– Troche zgarbiony?

– Tak – zgodzil sie jeszcze raz Tomasz i uswiadomil sobie, ze wlasnie teraz czlowiek z ministerstwa kogos zidentyfikowal. Tomasz nie tylko doniosl na jakiegos nieszczesnego redaktora, ale jego donos byl jeszcze do tego falszywy.

– Ale po co pana zaprosil? O czym zescie rozmawiali?

– Chodzilo o jakas zmiane szyku slow w zdaniu.

Brzmialo to jak smieszny wykret. Czlowiek z ministerstwa znow zdziwil sie ze zgorszeniem, ze Tomasz nie chce mowic prawdy.

– Alez panie doktorze! Przed chwila pan twierdzil, ze panu wycieli jedna trzecia z tekstu, a teraz pan mi mowi, ze dyskutowaliscie o szyku slow w zdaniu! To przeciez nielogiczne!

Tomaszowi latwiej teraz przychodzilo odpowiedziec, poniewaz to, co mowil bylo czysta prawda:

– Nielogiczne, ale tak bylo – zasmial sie. – Poprosili mnie, zebym im pozwolil zmienic w jednym zdaniu szyk slow, a potem wyrzucili mi jedna trzecia.

Czlowiek z ministerstwa znow krecil glowa, jak gdyby nie mogl zrozumiec tak niemoralnego zachowania i powiedzial:

– Ci ludzie nie zachowali sie fair w stosunku do pana. Dopil szklanke wina i podsumowal:

– Panie doktorze, stal sie pan ofiara manipulacji. Byloby straszna szkoda, gdyby mieli za to placic rowniez panscy pacjenci. My, panie doktorze, doskonale zdajemy sobie sprawe z panskich umiejetnosci. Zobaczymy, co by mozna bylo z tym zrobic. Podal Tomaszowi reke i serdecznie nia potrzasnal. Potem wyszli z gospody i kazdy wsiadl do swego samochodu.

6.

Tomasz mial po tym spotkaniu strasznie zle samopoczucie. Wyrzucal sobie, ze przystal na jowialny ton rozmowy. Skoro juz nie odmowil rozmawiania z policjantem (nie byl przygotowany na taka sytuacje, nie wiedzial, na co prawo pozwala, a na co nie), powinien byl przynajmniej odmowic picia z nim wina w gospodzie, jak z jakims przyjacielem! Co by bylo, gdyby zobaczyl go ktos, kto zna tego czlowieka? Musialby dojsc do wniosku, ze Tomasz wspolpracuje z policja! I po co mu w ogole powiedzial, ze jego artykul skrocono? Po co podal mu kompletnie niepotrzebna informacje? Byl z siebie w najwyzszym stopniu niezadowolony.

W czternascie dni poznej czlowiek z ministerstwa zjawil sie ponownie. Chcial jak ostatnio isc do gospody naprzeciwko, ale Tomasz go poprosil, zeby zostali w gabinecie.

– Rozumiem pana, panie doktorze – usmiechnal sie.

Zdanie to zafrapowalo Tomasza. Czlowiek z ministerstwa przemowil jak szachista, ktory potwierdza rywalowi, ze zrobil blad w poprzednim ruchu. Siedzieli naprzeciwko siebie na krzeslach, rozdzieleni biurkiem Tomasza. Mniej wiecej po dziesieciu minutach, w trakcie ktorych mowili o epidemii grypy, ktora wlasnie panowala, mezczyzna powiedzial:

– Zastanawialismy sie nad panskim przypadkiem, panie doktorze. Gdyby chodzilo tylko o nas sprawa bylaby prosta. Ale musimy liczyc sie z opinia publiczna. Czy pan tego chcial, czy nie, dolaczyl sie pan ze swym artykulem do histerii antykomunistycznej. Nie bede przed panem ukrywal, ze dostalismy nawet polecenie, zeby pozwac pana w zwiazku z tym artykulem przed sad. Jest na to paragraf. Publiczne namawianie do gwaltu.

Czlowiek z Ministerstwa Spraw Wewnetrznych zamilkl i patrzyl Tomaszowi w oczy. Tomasz wzruszyl ramionami. Mezczyzna znow przybral lagodny ton:

– Nie zgodzilismy sie z ta propozycja. Jaka by nie byla panska odpowiedzialnosc, w interesie spoleczenstwa lezy, zeby pracowal pan tam, gdzie panskie zdolnosci moga byc najlepiej wykorzystane. Pana ordynator niezmiernie pana szanuje. Mamy rowniez informacje od panskich pacjentow. Z pana jest wybitny specjalista, panie doktorze! Nikt nie moze wymagac od lekarza, zeby sie znal na polityce. Dal sie pan poniesc emocjom. Powinno sie to zalatwic. Dlatego chcielismy panu zaproponowac tekst oswiadczenia, ktore powinien pan wedlug nas dac do prasy. My bysmy sie juz postarali, zeby zostal opublikowany we wlasciwej chwili – i podal Tomaszowi papier.

Tomasz przeczytal, co tam bylo napisane i przerazil sie. Bylo to o wiele gorsze niz to, o co prosil go przed dwoma laty ordynator. To nie bylo tylko odwolanie artykulu o Edypie. Byly tu zdania o milosci do Zwiazku Radzieckiego, o wiernosci partii komunistycznej, potepienie intelektualistow, ktorzy podobno chcieli doprowadzic do wojny domowej, ale przede wszystkim byl to donos na redaktorow z tygodnika pisarzy lacznie z nazwiskiem wysokiego, zgarbionego redaktora (Tomasz nigdy sie z nim nie spotkal, ale znal jego nazwisko i zdjecie), ktorzy swiadomie znieksztalcili jego artykul, aby nadac mu inny sens i zmienic w kontrrewolucyjny apel; byli zbyt tchorzliwi, by samemu napisac taki artykul i chcieli skryc sie za naiwnym lekarzem. Czlowiek z ministerstwa widzial przerazenie w oczach Tomasza. Nachylil sie i klepnal go przyjaznie pod biurkiem po kolanie:

– Panie doktorze, to jest tylko propozycja! Pan sie zastanowi i gdyby pan chcial zmienic jakies sformulowanie, mozemy oczywiscie, o tym podyskutowac. Przeciez koniec koncow to jest panski tekst!

Tomasz zwrocil papier policjantowi, jak gdyby bal sie choc sekunde dluzej trzymac go w rekach. Wygladalo to prawie tak, jakby sie obawial, ze ktos bedzie na nim badal odciski jego palcow.

Zamiast przyjac papier, czlowiek z ministerstwa rozlozyl ramiona w gescie udanego zdziwienia (byl to taki sam gest, jakim papiez blogoslawi tlumy ze swego balkonu):

– Alez panie doktorze, po co pan mi to zwraca? Niech pan to sobie zostawi! Trzeba to spokojnie przemyslec w domciu.

Tomasz krecil glowa i cierpliwie trzymal papier w wyciagnietej rece.

Czlowiek z ministerstwa przestal nasladowac blogoslawiacego papieza i musial wreszcie go wziac.

Tomasz chcial mu powiedziec bardzo energicznie, ze nigdy nie napisze i nie podpisze zadnego tekstu. Ale w ostatniej chwili zmienil ton.

Powiedzial lagodnie:

– Nie jestem przeciez analfabeta. Dlaczego mialbym podpisywac cos, czego sam nie napisalem?

– Dobrze, panie doktorze. Mozemy wybrac odwrotna metoda. Pan nam to najpierw napisze sam, a potem wspolnie to przejrzymy. To, co pan przeczytal, mogloby panu przynajmniej posluzyc za wzor.

Dlaczego Tomasz od razu nie odrzucil zdecydowanie propozycji policjanta? Przeleciala mu przez glowe nastepujaca mysl: Tego typu oswiadczenia poza tym, ze demoralizuja caly narod (na tym prawdopodobnie polega glowna rosyjska strategia), moga miec rowniez na celu uzytek bardziej konkretny. Mozliwe, ze policja przygotowuje proces przeciwko redaktorom tygodnika, dla ktorego Tomasz napisal swoj artykul. Jesli tak jest, oswiadczenie Tomasza jest im potrzebne jako dowod w przewodzie sadowym i jako czesc kampanii prasowej, ktora beda prowadzic. Gdyby teraz zasadniczo i energicznie odmowil, wystawilby sie na niebezpieczenstwo, ze policja opublikuje przygotowany tekst, chocby miala sfalszowac jego podpis. Zadna gazeta nigdy nie opublikowalaby jego dementi! Nikt na swiecie nie uwierzylby, ze tego nie napisal i nie podpisal! Zrozumial juz, ze ludzie sa zbyt szczesliwi widzac kogos w stanie moralnego ponizenia, zeby psuc sobie te satysfakcje jego wyjasnieniami. Dajac policji nadzieje, ze sam napisze jakis tekst zyskal na czasie. Nastepnego dnia zlozyl pisemne podanie o zwolnienie z pracy. Przypuszczal (slusznie), ze w momencie, kiedy zstapi dobrowolnie na najnizszy szczebel drabiny spolecznej (na ktory zreszta zeszlo w tych czasach tysiace intelektualistow z innych dziedzin), policja straci nad nim wladze i przestanie sie nim interesowac. W takich okolicznosciach nie bedzie juz mogla opublikowac zadnego tekstu z jego oswiadczeniem, bo stalby sie on absolutnie niewiarygodny. Haniebne publiczne oswiadczenia zawsze bowiem lacza sie z awansem, a nie z upadkiem podpisanych. Lekarze sa w Czechach pracownikami panstwowymi i panstwo moze, ale nie musi, zwolnic ich ze sluzby. Urzednik, z ktorym Tomasz rozmawial o swej dymisji, znal jego nazwisko i szanowal go. Namawial go, by nie rzucal pracy. Tomasz nagle uswiadomil sobie, ze nie ma zadnej pewnosci, czy robi slusznie. Ale czul sie juz przywiazany do swej decyzji jakas obietnica wiernosci i upieral sie przy swoim. W ten sposob zostal czlowiekiem, ktory myje szyby.

7.

Odjezdzajac przed laty z Zurychu do Pragi, Tomasz mowil sobie w duchu: „es muss sein” i myslal przy tym o

Вы читаете Nieznosna lekkosc bytu
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату