Cwalem! Cwalem!…

Kon pognal szybciej. Domy po lewej strome skonczyly sie, mgla cofnela sie nagle, rozplynela i wylonil sie Pawiani Bulwar — niewatpliwe zrodlo zgielku. Ciezarowki na jalowym biegu otaczaly bulwar polkolem. Na ciezarowkach i pomiedzy nimi stali ludzie w bialych opaskach. Po bulwarze, wsrod plonacych drzew i krzewow, biegali i wrzeszczeli ludzie w pasiastych pidzamach i oszalale pawiany. Jedni i drudzy potykali sie i padali, wdrapywali sie na drzewa, spadali z galezi, probowali schowac siew krzakach. Ludzie z bialymi opaskami przez caly czas strzelali do nich z karabinow i cekaemow. Bulwar uslany byl dziesiatkami nieruchomych cial, niektore z nich dopalaly sie i kopcily. Z jednej z ciezarowek z dlugim sykiem wystrzelil, czarno dymiac, ognisty strumien. Jeszcze jedno drzewo oblepione czarnymi kisciami malp zaplonelo jak pochodnia. Ktos zawyl przerazliwie wysokim falsetem:

— Jestem zdrowy! To pomylka! Jestem normalny! To pomylka!…

Wszystko to, trzesac sie i podskakujac, wywolujac ostry bol w zebrach, ziejac zarem i smrodem, ogluszajac i oslepiajac przemknelo obok i po chwili zostalo z tylu. Migoczaca mgla zamknela sie za nimi, ale wujek Jura dlugo jeszcze poganial konia, rozpaczliwie pokrzykujac i machajac lejcami. Diabli wiedza, co to takiego, tepo powtarzal w mysli Andrzej. Opadl z sil i przywarl do Selmy. Diabli wiedza, co to bylo! Zwariowali, poszaleli od krwi… Wariaci zawladneli miastem, krwawi szalency, teraz to juz koniec, nic ich nie powstrzyma, potem wezma sie za nas…

Woz zatrzymal sie nagle.

— Wiecie — wujek Jura odwrocil sie do nich calym cialem — to trzeba jakos tego… — Na wozie wsrod workow wymacal butelke pokaznych rozmiarow, wyciagnal zebami korek, splunal i przyssal sie do szyjki. Potem dal butelke Stasiowi, wytarl usta i zawolal: — Tepicie, znaczy… Eksperyment… Dobrze. — Z kieszeni na piersi wyjal zwinieta gazete, starannie oderwal rog i zaczal szukac tytoniu. — Ostro idziecie. Oj, ostro!

Stas chcial podac flaszke Andrzejowi, ale ten pokrecil glowa. Selma za to wziela, wypila dwa lyki i oddala ja Stasiowi. Nikt sie nie odzywal. Wujek Jura dymil i trzaskal skretem, w gardle bulgotalo mu jak ogromnemu psu. Potem nagle odwrocil sie i zaczal rozplatywac lejce.

Do zakretu W Klozetowa zostal juz tylko jedna przecznica. Nagle mgla przed nimi znowu zaplonela i dalo sie slyszec gwar dziesiatkow glosow. Na skrzyzowaniu, na samym srodku ulicy, oswietlony reflektorami klebil sie, kolysal i huczal ogromny tlum. Skrzyzowanie bylo zapchane, nie mozna bylo przejechac.

— Mityng jakis! — zawolal wujek Jura odwracajac sie.

— Tak to juz bywa — zgodzil sie smetnie Stas. — Jak sie wzieli za rozstrzeliwanie, to i za mityngi… Nie da sie jakos naokolo?

— Czekaj no, bracie, po co naokolo? — zdziwil sie wujek Jura. — Trzeba posluchac, co tam mowia. Moze cos o sloncu powiedza… Patrz, pelno tu naszych.

Zgielk ucichl i nad tlumem rozlegl sie, zwielokrotniony mikrofonami, wsciekly glos:

— Powtarzam raz jeszcze: bez litosci! Oczyscimy Miasto!… z brudu!… z nieczystosci!… od wszelkich darmozjadow!… Zlodzieje musza wisiec!…

— Aaaaa! — zaryczal tlum.

— Lapowkarze musza wisiec!…

— Aaaa!

— Kto wystepuje przeciwko narodowi, bedzie wisial!

— Aaaa!

Andrzej wypatrzyl mowiacego. W samym srodku tlumu wznosilo sie nitowane pudlo jakiegos samochodu wojskowego. Nad nim, wczepiony rekami, oswietlony blekitnym swiatlem reflektora, kiwal sie w przod i w tyl swoim dlugim, okrytym czernia tulowiem i otwieral do krzyku spieczone wargi byly podoficer Wermachtu, aktualnie przewodniczacy Partii Radykalnego Odrodzenia, Friedrich Heiger.

— To dopiero poczatek! Zaprowadzimy w miescie prawdziwie narodowy, prawdziwie ludzki porzadek! Nie obchodza nas zadne Eksperymenty! Nie jestesmy swinkami morskimi! Nie jestesmy krolikami! Jestesmy ludzmi! Nasza bron to rozum i sumienie! Nie pozwolimy! Zeby kierowano naszym losem! Sami bedziemy nim kierowac! Los narodu w rekach narodu! Los ludzi w rekach ludzi! Narod mnie powierzyl swoj los! Swoje prawa! Swoja przyszlosc! I przysiegam! Nie zawiode pokladanego we mnie zaufania!…

— Aaa!

— Bede bezlitosny! W imie narodu! Bede okrutny! W imie narodu! Nie dopuszcze do rozlamu! Zadnych kapitalistow! Zadnych faszystow! Nie bedziemy walczyc ze soba! Bedziemy walczyc za siebie!

— Aaa!

— Zadnych partii! Zadnych narodowosci! Zadnych klas! Kazdy, kto chce rozlamu, bedzie wisial!

— Aaa!

— Jesli biedni nadal beda walczyc z bogatymi! Jesli komunisci nadal beda walczyc z kapitalistami! Jesli czarni nadal beda walczyc z bialymi! Rozdepcza nas! Zniszcza!… Ale jesli my! Staniemy ramie przy ramieniu! Sciskajac w reku bron! Albo mlot pneumatyczny! Albo rekojesc pluga! Wtedy nie znajdzie sie taka sila, ktora moglaby nas pokonac! Nasza bronia jest jednosc! Nasza bronia jest prawda! Zeby nawet byla nie wiadomo jak ciezka! Tak, zwabili nas w pulapke! Ale przysiegam na Boga — to zwierze jest za duze na te pulapke!…

— A! — zaczal krzyczec tlum i oszolomiony umilkl. Rozblyslo;! slonce.

Rozblyslo po raz pierwszy od dwunastu dni, zaplonelo zlotymi dyskiem na swoim zwyklym miejscu, oslepilo, sparzylo szare, wyblakle twarze, zalsnilo w szybach okien, ozywilo i rozpalilo miliony barw — i czarne dymy nad dalekim dachami, i wyblakla zielen drzew, i czerwone cegly pod obsypanym tynkiem…

Tlum zaryczal dziko i Andrzej zawyl razem z nim. Dzialo sie cos niewyobrazalnego. W powietrze lecialy czapki, ludzie obejmowali sie, plakali, ktos zaczal strzelac w powietrze, ktos w dzikim zachwycie rzucal ceglami w reflektory, a Fritz Heiger wznosil sie nad tym wszystkim jak Pan Bog, ktory powiedzial: „Niech sie stanie swiatlosc”. Dluga, czarna reka wskazywal slonce, wytrzeszczajac oczy i dumnie wysuwajac podbrodek. Po chwili jego glos znowu rozlegl sie nad tlumem.

— Widzicie!? Przestraszyli sie! Drza przed wami! Przed nami! Za pozno, panowie! Za pozno! Znowu chcecie zatrzasnac pulapke? Ludzie juz sie z niej wyrwali! Zadnej litosci dla wrogow ludzkosci! Dla spekulantow! Pasozytow! Szabrownikow dobra narodowego! Slonce znowu jest z nami! Wyrwalismy je z czarnych lap! Wrogow ludzkosci! I juz nigdy wiecej! Nie oddamy go! Nigdy! I nikomu!…

— Aaaa!

Andrzej opamietal sie. Stasia nie bylo na wozie. Wujek Jura, szeroko rozstawiajac nogi, stal na kozle, potrzasal cekaemem i, sadzac po nabrzmialym, czerwonym karku, tez wrzeszczal. Selma plakala, bijac Andrzeja piesciami po plecach.

Sprytnie, pomyslal chlodno. Tym gorzej dla nas. Po co ja tu siedze? Powinienem biec, a ja siedze… Przezwyciezajac bol w boku, podniosl sie i zeskoczyl z wozu. Dookola ryczal i wrzal tlum. Andrzej zaczal sie przebijac. Poczatkowo staral sie uwazac na siebie, probowal oslonic sie lokciami, ale gdzie tam!… Oblany potem z bolu i podchodzacych do gardla mdlosci szedl, rozpychal sie, deptal po nogach, nawet bodl i w koncu udalo mu sie wydostac na zaulek Klozetowy. Przez caly czas gonil go glos Heigera:

— Nienawisc! Poprowadzi nas nienawisc! Dosyc falszywej milosci! Dosyc judaszowych pocalunkow! Zdrajcow ludzkosci! Sam daje przyklad swietej nienawisci! Zniszczylem samochod pancerny krwawych zandarmow! Na waszych oczach! To ja rozkazalem powiesic zlodziei i gangsterow! Na waszych oczach! Zelazna miotla wymiatam z naszego miasta wszelkie plugastwo! Na waszych oczach! Nie litowalem sie nad soba! I mam swiete prawo nie litowac sie nad innymi!….

Andrzej wszedl w brame redakcji. Drzwi byly zamkniete. Kopnal w nie ze zloscia, az zadzwieczaly szyby. Zaczal walic z calych sil, szepczac potworne przeklenstwa. Drzwi otworzyly sie. Na progu stal Nauczyciel.

— Wejdz — powiedzial, odsuwajac sie.

Andrzej wszedl. Nauczyciel zamknal za nim drzwi na zasuwe i odwrocil sie. Twarz mial mlecznobiala, pod oczami ciemne kregi. Co chwila oblizywal wargi. Andrzejowi scisnelo sie serce — nigdy przedtem nie widzial Nauczyciela tak przybitego

— Czyzby bylo az tak zle? — zapytal zlamanym glosem.

— A! — Nauczyciel usmiechnal sie blado. — Co tu moze byc dobrego.

— A slonce? — zapytal Andrzej. — Po co je wylaczaliscie?

Nauczyciel zacisnal rece i przeszedl sie po westybulu tam i z powrotem.

— Nie wylaczalismy go! — powiedzial ze znuzeniem. — Awaria. Nie planowana. Nikt sie nie spodziewal.

Вы читаете Miasto skazane
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату