Nie liczac Ducha i imigrantow. Aha, powiedzialem, ze jest ich od dwudziestu do trzydziestu, poniewaz „Fuzhou Dragon” wzial zapasy swiezej wody i jedzenia dla takiej liczby osob.

– Niech mnie kule – zaklal z podziwem Harold Peabody.

Tego samego dnia satelity szpiegowskie wykryly „Fuzhou Dragona” mniej wiecej dwiescie osiemdziesiat mil od wybrzeza, dokladnie tak jak to przewidywal Rhyme. Obecnie, we wtorek tuz przed switem, chinski statek znajdowal sie na wodach terytorialnych Stanow Zjednoczonych i scigal go kuter strazy przybrzeznej „Evan Brigant” z dwudziestopiecioosobowa zaloga, dwoma sprzezonymi karabinami maszynowymi kalibru piecdziesiat oraz osiemdziesieciomilimetrowym dzialem na pokladzie. Wedlug planu, statek mial zostac opanowany i doprowadzony do Port Jefferson na Long Island, a imigranci przewiezieni do aresztu federalnego, by czekac na deportacje wzglednie starac sie o azyl.

Rozlegl sie sygnal radiowy z kutra, ktory zblizal sie do „Fuzhou Dragona”. Thom przelaczyl telefon na tryb glosno mowiacy.

– Agent Dellray? Tu kapitan Ransom z „Evan Brigant”.

– Slysze pana dobrze, kapitanie.

– Chyba nas zauwazyli. Potrzebujemy wskazowek w kwestii ataku. Boimy sie, ze moga byc ofiary w ludziach. Odbior.

– Chodzi panu o kogo? – zapytal lekcewazacym tonem Coe. – O bezpanstwowcow?

– Zgadza sie. Naszym zdaniem powinnismy po prostu zmusic statek do zmiany kursu i poczekac, az Duch sam sie podda. Odbior.

Dellray scisnal palcami papierosa, ktorego trzymal za uchem na pamiatke czasow, gdy byl w szponach nalogu.

– Nie udzielam zgody – powiedzial. – Trzymajcie sie pierwotnego planu. Zatrzymajcie statek, wejdzcie na poklad i aresztujcie Ducha. Zezwalam na uzycie broni palnej. Zrozumiano?

– Tak jest. Bez odbioru.

Telefon umilkl i Thom wylaczyl tryb glosno mowiacy. Zapadla cisza. W pokoju wyczuwalo sie coraz wieksze napiecie.

Chwile pozniej zadzwonil prywatny telefon Rhyme'a. Thom odebral go w rogu pokoju. Przez chwile sluchal rozmowcy, po czym podniosl wzrok.

– To doktor Weaver, Lincolnie. W sprawie zabiegu. Powiem jej, ze oddzwonisz pozniej – dodal, spogladajac na spietych funkcjonariuszy.

– Nie – odparl stanowczo Rhyme. – Odbiore teraz.

ROZDZIAL DRUGI

Wiatr byl coraz silniejszy i fale wznosily sie wysoko ponad burtami nieustraszonego „Fuzhou Dragona”. Duch omiotl uwaznie wzrokiem rufe statku, lecz nie mogl nigdzie dostrzec swojego bangshou. Odwrociwszy sie w strone dziobu, zmruzyl oczy przed wiatrem, ale ladu tez nie bylo widac – wylacznie rozkolysane gory czarnej wody.

Wdrapal sie na mostek i zastukal w szybke drzwi. Kapitan Sen Zi-jun zobaczyl go, naciagnal na glowe wloczkowa czapke i poslusznie wyszedl na deszcz.

– Wkrotce bedzie tu straz przybrzezna – zawolal Duch, przekrzykujac szum wiatru. – Zostaw tych ludzi na mostku, a sam z reszta zalogi zejdz na dol i ukryj sie wsrod prosiakow.

– Ale dlaczego?

– Poniewaz jestes porzadnym czlowiekiem – wyjasnil Duch. – Zbyt porzadnym, zeby klamac. Udam, ze to ja jestem kapitanem. Potrafie spojrzec czlowiekowi w oczy i sprawic, ze uwierzy w to, co mowie. Ty tego nie potrafisz.

– To moj statek.

– Nie – odpalil Duch. – W trakcie tego rejsu „Fuzhou Dragon” nalezy do mnie. Place ci jednokolorowa waluta. – Amerykanskie dolary byly o wiele wiecej warte od chinskich juanow.

Duch wskazal glowa marynarzy na mostku.

– Powiedz im, zeby wykonywali moje rozkazy – zazadal.

Kiedy Sen zawahal sie, poslal mu spokojne, lecz mrozace krew w zylach spojrzenie, ktore przejmowalo groza kazdego, kto kiedykolwiek popatrzyl w te oczy. Sen opuscil wzrok i wrocil na mostek, aby wydac stosowne polecenia.

Dziesieciu piekielnych sedziow…

Mezczyzna lezacy na rufie „Fuzhou Dragona”, podpelzl do burty, wystawil glowe na zewnatrz i znowu zaczal rzygac. Lezal przy tratwie ratunkowej przez cala noc, od chwili kiedy czujac, jak wzmaga sie sztorm, uciekl z cuchnacej ladowni, zeby oczyscic cialo i przywrocic mu harmonie stargana przez rozkolysane morze. Jeszcze nigdy w zyciu nie byl tak zziebniety i sponiewierany. Wyobrazal sobie, ze morze jest oszalalym smokiem, i mial ochote wyciagnac z kieszeni ciezki pistolet i zastrzelic te dzika bestie.

Nazywal sie Sonny Li, chociaz zaraz po urodzeniu otrzymal imie Kangmei, czyli „Powstrzymaj Ameryke”. Dzieci, ktore urodzily sie pod panowaniem Mao, czesto nosily takie poprawne politycznie imiona. Podobnie jednak jak wielu innych mlodych ludzi z nadmorskich prowincji Chin – Fujian i Guangdong – mial rowniez zachodnie imie, ktore nadali mu koledzy z jego paczki: Sonny, na czesc niebezpiecznego, porywczego syna Don Corleone z filmu „Ojciec chrzestny”.

O piekielni sedziowie…

W tej chwili Li byl gotow na to, by porwaly go piekielne stwory. Przyznal sie do wszystkich zlych uczynkow, jakie popelnil w swoim zyciu.

Obejrzal sie i wydawalo mu sie, ze zobaczyl Ducha, ale zaraz potem jego zoladkiem targnal kolejny skurcz i musial odwrocic sie z powrotem w strone relingu. Zapomnial o wszystkim procz dziesieciu piekielnych sedziow, ktorzy zacierajac rece z uciechy, zachecali demony, by dzgaly go w brzuch swoimi wloczniami. Znowu zaczal wymiotowac.

Rozwiane przez wiatr rude wlosy opartej o samochod wysokiej kobiety ostro kontrastowaly z zolta karoseria starego sportowego kabrioletu chevy camaro i z czarnym nylonowym pasem, w ktorym tkwil jej pistolet.

Ubrana w dzinsy oraz wiatrowke z kapturem i napisem: EKIPA DOCHODZENIOWA NYPD na plecach, Amelia Sachs zerknela na wzburzone wody oceanu w poblizu Port Jefferson na polnocnym wybrzezu Long Island, nastepnie zas rozejrzala sie dookola. Urzad do spraw Imigracji i Naturalizacji, FBI, policja hrabstwa Suffolk oraz jej wlasna firma otoczyly kordonem parking, na ktorym w normalny sierpniowy dzien roiloby sie od rodzin i mlodziezy przybylych, by zlapac troche slonca. Tropikalny sztorm przeploszyl jednak urlopowiczow.

W poblizu staly dwa autobusy, ktore urzad imigracyjny wypozyczyl z zarzadu wieziennictwa, a takze pol tuzina ambulansow i cztery mikrobusy z silami taktycznymi. Zawijajacy do portu „Fuzhou Dragon” mial byc teoretycznie pod kontrola zalogi kutra poscigowego „Evan Brigant”, a Duch i jego pomocnik aresztowani.

Sachs uslyszala, jak dzwoni jej komorka, i usiadla na waskim fotelu chevroleta, zeby odebrac. Dzwonil Rhyme.

– Chyba zwietrzyli pismo nosem, Sachs – powiedzial. – „Fuzhou Dragon” skrecil w strone ladu. Kuter dotrze tam, zanim doplyna do brzegu, ale wydaje nam sie, ze Duch szykuje sie do walki.

– Dzwonila do ciebie? – zapytala Sachs, kiedy Rhyme na moment przerwal.

Chwila milczenia.

– Owszem – odparl w koncu. – Dziesiec minut temu. W przyszlym tygodniu maja wolny termin w Manhattan Hospital. Zadzwoni jeszcze, zeby podac szczegoly.

Osoba, ktora dzwonila do Rhyme'a, byla doktor Cheryl Weaver, znana neurochirurg. A wolny termin dotyczyl eksperymentalnego zabiegu, ktoremu Rhyme mial sie zamiar poddac w nadziei, ze poprawi choc czesciowo jego sprawnosc. Zabiegu, ktoremu Sachs byla przeciwna.

Rhyme nie lubil poruszac spraw osobistych w trakcie trwania akcji.

– Zadzwonie pozniej – powiedzial i rozlaczyl sie.

Zabieg Rhyme'a przypomnial jej niedawna rozmowe z innym lekarzem, ktory nie mial nic wspolnego z planowana operacja. Dwa tygodnie wczesniej Sachs czekala na niego w szpitalnej poczekalni. Mezczyzna w

Вы читаете Kamienna malpa
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату