– I mysle, ze porucznik Brown aresztuje go ponownie za zabojstwo Joanie Shriver – nawet jesli okaze sie to nie uzasadnione, lub za stawianie oporu policji. Moze za skladanie falszywych zeznan pod przysiega lub jako swiadka znikniecia Wilcoxa, lub za cokolwiek. A potem ty i on zbierzecie wszystko co wiemy do kupy i zaczniecie go przesluchiwac, a ja napisze artykul i bede czekac na wybuch.

Cowart przerwal, wpatrujac sie w dziewczyne.

– Przynajmniej bedzie pod reka, a nie gdzies poza zasiegiem robiac to, na co bedzie mial ochote. Podsumowujac, zostanie zatrzymany.

– I bedzie to takie proste? Cowart potrzasnal przeczaco glowa.

– Nie – odparl. – To wszystko laczy sie z niebezpieczenstwem i ryzykiem.

– Wiem o tym – powiedziala spokojnie. – Chcialam sie tylko upewnic, ze ty rowniez o tym wiesz.

Cisza wypelzla na wierzch, umiejscawiajac sie w ich myslach przez kilka niezrecznych chwil, po czym Cowart odezwal sie ponownie:

– To stalo sie tak szybko, no nie?

– Co masz na mysli?

– Wydaje sie, ze od chwili gdy Blair Sullivan poszedl na krzeslo, uplynelo juz sporo czasu, a przeciez to dopiero kilka dni.

– Wolalbys, zeby wiecej? – spytala.

– Nie. Chcialbym tylko, zeby to wszystko juz sie skonczylo.

Andrea Shaeffer zaczela cos mowic, lecz nagle zmienila zdanie i spytala:

– A co bedzie, jesli to sie jeszcze nie skonczy?

Cowart wahal sie przez chwile.

– Zawsze bede mial szanse powrocic do tego, co robilem, zanim sie to zaczelo. Chociaz szanse.

Zatrzymal dla siebie swoje prawdziwe mysli. Powinien powiedziec: Bede mial szanse byc bezpieczny.

Rozesmial sie z sarkazmem.

– Prawdopodobnie dostane porzadnie w dupe. Tak jak Tanny Brown. A moze ty rowniez, ale… – Wzruszyl ramionami, jakby chcial powiedziec, ze to nie ma juz znaczenia. Co bylo oczywiscie klamstwem.

Shaeffer gladko przelknela jego slowa. Pomyslala, ze ludzie chcacy, by ich sprawy powrocily do poprzedniego stanu, byli prawie zawsze beznadziejnie naiwni. I zawsze niezadowoleni z rezultatow.

– Czy ufasz Brownowi? – spytala nagle.

Cowart zawahal sie.

– Uwazam, ze jest niebezpieczny, jesli o to chodzi. Mysle, ze oscyluje na krawedzi przepasci. Mysle rowniez, ze robi to, co mowi.

Chcial jeszcze dodac: Mysle, ze jest przepelniony prawdziwa wsciekloscia i nienawiscia, bardzo szczegolna. Ale powiedzial tylko:

– Nie wie jednak, gdzie sie obecnie znajduje lamiac zasady. Doszedl tam, dobrze grajac swoja gre. Szedl wzdluz okreslonej linii, zachowujac sie dokladnie tak, jak od niego oczekiwano. Pogwalcil te regule po raz pierwszy, gdy pozwolil, by Wilcox wydusil sila zeznanie od Fergusona. Nastepnym razem juz nie popelni podobnego bledu.

– Ja rowniez mysle, ze znajduje sie blisko krawedzi – zgodzila sie Shaeffer – lecz wydaje sie, jakby mocno stal na nogach.

Sama nie wiedziala, czy wierzyc swoim slowom. Wiedziala natomiast, ze to samo mozna bylo powiedziec o Cowarcie czy nawet o niej samej.

– Co nie robi zadnej roznicy – stwierdzil nagle Cowart.

– Dlaczego?

– Poniewaz wszyscy bedziemy swiadkami wydarzen do samego konca.

Podeszla kelnerka i zabierajac talerze zapytala, czy maja ochote na deser.

Podziekowali zarowno za deser, jak i za kawe. Kelnerka pozostala niewzruszona, jakby juz wczesniej przewidziala ich odpowiedz. Zdazyla podliczyc rachunek i polozyla go bezceremonialnie na stole. Shaeffer nalegala, zeby zaplacic za swoja czesc. Udali sie do swoich pokoi, nie rozmawiajac juz wiecej. Nie powiedzieli sobie nawet „dobranoc”.

Andrea Shaeffer zamknela za soba drzwi i podeszla prosto do toaletki. W glowie klebily jej sie obrazy z ostatnich kilku dni, urywki rozmow, powodujac zamet i niepokoj. Zebrala sie w sobie i zaczela dzialac powoli, lecz zdecydowanie. Polozyla saszetke na toaletce i wyjela z niej polautomatyczny pistolet kaliber.38. Sprawdzila, czy w magazynku znajduja sie wszystkie pociski. Potem zabezpieczyla bron i sprawdzila, czy wszystkie ruchome czesci dzialaja bez zarzutu. Zaladowala pistolet, polozyla go przed soba. Poszukala w saszetce drugiego magazynku, sprawdzila i polozyla obok pistoletu.

Przez chwile wpatrywala sie w bron.

Pomyslala o godzinach spedzonych na cwiczeniach w strzelaniu i poslugiwaniu sie dziewiatka. Wydzial Szeryfa Okregu Monroe zorganizowal symulowana akcje, ktora odbyla sie w opustoszalej osadzie, tuz za Marathon. Zadanie bylo proste; przechodzila przez kolejne opuszczone budynki, a raczej zniszczone skorupy domow, wyblakle do bialosci od intensywnych promieni slonecznych. Oficer dyzurny elektronicznie manipulowal seria celow. Okazala sie naprawde dobra, zdobywala nieustannie dziewiecdziesiatki. Najbardziej bawila ja jednak sama akcja; musiala dostrzec cel, odroznic wroga od przyjaciela i strzelac badz odpowiednio wstrzymac ogien. Byla doskonale skoncentrowana, nie zwracala uwagi na nic z wyjatkiem slonca, ciezaru broni spoczywajacej w reku i ukazujacych sie co chwila celow. Czula sie wspaniale, sama, z tym jednym zadaniem: pokonac szlak.

Ponownie spojrzala na bron.

Nigdy w zyciu nie wystrzelilam do niczego innego oprocz pozorowanych celow, pomyslala. Przypomniala sobie mgle i chlod na ulicach Newark.

Nie spodziewala sie wlasnie takich doznan. Nie czula, ze znajdowala sie w centrum akcji. Ludzie na chodniku, przerazajace spojrzenia i ruchy, beznadziejna pogon ulicami miasta. Po raz pierwszy to wszystko dzialo sie naprawde. Zacisnela mocno zeby. Obiecala sobie, ze nie obleje takiego testu po raz drugi.

Polozyla pistolet na lozku i siegnela po telefon. Za trzecim razem udalo jej sie uzyskac polaczenie z Michaelem Weissem.

– Andy, hej! – powiedzial szybko. – Jezu, jak sie ciesze, ze cie slysze. Co sie dzialo u ciebie przez ten czas? Co z tym twoim zlym chlopcem?

Ostatnie pytanie prawie ja rozsmieszylo.

– Mialam racje – odparla. – Ten chlopiec jest winny. Musze pomoc temu glinie z Escambia zaaresztowac go i zaraz przyjezdzam.

Czula, jak Weiss analizuje jej slowa, lecz zanim zdazyl cokolwiek odpowiedziec, dodala:

– Jestem na Florydzie. Moge dotrzec do Starke jutro, w porzadku? Wtedy zaspokoje twoja ciekawosc.

– W porzadku – odezwal sie, powoli cedzac slowa. – Ale nie marnuj tam zbyt duzo czasu. Zgadnij, na co wpadlem.

– Dowod morderstwa?

– Az takiego szczescia nie mialem. Zgadnij jednak, kto wykonal tuzin rozmow telefonicznych do swego brata w Keys na miesiac przed morderstwem? I zgadnij, czyja nowiutka ciezarowka dostala mandat za przekroczenie szybkosci na I-95 tuz za Miami na dwadziescia cztery godziny przed tym, jak Pan Reporter znalazl ciala?

– Dobry sierzant?

– Bingo. Jutro wybieram sie do dealera od tej ciezarowki. Chce sie dowiedziec dokladnie wszystkiego na temat zakupu samochodu. Czerwona maszyna z grubymi oponami i reflektorami na dachu. Wiejskie ferrari. – Weiss rozesmial sie. – Dalej, Andy, zrobilem sporo dobrej roboty. Teraz potrzeba mi twojej zimnokrwistej techniki przesluchan, by zapuszkowac tego faceta. Bo czuje, ze to on.

– Bede tam jutro – odparla i odlozyla sluchawke.

Jej wzrok spoczal na pistolecie. Otrzasnela sie i podniosla bron, wazac ja w dloni. Rozciagnela sie na lozku, z ulga zrzucajac buty. Nie zdjela jednak ubrania. Pomyslala, ze przydaloby sie troche snu, i zamknela oczy, mocno sciskajac pistolet. Irytowal ja nieco fakt, iz Cowart dostrzegl, ze siedziala w tym az po czubek glowy.

Cowart zamknal za soba drzwi i usiadl na skraju lozka. Przez kilka sekund spogladal na telefon, jakby w oczekiwaniu, ze zadzwoni. W koncu podniosl sluchawke i nacisnal przycisk z numerem osiem, by uzyskac

Вы читаете W slusznej sprawie
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату