Zatem Arlene pomogla mi spakowac wszystkie rzeczy, ktore postanowilam oddac fundacji pomocy ofiarom klesk zywiolowych. W ostatnich kilku dniach polnocne Arkansas nawiedzily tornada i na pewno osoby, ktore stracily caly dobytek, mogly wykorzystac ubrania po babci. Babcia byl nizsza ode mnie i szczuplejsza, a poza tym jej gust bardzo sie roznil od mojego z jej rzeczy interesowaly mnie wiec jedynie kosztownosci. Nigdy nie nosila duzo bizuterii, ale wszystko, co pozostawila, bylo prawdziwe, a dla mnie bardzo cenne.
Zdumiewajace, ile przedmiotow znajdowalo sie w tej sypialni. Nawet nie chcialam myslec o tym, co babcia zgromadzila na strychu; postanowilam, ze wysprzatam go pozniej, jesienia, kiedy bedzie tam znosnie chlodno, a ja bede miala czas o tym pomyslec.
Prawdopodobnie wyrzucilam wiecej przedmiotow, niz powinnam, dzieki temu drastycznemu dzialaniu poczulam sie wszakze skuteczna i silna. Moja przyjaciolka skladala i pakowala, odkladajac na bok jedynie papiery, fotografie, listy, rachunki i anulowane czeki. Babcia nigdy w zyciu nie uzywala karty kredytowej i nigdy niczego nie kupila na raty. Niech ja Bog blogoslawi, gdyz w ten sposob znacznie nam te porzadki ulatwila.
Arlene spytala o babciny samochod. Auto mialo piec lat i bardzo maly przebieg.
– Sprzedasz swoj i zatrzymasz jej? – zainteresowala sie. – Twoj jest nowszy, lecz mniejszy.
– Nie zastanawialam sie nad tym – odrzeklam i natychmiast odkrylam, ze nie potrafie skupic sie na tej kwestii. Sprzatniecie sypialni calkowicie mnie wyczerpalo.
U progu wieczoru w sypialni nie pozostaly zadne rzeczy babci. Arlene i ja odwrocilysmy materac, a ja z przyzwyczajenia poslalam lozko. Lozko bylo stare, z baldachimem w ryzowy wzorek. Zawsze uwazalam ten sypialniany komplet za piekny i przemknelo mi przez glowe, ze teraz nalezy do mnie. Moglam przeniesc sie do wiekszej sypialni, w dodatku mialabym do wlasnej dyspozycji prywatna lazienke, zamiast uzywac tej w korytarzu.
Nagle uswiadomilam sobie, ze pragne sie tu przeprowadzic. Stojace w mojej sypialni meble trafily tam przed laty, przeniesione z domu moich rodzicow po ich smierci. Byly to meble dzieciece, nadmiernie dziewczynskie, przypominajace domek lalki Barbie i przyjecia z noclegiem.
Co nie znaczy, ze jako nastolatka czesto na takie chodzilam.
Nie, nie, nie zamierzam wpadac w ten stary kanal! Jestem, jaka jestem, lecz mam przed soba cale zycie i moge sie cieszyc roznymi drobnostkami: malymi przyjemnosciami.
– Moglabym sie tu wprowadzic – oswiadczylam Arlene, ktora zaklejala kolejne pudlo.
– Nie za szybko? – spytala i zaczerwienila sie ze wstydu na swoj krytyczny ton.
– Latwiej bedzie mi tutaj niz po drugiej stronie korytarza, gdzie stale myslalabym o tym pustym pokoju – wyjasnilam.
Przyjaciolka przemyslala moja odpowiedz, kucajac obok kartonu, z tasma klejaca w reku.
– Rozumiem – przyznala wreszcie, pokiwawszy ruda glowa.
Zaladowalysmy kartony do jej samochodu. Arlene uprzejmie zaproponowala, ze po drodze do domu podrzuci je do punktu odbiorczego, a ja z wdziecznoscia przyjelam jej oferte. Nie mialam ochoty znosic znaczacych i litosciwych spojrzen osob przygladajacych sie, jak oddaje ubrania mojej babci, jej buty i koszule nocne.
Na pozegnanie usciskalam Arlene i pocalowalam ja w policzek. Zagapila sie na mnie bez slowa. Nasza przyjazn wkroczyla w nowy wymiar. Arlene niespodziewanie pochylila glowe ku mojej i przypadkiem lekko stuknelysmy sie czolami.
– Ty zwariowana dziewczyno – powiedziala z sympatia w glosie. – Przyjedz do nas jak najszybciej. Lisa chce, zebys jej popilnowala ktoregos wieczoru.
– Przekaz jej, ze ciocia Sookie ja pozdrawia. Coby’emu takze.
– Przekaze. – Moja przyjaciolka ruszyla do samochodu. Jej ogniste wlosy podskakiwaly niczym plomienie, pelne cialo w kelnerskim stroju wygladalo jak uosobienie kobiecosci.
Gdy auto Arlene zaczelo znikac na drodze dojazdowej wsrod drzew, opuscila mnie cala energia. Mialam wrazenie, ze zyje juz milion lat, czulam sie stara i okropnie samotna. Pewnie teraz juz zawsze tak bedzie.
Nie bylam glodna, ale spojrzawszy na zegar, uznalam, ze pora cos zjesc. Weszlam do kuchni i wyjelam z lodowki jeden z licznych pojemnikow marki Tupperware. Znalazlam w nim indyka z salatka winogronowa. Lubilam te potrawe, a jednak siedzialam nad nia przy stole i bezmyslnie dlubalam widelcem. W koncu sie poddalam, odnioslam pojemnik do lodowki i poszlam do lazienki wziac prysznic. Ubrudzilam sie podczas sprzatania szaf. Nawet tak dobra gospodyni jak moja babcia przegrywala walke z kurzem.
Prysznic sprawil mi wielka przyjemnosc. Goraca woda wyraznie zmyla przynajmniej czesc mojej niedoli. Umylam szamponem wlosy, wyszorowalam cala skore, ogolilam nogi i pachy. Pozniej peseta wyrownalam ksztalt brwi, wtarlam w cialo balsam, spryskalam sie dezodorantem, a wlosy skropilam odzywka w sprayu, by sie latwiej rozczesaly. Uzylam niemal wszystkich kosmetykow, ktore wpadly mi w reke. Z rozpuszczonymi mokrymi lokami wrocilam do sypialni, zalozylam koszule nocna, biala z ptakiem Tweety na przedzie i wzielam grzebien. Usiadlam przed telewizorem, by podczas dlugiego, nuzacego czesania obejrzec jakis program.
Nagle odechcialo mi sie wszystkiego. Poczulam sie prawie odretwiala.
Powloklam sie do salonu z grzebieniem w jednej rece i recznikiem w drugiej. Nagle zabrzeczal dzwonek do drzwi.
Zajrzalam w wizjer. Bill czekal cierpliwie na ganku.
Otworzylam mu, ani sie na jego widok nie cieszac, ani sie nim nie przejmujac.
Kompletnie mnie zaskoczyl. Mialam mokre wlosy i nagie stopy, bylam w nocnej koszuli. No i bez makijazu.
– Wejdz – mruknelam.
– Jestes pewna?
– Tak.
Wszedl zatem, jak zawsze rozgladajac sie wokol.
– Co robisz? – spytal, patrzac na stos rzeczy, ktore odlozylam z mysla, ze moze zechca je wziac przyjaciele babci. Na przyklad pan Norris moglby byc zainteresowany oprawionym w ramy obrazem, ktorzy przedstawial jego matke i babcie.
– Posprzatalam dzisiaj sypialnie – wyjasnilam. – Chyba sie do niej wprowadze. – Nie znalazlam wiecej slow. Bill odwrocil sie i uwaznie mi sie przypatrywal.
– Pozwol mi uczesac twoje wlosy – poprosil.
Obojetnie kiwnelam glowa. Wampir usadowil sie na kwiecistej kanapie i wskazal mi miejsce na starej otomanie przed soba. Usiadlam poslusznie, a on pochylil sie nieco do przodu i otoczyl udami moje posladki. Poczawszy od ciemienia, zaczal rozczesywac moje splatane wlosy.
Ponownie odkrylam rozkosz ciszy. Nie docieraly do mnie zadne mysli Billa. Za kazdym razem czulam sie przy nim jak ktos, kto po raz pierwszy wklada stope do chlodnej sadzawki po bardzo dlugiej, meczacej wedrowce w goracy dzien.
W dodatku dlugie palce wampira biegle sobie poczynaly z moja gesta grzywa. Siedzialam z zamknietymi oczyma i stopniowo sie uspokajalam. Czulam lekkie ruchy ciala siedzacego za mna i operujacego grzebieniem Billa. Przemknelo mi przez glowe, ze niemal slysze bicie jego serca, po czym uswiadomilam sobie, jaka ta mysl jest glupia. Przeciez jego serce nie bilo.
– Czesalem kiedys moja siostre, Sarah – mruknal cicho, jakby czul, ze sie uspokoilam i nie chcial burzyc mojego nastroju. – Miala wlosy ciemniejsze niz ty i jeszcze dluzsze. Nigdy ich nie obcinala. W dziecinstwie nasza mama kazala mi czesac wlosy Sarah, ilekroc sama byla zajeta.
– Siostra byla mlodsza od ciebie czy starsza? – spytalam powoli, nieco oszolomiona.
– Mlodsza. Trzy lata mlodsza.
– Miales innych braci lub siostry?
– Moja matka urodzila dwoje martwych dzieci – odparl w zadumie, jak gdyby z trudem sobie przypominal. – Kiedy mialem jedenascie lat, stracilem o rok starszego brata, Roberta. Zlapal goraczke, ktora go zabila. Teraz wstrzykneliby mu kilka ampulek penicyliny i od razu by wyzdrowial. Wtedy wszakze nie bylo antybiotykow. Sarah przezyla wojne, ona i moja matka, ojciec natomiast zmarl podczas mojej sluzby w wojsku. Mial cos, co teraz nazywa sie wylewem. Moja zona mieszkala wtedy z moja rodzina, a moje dzieci…
– Och, Bill – jeknelam ze smutkiem, prawie szeptem. Stracil tak wiele…
– Nie, Sookie – odparl i jego glos odzyskal swoja zwyczajna zimna klarownosc.
Przez chwile wampir kontynuowal prace w milczeniu, az w koncu grzebien przesuwal sie swobodnie przez moje wlosy. Wtedy Bill podniosl bialy recznik, ktory rzucilam na porecz kanapy i zaczal mi nim oklepywac wlosy, a gdy