rozmawial, a ona wspomniala, ze czlowiek, ktorego szukamy, byl w damskim dormitorium, nie potrafila opisac aniola. Wszyscy byli mocno podenerwowani. Moze teraz, skoro miala troche czasu, zeby przemyslec tamta noc, moglaby powiedziec nam cos waznego. Lubi Francisa. Mysle, ze byloby madrze, gdyby poszedl i porozmawial z nia raz jeszcze. Poza tym pacjenci nie zwracaliby na nia uwagi, bo kiedy tylko zacznie ja pani przesluchiwac, wszyscy sie domysla, ze Kleo moze miec z tym wszystkim jakis zwiazek.
Lucy przemyslala slowa Petera i kiwnela glowa.
– Racja. Francis, dasz sobie rade sam?
– Tak – odparl chlopak, ale wcale nie byl pewny siebie, wbrew temu, co powiedziala Lucy. Nie potrafil sobie przypomniec, czy kiedykolwiek probowal wydobyc z kogos jakies informacje.
W tym momencie przeszedl obok nich Gazeciarz. Zatrzymal sie, zrobil piruet – jego buty zaskrzypialy na linoleum – i powiedzial:
– „Union-News”: zalamanie rynku po niepomyslnych prognozach gospodarczych.
Potem znow zamaszyscie obrocil sie na piecie i ruszyl dalej przed siebie, halsujac korytarzem z gazeta rozpieta przed soba jak zagiel.
– Jesli pojde porozmawiac z Kleo, co ty bedziesz robil, Peter? – spytal Francis.
– Co ja bede robil? Raczej „czego bym sobie zyczyl”. Chcialbym, Mewa, zerknac na dokumenty, ktore przywiozla ze soba panna Jones.
Lucy nie odpowiedziala. Peter odwrocil sie do pani prokurator.
– Byloby nam latwiej, gdybysmy poznali szczegoly tej dokumentacji. Jesli w ogole mamy sie pani na cos przydac.
Lucy znow sie zawahala.
– Dlaczego pan mysli… – zaczela, ale Peter nie dal jej dokonczyc.
Usmiechal sie niedbale, co oznaczalo – przynajmniej dla Francisa – ze uznal cos za zabawne, a zarazem troche niezwykle.
– Przywiozla pani ze soba akta z tego samego powodu, z ktorego ja bym je przywiozl. Albo ktokolwiek, kto pracowalby nad sprawa opierajaca sie prawie na samych przypuszczeniach. Dlatego ze musi pani upewniac sie na nowo co do podobienstw, niemal na kazdym etapie. I dlatego ze pani szef, panno Jones, bedzie chcial szybko zobaczyc postepy. Prawdopodobnie to szef jak wszyscy przelozeni: niezbyt cierpliwi i z bardzo konkretnym wyobrazeniem na temat tego, na co jego asystenci powinni z pozytkiem poswiecac czas. Dlatego tez najpierw powinna pani ustalic wszelkie wspolne watki poprzednich morderstw i tego, do ktorego doszlo tutaj. Dlatego wlasnie uwazam, ze powinienem zobaczyc te dokumenty.
Lucy wziela gleboki oddech.
– Ciekawe, pan Evans dzisiaj rano poprosil mnie o to samo, uzywajac niemal identycznych argumentow.
– Wielkie umysly mysla podobnie – skwitowal Peter z nieskrywanym sarkazmem.
– Odmowilam jego prosbie.
Peter sie zawahal.
– To dlatego ze nie jest pani jeszcze przekonana, czy mozna mu zaufac. – Na koncu zdania prawie sie rozesmial.
Lucy tez wydawala sie rozbawiona.
– Mniej wiecej to wlasnie powiedzialam pani Kleo.
– Ale Mewa i ja nalezymy, no, do innej kategorii, prawda?
– Tak. Dwoch niewinnych. Jesli jednak pokaze wam te…
– Rozzlosci pani Evansa. Trudno.
Na twarzy Lucy pojawila sie ciekawosc.
– Tak malo pana obchodzi, kogo pan wkurza, Peter? – spytala powoli. – Zwlaszcza ze to czlowiek, ktorego opinia o pana stanie psychicznym moze zawazyc na pana przyszlosci…
Peter zrobil mine, jakby mial sie glosno rozesmiac. Przeczesal dlonia wlosy, wzruszyl ramionami i pokrecil glowa z tym samym, krzywym usmiechem.
– Krotka odpowiedz na to pytanie brzmi „tak”. Zupelnie mnie nie obchodzi, kogo wkurzam. Evans mnie nienawidzi. I zawsze bedzie mnie nienawidzil. Nie za to, kim jestem, tylko za to, co zrobilem. Wiec nie mam wiekszych nadziei, ze sie zmieni. I chyba nie mam nawet prawa tego oczekiwac. Do tego prawdopodobnie nie jest jedynym czlonkiem klubu Wrogow Petera, tylko najbardziej oczywistym i, jesli wolno dodac, najbardziej wrednym.
Nic, co moglbym zrobic, tego nie zmieni. A wiec dlaczego mialbym sie nim przejmowac?
Lekki usmiech wykrzywil blizne na twarzy Lucy. Francis niespodziewanie pomyslal, ze najciekawsze w skazie jej urody jest to, jak te urode skaza podkresla.
– Za duzo gadam? – spytal Peter, wciaz szeroko usmiechniety.
– Co takiego mowia o Irlandczykach?
– Wiele rzeczy. Ale glownie to, ze lubimy sluchac wlasnego glosu. To najgorsza ze wszystkich oklepanych opinii. Niestety, oparta na stuleciach prawdy.
– Zgoda – powiedziala Lucy. – Francis, idz porozmawiac z panna Kleo, a Peter pojdzie ze mna do mojego malego biura.
Francis sie zawahal.
– Oczywiscie, jesli nie masz nic przeciwko temu – dodala Lucy. Pokiwal glowa. Dziwne uczucie, pomyslal. Naprawde chcial jej pomoc, bo za kazdym razem, kiedy na nia patrzyl, wydawala mu sie jeszcze piekniejsza. Ale byl troche zazdrosny, ze Peter bedzie mogl pojsc z pania prokurator, a on sam musi szukac Kleo. Zawrzaly w nim glosy, wciaz stlumione. Zignorowal je jednak i po chwili wahania ruszyl korytarzem w strone swietlicy, gdzie za stolem do ping-ponga spodziewal sie znalezc Kleo, jak zwykle szukajaca ofiar do ogrania.
Francis mial racje. Kleo stala w glebi sali, za stolem. Naprzeciw siebie, po drugiej stronie, ustawila trojke pacjentow, dala im paletki i wydzielila obszar, za ktory kazdy z nich mial byc odpowiedzialny. Pokazala tez, jak maja przykucnac, trzymac paletki i przenosic ciezar ciala na piety w oczekiwaniu na zagranie. Byl to, jak zauwazyl Francis, skrocony kurs gry w tenisa stolowego. Do tego, jak sie domyslal, zupelnie niepotrzebny. Przeciwnikami Kleo byli starsi mezczyzni, z tlustymi, rzadkimi wlosami i obwisla skora, poznaczona brazowymi plamami wieku. Kazdy z nich z nieszczesliwa mina skupial sie na instrukcjach, przytloczony odpowiedzialnoscia. Proste zadania staly sie niemal niewykonalne tuz przed rozpoczeciem gry i widac bylo, ze im bardziej mezczyzni chca sprostac wymaganiom Kleo, tym mniej sa do tego zdolni, niewazne, jak dobrze ich przyuczyla.
– Gotowy? – spytala Kleo trzykrotnie, zagladajac kazdemu z przeciwnikow w oczy i szykujac sie do ataku.
Mezczyzni niechetnie kiwneli glowami.
Plynnym ruchem nadgarstka Kleo wyrzucila pileczke do gory. Potem jej paletka wystrzelila do przodu z predkoscia atakujacej zmii; pilka uderzyla o blat z glosnym trzaskiem, przeskoczyla siatke, odbila sie znow po drugiej stronie, zakrecila i przemknela dokladnie miedzy dwoma przeciwnikami, ktorzy nawet nie drgneli.
Francis pomyslal, ze Kleo eksploduje. Poczerwieniala, a jej gorna warga podwinela sie z wscieklosci. Po chwili jednak huragan gniewu zniknal. Jeden z mezczyzn przyniosl mala biala pileczke i rzucil nad stolem do Kleo. Zlapala ja, polozyla na zielonym blacie i przykryla paletka.
– Dzieki za gre. – Westchnela, a zlosc na jej twarzy zastapila rezygnacja. – Do waszej pracy nog wrocimy innym razem.
Wszyscy trzej starsi panowie odetchneli z ulga i rozeszli sie po sali.
Swietlica byla zatloczona i dzialo sie w niej jak zwykle mnostwo dziwnych rzeczy. Zakratowane okna na jednej ze scian wpuszczaly do jasnego, przestrzennego pomieszczenia promienie slonca i, od czasu do czasu, lagodny powiew wiatru. Lsniace biela sciany odbijaly w przestrzen swiatlo i energie. Pacjenci w najrozniejszych ubraniach, od wszechobecnych pizam i kapci, po dzinsy i plaszcze, krecili sie po calej sali. Wszedzie staly tandetne kanapy i fotele z czerwonej i zielonej imitacji skory; zajmowali je mezczyzni i kobiety, ktorzy po cichu czytali mimo panujacego wokol gwaru. A przynajmniej wygladali, jakby czytali, bo z rzadka tylko przewracali kartki. Na solidnych drewnianych stolikach lezaly stare numery pism i postrzepione powiesci w miekkich okladkach. W dwoch rogach sali wisialy telewizory; wokol kazdego utworzyl sie wianuszek regularnych widzow, pochlaniajacych opery mydlane. Oba odbiorniki zagluszaly sie wzajemnie, nastawione na inne kanaly, jakby bohaterowie kazdego z seriali konkurowali z drugim programem. Taki uklad wprowadzono po niemal codziennych awanturach miedzy zwolennikami obu filmow.