na Ramoth. — Odbylismy bardzo dluga podroz, ale wcale nie zabrala tyle czasu ile mi sie wydawalo, ze zabierze. Zastanawiam sie…
— Wszyscy mamy nad czym sie zastanawiac — odrzekl jej stanowczo F’lar — i chce spisac szczegoly jak najszybciej, zanim niektore rzeczy uleca mi z pamieci.
— Mam wrazenie, ze te jalowe miejsca nigdy nie wyleca nam z pamieci — odparla Lessa. — Prawie mi bylo szkoda tej zniszczonej planety.
— Umarla znacznie wczesniej, niz Pern stal sie zdolny do stworzenia zycia — powiedzial jej Siwsp.
— To mnie wcale nie pociesza — zakonczyla rozmowe Lessa.
Meer czekal w Warowni Cove i urzadzil przed Jaxomem i Ruthem taki pokaz powitalnych nurkowan i cwierkniec, ze Lessa i F’lar zginali sie ze smiechu.
Ruth spokojnie go zapewnil, ze wszystko bylo w porzadku, a potem polecial na plaze i poprosil go, by mu pomogl sie umyc. A ty nie idziesz? spytal zalosnie kiedy zobaczyl, ze Jaxom kieruje sie w strone Warowni.
— Nie moge, kochany. Musze napisac raport, poki jeszcze mam na swiezo wszystkie szczegoly w pamieci. Potem do ciebie przyjde — zawolal Jaxom. Stada jaszczurek wystrzelily w powietrze i polecialy do smokow. — Macie dosc pomocnikow. Nie potrzebujecie nas!
Obszerny salon Warowni byl pusty, a gdy Jaxom zawolal Sharre i Robintona, nikt nie odpowiedzial.
— Ciekawe, gdzie jest Sharra — powiedzial Jaxom pamietajac, ze zostawil ja spiaca. Bedzie sie martwic, nawet gniewac! I bedzie miala powod, pomyslal.
Lessa usmiechnela sie do niego ze zrozumieniem.
— Byles z nami.
— To zadna wymowka — odrzekl Jaxom ponuro, zastanawiajac sie, jak udobruchac Sharre. Potem otrzasnal sie z zamyslenia i powrocil do spraw biezacych.
Podczas gdy Przywodcy Bendenu zaopatrywali sie w materialy do rysowania, Jaxom znalazl w chlodni dzbanek zimnego soku owocowego, ktory natychmiast oproznili. Potem kazde z nich narysowalo zapamietane widoki, ale kiedy porownali obrazy, zauwazyli pewne roznice.
— Gotowe! — oznajmila Lessa z westchnieniem ulgi.
— Wiecie — powiedzial Jaxom, opierajac glowe na dloni i usmiechajac sie do pozostalej dwojki — nadal nie moge uwierzyc, ze tam bylismy i udalo nam sie wrocic.
— Nie wiem, czego wlasciwie sie tam spodziewalem, zwlaszcza po wyprawie F’nora — dodal F’lar — ale az trudno uwierzyc, ze ta martwa rzecz przez tysiace Obrotow stanowila dla nas smiertelne niebezpieczenstwo.
— Coz, jednak tak wlasnie bylo — odrzekla Lessa, kladac rece na stole i wstajac. Zebrala szkice i podala je Jaxomowi.
— Przechowaj to w bezpiecznym miejscu do czasu, az bedziesz mogl przekazac je Siwspowi. Teraz ide poplywac.
Jaxom, mimo ze tez nade wszystko pragnal kapieli, poszedl jednak do pokoju, ktory dzielil z Sharra. Mial nadzieje, ze zostawila dla niego wiadomosc. Nie znalazl niczego i poczul sie jeszcze bardziej samotny niz zwykle. Rozebral sie, wzial zapasowa zmiane ubrania, ktora przechowywal w Warowni Cove, i udal sie nad lagune. Meer i Talia oddzielily sie od innych szorujacych Rutha i krazyly nad jego glowa, cwierkajac ze szczescia. Niezbyt rozweselony ich zachowaniem, ruszyl przez plytka wode do Rutha.
Sharra jest na gorze. Nie pozwolila Meerowi i Taili isc ze soba. Przeszkadzalyby, powiedzial mu smok. Jaxom uderzyl sie reka w czolo, bo przypomnial sobie, jak mu mowila, ze rano leci na „Yokohame”, ale byl tak pochloniety swoimi sprawami, ze zapomnial o tym. Zasmial sie czujac pretensje do samego siebie. Juz nie raz przychodzilo mu do glowy, ze nie zasluguje na kobiete taka jak Sharra. I teraz tez o tym pomyslal. Jakiz byl zarozumialy! Tesknil za nia. Chociaz nie mogl opowiedziec zonie o tej cudownej podrozy, bardzo mu jej brakowalo.
Ja tu jestem, powiedzial Ruth z wyrzutem.
Tak, moj przyjacielu, jak zawsze! I Jaxom wszedl do cieplej wody, zeby pomoc jaszczurkom ognistym szorowac ich wspolnego przyjaciela.
Rozdzial XVI
Kiedy Mirrim przyszla po Sharre przed podroza na „Yokohame”, gdzie mialy rozpoczac wlasna prace, Sharra jeszcze spala.
— Sharra? Dzis zaczynamy badanie Nici. Pamietasz? — Mocno potrzasnela przyjaciolka. Sharra w pierwszej chwili niezbyt sie orientowala, gdzie jest, az wreszcie niechetnie wstala.
— Slyszalas o Lamothcie i G’lanarze?
Mirrim zmarszczyla nos.
— Szkoda mi smoka. Nie wiedzialam, ze moga umrzec ze wstydu. Ubieraj sie. Przyniose ci klahu.
Ubierajac sie pospiesznie, Sharra miala nadzieje, ze inni beda mysleli tak samo jak Mirrim, ktora niekoniecznie bylaby po stronie Jaxoma, gdyby uwazala, ze postapil zle. Nie miala wiec wyrzutow sumienia, ze nie wyjasnia jej calej prawdy.
— Lepiej cos zjedz — powiedziala Mirrim, wracajac z klahem — chociaz zabierzemy jedzenie, owoce i sok. Myslalam, ze zemdleje z glodu podczas tej ostatniej sesji z Siwspem. Byc moze on jest inteligentny, ale moj zoladek nie jest. To prymitywny organ i lubi byc napelniany regularnie.
Sharra usmiechnela sie. Taka byla Mirrim, zagadujaca swoje prawdziwe uczucia. Smierc smoka, obojetnie z jakiego powodu, zawsze poruszala wszystkich jezdzcow. Sharra pozwolila przyjaciolce paplac. Potem, pobudzona przez klah, pomogla pakowac prowiant.
— Tylko nie paszteciki z miesem! — jeknela Mirrim wzdragajac sie dramatycznie, gdy Sharra siegnela po nie do szafki. — Zwymiotuje jesli bede musiala zjesc choc jeden wiecej. Na szczescie Robinton lubi normalny chleb z plastrami miesa i surowymi warzywami. — Umiescily swieze owoce w specjalnych izolacyjnych woreczkach, ktore byly produktem ubocznym uzyskanym przez Hamiana, gdy pracowal nad izolacja skafandrow, i napelnily termosy chlodnymi napojami. — Dobra, na gore.
— Brekke nie leci z nami? — zdziwila sie Sharra.
— Nie. F’nor ma dzis cos do zrobienia na „Yokohamie”. — Mirrim usmiechnela sie. — Pewnie to samo co robi Jaxom i T’gellan, tylko nie wolno mi pytac.
— Czy to niebezpieczne? — Sharra pytala jak gdyby nigdy nic, ale znala Jaxoma na tyle dobrze, by wiedziec, ze nie powiedzial jej czegos poprzedniej nocy, i ze to cos zaniepokoilo Meera na tyle, by przerazony przylecial do Ruathy.
— Watpie! Jezdzcy dobrze opiekuja sie smokami i odwrotnie. Smoki sa bardzo zadowolone. Nie martwilabym sie dzisiejszym dniem, Sharro — dodala Mirrim wspolczujaco.
Bardziej podbudowana niefrasobliwym tonem Mirrim niz jej slowami, Sharra podazyla za przyjaciolka w strone Path. Przez zielona skore smoczycy przeblyskiwal gleboki blekit, a jej oczy lsnily zielenia w idealnie takim samym odcieniu co skora.
— Czy ona czesto to robi? — spytala Sharra.
Mirrim zaczerwienila sie i przesunela dlonia po krotkich loczkach wymykajacych sie spod helmu.
— Czasami. — Chociaz usmiechnela sie lekko, nie patrzyla Sharze w oczy. T’gellan jest bardzo dobry dla Mirrim, pomyslala Sharra.
Kiedy obie kobiety przybyly na „Yokohame”, Mirrim zostawila Path, zeby obserwowala widoki przez wielkie