tak bylo naprawde, chociaz pamietalem kanapki z serem. Ale kiedy to bylo? Znalazlem w szufladzie widelec i zabralem sie do specjalnosci Rosality. Zastanawialem sie, czy arroz eon polio, cudowny lek na tyle duchowych przypadlosci, moze pomoc i mnie. Ku mojemu zaskoczeniu, kazdy kes dodawal mi sil. Jedzac, dostrzeglem postepy, jakie poczynilem na scianie. Kolumny opowiesci.

I uswiadomilem sobie, ze znow jestem calkiem sam.

On wroci. Nie mialem co do tego zadnych watpliwosci. Czail sie, bezcielesny, w przestrzeni tuz poza zasiegiem mojej swiadomosci. Unikajac mnie. Kryjac sie przed rodzina Santiago i arroz eon polio. Chowal sie przed moja pamiecia. Ale w tej chwili, na szczescie, mialem tylko ryz, kurczaka i slowa. Pomyslalem: cala ta gadka w gabinecie Piguly o utrzymaniu wszystkiego w tajemnicy byla niczym wiecej jak pustka na pokaz.

Nie potrwalo dlugo, a wszyscy pacjenci i personel dowiedzieli sie o obecnosci Lucy Jones w budynku Amherst. Nie chodzilo tylko o jej wyglad; ubierala sie w luznie, ciemne spodnie i sweter, nosila elegancka skorzana teczke, ktora mocno kontrastowala z niechlujnym charakterem szpitala. Nie chodzilo tez o wzrost i posture ani charakterystyczna blizne na twarzy, co wyroznialo ja sposrod innych. To byla raczej kwestia tego, jak poruszala sie korytarzami, stukajac obcasami o wylozona linoleum podloge, z czujnoscia w oczach, wypatrujac znaku, ktory moglby ja poprowadzic w zadanym kierunku. Czujnosc Lucy nie wynikala z paranoi, zwidow czy glosow. Nawet katoni, stojacy w katach lub podpierajacy sciany, albo zniedolezniali starcy, przykuci do wozkow, wszyscy pozornie pograzeni we wlasnych swiatach, albo umyslowo niedorozwinieci, ktorzy tepo patrzyli na otoczenie, w dziwny sposob zauwazali, ze Lucy dzialala pod wplywem sil rownie poteznych jak te, z ktorymi zmagali sie oni sami, ale jakos bardziej wlasciwych. Nalezacych do swiata rzeczywistego. Kiedy wiec przechodzila obok, pacjenci odprowadzali kobiete wzrokiem, nie przerywajac mamrotania i belkotu, ale obserwujac ja z uwaga, kontrastujaca z ich chorobami. Nawet podczas posilkow, ktore Lucy spozywala w stolowce razem z pacjentami i personelem, czekajac ze wszystkimi w kolejce na talerz byle jakiego, tasmowego jedzenia, byla kims z zewnatrz. Siadala przy stoliku w rogu, skad mogla obserwowac pozostalych, plecami do zoltozielonej sciany z pustakow. Czasami ktos sie do niej dosiadal, na przyklad pan Zly, wykazujacy duze zainteresowanie wszystkim, co robila, albo Maly Czarny czy Duzy Czarny, ktorzy kazda rozmowe natychmiast sprowadzali na sport. Czasami dosiadala sie do jednej z pielegniarek, ale ich nakrochmalone biale mundurki i spiczaste czepki wyroznialy Lucy jeszcze bardziej. A gdy rozmawiala z ktoryms ze swoich towarzyszy, bezustannie rzucala ukradkowe spojrzenia na reszte sali. Francisowi kojarzyla sie wtedy z jastrzebiem, wysoko krazacym na powietrznych pradach, patrzacym w dol i probujacym wypatrzyc jakies poruszenie wsrod zwiedlych, brazowych lodyg wczesnej, nowoangielskiej wiosny.

Nie dolaczal do niej nikt z pacjentow, w tym, na poczatku, Francis i Peter Strazak. To byl pomysl Petera. Powiedzial jej, ze nie ma powodu ujawniac od razu, ze ze soba wspolpracuja, chociaz wszyscy i tak mieli niedlugo sie o tym dowiedziec. Dlatego, przynajmniej przez pierwszych kilka dni, Francis i Peter na stolowce nie zwracali na Lucy uwagi.

W odroznieniu od Kleo.

Kiedy Lucy niosla tacke do punktu zwrotu naczyn, wielka pacjentka ja zaczepila.

– Wiem, po co tu przyjechalas! – oznajmila glosnym i wyraznie oskarzycielskim tonem i gdyby nie byla to zwykla, obiadowa pora szczeku talerzy, tacek i sztuccow, jej glos moglby zwrocic uwage calej sali.

– Wiesz? – odparla Lucy spokojnie. Minela Kleo i zaczela zeskrobywac do kosza resztki jedzenia z grubego, bialego talerza.

– Tak – ciagnela Kleo pewnym siebie glosem. – To oczywiste.

– Naprawde?

– Jasne. – Kleo zaczela nabierac opryskliwosci i brawury, ktore czasem daje szalenstwo, wylaczajace wszystkie hamulce.

– W takim razie moze powinnas mi powiedziec, co myslisz.

– Aha! Oczywiscie. Chcesz przejac wladze nad Egiptem!

– Egiptem?

– Egiptem! – Kleo machnieciem reki wskazala cala sale; gest byl pelen zniecierpliwienia nad oczywistoscia sytuacji, co poczatkowo zmylilo Lucy. – Moim Egiptem. A potem szybko uwiesc Marka Antoniusza i Cezara, bez watpienia. – Chrzaknela glosno, skrzyzowala ramiona na piersi, stojac jak blok skalny na drodze Lucy, a potem dodala, jak niemal zawsze: – Dranie. Przeklete bydlaki.

Lucy Jones popatrzyla na nia ze zdziwieniem i pokrecila glowa.

– Nie, w tym sie zdecydowanie mylisz. Egipt jest bezpieczny w twoich rekach. Nigdy nie przeszloby mi nawet przez mysl rywalizowac z kimkolwiek o korone ani o milosci czyjegos zycia.

Kleo opuscila rece na biodra i przyjrzala sie Lucy.

– Dlaczego mialabym ci wierzyc? – spytala.

– Musisz przyjac moje slowo.

Wielka kobieta zawahala sie, potem podrapala w koltuny na glowie.

– Jestes czlowiekiem godnym i prawym? – spytala znienacka.

– Podobno tak – odparla Lucy.

– Pigula i pan Zly powiedzieliby to samo, ale im nie ufam.

– Ja tez nie – szepnela Lucy, nachylajac sie lekko do Kleo. – W tym sie zgadzamy.

– W takim razie, skoro nie chcesz podbijac Egiptu, po co tu jestes? – spytala Kleo znow agresywnym tonem, biorac sie pod boki.

– W twoim krolestwie jest zdrajca – oznajmila Lucy powoli.

– Jakiego rodzaju zdrajca?

– Najgorszego.

Kleo kiwnela glowa.

– To ma cos wspolnego z aresztowaniem Chudego i zamordowaniem Krotkiej Blond, prawda?

– Tak.

– Widzialam go – oznajmila Kleo. – Niezbyt dobrze, ale widzialam. Tamtej nocy.

– Kogo? Kogo widzialas? – spytala Lucy, nagle czujna.

Kleo usmiechnela sie porozumiewawczo, potem wzruszyla ramionami.

– Jesli potrzebujesz mojej pomocy – zaczela, stajac sie nagle uosobieniem wynioslosci; jej glos ociekal krolewska duma – musisz poprosic o nia we wlasciwy sposob, w odpowiednim czasie, we wlasciwym miejscu. – Kleo cofnela sie, zamaszystym gestem zapalila papierosa i odwrocila sie na piecie z satysfakcja na twarzy.

Lucy wydawala sie nieco zdezorientowana, dala krok w jej strone, ale Peter Strazak zatrzymal pania prokurator. Wlasnie w tej chwili przyniosl swoja tacke do kosza, chociaz Francis widzial, ze przyjaciel prawie nie tknal jedzenia. Peter zaczal skrobac talerz, a potem wrzucil sztucce przez otwor do pojemnika.

– To prawda – uslyszal Francis jego slowa. – Widziala aniola tamtej nocy. Opowiedziala nam, ze wszedl do dormitorium kobiet, stal tam przez chwile, potem wyszedl, zamykajac za soba drzwi na klucz.

Lucy Jones kiwnela glowa.

– Dziwne zachowanie – powiedziala, chociaz nawet ona zdawala sobie sprawe, ze takie spostrzezenie jest bezuzyteczne w szpitalu dla umyslowo chorych, gdzie kazde zachowanie bylo w najlepszym wypadku dziwne, a w najgorszym okropne. Spojrzala na Francisa, ktory do nich podszedl.

– Mewa, powiedz mi: dlaczego ktos, kto wlasnie popelnil brutalna zbrodnie, zadal sobie tyle trudu, zeby zatrzec slady i zwalic wine na kogos innego; dlaczego ktos, kto powinien chciec jak najszybciej zniknac i sie ukryc, wchodzi do sali pelnej kobiet i ryzykuje, ze moglyby go zapamietac?

Francis pokrecil glowa. Czy rzeczywiscie mogly go zapamietac? – zapytal sie w myslach. Slyszal kilka swoich glosow, zachecajacych go, zeby odpowiedzial na pytanie, ale zignorowal je i spojrzal Lucy w oczy. Wzruszyla ramionami.

– Zagadka – mruknela pod nosem. – Ale wczesniej czy pozniej trzeba ja wyjasnic. Myslisz, ze umialbys znalezc dla mnie odpowiedz, Francis?

Kiwnal glowa. Zasmiala sie lekko.

– Mewa jest pewny siebie. To dobrze – powiedziala.

Potem wyprowadzila ich na korytarz.

Zaczela znow cos mowic, ale Peter podniosl dlon.

– Mewa, nie powtarzaj nikomu, co widziala Kleo. – Odwrocil sie do Lucy. – Kiedy Francis pierwszy raz z nia

Вы читаете Opowiesc Szalenca
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату