wyciosac i co jest pozadane.
I tak dalej. GOD ruszyl z tych zalozen i wykonal postawione zadanie: zaadaptowac do zabiegow plciowych i lowieckich skonkretyzowany w ciag obrazow mit, czy raczej opowiesc, przeslanie, widowisko, z aktorami: Sloncem, tancem na tle tecz, z poklonami, ale to byl epilog: na poczatku byla walka. Czyja? Stworow niewyraznych, lecz o wyprostowanej postawie. Takich samych. Napasc i zmagania, zakonczone wspolnym tancem.
Solaser powtarzal to „planetarne widowisko“ w kilku wariantach przez trzy doby, z krotkimi przerwami, oznaczajacymi koniec i poczatek, i z tak ogniskowana kolimacja, aby zjawialo sie na pochmurnym niebie planety w zasiegach wzroku, czyli z ograniczeniem do centralnej polaci oblocznych ekranow, nad kazdym kontynentem w nocy i za dnia.
Harrach i Polassar pozostali sceptyczni. Dajmy na to, ze zobacza i nawet zrozumieja. Co z tego? Czy nie rozwalilismy im Ksiezyca? To bylo mniej radosne przedstawienie, ale bardziej wymowne. Powiedzmy jednak, ze uznaja to za pokojowy gest. Kto? Ludnosc? Czy opinia ludnosci w ogole ma znaczenie podczas stuletniej wojny kosmicznej? Czy na Ziemi pacyfisci byli kiedykolwiek gora? Co moga zrobic, zeby pisnac — nie wobec nas, ale chociaz tylko wobec swoich wladcow? Przekonaj dzieci, ze wojna jest be. Co z tego wyniknie?
Tymczasem zamiast satyfakcji ze swego pomyslu Tempe poczul obezwladniajacy go niepokoj. Zeby sie otrzasnac, ruszyl na wycieczke. „Hermes“ byl wlasciwie bezludnym olbrzymem — mieszkalna czesc razem ze sterowniami i laboratoriami zawierala sie w jadrze nie wiekszym od szesciopietrowego gmachu. Byly tam jeszcze oprocz dyspozytorni mocy pomieszczenia szpitalne, nie uzywana mala sala obrad, pod nia mesa z automatycznymi kuchniami, a dalej oddzialy rekreacyjne, treningowa symulatornia, basen kapielowy, napelniany tylko gdy statek pozwalal na to, idac ciagiem dostatecznej mocy, by woda nie wzlatywala w powietrze kroplami wielkosci balonow, i polowalny amfiteatr, tez sluzacy rozrywkom i widowiskom, w ktorym nigdy nie bylo zywej duszy. Te wygody, tak zacnie przygotowane przez budowniczych dla zalogi, okazaly sie piatym kolem u wozu. Komuz postaloby w glowie ogladac najwymyslniejsze holograficzne przedstawienia? Dla zalogi ta czesc srodpokladzia jak gdyby nie istniala — byc moze, ignorowana przez to, ze w obliczu zdarzen od miesiecy juz zdawala sie drwina. Sale projekcyjna i kapielowa przez wymyslnosc architektoniczna, podobnie jak oddzial z rozrywkami — nie braklo w nim ani baru, ani pawilonow, jak w malomiasteczkowym lunaparku — mialy ich wspomagac iluzja ziemskiego zycia, lecz tu, utrzymywal Gerbert, projektanci zapomnieli spytac o rade psychologow. Jakoz iluzje nie do utrzymania odbieralo sie niczym oblude i nie w te strony ruszal Tempe, udajac sie na wycieczki.
Miedzy siedziba zwiadowcow i zewnetrznym pancerzem statku rozposcierala sie we wszystkich kierunkach przestrzen zabudowana wzdluz burtowych i kilowych podluznie i dzwigarow grodziami, z legionem spoczywajacych i pracujacych agregatow. W te przestrzen wchodzilo sie przez hermetycznie zamykane klapy na obu koncach pokladu, u rufy za pomieszczeniami sanitarnymi, a od dziobu z korytarza gornej sterowni. Wejscia w glab rufy bronily zatrzasniete glucho i zaryglowane na krzyz wrota z zawsze plonacymi czerwienia ostrzegawczymi napisami — tam bowiem w niedostepnych dla ludzi komorach trwaly w pozornej martwocie przetwornice sideralne, kolosy, zawieszone w pustce niczym legendarny grob Mahometa, na niewidzialnych magnetycznych poduszkach. Natomiast za dziobowa zapore mozna sie bylo udac — i tam kierowal pilot swoje eskapady. Musial przejsc przez sterownie, i zastal w niej Harracha przy zajeciu, ktore by go w innych okolicznosciach rozsmieszylo: Harrach, majac dyzur, chcial sie napic soku z puszki, otwarl ja zbyt energicznie i gonil teraz, plynac skosem ku pulapowi, zolta kule pomaranczowego soku, lagodnie falujaca jak duza banka mydlana — ze slomka w ustach, azeby jej dopasc i wessac, nim obleje mu twarz. Otwarlszy drzwi, Tempe zatrzymal sie, by powiew powietrza nie roztracil plynnej kuli w tysieczne krople, odczekal, az Harrachowi udalo sie polowanie i dopiero potem sprawnym pchnieciem poszybowal w obranym kierunku.
Cala zwykla koordynacje ruchow diabli biora przy niewazkosci, ale stare doswiadczenie w pelni mu juz wrocilo'. Nie potrzebowal sie zastanawiac, jak ma rozeprzec nogi niby alpinista w skalnym kominie, by odkrecic oba zamkowe, srubowe kola klapy. Nie obeznany zapewne sam zrobilby na jego miejscu koziolka, usilujac odkrecic szprychowe kregi, podobne do uzywanych w bankowych skarbcach. Szybko zamknal klape z.a soba, gdyz choc i dziobowe grodzie zapelnialo powietrze, nie odswiezano go i natechlo gorzkawymi wyziewami chemikaliow jak w zakladzie przemyslowym. Mial przed soba zwezajaca sie w dali przestrzen, oswietlona slabo dlugimi liniami swietlowek, z podwojnie kratowymi rozporami u burtowych scian i dal w nia bez pospiechu nurka. Mijal,'przywykajac do goryczy w ustach i w krtani, oksydowane cielska turbin, sprezarek, termograwitory, z ich galeryjkami, gankami, drabinkami, zrecznie oplywajac olbrzymie, gruboscienne rurociagi, jak lukowe przesla u zbiornikow wody, helu, tlenu, z rozlozystymi kolnierzami we wiencach srub, i przysiadl na jednym jak muszka. W samej rzeczy byl muszka we wnetrzu stalowego wieloryba. Kazdy zbiornik przewyzszal tu wieze koscielna. Jedna ze swietlowek, nadpalona, miarowo migotala i w tym chwiejnym swietle oksydowane wypuklosci zbiornikow to ciemnialy, to rozjasnialy sie jak opylone srebrem. Orientowal sie tu dobrze. Od grodzi ze zbiornikami zapasowymi splynal w przod, tam gdzie w masywnych otulinach srodkowej kondygnacji lsnily w blasku wlasnych lamp nukleospinowe zespoly podczepione do bramowych suwnic, z zaczopowanymi wylotami, az powiewalo nan ostrym chlodem i zobaczyl osniezone helowody ukladow kriotronowych. Mroz byl taki, ze roztropnie skorzystal z najblizszego uchwytu, zeby ani tknac tych rur, bo przymarzlby do nich momentalnie jak muszka chwycona przez pajeczyne. Nie mial tu nic do roboty, i wlasnie przez to byl jak na wycieczce; niejako zdawal sobie sprawe z zadowolenia, jakie budzi w nim to mrocznawe bezludzie statku, swiadczace o jego potedze. W dennych ladowniach staly umocowane samobiezne koparki, ciezkie i lzejsze ladowniki, a dalej rzedami kontenery zielone, biale, niebieskie, dla narzedziowni, dla automatow naprawczych, a u samego dziobu dwa wielkochody w ogromnych obrotowych kapturach zamiast glow. Przypadkiem a moze i umyslnie dostal sie w silny podmuch powietrza wytlaczanego z termicznych sit wentylacyjnych i zwialo go ku bakburtowym wregom wewnetrznego pancerza, godnym mostowych przesel, lecz wykorzystal nadany impet zgrabnie, choc troche za mocno, by sie odbic. Jak skoczek z trampoliny polecial glowa naprzod, wirujac zwolnionym ruchem w skos, ku poreczom krytej blacha dziobowej galerii. Lubil to miejsce. Usiadl na poreczy, a wlasciwie przyciagnal sie do niej obu rekami i mial przed soba milion szesciennych metrow okretowych ladowni dziobowych: wysoko w glebi swiecily trzy zielone swiatelka nad klapa, ktora wszedl. Pod soba — a przynajmniej pod nogami, ktore jak zawsze w niewazkosci stawaly sie czyms nieporecznie zbednym, mial samosterowne poduszkowce na platformach umocowanych do zlozonych teraz pochylni i wchodzacy w bug z jego olbrzymim puklerzem tunel wyrzutni jak armatnia lufe dziala niesamowitego kalibru. Ledwo jednak znieruchomial, znow ogarnal go ten sam niepokoj, raczej niezrozumiala czczosc, jakby nie wiadomo skad przybiegle poczucie — daremnosci? rozterki? strachu? Czegoz moglby sie bac? Dzis, w tej godzinie, nawet i tu nie umial sie pozbyc nie zaznanego chyba nigdy wewnetrznego obezwladnienia. Dalej widzial ten ogrom, ktory go niosl drobnym ulamkiem swej mocy przez wieczna bezden, on, pelen sily, dygocacej w reaktorach nadslonecznym zarem, byl dlan Ziemia, co wyslala go do gwiazd, tu byla Ziemia, jej rozum skrzeply w energie, wzieta gwiazdom, a nie w salonowych przybytkach z ich glupia przytulnoscia i komfortem przygotowanym jak dla lekliwych chlopcow. Czul za plecami pancerz o poczwornym poszyciu, przedzielony energochlonnymi komorami, wypelnionymi tworzywem przy uderzeniu twardym jak diament, lecz topliwym w szczegolny sposobz gdyz ta substancja miala samozasklepiajace sie wlasnosci, bo statek niby organizm zarazem martwy i zywy mial przydana zdolnosc regeneracji — i naraz, jak w olsnieniu, znalazl wlasciwe slowo dla tego, co sie w nim dzialo: rozpacz.
Jakas godzine pozniej poszedl do Gerberta. Jego kajuta, odosobniona od innych, znajdowala sie u konca drugiego miedzypokladzia. Lekarz wybral ja bodaj przez to, ze byla tak przestronna i miala caloscienne okno, wychodzace na szklarnie. Rosly w niej tylko mchy, trawa i ligustry, a po obu stronach basenu hydroponicznego zielenialy szarawe, wlochate kule kaktusow. Drzew nie mieli zadnych, tylko krzaki leszczyny, bo ich witki mogly zniesc duze przeciazenia podczas lotu. Gerbert cenil te zielen za oknem i zwal ja swoim ogrodem. Z korytarza mozna bylo tam wejsc i przechadzac sie drozkami wsrod rabat, co prawda nie bez grawitacji, a ponadto niezbyt dawny wstrzas, wywolany atakiem nocnym, uczynil tam niemale spustoszenia. Gerbert, Tempe i Harrach ratowali potem, co sie dalo z polamanych krzewow.
Wedle decyzji, podjetej w toku przygotowan wyprawy przez ekspertow SETI, GOD obserwowal zachowanie wszystkich ludzi „Hermesa“, aby okreslac ich stan jak psychiatra, co nie bylo dla nikogo tajemnica.
Szlo o to, czy pod wplywem dlugotrwalego stresu, jakiemu beda podlegac zdani wylacznie na siebie, nie nastapia odchylenia.od normy umyslowej, w postaciach typowych dla psychodynamiki grup odcietych przez lata od zwyklych powiazan rodzinnych i spolecznych. W podobnej izolacji moze ulec naruszeniom nawet osobowosc uprzednio doskonale zrownowazona i odporna na duchowe urazy. Frustracja przechodzi w depresje lub agresywnosc, a ci, ktorym sie to trafia, prawie nigdy nie zdaja sobie z tego sprawy.
Obecnosc lekarza na pokladzie, takze bieglego w psychologii i jej zaburzeniach, nie gwarantuje rozpoznania patologicznych objawow, gdyz on tez moze ulec stresom, nieposilnym dla najdzielniejszego charakteru. Lekarze tez sa ludzmi. Natomiast maszynowy program odznacza sie nieugietoscia, wiec bedzie skuteczny jako obiektywny diagnostaf i niewzruszony obserwator, chocby przyszlo do katastrofy i caly statek mial sczeznac.
Co prawda to zabezpieczenie zwiadowcow przed zbiorowym