wlasne oczy. Ach, a wiec i pan tu jest, panie nad…

Ciezkie kroki na trawie za nimi zblizyly sie i nadinspektor Yeo, uosobienie wszelkich policyjnych cnot, wyszedl zza drzewa, zeby sie przywitac.

Campiona szczerze ucieszyl jego widok. Obaj byli starymi przyjaciolmi i darzyli sie sympatia, jak to czesto bywa z ludzmi o krancowo roznych temperamentach.

Jasne oczy Campiona zasnula mgla zamyslenia. Jednej rzeczy byl teraz pewien. Jezeli nawet Oates wbil sobie do siwej glowy splatanie mu jakiegos niewczesnego zartu, Yeo nie byl czlowiekiem, ktory marnowalby na to popoludnie.

– Tak wiec – stwierdzil Yeo z zadowoleniem – widzial pan sam.

– Tak. – Oates wyraznie nad czyms sie zastanawial. – Ludzka chciwosc to smieszna rzecz. O ile ta gazeta jest swieza, musi w niej byc o ekshumacji. Ale ona jej nie czyta, chyba ze uczy sie na pamiec. Od kiedy tu jestem, nie przewrocila strony.

Campion na chwile uniosl glowe, ale zaraz ja spuscil pochloniety wierceniem dziury kijkiem w piasku.

– Sprawa Palinode'ow?. -

Yeo bystrym spojrzeniem brazowych oczu obrzucil swego zwierzchnika.

– Staral sie go pan zainteresowac tym, jak widze – powiedzial z nagana w glosie. – Tak, panie Campion, tu oto siedzi panna Jessica Palinode we wlasnej osobie, najmlodsza z trzech siostr. Codziennie po poludniu, niezaleznie od pogody, siaduje na tym wlasnie miejscu. Wystarczy na nia spojrzec, zeby stwierdzic, ze ciekawy z niej okaz.

– A kim jest ta druga kobieta? – Campion ciagle jeszcze pochloniety byl kresleniem hieroglifow na piasku.

– To Dawn Bonnington z Carchester Terrace – wtracil sie Oates. – Ona dobrze wie, ze,,nie, wolno wspierac zebrakow', ale kiedy widzi „te biedna kobiete/w takim opuszczeniu', wprost nie moze sie oprzec, „zeby czegos dla niej nie zrobic'. Jest to oczywiscie forma zabobonu; niektorzy ludzie stukaja w niemalowane drewno.

– Och, ja panu to lepiej wyjasnie – mruknal Yeo. – Pani B., gdy jest ladna pogoda, przychodzi tu zawsze ze swoim psem, -a widzac siadujaca tu stale Jessike doszla do wniosku, zreszta nie pozbawionego podstaw, ze ta stara kobieta jest nedzarka. Wobec tego nabrala nawyku ofiarowania jej za kazdym razem jakiegos datku i nigdy nie spotkala sie z odmowa. Jeden z naszych ludzi zaobserwowal, ze to zdarza sie regularnie, i postanowil ostrzec staruszke, ze nie wolno zebrac. Ale kiedy, sie do niej zblizyl, zobaczyl, czym jest zajeta, i to – jak wyznal potem szczerze – zupelnie go zbilo z tropu.

. – A coz takiego ona robila?

– Rozwiazywala lacinska krzyzowke.:- Nadinspektor mowil z najwiekszym spokojem. – W pewnym snobistycznym tygodniku, wraz z innymi w jezyku angielskim, ukazuja sie dwie: jedna dla doroslych, jedna dla dzieci. Ten policjant, ktory sam jest intelektualista, niech go kule bija, probuje rozwiazywac te dla dzieci i z daleka poznal pismo. Kiedy spostrzegl, z jaka szybkoscia wpisywala hasla, tak sie tym zdumial, ze nie podszedl do niej.

– Ale nastepnego dnia, kiedy.czytala tylko ksiazke – wtracil sie Oates, jakby z radoscia – zrobil, co do niego nalezalo, a panna Palinode palnela mu kazanie na temat etyki i prawdziwej grzecznosci, potem zas wreczyla pol korony..

– Do polkoronowki sie nie przyznal- Yeo mowil powsciagliwie, ale byl wyraznie rozbawiony. – W kazdym razie na tyle mial rozsadku, zeby dowiedziec sie, jak sie nazywa i gdzie mieszka, i porozmawial tez bardzo grzecznie z pania Bonnington. Nie uwierzyla mu -taki to juz typ kobiety – i nadal stara sie spelniac ten dobry, jej zdaniem, uczynek, kiedy mysli, ze nikt nie widzi. Ciekawa rzecz, on przysiega, ze panna Palinode chetnie przyjmuje te pieniadze. Powiada, ze ona na nie czeka, a kiedy pani Bonnington sie nie pojawia, odchodzi rozczarowana. Czy to pana interesuje, panie Campion?

Zapytany wyprostowal sie i usmiechnal na poly przepraszajaco, na poly z zalem.

– Szczerze mowiac, nie – powiedzial. – Bardzo mi przykro.

– To pasjonujaca sprawa – powiedzial Oates nie zwracajac uwagi na jego slowa. – Moze sie stac swego rodzaju klasykiem. Ta rodzina to ciekawi, niezwykli ludzie. Pan zapewne wie, kim sa? Nawet ja slyszalem w dziecinstwie o profesorze Palinode, autorze esejow, i o jego zonie, poetce. To sa ich dzieci. Zdolni dziwacy. Wszyscy nadal mieszkaja Jako lokatorzy w domu bedacym kiedys ich wlasnoscia. Nie sa to ludzie latwi do nawiazania kontaktu – z punktu widzenia policji. Teraz wsrod nich znajduje sie truciciel. Mam wrazenie, ze to powinno pana zainteresowac.

– Moje zainteresowania sie zmienily – mruknal przepraszajaco Campion i zmieniajac temat spytal: – A coz sie dzieje z panskim mlodym narybkiem?

Oates nie spojrzal na niego.

– Inspektorem Dzielnicowej Komendy Policji jest Charlie Luke – wyjasnil. – To najmlodszy syn Billa Luke. Pamieta pan z pewnoscia inspektora Luke'a. On i tu obecny nadinspektor pracowali razem w wydziale Y. Jesli mlody Charlie nie zawiedzie moich nadziei, sadze, ze powinien sobie poradzic… jesli bedzie mial pomoc. – Spojrzal z nadzieja na mlodszego mezczyzne. – W kazdym razie udzielimy panu wszelkich informacji – ciagnal dalej.- To ciekawa sprawa. Zamieszana w nia jest chyba cala ulica i dlatego jest taka zabawna…

– Bardzo przepraszam, ale wydaje mi sie, ze znam juz te historie wystarczajaco dobrze. – Mezczyzna w rogowych okularach patrzyl na nich zmieszany. – Kobieta, w ktorej domu mieszkaja, to dawna aktorka rewiowa nazwiskiem Renee Roper. Znam ja. Kiedys, dawno temu, kiedy interesowalem sie gwiazdami baletu, dzieki niej spedzilem wiele milych chwil. Dzis rano odwiedzila mnie.

– Czy prosila, zeby pan wystepowal w jej imieniu?

.- Och nie – odparl. – Renee nie nalezy do tego typu kobiet. Po prostu jest wstrzasnieta faktem, ze w jej milym, szacownym domu zdarzyly sie dwa – czy to juz dwa, Oates? – morderstwa. Prosila mnie, zebym przez pewien czas u niej pomieszkal i wszystko wyjasnil. Nie chcialem sie okazac wobec niej niewdzieczny i dlatego wysluchalem calej tej opowiesci.

– No coz. – Nadinspektor usiadl ciezko jak niedzwiedz i patrzyl nan powaznymi, okraglymi oczami. – Nie jestem czlowiekiem religijnym – powiedzial – ale wiecie, panowie, jak bym to okreslil? Omen. Co za dziwny zbieg okolicznosci, panie Campion. Pan nie moze go zignorowac. To bylo panu przeznaczone.

Szczuply mezczyzna wyprostowal sie i obrzucil bacznym spojrzeniem niechlujnie ubrana kobiete na lawce i barwne kwiaty za jej plecami.

– O, nie. – Powiedzial ze smutkiem. – Dwie wrony, wedle dzieciecej wyliczanki, to jeszcze nie wezwanie, panie nadinspektorze. Musza byc trzy. A teraz juz czas na mnie.

2. Trzecia wrona

„Jedna wrona to spotkanie, druga wrona zgadywanie, trzecia wrona to wezwanie…'

Szczuply mezczyzna zatrzymal sie na szczycie wzniesienia i obejrzal za siebie. W jasnym blasku slonca, u jego stop, rozposcierala sie miniaturowa, jak pod kopula szklanego przycisku do papierow, scena. Na soczystej zieleni trawy wila sie wstazka alejki. Dalej, nie wieksza teraz niz kukielka, siedziala niechlujna postac w nakryciu glowy przypominajacym kapelusz- grzyba – mglista i tajemnicza na ciemnej lawce.

Campion chwile sie wahal, a potem wyciagnal z kieszeni niewielka lunete. Kiedy przylozyl ja do oka, kobieta poprzez blask -sloneczny przyblizyla sie do niego i po raz pierwszy ujrzal ja dokladnie. Nadal pochylala sie nad gazeta, ktora- trzymala na kolanach, ale nagle, jakby swiadoma tego, ze ktos ja obserwuje, podniosla glowe i spojrzala prosto w jego kierunku. Znajdowal sie od niej zbyt daleko, by mogla dostrzec, ze na. nia patrzy. Zaskoczyl go wyraz jej twarzy.

Pod obstrzepionym brzegiem tektury, widocznym wyraznie poprzez woalke, twarz ta promieniala rozumem.

Stara kobieta miala ciemna skore, rysy delikatne, oczy gleboko osadzone, ale najsilniejsze wrazenie wywierala inteligencja malujaca sie na jej obliczu.

Szybko skierowal lunete w bok, z poczuciem winy, ze popelnil niedyskrecje, i zupelnie przypadkiem stal sie swiadkiem drobnego zdarzenia. Z krzakow znajdujacych sie za kobieta wylonila sie para – chlopak i dziewczyna.

Вы читаете Jak najwiecej grobow
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату
×