— To beda takie specjalne filmy — powiada ten doktor Branom. — Nawet bardzo specjalne. Pierwszy seans bedziesz mial dzisiaj po poludniu. No tak — powiada i prostuje sie, jak byl nade mna pochylony — chyba calkiem zdrowy i sprawny z ciebie chlopiec. Moze troszke niedozywiony. To na pewno przez ten pokarm wiezienny. Zaloz te gore od pizamy. Po kazdym posilku — oswiadczyl, siadajac na brzegu lozka — dostaniesz zastrzyk w ramie. Na pewno pomoze. — Wiec poczulem gromadna wdziecznosc dla tego sympatycznego doktora Branoma i zapytalem:
— Witaminy, panie doktorze, nieprawdaz?
— Cos w tym rodzaju — odkazal ulybajac sie oczen horror szol i po druzeski. — Raz dziab w ramie po kazdym posilku. — I wyszedl. Ja lezalem na lozku czujac sie po nastojaszczy jak w niebie i poczytywalem niektore z zurnalow, co mi dali:
I powiedzial:
— To milo widziec, ze ktos czuje sie taki szczesliwy. — A gruda zarcia to byla na tacy po nastojaszczy przewoschodna i wkusna z wygladu: pare kusoczkow jakby goracego rozbefu, a do tego piure z kartoszki i jarzynki, a na dobawke lody i fajny, goracy kubas czaju. Byl daze i smoczek do zakurzenia i pudelko, a w nim jedna spiczka. Wiec jakby zyc nie umierac, o braciszkowie. Po czym, za jakies pol godziny, kiedy juz lezalem ciut przysnawszy na lozku, weszla pielegniarka, no fajna po nastojaszczy mloda swierzopa z takimi fajnymi grudkami (jakich nie widzialem przez dwa lata) i niosla na tacy strzykawke. A ja na to:
— Aha, te stare witaminy, co? i mlask mlask do niej chlipadlem, ale nie zwrocila uwagi. Tylko mi wladowala igle w lewe ramie, a potem psssk i wcisnela te witaminki. No i wyszla klik klik na tych nozkach wysokich na obcasie. Po czym zjawil sie flimon w bialym plaszczu, jakby taka meska siostrzyczka, z fotelem na kolkach. Ten widok udziwil mnie po niemnozku i mowie do niego:
— Co jest grane, braciszku? Nawierno dam rade osobiscie poszagac tam, gdzie nalezy. A on mi na to:
— Lepiej bedzie, jak cie zawioze. — I faktycznie, braciszki, okazalem sie ciut miekki w nogach, jak zlazlem z kojki. Chyba z niedozywienia, jak doktor Branom juz zaznaczyl, przez to szajsowate zarcie wiezienne. Ale ten zastrzyk z witamin po jedzeniu apiac mnie postawi na nogi. Co do tego nie ma watpliwosci, pomyslalem.
4
To miejsce, dokad mnie zawiozl, braciszkowie, nie przypominalo zadnego kina, jakie dotad widzialem. Owszem, jedna sciane pokrywal srebrzysty ekran, a w scianie naprzeciwko byly te dziury kwadratowe do rzutnika, zeby mial skad rzucac, i wszedzie poutykane glosniki stereo. Ale przy prawej scianie bylo takie ustrojstwo, jakby konsoleta pelna zegarkow i strzalek, a na srodku, morda zwrocony do ekranu, fotel jakby dentystyczny i mnostwo odchodzacych od niego drutow, i przyszlo mi sie na niego ciut nie przeczolgac z wozka na kolkach, i jeszcze mi pomagal inny lapiduch w bialym kitlu. Potem zauwazylem, ze pod otworami do projekcji jest na calosc jakby matowe szklo i widac za nim jakby ruszajace sie cienie ludzkie i slychac jakby kaszlu kaszlu. A potem juz niczewo nie odbieralem procz tego. jaki jestem slabosilny, w przekonaniu, ze sprawilo to przekluczenie sie z wieziennego zarcia na to nowe pozywne i jeszcze ten zastrzyk z witamin. — Dobrze powiada ten od kolowania na wozku to ja cie zostawiam. Pokaz sie zacznie, jak tylko przybedzie tu doktor Brodzki. Mam nadzieje, ze ci sie spodoba. Tak po prawdzie, braciszki, to nie bardzo ciagnelo mnie w to popoludnie do kina. Nie bylem w nastroju. Wolalbym sie fajnie i spoko cichutko przekimac w kojce, aby cicho sza i tak przyjebnie sam na samo gwalt adzinoko. Czulem sie zupelnie oklapnawszy.
Az tu jeden w bialej katanie przywiazuje mi leb do takiego jakby zaglowka, pospiewujac sobie caly czas jakas pop szajsowata piosneczke. — A to po co? — spytalem. A ten flimon mowi, przestawszy na chwile zapiewac, ze po to, abym glowe mial unieruchomiona i musial patrzec na ekran. Ale ja powiadam —
— To nigdy nie wiadomo. Oj, nie wiadomo. Zaufaj nam, przyjacielu. Tak bedzie lepiej.
I okazalo sie, ze mi przywiazuja graby pasami do poreczy i takze giczoly mam na beton umocowane do podnozka. Widzialo mi sie to ciut jakby z uma szedlszy, ale dalem im wszystko robic, co chcieli. Skoro za dwa tygodnie mam znow byc ten mlody i swobodny malczyk, to niejedno za ten czas wytrzymam, o braciszkowie moi. Jedno co mi sie nie ponrawilo, to jak mi zalozyli takie jakby klipsy na czole, skore napinajace, az mi ciag ciag i podciagnelo gorne powieki, ze juz nie moglem zamknac ani przyszczurzyc oczu, jak bym sie nie staral. To sprobowalem sie usmiac i powiadam: — Ale to musi byc po nastojaszczy horror szol ten film, ze tak wam zalezy, abym go wyogladal. — Na co jeden z tych w bialym zarechotal i odezwal sie:
— Tak jest, wlasnie horror szol, przyjacielu. Jakbys zgadl, ze szol i ze horror.
Potem nalozyli mi taka jakby mycke na leb i widzialem, ze idzie od niej mnogo drutow, i do brzucha przyssali mi taka jakby ssawke i druga do starego cykacza, i bylo mi kacikiem widno, ze od nich tez biegna druty. Potem rozdal sie halas drzwi otwieranych i zrazu bylo poznac, ze wchodzi jakis oczen gromadny wazniak, jak te wszyslkie unter flimony w bialym zesztywnieli. No i zobaczylem ja tego doktora Brodzkicgo. Byl to malutki chujowinka, bardzo zatluszczony, kudelki mu sie krecily jak u baranka pokrecone kudlato na calej czaszce, na klufie jak ta kartoszka mial bardzo grube oczki. Dojrzalem, ze odziany jest w garnitur po nastojaszczy horror szol i absolutny szczyt mody, a wydawal z siebie oczen subtylna i leciutka won sali operacyjnej. Towarzyszyl mu doktor Branom, caly w ulybkach, jakby chcial mnie podeprzec na duchu. — Wszystko gotowe? — odezwal sie doktor Brodzki z tym przydechem. I uslyszalem glosy wykrzykujace: ta jest! ta jest! ta jest! najpierw z odleglosci, a potem blizej, no i rozlegl sie taki buczacy szum, jakby cos powkluczano. A potem swiatla zgasly i zostal sie Wasz Pokorny i Opowiadajacy To Wszystko Przyjaciel, sam jeden po ciemku, caly w strachu sam na sam i adzinoko, nic mogacy sie ani poruszyc, ani zamknac oczu, ani w ogole nic. A potem, o braciszkowie moi, zaczal sie pokaz filmowy od bardzo gromkiej muzyki, lecacej z glosnikow, dzikiej i pelnej dysonansow. A potem na ekranie pokazal sie obraz, ale bez tytulu i czolowki. Tylko ulica, mogla to byc jaka badz ulica w jakim badz miescie, w mroku nocy i przy palacych sie latarniach. Film tak jakby oczen charoszy i profesjonalny, zadnych tam chlups chlaps i migania, jak w tych dajmy na to swinskich obrazkach, co widuje sie u kogos w ciemnym zaulku. Muzyka caly czas dudniaca bardzo ponuro. I pokazal sie stary, bardzo stary chryk idacy ulica i nagle wyskoczyli na niego dwaj malysze odziani w to, co bylo jak raz szczytem mody (sztany po dawnemu obcisniete, ale juz nie ten obfity fular, tylko normalnie halsztuk) i wzieli sie z nim figlowac. Slychac bylo kazdy jego wrzask i jek, calkiem po nastojaszczy, daze zmachany oddech i sapanie tych dajacych wycisk malyszow. Przerobili go sawsiem na budyn, tego chryka, przysuwajac lup lup lup z piachy, obdarlszy go do imentu z lachow i na zakonczenie z buta w te gola plyc (walajaca sie czerwono i krwawo w szajsowatym blocku rynsztoka) i precz odbiegli raz dwa raz. A potem zblizenie na baszke tego ciezko zlomotanego chryka, jucha ciekla z niej krasno i przekrasno. To komiczne, jak barwy nastojaszczego swiata dopiero sie widza prawdziwe, kiedy je zobaczysz na filmie.
Przygladalem sie temu i zaczelo do mnie mocno docierac, ze wcale sie nie czuje za dobrze, co przypisalem niedozywieniu i temu. ze moj zolad jeszcze sie nie sawsiem przestawil na pozywne jadlo i witaminy, jakie mi tu daja. Ale probowalem o tym zapomniec i skupic sie. o braciszkowie moi, na puszczonym od razu kolejnym filmie. Ten wszedl prosto na mlodziutka dziulke, jak najpierw jeden malczyk robi jej nasilno to stare tam i nazad, potem drugi i trzeci i jeszcze nastepny, a ona w glosnikach wrzeszczy gromko i wprost uzasno, a przy tym leci muzyka przejmujaca taka i tragiczna. To bylo prawdziwe, bardzo prawdziwe, choc jak dobrze pomyslec, to niemozebne