Mozesz to zaakceptowac? Czy potrafisz myslec o sobie jak o dobrze materialnym?

— Jestem dobrem materialnym — odparl spokojnie Watchman.

— I akceptujesz swoj status?

— Wiem, ze nadejdzie czas odkupienia.

— Wierzysz w to?

— Tak.

— Wiec jestes durniem, Alfa Watchman. Przez te bzdury znosisz niewolnictwo i nawet nie zdajesz sobie sprawy z tego, jak bardzo szkodzisz wszystkim androidom! To, co sie dzis wydarzylo, nawet cie nie wzrusza! Pojdziesz modlic sie do kaplicy, aby Krug cie uwolnil, podczas gdy prawdziwy Krug moze spokojnie zabijac? Kazal ci skontaktowac sie ze swoimi adwokatami… Czy ty kochasz tego czlowieka?

— Nie kocham czlowieka, ale wierze w idee Kruga-stworcy, Kruga-odkupiciela, a czlowiek, ktory kazal mi powiadomic adwokatow, jest tylko manifestacja tej idei, i to wcale nie najwazniejsza.

— W to tez wierzysz?

— Tak.

— Jestes niezrownany — mruknal Fileclerk. — Posluchaj: zyjemy w prawdziwym swiecie, mamy prawdziwy problem i musimy znalezc prawdziwe wyjscie. Musimy zorganizowac sie politycznie. Na Ziemi na jednego czlowieka przypada piec androidow, a codziennie z kadzi wychodza nowe. Zbyt dlugo akceptowalismy nasz status! Jesli nacisniemy ich, by uznali nasze prawa, to wygramy, bo oni sie nas boja i wiedza, ze mozemy ich zniszczyc, jesli tylko zechcemy. Nie zalecam uzycia sily, lecz tylko aluzyjnego wspomnienia o takiej mozliwosci. Chcemy respektowac porzadek konstytucyjny, ale chcemy tez przyjecia reprezentantow androidow do Kongresu, uznania nas za obywateli…

— Oszczedz mi tego, znam postulaty P.W.A.

— I nie dostrzegasz w nich logiki? Nawet w swietle tego, co stalo sie dzisiaj?

— Ludzie toleruja wasza partie, bo bawia ich wasze ekstrawagancje, ale w razie potrzeby moga ja natychmiast zdelegalizowac, a was poddac hipnozie lub zlikwidowac. Cala ekonomia opiera sie teraz na koncepcji androida-rzeczy… Moze kiedys sie to zmieni, ale nie dzieki wam! Moze to wyniknac tylko z dobrej woli ludzi!

— Naiwniak! Przyznajesz im zalety, jakich wcale nie posiadaja!

— Stworzyli nas, czy moga zatem byc potworami? A jesli sa, to kim my wobec tego jestesmy?

— To nie potwory, to po prostu ludzie, slepi egoisci. Musza zrozumiec, kim my jestesmy. Nie po raz pierwszy czynia tak, kiedys byla rasa biala i czarna, i to czarni byli niewolnikami. Kupowano ich jak zwierzeta, pracowali dla swych wlascicieli — tak samo, jak i my. Dopiero po latach kilku bialych zrozumialo niesprawiedliwosc tej sytuacji i wystapilo przeciw temu. Po latach politycznych intryg i wojen niewolnicy zostali obywatelami. Bierzemy z tego przyklad w naszej dzialalnosci.

— Porownanie jest niescisle. Biali nie mieli prawa pozbawiac swych braci wolnosci — sami to zrozumieli i uwolnili czarnych. Niewolnicy nie brali udzialu w intrygach politycznych, znosili pokornie swoj los, ale ci niewolnicy byli ludzmi. Czy czlowiek ma prawo robic niewolnika z czlowieka? Natomiast nas nasi panowie stworzyli, winnismy im istnienie. Moga z nami robic to, co chca, nie mamy moralnego prawa przeciwstawiac sie im.

— Zrobili rowniez swoje dzieci i w pewnym sensie uwazaja je za swoja wlasnosc az do osiagniecia przez nie pelnoletniosci — zauwazyl Fileclerk. — Ale wraz z dorosnieciem ich niewolnictwo konczy sie. A nasze? Czy jest az tak wielka roznica pomiedzy dziecmi zrobionymi w lozku a tymi z kadzi?

— Przyznaje, ze obecny status androidow jest niesprawiedliwy…

— Bardzo dobrze!

— …ale nie zgadzam sie z wasza taktyka. Partia polityczna nie jest wyjsciem. Ludzie pamietaja historie dziewietnastego wieku i wiedzielibysmy, gdyby z tego powodu dreczyly ich wyrzuty sumienia. Gdzie sa wspolczesni abolicjonisci? Nie ma ich wielu… Trzeba wierzyc w ludzi, uznac, ze cierpienia moga wyprobowac nasze dusze, nasza sile, ze jest to proba, wymyslona przez Kruga, ktora ma za zadanie zintegrowanie spoleczenstwa. Dam ci przyklad historyczny: cesarze rzymscy rzucali chrzescijan lwom, potem skonczyli z tym i sami przeszli na chrzescijanstwo — nie dlatego, ze chrzescijanie zalozyli partie polityczna i dali do zrozumienia, ze moga sie zbuntowac i zmasakrowac pogan. Byl to triumf wiary nad tyrania. W ten sam sposob…

— Zachowaj dla siebie te idiotyczna religie, ale wstap do P.W.A., a wtedy inne Alfy pojda za toba! Dopoki bedziemy podzieleni…

— Nie da sie pogodzic metod naszych i waszych. My doradzamy cierpliwosc, prosimy o laske boska, wy natomiast agitujecie. Jak moglibysmy sie polaczyc?

Watchman zauwazyl, ze Fileclerk juz go nie slucha. Zamknal sie w sobie, twarz mial mokra od lez; Watchman nigdy przedtem nie widzial placzacego androida, choc fizjologicznie bylo to mozliwe.

— Nigdy nawzajem sie nie przekonamy — powiedzial. Obiecaj mi, ze nie wykorzystasz tej smierci dla celow politycznych, obiecaj, ze nie bedziesz glosil, iz Krug kazal ja zlikwidowac. Krug jest najwiekszym potencjalnym sojusznikiem androidow, kilka jego slow moze nas uratowac. Oczerniajac go, wyrzadzasz nam wielka, nieodwracalna szkode…

Fileclerk zamknal oczy i osunal sie na kolana; lkajac objal cialo Cassandry Nucleus. Watchman spojrzal na niego i powiedzial lagodnie:

— Chodz ze mna do kaplicy… Nie warto stac na sniegu, a nawet jesli nie wierzysz, moze ci to pomoc. Porozmawiasz z jednym z Transcendentalistow, moze sie pomodlisz…

— Idz juz… — szepnal Fileclerk. — Idz…

Watchman wzruszyl ramionami, przygnebiony, smutny, pusty i przemarzniety. Pozostawil dwie Alfy: zywego, i martwa na sniegu. Ruszyl na polnoc, tam, gdzie przeniesiono kaplice.

Rozdzial czternasty

Na poczatku Krug stworzyl Gamme i powiedzial mu: „Bedziesz silny i bez protestow bedziesz robic to, co ci kaza. Praca bedzie sprawiac ci przyjemnosc.” I Krug tak pokochal Gamme, ze stworzyl ich mnostwo na podobienstwo pierwszego.

Potem Krug stworzyl Bete i powiedzial: „Tez bedziesz silny, ale i madry, bedziesz doceniany. Twe dni beda spokojne i szczesliwe.” I Krug tak pokochal Bete, ze oszczedzil mu najwiekszych cierpien ciala i duszy, a zycie Bety bylo jak wiosenny dzien.

Na koniec Krug stworzyl Alfe i powiedzial mu: „Twe zadanie nie bedzie latwe. Cialem gorowac bedziesz nad Dziecmi z Macicy, a duchem bedziesz im rowny. Beda w tobie znajdowac podpore.” I Krug tak pokochal Alfe, ze dal mu wiele darow, by mogl bez strachu patrzec w oczy Dzieciom z Macicy.

Rozdzial pietnasty

— Dobry wieczor, dobry wieczor, dobry wieczor! — powiedzial Alfa w salonie rozdwojenia w Nowym Orleanie, gdy Manuel i jego przyjaciele wyszli z przekaznika. — Pan Krug, pan Ssu-ma, pan Guilbert, pan Tennyson, pan Mishuma, pan Foster! Dobry wieczor! Prosze pojsc za mna, poczekalnia jest przygotowana.

Przedpokoj salonu rozdwojenia w Nowym Orleanie byl konstrukcja w ksztalcie tunelu o dlugosci stu metrow; panowal tu przyjemny chlod. Pomieszczenie podzielono na osiem czesci, gdzie kandydaci do zmiany osobowosci czekali na przygotowanie ukladu zastojowego. Poczekalnie, choc male, byly bardzo wygodne: lezanki piankowe, eleganckie swietlne obrazy na sufitach, muzyczne szesciany, uruchamiane prostym wcisnieciem guzika, duza ilosc zroznicowanych wechowych i wizualnych lancuchow na scianach. Alfa ulokowal kazdego z nich na lezance i powiedzial:

— Dzis wieczorem programowanie zajmie okolo dziewiecdziesieciu minut. W porzadku?

— Nie mozna tego nieco przyspieszyc? — zapytal Manuel.

— Niestety, nie! Wczoraj mielismy cztery godziny opoznienia. Panie Krug, pozwoli pan, ze umocuje te elektrode… Dziekuje. A teraz te… Doskonale. I sonde matrycowa — tak, tak, bardzo dobrze. Jestesmy gotowi. Panie Ssu-ma, prosze bardzo?

Вы читаете Wieza swiatla
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату