– Wszystko dobrze. Kobieta ma cierpliwosc. Zyje nam sie ze soba o wiele lepiej, kiedy mieszkam w pracy. – Byla to jego trzecia zona w ciagu ostatnich siedemnastu lat.

– Chcialbym ja poznac.

– Nie, na pewno tego nie chcesz. Dwie pierwsze poslubilem ze wzgledu na wyro, do ktorego tak bardzo lubily wskakiwac, ze nie patrzyly, kto w nim lezy. Z ta ozenilem sie dla pieniedzy i naprawde nie ma na co patrzec. Nie zrobilaby na tobie wrazenia. – Dokonczyl piwo. – Watpie, czy doczekam z nia jej smierci.

– Ile ma lat?

– Nie pytaj. Ale szczerze ja kocham, mowie powaznie. Z tym ze po dwoch latach pozycia zdalem sobie sprawe, iz jedyna rzecza, jaka nas jeszcze laczy, jest doglebna znajomosc rynku papierow wartosciowych. – Spojrzal na barmana. – Jeszcze jedno piwo poprosze.

Callahan saczyl drinka i usmiechal sie pod nosem.

– Ile jest warta?

– Znacznie mniej, niz myslalem. Dokladnie nie wiem. Moze z piec milionow, kto wie… Oskubala do czysta mezow numer jeden i dwa, a wyszla za mnie dlatego, ze chciala przekonac sie, jak wyglada zycie z przecietniakiem. Tak przynajmniej twierdzi. Zreszta wszystkie tak mowia, sam wiesz najlepiej…

– Zawsze obstawiales przegrane baby, Gavin. Nawet na studiach. Twoj ulubiony typ to cierpiaca na depresje neurotyczka.

– Nic na to nie poradze, ze tylko takim wpadam w oko. – Verheek podniosl butelke i wypil polowe zawartosci. – Dlaczego zawsze spotykamy sie w tej knajpie?

– Nie wiem. To chyba tradycja. Przywolujemy wspomnienia wspanialych studenckich czasow.

– Nienawidzilismy prawa, Thomas. Wszyscy nienawidza prawa. I prawnikow.

– Jestes w kiepskim nastroju.

– Wybacz. Odkad znalezli ciala, spalem tylko szesc godzin. Dyrektor drze na mnie morde przynajmniej piec razy na dzien, a ja dre morde na wszystkich, ktorzy sa pode mna. Mamy niezly ubaw.

– Skoncz piwo, chlopie. Nasz stol jest juz wolny. Napijemy sie, zjemy i pogadamy. Spedzimy razem cudowny wieczor.

– Kocham cie bardziej niz zone, Thomas. Mowilem ci to juz kiedys?

– Nie swiadczy to dobrze o glebi twojego uczucia.

– Masz racje.

Ruszyli za maitre d’hotel ku malemu stolikowi w kacie sali. Siadywali przy nim zawsze. Callahan zamowil jeszcze jedna kolejke i poprosil kelnera, zeby nie spieszyl sie z podawaniem jedzenia.

– Widziales to gowno w “Post”? – spytal Verheek.

– Widzialem. Skad byl przeciek?

– Nie mam pojecia. Dyrektor dostal liste kandydatow w sobote rano. Prezydent wreczyl mu ja osobiscie i w prostych zolnierskich slowach zazadal zachowania tajemnicy. Voyles przez caly weekend nikomu nie pokazywal tego swistka, a dzis rano “Post” wydrukowal artykul z nazwiskami Pryce’a i MacLawrence’a. Kiedy Voyles to przeczytal, wpadl w amok, a kilka minut pozniej zadzwonil prezydent. Dyrektor popedzil do Bialego Domu i z tego, co wiem, odbyla sie tam prawdziwa awantura, podczas ktorej padaly slowa powszechnie uznane za niecenzuralne. Voyles chcial obic ryja Coalowi, ale powstrzymal go K.O. Lewis. Bardzo nieprzyjemna sprawa.

Callahan wsluchiwal sie w kazde slowo Verheeka.

– Niezle – mruknal.

– Mowie ci o tym dlatego, ze pozniej, po kilku drinkach, bedziesz zadal ode mnie pozostalych nazwisk z listy, czego uczynic nie moge. Chce nadal byc twoim przyjacielem, Thomas.

– Mow dalej.

– Dobra. No wiec zapewniam cie na sto procent, ze przeciek nie wyszedl od nas. Wykluczone. Nazwiska wyspiewal ktos z Bialego Domu. Pelno tam ludzi, ktorzy nienawidza Coala.

– A jesli to sam Coal podal te nazwiska prasie?

– Niewykluczone. To sliski sukinsyn. Wedlug pewnej teorii roboczej, rozpracowywanej przez Biuro, Coal podal prasie na talerzu Pryce’a i MacLawrence’a, ponoc prawdziwych fanatykow, zeby napedzic stracha ludnosci tego kraju, po czym oglosic nominacje dwoch pozornie umiarkowanych kandydatow. Szef gabinetu zdolny jest do makiawelicznych zagrywek.

– Nigdy nie slyszalem o tych facetach.

– Witaj w klubie. Obaj sa bardzo mlodzi, ledwo po czterdziestce, i brak im jakiegokolwiek doswiadczenia w jurysdykcji. Jeszcze ich nie sprawdzalismy, ale, jak juz wspomnialem, mowi sie, ze sa radykalnymi konserwatystami.

– A reszta?

– Szybki jestes. Wypilem dopiero dwa piwa, a ty juz strzelasz pytaniem, na ktore nie wolno mi odpowiedziec.

– Czy macie jeszcze te smaczne grzybki nadziewane krabami? – Verheek zwrocil sie do kelnera, ktory przyniosl drinki. – Musze cos przegryzc. Umieram z glodu.

– Jeszcze raz to samo. – Callahan podal kelnerowi pusta szklanke.

– Blagam, Thomas, nie pytaj mnie o nic wiecej. Niewykluczone, ze za trzy godziny wyniesiesz mnie stad na plecach, ale nawet wtedy nie pisne ani slowa. Sam zreszta wiesz. Powiem ci tylko tyle, ze stan umyslow Pryce’a i MacLawrence’a odzwierciedla poglady wszystkich pozostalych kandydatow z listy.

– I nikt o nich wczesniej nie slyszal?

– W zasadzie tak.

Callahan saczyl szkocka i krecil z niedowierzaniem glowa. Verheek zdjal marynarke i rozluznil krawat.

– Porozmawiajmy o kobietach.

– Nie.

– Przypomnij mi, ile ona ma lat.

– Dwadziescia cztery, ale jest nad wiek dojrzala.

– Moglbys byc jej ojcem.

– Moze moglbym, kto wie…

– Skad pochodzi?

– Z Denver. Mowilem ci juz!

– Uwielbiam dziewczyny z Zachodu. Sa bardzo niezalezne, bezpretensjonalne, najchetniej nosza dzinsy i maja dlugie nogi. Moze kiedys znajde sobie taka zone. Jest bogata?

– Nie. Jej ojciec zginal w katastrofie lotniczej przed czterema laty. Razem z matka dostaly spore odszkodowanie.

– Wiec ma forse!

– Na zycie jej wystarcza.

– Masz jej zdjecie?

– Nie. Nie jest moja wnuczka ani pudlem.

– Dlaczego nie wziales jej zdjecia?

– Powiem jej, zeby ci przyslala. Co cie tak bawi?

– Ty, najdrozszy. Wielki Thomas Callahan, krol kobiet jednorazowego uzytku, smiertelnie zakochany!

– Bredzisz.

– Pobiles rekord. Jak dlugo to juz trwa? Dziewiec… dziesiec miesiecy? Niemozliwe! Wytrzymales prawie rok z jedna kobieta! Zasmucasz mnie, Thomas.

– Dokladnie osiem miesiecy i trzy tygodnie, ale nie mow o tym nikomu, dobrze, Gavin? Nie jest to dla mnie latwe. Narazam na szwank swoja reputacje.

– Przysiegam, ze dochowam tajemnicy. Podaj mi tylko pare szczegolow. Ile ma wzrostu?

– Piec stop osiem cali, wazy sto dwanascie funtow, ma dlugie nogi, nosi obcisle levisy, jest niezalezna i bezpretensjonalna, slowem – typowa dziewczyna z Zachodu.

– Znajde sobie taka, zobaczysz! Ozenisz sie z nia?

– Oczywiscie, ze nie! Dopij drinka.

– Czy… hmmm… jestes jej wierny?

– A czy ty jestes wierny zonie?

Вы читаете Raport “Pelikana”
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату