Usmiechnelam sie.
– Ale przynajmniej choc raz czuje sie tak, jak wygladam.
Weszla do srodka i postawila sportowa torbe przed fotelem.
– Opowiesz mi, co sie stalo? – To nie bylo zadanie, lecz prosba lub raczej pytanie. Ronnie rozumie, ze nie wszystkim mozna podzielic sie z druga osoba.
– Przykro mi, ale dzisiaj nici z biegania. Nie jestem w stanie…
– Wyglada na to, ze ty juz mialas dzis solidny trening. Idz, umyj rece. Zaparze kawe. W porzadku?
Skinelam glowa i natychmiast tego pozalowalam. Aspiryny, i to w duzych ilosciach. Tego bylo mi teraz trzeba. Przystanelam przed drzwiami do lazienki.
– Ronnie?
– Slucham. – Stala w mojej malej kuchni, szykujac kawe. Wlasnie odmierzala porcje swiezych ziaren do zmielenia. Ronnie mierzy metr siedemdziesiat piec. Czasami zapominam, jaka jest wysoka. Ludzie dziwia sie, ze tak dobrze sie rozumiemy. I ze mozemy wspolnie biegac. Cala sztuka polega na tym, abym odpowiednio dostosowala krok i tempo. Wtedy daje z siebie wszystko. To naprawde dobry trening.
– Chyba mam w lodowce pare bajgli. Czy moglabys wstawic je do mikrofalowki, z odrobina sera?
Spojrzala na mnie.
– Znam cie od trzech lat i po raz pierwszy slysze, ze chcesz cos zjesc przed dziesiata rano.
– Jezeli to dla ciebie zbyt duzy klopot, nie ma sprawy, obsluze sie sama.
– Nie o to chodzi i dobrze o tym wiesz.
– Przepraszam, po prostu jestem zmeczona.
– Idz, doprowadz sie do porzadku, a potem opowiesz mi, co sie stalo, zgoda?
– Niech bedzie. – Wymoczenie rak niewiele dalo. Mialam wrazenie, jakbym zrywala sobie skore z dloni. Wytarlam je i posmarowalam zadrapania neosporinem. „Srodek antybakteryjny” – brzmial napis na tubce. Zanim skonczylam z plastrami opatrunkowymi, moje dlonie wygladaly jak rozowe lapki mumii.
Cale plecy mialam w siniakach. Moje zebra mialy odcien glebokiego fioletu. Niewiele moglam na to poradzic poza lyknieciem kilku aspiryn. No dobrze, moglam zrobic jeszcze jedno – rozruszac sie. Cwiczenia rozciagajace uczynia moje cialo bardziej gibkim i sprawia, ze nie bede odczuwala bolu przy kazdym, nawet najmniejszym ruchu. Naturalnie samo rozciaganie bedzie istna tortura. Zajme sie tym pozniej. Najpierw musialam cos przekasic.
Umieralam z glodu. Zwykle na sama mysl o jedzeniu przed dziesiata zbieralo mi sie na mdlosci. Dzis rano chcialam jesc, musialam wziac cos na zab. To bardzo dziwne. Moze to stres.
Kiedy poczulam zapach bajgli i topiacego sie sera, zaczelo mnie ssac w zoladku. Aromat swiezej kawy sprawil, ze mialam chec wbic zeby w tapczan.
Pochlonelam dwa bajgle i wypilam trzy filizanki kawy, podczas gdy siedzaca naprzeciw mnie Ronnie wolno saczyla pierwsza. Zauwazylam, ze mi sie przyglada. Jej szare oczy wpatrywaly sie we mnie. Podobnie przygladala sie podejrzanym.
– Co jest? – spytalam.
Wzruszyla ramionami.
– Nic. Mozesz przerwac na chwile i opowiedziec mi o wczorajszej nocy?
Skinelam glowa. Tym razem nie bolalo juz tak bardzo. Aspiryna, dar natury dla wspolczesnego czlowieka. Opowiedzialam jej o tym, co sie stalo, poczawszy od telefonu Moniki, do spotkania z Valentine’em. Nie wspomnialam, ze spotkanie odbylo sie w Cyrku Potepiencow. Obecnie ta informacja mogla okazac sie wyjatkowo niebezpieczna. Pominelam tez niebieskie plomyki na schodach i glos Jean-Claude’a rozbrzmiewajacy w mojej glowie. Cos mi mowilo, ze to takze byly niebezpieczne informacje. Nauczylam sie ufac memu instynktowi, totez nie wspomnialam o tym ani slowem.
Ronnie jest dobra, przeszyla mnie wzrokiem i spytala:
– To juz wszystko?
– Tak. – Coz za proste klamstwo, tylko jedno slowo. Watpie, aby Ronnie dala sie nabrac.
– W porzadku. – Upila lyk kawy. – Co mialabym zrobic?
– Popytaj tu i tam. Masz dostep do tak zwanych grup nienawisci w rodzaju Ludzie Przeciwko Wampirom, Liga Glosujacych Ludzi itp. Sprawdz, czy ktos od nich mogl byc zamieszany w te morderstwa. Ja nie moge sie do nich zblizyc. – Usmiechnelam sie. – Badz co badz oni nienawidza rowniez animatorow.
– Ale przeciez zabijasz wampiry.
– To prawda, lecz rowniez ozywiam trupy. Zombi. To nazbyt osobliwe dla bigota z krwi i kosci.
– W porzadku. Popytam wsrod LPW i innych ugrupowan. Cos jeszcze?
Zamyslilam sie przez chwile i pokrecilam glowa. Udalo sie prawie bezbolesnie.
– Nic mi nie przychodzi do glowy. Ale badz bardzo ostrozna. Nie chce narazic cie na niebezpieczenstwo, po tym co sie stalo z Catherine.
– To nie byla twoja wina.
– Racja.
– Nic, co zaszlo, nie stalo sie z twojej winy.
– Powiedz to Catherine i jej narzeczonemu, gdyby sprawy przybraly kiepski obrot.
– Anito, do cholery, te istoty cie wykorzystuja. Chca cie zniechecic i wystraszyc, aby moc przejac nad toba kontrole. Jezeli pozwolisz, aby poczucie winy wzielo nad toba gore i namacilo ci w glowie, przyplacisz to zyciem.
– Oj, Ronnie, wiesz, wlasnie to chcialam uslyszec. Jezeli tak wedlug ciebie ma wygladac mowa motywacyjna, to prosze, odpusc sobie.
– Nie wymagasz silniejszego motywowania. Jedyne, czego ci potrzeba, to solidne potrzasniecie i silny kopniak na rozped.
– Dzieki, jak na jedna noc jestem dostatecznie mocno poobijana.
– Anito, posluchaj. – Wpatrywala sie we mnie z przejeciem, jej oczy lustrowaly moje oblicze, usilujac oszacowac, czy sluchalam jej z nalezyta uwaga.
– Zrobilas dla Catherine wszystko, co moglas. Chce, abys teraz skoncentrowala sie na wlasnym przetrwaniu. Siedzisz po uszy w klopotach. Zewszad otaczaja cie wrogowie. Nie mozesz sobie pozwolic na chocby jeden falszywy krok.
Miala racje. Zrob to, co mozesz, i ruszaj dalej. Catherine poki co byla bezpieczna. Zeszla ze sceny i o to wlasnie chodzilo.
– Zewszad otaczaja mnie wrogowie, ale tu i owdzie napotykam rowniez przyjaciol.
Usmiechnela sie.
– Moze jest ich tylu, ze wystarczy.
Ujelam filizanke obandazowanymi dlonmi. Poczulam cieplo przenikajace przez delikatna porcelane.
– Boje sie.
– Co oznacza, ze nie jestes taka glupia, na jaka wygladasz.
– Ojej, wielkie dzieki, naprawde.
– Prosze bardzo. – Uniosla w moja strone filizanke w przyjaznym gescie. – Za Anite Blake, animatorke, zabojczynie wampirow i dobra przyjaciolke. Uwazaj na siebie.
Stuknelysmy sie filizankami.
– Ty tez badz ostrozna. To, ze jestes moja przyjaciolka, moze w najblizszych dniach okazac sie wyjatkowo niebezpieczne dla zdrowia.
– Czy kiedykolwiek bylo inaczej?
Niestety, miala racje.
17
Po wyjsciu Ronnie mialam do wyboru – ponownie polozyc sie do lozka, co wydawalo mi sie rozsadnym posunieciem, lub zaczac rozwiazywac sprawe, do pracy nad ktora wszyscy tak gorliwie mnie zachecali. Na jakis czas cztery godziny snu powinny mi wystarczyc. Zreszta nie uszczknelabym nawet tyle, gdyby Aubrey rozszarpal