– W jaki sposob mieliby tego dokonywac? – spytalam.

Spojrzala na mnie, zawahala sie.

– Nie wiem.

– Zadnych sugestii?

Pokrecila glowa.

– Chyba moglabym sie tego dowiedziec. Czy to wazne?

– Policja zataila pewne szczegoly przed opinia publiczna. Rzeczy, o ktorych moze wiedziec jedynie morderca.

– Rozumiem. – Znow spojrzala na trzymana w dloniach puszke, po czym przeniosla wzrok na mnie. – Nie uwazam tego za morderstwo, nawet jesli ludzie z mojej organizacji faktycznie zrobili to, o czym pisano w gazetach. Zabijanie niebezpiecznych zwierzat nie powinno byc traktowane jak przestepstwo.

– Czemu wiec mowisz nam o tym? – spytalam.

Spojrzalam na nia i zrozumialam. Bev blagala mnie, abym nikomu nie mowila, ze roztrzaskala glowe temu wampirowi. Chyba przerazila ja swiadomosc, ze byla zdolna do czegos tak okrutnego i brutalnego, niezaleznie od motywow, jakie nia powodowaly.

Policji powiedzialam, ze Bev odciagnela uwage wampira na dostatecznie dluga chwile, abym zdazyla go zabic. Byla mi nieskonczenie wdzieczna za to drobne klamstewko. Moze gdyby nikt inny o tym nie wiedzial, zdolalaby przekonac sama siebie, ze to wszystko w ogole sie nie wydarzylo. Moze.

Wstala, wygladzajac spodnice. Ostroznie odstawila puszke z cola na skraj biurka.

– Jezeli dowiem sie czegos wiecej, zostawie pani Sims wiadomosc.

Skinelam glowa.

– Doceniam, co dla nas robisz. – Byc moze zdradzala dla mnie swoja sprawe.

Przerzucila purpurowy zakiet przez ramie, ujela obiema dlonmi nieduza torebke.

– Przemoc nie stanowi odpowiedzi. Musimy dzialac w granicach prawa. Ludzie Przeciwko Wampirom maja przestrzegac prawa i porzadku, a nie stosowac metody samotnych mscicieli. – Jej slowa brzmialy jak wyuczona przemowa. Mimo to nie probowalam jej przerywac. Kazdy z nas potrzebuje czegos, w co moglby wierzyc.

Uscisnela dlonie nam obu. Jej dlon byla chlodna i sucha. Wyszla sztywnym, dostojnym krokiem. Drzwi zamknely sie za nia stanowczo, lecz cicho. Gdyby ktos ja ujrzal, nie pomyslalby nawet, ze dotknela ja taka tragedia. Moze chciala, aby tak ja postrzegano? Czyz moglam jej tego zabronic?

– Dobrze, a teraz do rzeczy – rzekla Ronnie. – Mow, czego sie dowiedzialas.

– Skad wiesz, ze dowiedzialam sie czegokolwiek? – spytalam.

– Bo kiedy weszlas, bylas dziwnie zielona na twarzy.

– Swietnie. A juz myslalam, ze zdolalam to zakamuflowac.

Poklepala mnie po ramieniu.

– Nie przejmuj sie. Po prostu za dobrze cie znam i to wszystko.

Pokiwalam glowa, przyjmujac jej wyjasnienie za to, czym bylo w istocie, probe pocieszenia mnie. Tak czy owak lyknelam to. Opowiedzialam jej o smierci Theresy. Opowiedzialam jej wszystko, za wyjatkiem snow z Jean-Claudem w roli glownej. To byla moja prywatna sprawa.

Zagwizdala cichutko.

– Cholera, nie zasypialas gruszek w popiele. Czy twoim zdaniem stoi za tym komando smierci?

– Masz na mysli LPW?

Skinela glowa.

Wzielam gleboki oddech i powoli wypuscilam powietrze.

– Nie wiem. Jesli to ludzie, nie mam pojecia, w jaki sposob to robia. Potrzeba nadludzkiej sily, aby oderwac komus glowe.

– Moze to robota wyjatkowo silnego czlowieka? – wtracila.

Oczyma duszy ujrzalam Wintera i jego potezne, wezlaste miesnie.

– Moze, ale taka sila…

– W skrajnych przypadkach nawet slaba staruszka jest w stanie podniesc duzy samochod.

Celna uwaga.

– Czy mialabys ochote na odwiedziny w Kosciele Zycia Wiecznego? – zapytalam.

– Czyzbys chciala sie do nich przylaczyc?

Lypnelam na nia spode lba.

Zasmiala sie.

– Dobra, dobra, juz sie tak nie bocz. Po co idziemy?

– Zeszlej nocy urzadzili z palami nalot na pewna impreze. Nie sadze, aby chcieli kogos zabic, ale gdy zacznie sie juz bic ludzi… – Wzruszylam ramionami. – Wypadki sie zdarzaja.

– Myslisz, ze stoi za tym wszystkim Kosciol?

– Nie wiem, skoro jednak nienawidza dziwolagow do tego stopnia, ze rozbijaja ich imprezy, moze sa rowniez zdolni do popelnienia morderstwa.

– Wiekszosc czlonkow Kosciola stanowia wampiry – zauwazyla.

– Dokladnie. Nadludzka sila i zdolnosc podejscia blisko ofiar.

Ronnie usmiechnela sie.

– Niezle, Blake, niezle.

Skromnie pochylilam glowe.

– Teraz musimy to tylko udowodnic.

W jej oczach malowalo sie rozbawienie, gdy powiedziala:

– No, chyba ze oni tego nie zrobili, co rowniez jest mozliwe.

– Och, przestan. Musimy od czegos zaczac. To miejsce rownie dobre jak kazde inne.

Rozlozyla szeroko rece.

– Alez ja sie wcale nie skarze. Ojciec zawsze mi mowil: „Nigdy nie krytykuj, chyba ze sama potrafisz zrobic to lepiej”.

– Ty takze nie wiesz, co sie dzieje, prawda? – spytalam.

Jej oblicze spochmurnialo.

– Chcialabym wiedziec.

Ja rowniez.

34

Glowny budynek Kosciola Wiecznego Zycia stoi przy Page Avenue, z dala od Dystryktu. Kosciol nie chce, byl laczono go z motlochem. Klub striptizowy dla wampirow, Cyrk Potepiencow, oj, co to to nie. To zbyt szokujace. Nie, tamci uwazaja sie za glownonurtowych nieumarlych.

Sam kosciol stoi na rozleglym, pustym placu. Niewielkie drzewka rosna dookola w nadziei, ze stana sie kiedys wielkimi drzewami, ktore ocienia oslepiajaco biale sciany budynku. W blasku lipcowego slonca mury te zdawaly i blyszczec jak ksiezyc, ktory spadl na ziemie.

Zatrzymalam woz na parkingu wylanym lsniacym, nowym, czarnym asfaltem. Tylko ziemia wygladala zwyczajnie, brunatnoczerwonawa gleba, rozmyta w lepkie blocko. Trawie nigdy nie dano tu szans.

– Ladniutki – rzucila Ronnie. Skinela glowa w strone budynku.

Wzruszylam ramionami.

– Skoro tak twierdzisz. Szczerze mowiac, ja jakos nie moge przywyknac do ogolnego wrazenia.

– Jak to? – spytala.

– Witraze sa jedynie okienkami z barwnych szybek. Nie ma tu scen z zycia Chrystusa, swietych ani nawet symboli religijnych. Wszystko jest czyste i nieskalane jak suknia slubna po wyjeciu z plastykowego pokrowca.

Wysiadla z wozu, nalozyla ciemne okulary. Spojrzala na kosciol, krzyzujac rece na brzuchu.

– Wyglada, jakby dopiero co go postawili i zapomnieli o niezbednych ozdobnikach.

– Taa, kosciol bez Boga. Czego brakuje na tym obrazku?

Nie rozesmiala sie.

Вы читаете Grzeszne Rozkosze
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату