przelacznik dla tlenowego i beztlenowego metabolizmu. Tlenowa przemiane materii juz wykryl. Podniosl czujnik, otarl rekawica gline rozmazana po szkle, przestawil na anaerobowy metabolizm i przytknal do szorstkiej powierzchni. Wskazowka poczela bic raz po raz niezbyt szybkim, miarowym tetnem. Tlenowce razem z beztlenowcami? Jak to moze byc? Nie znal sie na tym, ale tu nikt by sie chyba w tym nie wyznal. Brnac przez potoki mulu w ulewie, przypadal do coraz innych garbow. Metaboliczne pulsy roznily sie tempem. Moze jedne tam spia, a inne czuwaja? Jakby chcial obudzic tych spiacych, bil piesciami w chropowate brzuszyska, ale tetna to nie odmienialo. Tak sie rozgonil, ze ledwo nie upadl trafiwszy w jednym z przejsc na line antenowego naciagu, skosnie naprezona wzwyz, ku niewidzialnym w mleku mgly sieciom wielkiej pajeczyny. Od niewiadomego czasu chronometr alarmowal go coraz glosniej powtarzanym ostrzegawczym tonem. Minelo, ani sie spostrzegl, sto dwanascie minut. Jak mogl sie tak zagapic? Co teraz? Dolecialby do rakiety w trzy—cztery minuty, ale gazu w zbiorniku starczylo najwyzej na dwustumetrowy skok. Niechby na trzysta. Do lazika... ale to wiecej niz szesc mil. Co najmniej kwadrans... Sprobowac? A jesli „Hermes“ wczesniej uderzy i jego wyslannik zginie tu nie jak bohater, ale jak ostatni idiota? Szukal trzonka saperki, na prozno: kieszen byla pusta.

Zapomnial lopatki, wbitej przy rozkopanym dole. Gdzie jej teraz szukac w tym labiryncie.

Zamachnal sie trzymanym oburacz biometrem i uderzyl w chropawa skorupe, kul ja i kul, az pekla i z rozrywu buchnal zoltobialy kurz jak z purchawki — ukazujac nie slepia istot skrytych w wewnetrznej komorze, lecz lite powierzchnie gleboko ziejacego rozciecia z tysiecznymi drobnymi porami — jak rozwalony siekiera na dwoje chlebowy bochen z ciagliwa surowizna zakalcowatego ciasta w srodku. Zastygl z rekami podniesionymi do nastepnego ciosu, a niebo nad nim wypelnil straszliwy blask. „Hermes“, otwarlszy ogien do antenowych masztow poza kosmodromem, na wylot przebil chmury, deszcz w okamgnieniu znikl ulatniajacym sie bialym wrzatkiem, wzeszlo laserowe slonce, termiczny udar w szerokim zasiegu z mgiel i chmur odarl cale wyzynne zbocze, jak daleko spojrzec pokryte rojowiskami nagich bezbronnych brodawek i kiedy niebosiezna pajeczynowa siec razem z antenami lamiacymi sie w plomieniach padla na niego, zrozumial, ze zobaczyl Kwintan.

,

Примечания

1

Extraterrestial Intelligence

Вы читаете Fiasko
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату
×