polityki lokalnej poludniowej Florydy, w ramach ktorej zagadnienia takie, jak uczynienie angielskiego oficjalnym jezykiem okregu czy demokracja na Kubie albo kontrola posiadania broni, dostarczaly niewyczerpanych mozliwosci odwracania uwagi opinii publicznej. Po wyborach rozpoczal nowy cykl artykulow wstepnych, dotyczacych gospodarki wodnej na obszarze Florida Keys. Zajecie sie tym tematem wymagalo od niego zainteresowania sie prognozami budzetowymi i zagadnieniami ekologicznymi. Jego biurko tonelo coraz bardziej w powodzi papierow, usiane dokumentami pelnymi tabel i zestawien. Przyszla mu wtedy do glowy pewna mysl: Bezpieczenstwo mieszka w liczbach.

W pierwszym tygodniu grudnia, podczas rozprawy, ktorej przewodniczyl sedzia Trench, stan oczyscil Roberta Earla Fergusona z zarzutu popelnienia morderstwa pierwszego stopnia. Rzecznik prokuratury stanowej zalil sie potem malej grupce zgromadzonych dziennikarzy, ze bez przyznania sie niedawnego oskarzonego do winy nie bylo dostatecznie przekonujacych dowodow przeciwko niemu, na ktorych mozna by oprzec sprawe. Zarowno prokuratorzy stanowi, jak i obroncy mowili duzo na temat wagi dowodow, oraz ze zadna sprawa nie moze byc przedkladana ponad zasady prawne, wedlug ktorych jest rozpatrywana.

Tanny Brown i Bruce Wilcox nie byli obecni na rozprawie.

– Nie bardzo chce mi sie o tym w tej chwili rozmawiac – stwierdzil Brown, gdy Cowart poszedl sie z nim zobaczyc. Wilcox powiedzial tylko:

– Jezu, przeciez ledwo dotknalem tego czlowieka. Gdybym go naprawde uderzyl, czy sadzi pan, ze nie mialby zadnych sladow? Mysli pan, ze ustalby na nogach? Do diabla, urwalbym mu ten wsiunski leb. Cholera.

Jechal w duszny, wilgotny wieczor, przejezdzajac kolo szkoly, mijajac lasek, w ktorym Joanie Shriver rozstala sie z tym swiatem. Postal chwile na rozwidleniu drog, patrzac na droge, ktora zabojca odjechal z miejsca zbrodni, pozniej skrecil w strone domu Shriverow. Zatrzymujac sie przed frontowym wejsciem, dostrzegl George’a Shrivera, przycinajacego zywoplot elektrycznymi nozycami. Podchodzac blizej, zauwazyl, ze cialo zwalistego mezczyzny bylo obficie zlane potem. Shriver wylaczyl narzedzie, lapiac urywane hausty powietrza, dziennikarz zas czekal, az odpocznie, majac jednak caly czas notes i dlugopis w pogotowiu.

– Juz wiemy – powiedzial cicho. – Tanny Brown dzwonil do nas, mowil, ze to juz oficjalne. Nie bylismy jakos specjalnie zaskoczeni. Tak jest, wiedzielismy, ze to musi sie stac. Tanny Brown raz nam powiedzial, ze to wszystko takie kruche. Nie potrafie zapomniec tego slowa. Chyba nie moglo sie to juz dluzej utrzymac, nie po tym, jak pan sie tym zajal.

Cowart stal przed czlowiekiem o nabieglej krwia twarzy, czujac rosnacy niepokoj.

– Czy pan nadal uwaza, ze Ferguson zabil panska corke? A co z Sullivanem? Co z wyslanym przez niego listem?

– Nic juz teraz nie wiem. Mysle sobie, ze wszystko jest tak samo zagmatwane dla mojej pani i dla mnie, jak i dla innych. Ale tu, gleboko w sercu, wie pan, nadal mysle, ze on to zrobil. Nie moge wymazac z pamieci tego, jak wygladal na procesie. Po prostu nie moge o tym zapomniec.

Pani Shriver przyniosla mezowi szklanke wody z lodem. Spojrzala na Cowarta jakby z ciekawoscia, spoza ktorej wyzieral gniew.

– Jedno, czego nie moge zrozumiec, to dlaczego musielismy znowu przechodzic przez to wszystko. Najpierw pan, potem tamci inni z gazet i z telewizji. Zupelnie jakby ona byla jeszcze raz mordowana. I jeszcze raz, i jeszcze. Doszlo do tego, ze nie moglam wlaczyc telewizora ze strachu, ze znowu zobacze jej zdjecie. To nie tak, ze ludzie nie pozwalali nam zapomniec. My nie chcielismy zapomniec. Ale to wszystko zostalo wplatane w cos, czego nie rozumialam. Tak jakby wazne bylo tylko to, co powiedzial Ferguson, a co Sullivan, co ktory zrobil i tak dalej. A to, ze moja mala dziewczynka zginela, to jakby przestalo byc wazne. I to naprawde bolalo, panie Cowart, sam pan nie wie jak bardzo. Bolalo i nie przestalo bolec.

Kobieta mowila poprzez lzy, ktore jednak nie przycmily czystosci jej glosu.

George Shriver wzial gleboki oddech i pociagnal dlugi lyk ze szklanki.

– Oczywiscie nie winimy pana, panie Cowart. – Przerwal na chwile. – A co tam, moze i troche tak. Nie mozemy po prostu przestac myslec, ze gdzies po drodze cos poszlo zle. Pewnie to nie pana wina. Zupelnie nie pana. Kruche to bylo, tak jak powiedzialem. Kruche, to i sie rozpadlo.

Wielki mezczyzna ujal zone za reke i razem schronili sie w mroku swego domu, zostawiajac na zewnatrz nozyce i Cowarta.

Rozmawiajac z Fergusonem, zostal niemalze przytloczony podnieceniem w jego glosie. Wydawalo sie, jakby byl tuz obok, a nie rozmawial przez telefon, oddzielony znaczna przestrzenia.

– Nie wiem, jak panu dziekowac, panie Cowart. Nie staloby sie tak, gdyby nie panska pomoc.

– Staloby sie, predzej czy pozniej.

– Nie, prosze pana. To pan puscil kolo w ruch. Gdyby nie pan, nadal siedzialbym w celi smierci.

– Co pan teraz zamierza, Ferguson?

– Mam duzo planow, panie Cowart. Plany, zeby cos wyszlo z tego mojego zycia. Skonczyc studia. Zrobic kariere. Tak jest. – Ferguson przerwal, a po chwili dodal: – Czuje sie taki wolny, ze moge zrobic doslownie wszystko.

Cowart juz gdzies slyszal takie stwierdzenie, nie mogl sobie jednak przypomniec, kto i kiedy je wypowiedzial. Nie chcac sobie lamac nad tym glowy, zapytal:

– Jak ida studia?

– O, duzo sie nauczylem – oznajmil Ferguson. Zasmial sie krotko. – Czuje, ze wiem stokroc wiecej, niz wiedzialem. Tak. Wszystko jest teraz inaczej. Byla to niezla szkola.

– Zamierza pan zostac w Newark?

– Nie jestem do konca pewny. Tutaj, panie Cowart, jest nawet zimniej, niz pamietalem. Mysle, ze powinienem wrocic na poludnie.

– Pachoula?

Ferguson zawahal sie chwile, zanim odpowiedzial.

– Raczej nie. To miejsce nie przyjelo mnie zbyt goscinnie po tym, jak wyszedlem z celi smierci. Ludzie sie gapili. Slyszalem, jak mowia o mnie za plecami. Pokazywali mnie sobie. Nie moglem isc nawet do sklepu, zeby zaraz za rogiem nie ustawial sie woz policyjny. Bylo tak, jakby ciagle mnie obserwowali, jakby wiedzieli, ze zaraz cos zrobie. Zabralem babcie na msze w niedziele, zaraz odwracaly sie za nami glowy, gdy tylko weszlismy w drzwi. Chcialem znalezc prace, ale gdzie bym nie poszedl, zawsze wlasnie przed chwila znalezli juz kogos na to miejsce, i nie robilo roznicy, czy szef byl czarny, czy bialy. Patrzyli na mnie, jakbym byl wcieleniem diabla, przechadzajacym sie w ich przytomnosci, a oni nie mogli na to nic poradzic. To bylo zle, panie Cowart, naprawde zle. I nie bylo jednej cholernej rzeczy, ktora moglbym z tym zrobic. Ale, panie Cowart, Floryda to duzy stan. Wie pan, nawet ostatnio jeden kosciol z Ocala prosil mnie, abym przyjechal i opowiedzial o tym, co mi sie przydarzylo. I nie byli pierwsi. Wiec jest troche miejsc, w ktorych nie uwazaja mnie za jakiegos zboczonego pomylenca. Moze tylko w Pachouli. Ale to sie nie zmieni tak dlugo, jak dlugo bedzie tam Tanny Brown.

– Bedzie pan w kontakcie?

– Alez oczywiscie – odparl Ferguson.

Pod koniec stycznia, prawie rok po otrzymaniu pamietnego listu od Roberta Earla Fergusona, Matthew Cowart dostal za swe artykuly nagrode Zwiazku Dziennikarzy Stanu Floryda. Wkrotce po niej zostal uhonorowany nagrodami ze Szkoly Dziennikarstwa Penney Missouri oraz nagroda Ernie Pyle, przyznana przez koncern prasowy Scripps-Howard.

W tym samym czasie Sad Najwyzszy Stanu Floryda utrzymal w mocy wyrok skazujacy dla Blaira Sullivana. Tego dnia Cowart odebral jeszcze jeden telefon na swoj koszt.

– Cowart? To ty?

– To ja, panie Sullivan.

– Slyszales o decyzji sadu?

– Tak. Co pan zamierza zrobic? Musi pan tylko zdobyc sie na rozmowe z jednym prawnikiem. Czemu pan nie zadzwoni do Roya Blacka?

– Panie Cowart, czy ja wedlug pana jestem skazany na brak zasad? – Zasmial sie. – Dobre, co? Skazany, rozumie pan? Czy pan sadzi, ze ja nie mam sumienia? Ale kawal! A czemu ty myslisz, ze nie bede sie trzymac tego, co juz powiedzialem, co?

Вы читаете W slusznej sprawie
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату