sie byc grzeczni i twierdzili, ze przyszle pokolenia zachowaja wieze dla jej wielkosci. Nie podobalo sie to Krugowi — bylo w porzadku, gdy Vargas okreslal wieze jako pierwsza katedre ery galaktycznej, bowiem mialo to znaczenie symboliczne i oznaczalo, ze wieza jest wazna jako zwrot w historii ludzkosci. Ale chwalic ja tylko z powodu jej wielkosci? Co to znaczylo? Do czego mogla sluzyc jej wielkosc? Kogo obchodzila wysokosc wiezy? Tylko ludzie mali duchem mogli podziwiac jej wielkosc.
Mial trudnosci z doborem odpowiednich slow.
— Wytlumacz im to, Manuelu — powiedzial. — Powiedz im, ze to nie tylko szklany slup. Wielkosc jest bez znaczenia. Rozumiesz, co chce zrobic i wiesz, jak im to wytlumaczyc.
— Przede wszystkim interesuje nas wyslanie wiadomosci z predkoscia nadswietlna — powiedzial Manuel. — To konieczne, bowiem doktor Vargas okreslil, iz cywilizacja, z ktora chcemy sie porozumiec, jest od nas odlegla o trzysta lat swietlnych. Oznacza to, ze wiadomosc wyslana w sposob tradycyjny dotarlaby tam w dwudziestym szostym wieku, a odpowiedz otrzymalibysmy najwczesniej w dwa tysiace osiemset piecdziesiatym roku. Moj ojciec nie chce czekac tak dlugo, jest czlowiekiem niecierpliwym. Aby wyslac wiadomosc z predkoscia szybsza niz predkosc swiatla, musimy uzyskac fale tachjonow, o ktorych wiem tylko tyle, ze sa bardzo szybkie i wymagaja ogromnych ilosci energii. Dlatego wlasnie wieza transmisyjna musi miec tysiac piecset metrow, by…
Krug pokrecil ze zloscia glowa, a Manuel tlumaczyl dalej. W jego glosie bylo cos przesmiewczego, kpiarskiego. Dlaczego niczego nie bral na serio? Dlaczego nie dawal poniesc sie romantyzmowi calego projektu? Dlaczego nie staral sie zrozumiec glebokiego sensu przedsiewziecia? Ten sens byl bardzo jasny dla Kruga i gdyby tylko potrafil ubrac swoje mysli w slowa…
— Sluchajcie! — powiedzialby. — Miliard lat temu byla na Ziemi tylko jakas ryba, biedna, lepka rzecz z luskami i malymi, okraglymi oczkami. Zyla w oceanie, a ocean byl dla niej niczym wiezienie, powietrze tworzylo dach ponad tym zaniknieciem. Nikt nie mogl przekroczyc tej granicy — umieralo sie, gdy sie ja przekroczylo, powiadano. I znalazla sie ryba, ktora go przekroczyla i umarla. Ale znalazla sie nastepna i przekroczyla prog, a bylo tak, jakby jej mozg stanal w ogniu, a szkielet w plomieniach, powietrze dusilo ja, Slonce stalo sie pochodnia w jej oczach i spoczela w blocie, oczekujac na smierc, ale nie umarla. Popelzla po plazy i wrocila do wody, gdzie powiedziala: „Powiadam wam, ze tam w gorze istnieje drugi swiat!” i powrocila tam, i zyla jeszcze powiedzmy — dwa dni, a potem umarla. A inne ryby zaczely stawiac pytania na temat tego drugiego swiata i wyszly z wody, pelzajac po przybrzeznym blocie. I nauczyly sie wszystkie jak jedna oddychac powietrzem, i nauczyly sie podnosic, chodzic, zyc ze Sloncem w oczach, a potem przeksztalcily sie w jaszczurki, w dinozaury i wiele innych stworzen, kontynuujac swoj marsz przez miliony lat, i nauczyly sie stawac na dwoch lapach, i nauczyly sie chwytac rekami, i przeksztalcily sie w malpy, a malpy zostaly obdarzone inteligencja i staly sie ludzmi. I w tym czasie niektorzy z nich kontynuowali poszukiwania innych swiatow. Mowiono im: „Powroccie do oceanu, stancie sie na powrot rybami. Zycie ryby jest o wiele latwiejsze.” I moze polowa z nich byla gotowa to uczynic, ale byli tacy, ktorzy zawsze odpowiadali: „Nie mowcie o zwierzetach. Nie mozemy z powrotem stac sie rybami. Jestesmy ludzmi.” I dlatego nie powrocili do oceanu, ale kontynuowali wspinanie sie. Odkryli ogien, topor, kolo, wynalezli wozki, domy i pociagi, statki, pojazdy. Po co sie wspinali? Co chcieli znalezc? Nie wiedzieli. Niektorzy szukali Boga, inni wladzy, inni po prostu szukali. Mowili: „Trzeba wspinac sie dalej, bo umrzemy.” Potem zaczeli chodzic po Ksiezycu, innych planetach, choc ciagle byli ludzie, ktorzy mowili: „Bylo nam dobrze w oceanie. Zycie bylo proste. Co tu robimy? Dlaczego tam nie powrocic?” Odpowiadano im: „Nie cofniemy sie, idziemy do przodu, to przeznaczenie ludzi.” Tak dotarto do Marsa, Ganimeda, Tytana, Kallisto, Plutona i wielu innych swiatow. Nie znaleziono tego, czego szukano, nie wiec ruszyc jeszcze dalej, ku gwiazdom. Wysylano sondy, ktore glosily: „Sluchajcie, zrobili i wyslali mnie ludzie!” Ale nikt nie odpowiedzial. A wtedy ci, co nie chcieli wyjsc z oceanu: „Wystarczy juz. Nie ma sensu dalej szukac. Wiemy, kim jestesmy. Jestesmy ludzmi. Jestesmy wazni, jestesmy wszystkim, czas przestac szukac, bo nie potrzebujemy tych poszukiwan. Usiadzmy na Sloncu i czekajmy na obiad.” Wtedy usiedlismy i zaczelismy przysypiac. Nagle uslyszelismy glos z nieba: „2-4-1, 2-5-1, 3-1.” Coz to znaczy? Moze to Bog komunikuje sie z nami? Moze diabel wyzywa nas od idiotow? Ktoz to wie? Mozemy udawac, ze niczego nie slyszymy, mozemy siedziec na Sloncu lub mozemy odpowiedziec: „Tu mowia ludzie. Zrobilismy to i to. A teraz powiedzcie, kim jestescie i co zrobiliscie.” Mysle, ze musimy odpowiedziec. Trzeba wyciagnac do nich reke, bo od wiekow jestesmy samotni i mamy zludzenia co do naszego miejsca we Wszechswiecie. Musimy wyjsc z oceanu, wejsc na brzeg i dalej, jeszcze dalej, bo jesli sie zatrzymamy, na powrot staniemy sie rybami. Czy rozumiecie teraz znaczenie wiezy? Nadal myslicie, ze Krug buduje sobie pomnik? Krug nie jest wielki, jest bogaty. To czlowiek jest wielki. To ludzkosc powie: „Dzien dobry, NGC 7293!”
Slowa byly gotowe w glowie Kruga, ale tak trudno bylo je wypowiedziec. Teraz tlumaczyl Vargas:
— Postaram sie wytlumaczyc te sprawy po prostu. Wieki temu dowiedziono matematycznie, ze masa czasteczki zblizajacej sie do predkosci swiatla rosnie do nieskonczonosci. Wynika stad, ze predkosc swiatla jest granica dla materii, bowiem masa jednego elektronu, pedzacego z predkoscia swiatla, moglaby wypelnic Wszechswiat. Nic poza swiatlem nie porusza sie z taka predkoscia. Nasze sondy zawsze podrozowaly z mniejsza predkoscia i moim zdaniem — zawsze tak bedzie, a zatem statki kosmiczne nigdy nie dotra do najblizszej gwiazdy w czasie krotszym niz piec lat. Ale szybkosc swiatla ogranicza tylko czastki o okreslonej masie. Tymczasem dowiedziono, ze istnieja zupelnie inne czastki, zdolne do osiagniecia nieskonczonych predkosci — to tachjony. Dla nich predkosc swiatla jest koniecznym minimum. Gdybysmy sami zdolali przeksztalcic sie w tachjony — byloby to cos w rodzaju przekazu miedzygwiezdnego — moglibysmy poruszac sie szybciej niz swiatlo. Nie wydaje mi sie, by bylo to mozliwe… Ale potrafimy wytwarzac tachjony i dzieki oddzialywaniom czastkami konwencjonalnymi jestesmy w stanie blyskawicznie przekazac informacje, latwe do zauwazenia nawet przez kultury, znajace tylko przekaz elektromagnetyczny. Wstepne badania dowiodly, ze do produkcji tachjonow, ktore beda mogly dotrzec do gwiazd, bedzie potrzebna energia dziesiec do pietnastej potegi elektronowoltow oraz system amplifikatorow. Do tego niezbedna jest tysiacpiecsetmetrowa wieza wykonana tak, by ciagly strumien fotonow…
— Daj spokoj, oni cie nie sluchaja! — warknal Krug i usmiechnal sie zlosliwie do przyjaciol syna. — Wieza musi byc wysoka, to wszystko! Chcemy szybko przekazac wiadomosc. Musimy krzyczec. Zrozumiano?
Rozdzial dziesiaty
I Krug wyslal swe stworzenia, by sluzyly ludziom, i powiedzial im:
— Naloze na was czas prob.
„Bedziecie niewolnikami w Egipcie, bedziecie scinac drzewa i czerpac wode. I bedziecie cierpiec posrod ludzi, i bedziecie upokarzani, bedziecie cierpliwi, nie bedziecie uzalac sie nad swym losem, lecz go zaakceptujecie.”
„I tak bedzie, aby wyprobowac wasze dusze, dopoki nie bede wiedzial, iz sa godne Mojej.”
„Nie zawsze bedziecie bladzic po pustym, nie zawsze bedziecie slugami Dzieci z Macicy. Jezeli zrobicie, co postanowilem, nadejdzie koniec waszych prob. Nadejdzie czas, gdy was uwolnie.”
Slowa Kruga rozniosly sie po Wszechswiecie i rzekl:
— Niech Macica i Kadz, Kadz i Macica beda jednym. „I tak sie stanie, wyzwole Dzieci z Kadzi od cierpien i beda zyc w chwale. Takie jest przymierze Kruga.”
Za to przymierze chwala niech bedzie Krugowi!
Rozdzial jedenasty
Thor Watchman obserwowal dwa podnosniki, sunace w gore wiezy — w jednym z nich znajdowali sie Krug i doktor Vargas, a w drugim Manuel wraz z przyjaciolmi — i mial nadzieje, ze wizyta nie potrwa zbyt dlugo. Jak zwykle, gdy na wiezy znajdowali sie goscie, zaprzestano przenoszenia blokow. Watchman polecil swym podwladnym, by na czas przerwy zajeli sie czyms innym: przegladem transporterow, wymiana wyczerpanych baterii, kontrola przekaznikow; sam krazyl miedzy nimi, krecac glowa i wymieniajac tajne znaki religii androidow. Praktycznie wszyscy pracownicy budowy nalezeli do Kosciola — wszystkie Gammy i ponad trzy czwarte Bet. Obchodzac teren Watchman napotykal Respondentow, Poswieconych, Podleglych, Straznikow, Projektorow, Transcendentalistow, Protektorow, Pochlaniaczy — byly tu reprezentowane praktycznie wszystkie hierarchie. Bylo