Prychnela z pogarda. Powinnam miec jakas blizne, uznala. Ohydna jaskrawa czerwono-fioletowa szrame, biegnaca w poprzek ladnej buzi. Jak kreska na plotnie malarza. Byloby lepiej, gdybym byla bardziej pyzata, bardziej nijaka. Powinnam byc przysadzista, miec strakowate wlosy hippiski, obwisle piersi i posladki, powinnam spiewac mantry o pokoju, milosci i kwiatach i wygladac tak, jakby w calym swiecie interesowalo mnie tylko to, gdzie znalezc kolejna dzialke kwasu. Wtedy trudniej byloby mnie rozpoznac.
Ale jednoczesnie swietnie zdawala sobie sprawe z przewagi, jaka jej dawala uroda. Schylila sie dotykajac najpierw palcow stop, potem – wciaz zgieta jak scyzoryk – kladac dlonie plasko na podlodze. Kondycja fizyczna byla bardzo wazna.
Jej matka byla tancerka. Czesto przygladala sie jej skokom i piruetom w sali prob. Byla zawsze taka silna. Olivia poczula nagle przyplyw zlosci. Dlaczego matka nie probowala walczyc?! Dlaczego pozwolila, aby choroba pozbawila ja zycia? Pamietala do dzisiaj, w jakim szoku byla matka, jak szybko rak odbieral jej sily, jak stawala sie coraz mniejsza, wrecz zalosna. Olivia nienawidzila tego wspomnienia. Nienawidzila ostatecznej kleski, tego mamrotania i bredzenia lekarzy. Nienawidzila bezsilnosci ojca.
Zastanowila sie, co ona wtedy robila. Przypuszczalnie tkwila w zatechlej norze w apartamencie z widokiem na Washington Square, studiowala podreczniki prawa, przygotowywala sie do odparcia kolejnego oskarzenia w jakiejs beznadziejnej, z gory przegranej sprawie. Moj ojciec, pomyslala, z ta swoja lagodna uprzejmoscia, zawsze walczyl z wiatrakami. Jesli sam nie znalazl kogos podobnego do siebie, ktos taki zawsze znajdowal jego.
W dziwaczny sposob nienawidzila go i kochala zarazem. Zdawala sobie sprawe, jak wiele ja nauczyl, jaki wywarlo na nia wplyw jego zaangazowanie sie w prowadzone sprawy. Uczyl ja, ze przejscie przez zycie bez pasji i idealow oznaczaloby zimna, jalowa egzystencje. Wskazywal, ze dzialanie, obowiazek spoleczny i protest stanowily fundament inteligencji. W ich mieszkaniu w Village czesto rozbrzmiewaly piesni ktoregos z ruchow spolecznych. Teraz wydawalo sie jej, ze ojciec zawsze budzil ja w srodku nocy i prowadzil z jej pokoju na lezanke stojaca w rogu sypialni rodzicow, zeby zrobic miejsce dla kolejnego waznego goscia, przewaznie z broda i gitara, ktory mial przespac sie w jej lozku. Moje pierwsze poswiecenia w imie walki.
Gdy byla w trzeciej klasie, kiedy inni streszczali
Ale nie bedzie smiac sie ze mnie.
Znowu wyobrazila sobie ojca. Codziennie nosil garnitur – niebieski, brazowy albo szary w prazki. Nazywal go swoim kamuflazem.
– Wygladaj jak twoj wrog – smial sie.
Zawsze dawal upust swemu poczuciu humoru. Jesli chodzi o mnie, to cenie poczucie humoru. Ale nienawidze przegrywac. Jego zasady byly zawsze wlasciwe. Jego poglady byly zawsze sluszne. Jego sprawy byly zawsze najwazniejsze. A taktyka – ostrozna. Argumentacja prawna trafiajaca w sedno. Mowy jasne i sugestywne.
I zawsze przegrywal.
Olivia znowu spojrzala w lustro i wyrzucila ojca z pamieci.
Dzisiaj pokaze im wszystkim, ze sila polega na dzialaniu. Przez chwile wyobrazila sobie poranne gazety. Plan podniecal ja. Spojrzala prosto w swoje szaroniebieskie oczy, jakby szukajac jakiegos slabego punktu. Usmiechnela sie z zadowoleniem. Nie bylo zadnego.
Mnostwo czasu spedzili na przygladaniu sie, czekaniu, obserwowaniu.
Dokladnie znala droge, jaka pokonywal opancerzony ambulans. Wiedziala, jaki jest tryb postepowania przy odbiorze pieniedzy i przekazywaniu gotowki do banku. Dzialo sie to zwykle pod koniec pracy, co druga srode. Kiedy w banku bylo juz pustawo. Przed oczami stanelo jej dwoch straznikow. Pamietala, ze nie chcialo im sie nawet odpinac kabur pistoletow. A w ostatnim tygodniu jeden z nich odlozyl swoja bron na bok, kiedy wyciagal worki z pieniedzmi z samochodu. Byl gruby i widziala, ze sapal, gdy je dzwigal. Obaj wygladali na znudzonych. I calkowicie spokojnych. Zupelnie nie brali pod uwage tego, co miala zamiar im zrobic.
Zreszta, czemu mieliby byc czujni? W koncu to male ciche miasteczko otoczone plantacjami winorosli. Nie czuje sie tu zgielku San Francisco, odleglego zaledwie o dwie godziny drogi i cale stulecie. O tym, co sie dzieje na ulicach duzych miast, wiadomo tu z paru obrazkow w wieczornych wiadomosciach. Nic, czym warto sie przejmowac.
Nic – tak bylo, zanim tu przybylam.
Plan ma dwa polityczne walory. Po pierwsze, pieniadze, po ktore siegali, pochodzily glownie z malej filii zakladow Dow Chemical. Coz z tego, ze tu akurat produkowano nawozy sztuczne dla rolnictwa i ze fabryczka nie miala nic wspolnego z innymi duzymi filiami koncernu, produkujacymi napalm i chemikalia sluzace do celow wojskowych. A po drugie, sam napad zdarzy sie w malej konserwatywnej spolecznosci. Grono znuzonych, podstarzalych republikanskich zwolennikow Eisenhowera dojrzalo do zerwania. Policjantami sa tu wiejscy chlopcy, ktorych ojcowie musieli oddac swoje farmy bankom za dlugi. Pokazemy im, ze rewolucja moze zrodzic sie wszedzie.
To bylo to, co cenila najbardziej – metoda wstrzasowa.
Ponownie przyjrzala sie sobie i usmiechnela na mysl o tym, co sie mialo stac. Uniosla pistolet i wymierzyla w swoje odbicie w lustrze, trwajac tak przez kilka sekund. Ciezar broni wyzwolil w niej elektryczny dreszcz i poczula narastajace podniecenie. Trzymajac wciaz pistolet przed soba uniosla swobodna reke i objela dlonia piers.
– Wszyscy wojownicy czynia tak przed walka – pomyslala.
Nie drgnela nawet, kiedy drzwi za nia sie otworzyly. To byla Emily Lewis. Olivia nadal trzymala dlon na piersi patrzac na siebie w lustrze.
– Tanya – odezwala sie Emily. – Czy mozemy chwile porozmawiac?
– Chyba juz czas na koniec z rozmowami?
– Tak, to prawda. Ale zastanawiam sie nad jednym z aspektow naszego planu.
Olivia odwrocila sie i otoczyla kobiete ramieniem. Przez moment masowala jej kark, po czym poglaskala krecone czarne wlosy. Podprowadzila ja do skraju lozka.
– Slucham.
– Chodzi o sposob ucieczki. Rozumiem, ze beda dwie furgonetki i nastapi zamiana. Ale troche sie boje, ze uciekajac bedziemy musieli przejechac tuz obok banku. Nie wiem, czy zdolamy zachowac zimna krew.
– Na tym wlasnie polega piekno ucieczki. Ruszymy w jedna strone, i nagle, zanim te Swinie, ktore rusza za nami w pogon, zorientuja sie, zmienimy kierunek i przejedziemy tuz obok nich. Masz racje, to wymaga silnych nerwow. Ale my mamy dosc sily. Wszystko bedzie wspaniale. Zobaczysz.
– Sadzisz, ze ona poradzi sobie za kierownica? A jesli nas zatrzymaja?
– Dlatego wlasnie pozwolilam Duncanowi przyprowadzic ja do brygady. Przede wszystkim, ona zrobi wszystko, co kaze jej kochas. Bez zastrzezen. Po drugie, musisz pamietac, ze ona nigdy nie zarobila nawet jednego pieprzonego mandatu. Swinie nie beda mialy sladu w swojej ewidencji. Poza tym, przyjrzyj sie jej. Wyglada jak przecietna skolowana studentka uniwersytetu. Moglaby najwyzej sprawic troche klopotu kilku wystraszonym policjantom, szukajacym bandy profesjonalnych rewolucjonistow. I nawet jesli nas zatrzymaja i skontroluja jej nazwisko oraz prawo jazdy, niczego nie znajda w swoich komputerach. I beda musieli ja puscic. A my, z tylu, bedziemy konac ze smiechu. Emily wyciagnela sie na lozku. Usmiechnela sie.
– W twoich ustach brzmi to tak prosto.
– Bo to jest proste. Kwanzi i Sundiata robili to nieraz. Oni maja zimna krew. I naprawde znaja sie na tym.
– Ale kiedys dali sie zlapac.
– Bo nie mieli prawdziwej motywacji.
– A teraz maja?
– Teraz maja – odparla Olivia. Przez moment uderzylo ja to, z jaka latwoscia sklamala. Klamala wiec dalej: –