Rozdzial 11

Czulem, ze aniol czyta kazde slowo, ale cisza pozostawala niezmacona. Kiedy jest sie wariatem, czasem cisza przypomina mgle - skrywa zwyczajne, codzienne rzeczy, znajome widoki i dzwieki, rozmywa i znieksztalca kontury. Przypomina czesto przejezdzana droge, ktora wydaje sie nagle skrecac w prawo, podczas gdy mozg krzyczy, ze w rzeczywistosci trasa biegnie prosto. Szalenstwo to chwila watpliwosci, kiedy nie wiedzialem, czy mam ufac swoim oczom, czy swojej pamieci, bo jedno i drugie moglo popelniac grozne bledy. Czulem pot na czole. Otrzasnalem sie jak mokry pies, probujac pozbyc sie lepkiego, rozpaczliwego wrazenia, ktore aniol przyniosl do mojego mieszkania wraz ze swoja obecnoscia.

– Zostaw mnie – powiedzialem, tracac nagle wszelka sile i pewnosc siebie. - Zostaw mnie! Juz raz z toba walczylem! – krzyknalem. – Nie musze walczyc znowu!

Trzesly mi sie rece i mialem ochote zawolac Petera Strazaka. Ale wiedzialem, ze jest zbyt daleko. Zacisnalem dlonie w piesci, zeby ukryc ich dygot.

Kiedy wzialem gleboki oddech, ktos zalomotal do drzwi. Uderzenia przypominajace wystrzaly wyrwaly mnie ze szponow iluzji, wiec wstalem; zakrecilo mi sie w glowie; przez chwile musialem lapac rownowage. Kilkoma szybkimi krokami przeszedlem przez pokoj.

Znow ktos zalomotal.

– Panie Petrel! - uslyszalem glos. – Panie Petrel! Wszystko w porzadku?

Przycisnalem czolo do drewnianych drzwi. Byly chlodne w dotyku, jakbym mial goraczke. Powoli przejrzalem katalog znanych mi glosow. Ktoras z siostr poznalbym od razu. Wiedzialem, ze to nie rodzice, bo oni nigdy mnie nie odwiedzali.

– Panie Petrel! Panie Petrel! Wszystko okej?

Usmiechnalem sie. Uslyszalem drobne „h „przed ostatnim slowem.

Moim sasiadem z naprzeciwka jest Ramon Santiago. Pracuje w miejskim przedsiebiorstwie oczyszczania. Ma zone Rosalite i sliczna coreczke Esperanze, ktora wydaje sie bardzo madrym dzieckiem, bo ze swojej grzedy matczynych ramion przyglada sie swiatu z iscie profesorska uwaga.

– Panie Petrel?

– Wszystko w porzadku, panie Santiago, dziekuje.

– Na pewno?

Rozmawialismy przez zamkniete drzwi i czulem, ze Ramon jest tuz po drugiej stronie, oddalony ode mnie o kilka centymetrow.

– Prosze, niech pan otworzy. Chce tylko sprawdzic, czy wszystko w porzadku.

Znow zapukal. Odrobine uchylilem drzwi. Napotkalem jego wzrok. Mezczyzna dokladnie mi sie przyjrzal.

– Dotarly do nas krzyki – wyjasnil. – Jakby ktos szykowal sie do bojki.

– Jestem sam - odparlem.

– Slyszalem, jak pan mowi. Jakby sie pan z kims klocil. Na pewno wszystko w porzadku?

Ramon Santiago byl szczuplym mezczyzna, ale kilka lat codziennego dzwigania ciezkich pojemnikow na smieci tuz przed switem sprawilo, ze rozrosly mu sie barki i rece. Bylby groznym przeciwnikiem i podejrzewalem, ze rzadko musial uciekac sie do konfrontacji, zeby zostac wysluchany.

– Tak. Dziekuje.

– Nie za dobrze pan wyglada, panie Petrel.

– Mialem ostatnio troche stresu. Przepadlo mi kilka posilkow.

– Mam do kogos zadzwonic? Moze do pana siostr? Pokrecilem glowa.

– Prosze, panie Santiago, to ostatnie osoby, jakie chcialbym ogladac. Usmiechnal sie do mnie.

– Wiem. Krewni. Czasami mozna przez nich oszalec. – Kiedy tylko to slowo padlo z jego ust, zrobil przerazona mine, jakby wlasnie mnie obrazil.

Zasmialem sie.

– Ma pan racje. Mozna. A w moim przypadku tak wlasnie bylo. Mysle, ze ktoregos dnia znow do tego doprowadza. Ale na razie wszystko w porzadku.

W dalszym ciagu uwaznie mi sie przygladal.

– A jednak troche mnie pan martwi. Bierze pan leki? Wzruszylem ramionami.

– Tak – sklamalem.

Widzialem, ze mi nie uwierzyl. Dalej na mnie patrzyl, utkwil wzrok w mojej twarzy, jakby w kazdej zmarszczce szukal czegos, co by zdradzalo chorobe. Nie odrywajac ode mnie spojrzenia, rzucil przez ramie kilka slow po hiszpansku. W drzwiach naprzeciwko zobaczylem jego zone z dzieckiem. Rosalita wygladala na troche wystraszona; pomachala mi niepewnie. Dziecko odwzajemnilo moj usmiech. Potem pan Santiago znow zaczal mowic po angielsku.

– Rosie - odezwal sie stanowczo, ale bez zlosci. - Przynies panu Petrelowi ryz i kurczaka. Naszemu sasiadowi przyda sie solidny posilek.

Kiwnela glowa, usmiechnela sie do mnie niesmialo i zniknela w mieszkaniu.

– Naprawde, panie Santiago, to bardzo milo z pana strony, ale nie trzeba…

– Nie ma problemu. Arkoz eon polio. Tam, skad pochodze, panie Petrel, to lekarstwo na wszystko. Jestes chory, dostajesz kurczaka z ryzem. Wywalili cie z roboty, dostajesz kurczaka z ryzem. Masz pekniete serce?

– … kurczak z ryzem – dokonczylem za niego.

– Wlasnie, sto procent racji.

Obaj sie zasmialismy.

Rosie wrocila kilka chwil pozniej z parujacym kurczakiem i gora zoltego ryzu. Wzialem papierowy talerz, lekko ocierajac dlonia o jej dlon; pomyslalem, ze minelo sporo czasu, odkad czulem dotyk innego czlowieka.

– Nie musicie panstwo… – zaczalem, ale sasiedzi zgodnie pokrecili glowami.

– Na pewno nie chce pan, zebym do kogos zadzwonil? Jesli nie do rodziny, to moze do opieki spolecznej? Do przyjaciela?

– Nie mam juz zbyt wielu przyjaciol, panie Santiago.

– O, panie Petrel, troszczy sie o pana wiecej ludzi, niz sie panu wydaje – powiedzial.

Znow pokrecilem glowa.

– Moze do kogos innego? – dopytywal nieustepliwie.

– Nie. Naprawde.

– Na pewno nikt sie panu nie naprzykrzal? Slyszalem podniesione glosy. Jakby zaczynala sie bojka…

Usmiechnalem sie, bo rzeczywiscie ktos mnie dreczyl. Tyle tylko, ze ten ktos nie istnial. Uchylilem drzwi szerzej i pozwolilem Ramonowi zajrzec do srodka.

– Jestem calkiem sam, przysiegam – powiedzialem.

Wzrok mezczyzny przemierzyl pokoj i zatrzymal sie na zapisanej scianie. Myslalem, ze Santiago cos powie, ale sie rozmyslil. Polozyl mi dlon na ramieniu.

– Jesli bedzie pan potrzebowal pomocy, panie Petrel, niech pan tylko zapuka do moich drzwi. O dowolnej porze. W dzien czy w nocy. Jasne?

– Dziekuje, panie Santiago. - Kiwnalem glowa. - I dziekuje za obiad. Zamknalem drzwi i wzialem gleboki oddech, wciagajac w nozdrza zapach jedzenia. Nagle wydalo mi sie, ze minelo kilka dni, odkad ostatnio jadlem. Moze

Вы читаете Opowiesc Szalenca
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату