siedem lat ciezkich robot. Po odbyciu kary nie bedzie mogl przebywac w centralnych regionach kraju. Rasze Musai okolo minuty przetrawial wyrok, a potem rozegrala sie okropna scena. Nieszczesliwy stolarz plakal, belkotliwie blagal o litosc, probowal padac na kolana. Nie przestal plakac i krzyczec jeszcze wtedy, kiedy Pandi wywlekal go juz na korytarz. Maksym znow poczul uwazne spojrzenie rotmistrza Czaczu.

— Kiwi Popszu — powiedzial adiutant.

Przez drzwi wepchnieto barczystego chlopaka z twarza zeszpecona przez jakas chorobe skorna. Chlopak okazal sie zlodziejem mieszkaniowym, recydywista schwytanym na goracym uczynku. Zachowywal sie na poly bezczelnie, na poly przypochlebnie i albo blagal panow oficerow, aby nie skazywali go na okrutna smierc, albo ni z tego, ni z owego zaczynal nerwowo chichotac i opowiadac dowcipy lub historie ze swego zycia rozpoczynajace sie nieodmiennie od slow: „Wchodze ci ja do jednego domu…” Nie dal nikomu dojsc do glosu. Brygadier pare razy usilowal zadac mu pytanie, a potem odchylil sie do tylu i popatrzyl oburzonym wzrokiem na swych sasiadow. Rotmistrz Czaczu powiedzial obojetnym glosem:

— Kandydat Sym, zatkac mu gebe.

Maksym nie wiedzial, jak sie zatyka gebe, wiec po prostu chwycil Kiwiego Popszu za ramie i pare razy potrzasnal. Kiwi Popszu klapnal zebami, przygryzl sobie jezyk i zamilkl. Wowczas cywil, ktory juz od dluzszej chwili z ciekawoscia przygladal sie aresztowanemu, powiedzial:

— Tego ja wezme. Przyda sie.

— Doskonale! — powiedzial brygadier i rozkazal odprowadzic Kiwiego Popszu z powrotem do celi. Kiedy go zabrano, adiutant powiedzial:

— Wiecej smieci nie ma. Teraz bedzie grupa.

— Zaczynajcie od razu od kierownika — poradzil cywil. — Jak mu tam, Ketszef?

Adiutant zajrzal w papiery i powiedzial do taboretu:

— Gel Ketszef.

Wprowadzono znajomego czlowieka w bialym kitlu. Byl w kajdankach i dlatego trzymal rece nienaturalnie wyciagniete przed siebie. Oczy mial zaczerwienione, twarz opuchnieta. Siadl i zaczal patrzec na obraz wiszacy nad glowa brygadiera.

— Nazywa sie pan Gel Ketszef? — spytal brygadier.

— Tak.

— Dentysta?

— Byly.

— Co pana laczy z dentysta Gobbim?

— Kupilem od niego praktyke.

— Dlaczego jej pan nie prowadzi?

— Sprzedalem urzadzenie gabinetu.

— Dlaczego?

— Warunki mnie zmusily.

— Co pana laczy z Ordia Tader?

— To moja zona — powiedzial Ketszef.

— Dzieci sa?

— Byl syn?

— Gdzie on jest?

— Nie wiem.

— Czym sie pan zajmowal podczas wojny?

— Walczylem.

— Dlaczego zdecydowal sie pan na dzialalnosc antypanstwowa?

— Poniewaz w calej historii nie bylo wstretniejszego rezymu — powiedzial Ketszef. — Poniewaz kochalem swa zone i swojego synka. Poniewaz zabiliscie moich przyjaciol i zgnoiliscie moj narod. Poniewaz zawsze was nienawidzilem. Wystarczy?

— Wystarczy — powiedzial spokojnie brygadier. — Nawet za duzo. Prosze nam powiedziec, ile panu placa Chontyjczycy? A moze to Pandea?

Czlowiek w bialym kitlu rozesmial sie. Okropny to byl smiech, w ten sposob moglby sie smiac nieboszczyk.

— Prosze skonczyc z ta komedia, brygadierze — powiedzial. — Komu to potrzebne?

— Jest pan szefem grupy?

— Tak. Bylem.

— Kogo sposrod czlonkow organizacji moze pan wymienic?

— Nikogo.

— Jest pan tego pewien? — spytal nagle cywil. — Bo widzicie, Ketszef — powiedzial miekko — jestescie w wyjatkowo ciezkiej sytuacji. Wiemy o waszej grupie wszystko. Znamy nawet niektore kontakty. Powinniscie rozumiec, ze te informacje otrzymalismy od pewnej osoby i teraz jedynie od was zalezy, jak sie ta osoba bedzie nazywac: Ketszef, czy tez jakos inaczej…

Ketszef milczal z opuszczona glowa.

— Sluchajcie! — zakrakal rotmistrz Czaczu. — Byliscie oficerem liniowym i nie rozumiecie, co wam proponujemy? Nie zycie massaraksz! Honor!

Ketszef znowu sie rozesmial, zakaszlal, ale niczego nie powiedzial. Maksym czul, ze ten czlowiek niczego sie nie boi. Nie boi sie ani smierci, ani hanby, bo uwaza sie za zhanbionego trupa.

Brygadier popatrzyl na cywila. Ten pokrecil glowa. Brygadier wzruszyl ramionami, podniosl sie i oglosil, ze Gel Ketszef, piecdziesiecioletni dentysta, zonaty, zostaje na podstawie dekretu o ochronie zdrowia spolecznego skazany na likwidacje. Termin wykonania wyroku: czterdziesci osiem godzin. Wyrok moze byc zrewidowany, jezeli skazaniec zgodzi sie zeznawac.

Kiedy Ketszefa wyprowadzono, brygadier z niezadowoleniem powiedzial do cywila:

— Nie rozumiem cie. Moim zdaniem on rozmawial dosyc chetnie. Typowy papla, wedlug twojej wlasnej terminologii. Zupelnie nie rozumiem…

— Cywil rozesmial sie:

— Dlatego tez, przyjacielu, ty dowodzisz brygada, a ja… Ja dowodze u siebie.

— Wszystko jedno — powiedzial obrazonym tonem brygadier. — Kierownik grupy… Lubi pofilozofowac… Nie rozumiem…

— Przyjacielu — powiedzial cywil. — Widziales kiedys filozofujacego nieboszczyka?

— Glupstwa pleciesz…

— No, a jednak?…

— A moze ty widziales? — spytal brygadier.

— Tak, przed chwila — powiedzial cywil dobitnie. — Nie po raz pierwszy zreszta. Jestem zywy, on martwy, o czym mamy ze soba rozmawiac? Tak to zdaje sie brzmi u Werlibena?

Rotmistrz Czaczu nagle sie podniosl, podszedl na pol kroku do Maksyma i syknal mu prosto w twarz:

— Jak stoisz, kandydacie? Gdzie patrzysz? — Ba-acznosc! Nie biegac slepiami!

Przez kilka chwil glosno dyszac patrzyl na Maksyma. Zrenice mu sie ze wscieklosci zwezaly i rozszerzaly. Potem wrocil na miejsce i zapalil.

— Tak — powiedzial adiutant. — Pozostali: Ordia Tader, Memo Gramenu i jeszcze dwie osoby, ktore odmowily podania nazwisk.

— Zacznijmy wiec od nich — zaproponowal cywil. — Prosze ich wezwac.

— Numer siedemdziesiat trzy trzynascie — powiedzial adiutant.

Numer siedemdziesiat trzy trzynascie wszedl i usiadl na taborecie. Byl rowniez w kajdankach, chociaz jedna reke mial sztuczna. To byl suchy, zylasty czlowiek z chorobliwie grubymi, spuchnietymi od przygryzania wargami.

— Nazwisko? — zapytal brygadier.

— Ktore? — zapytal wesolo jednoreki. Maksym drgnal — byl przekonany, ze jednoreki bedzie milczal.

— Macie ich wiele? Wymiencie wiec prawdziwe.

— Moim prawdziwym nazwiskiem jest numer siedemdziesiat trzy trzynascie.

— Taak… Coscie robili w mieszkaniu Ketszefa?

Вы читаете Przenicowany swiat
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату