wyschly, zburzyl je palcami, dodajac im puszystosci.

– Hmm… – mruknelam. Dzwiek nie byl dluzszy niz spokojne westchnienie.

Czulam, jak jego chlodne palce podnosza wlosy z mojego karku, pozniej musnely szyje. Nie moglam mowic ani sie ruszac. Wypuscilam powoli powietrze, usilujac nie wydawac zadnych innych odglosow. Wargi wampira dotknely mojego ucha, zeby zlapaly platek. Potem Bill wsunal mi jezyk w ucho, otoczyl mnie ramionami, krzyzujac je na mojej piersi i pociagnal ku sobie.

W jeden cudowny moment zrozumialam, czego pragnie jego cialo – na szczescie nie dotarly do mnie jego mysli, co tylko zepsuloby tak intymna sytuacje. Jego cialo wyrazalo zas cos niezwykle prostego.

Bill podniosl mnie z latwoscia, z jaka ja podnioslabym niemowle. Obrocil mnie, tak ze usiadlam na jego udach okrakiem, przodem do niego. Otoczylam go ramionami i pochylilam sie troche, by go pocalowac. Calowalismy sie, a wampir wprawil swoj jezyk w ruch, ktory potrafila zrozumiec osoba nawet tak niedoswiadczona jak ja. Nocna koszula uniosla mi sie az do posladkow. Rekoma bezradnie zaczelam pocierac jego ramiona. Co dziwnie, pomyslalam o miseczce z karmelkami, ktora moja babcia stawiala na piecu, gdy robila cukierki. Myslalam o ich cieplej, slodkiej, stopionej zlocistosci.

Bill wstal, ja zas nadal tkwilam niemal przyklejona do niego.

– Gdzie? – spytal.

Wskazalam na dawny pokoj mojej babci. Wampir wniosl mnie tam – moje nogi ciagle otaczaly jego cialo, moja glowa spoczywala na jego ramieniu – i polozyl mnie na swiezo poslanym lozku. Stanal przy nim, w swietle ksiezyca wpadajacego przez nie zasloniete okna widzialam, jak sie rozbiera, szybko i starannie. Chociaz wielka przyjemnosc sprawiala mi obserwacja Billa, wiedzialam, ze rowniez musze zrzucic odzienie. Wciaz nieco zaklopotana, jednym ruchem sciagnelam nocna koszule i upuscilam ja na podloge.

Gapilam sie na mojego wampira. W calym moim zyciu nie widzialam niczego rownie pieknego… ani rownie przerazajacego.

– Och, Billu – szepnelam z niepokojem, gdy polozyl sie obok mnie na lozku. – Nie chce cie rozczarowac.

– Nie ma takiej mozliwosci – odparl szeptem. Jego oczy wpatrywaly sie w moje eialo niczym w butelke z woda na pustynnej wydmie.

– Nie wiem zbyt wiele – wyznalam ledwie slyszalnym glosem.

– Nie martw sie. Ja wiem sporo. – Jego rece przesuwaly sie po moim ciele, muskajac je w miejscach, w ktorych nikt nigdy jeszcze mnie nie dotykal. Zaskoczona wykonalam nagly ruch, potem odprezylam sie, pozwalajac mu na wszystko.

– Bedzie inaczej niz z normalnym mezczyzna? – spytalam.

– O tak! – Popatrzylam na niego pytajaco. – Bedzie lepiej – odrzekl mi prosto w ucho. Poczulam, ze ogarnia mnie czyste podniecenie.

Troche niesmialo siegnelam na dol i dotknelam Billa, a on wydal bardzo ludzki dzwiek, ktory po chwili sie poglebil.

– Teraz? – spytalam nieco chrypliwym i roztrzesionym glosem.

– Och, tak – powiedzial i polozyl sie na mnie. Sekunde pozniej odkryl prawdziwy rozmiar mojego niedoswiadczenia. – Powinnas byla mi powiedziec – oswiadczyl bardzo lagodnie. Znieruchomial z niemal namacalnym wysilkiem.

– Och, prosze, nie przerywaj! – blagalam w leku, ze jesli moj wampir nie dokonczy tego, co zaczal, zwariuje albo zrobie cos strasznego…

– Nie mam zamiaru przerywac – obiecal mi troche zlowieszczo. – Ale… Sookie… to zaboli. – W odpowiedzi podnioslam sie, on zas sapnal dziwacznie i wszedl we mnie glebiej. Wstrzymalam oddech. Zagryzlam warge. Czekalam na bol. – Najukochansza – szepnal. Dotad nikt mnie tak nie nazywal. – Jak sie czujesz? – Wampir czy nie, drzal od wysilku. Zbyt dlugo sie juz chyba powstrzymywal.

– Dobrze – odparlam. Nie byla to do konca prawda. Pragnelam Billa i rownoczesnie balam sie go. – Teraz – powiedzialam i ugryzlam go mocno w ramie. Sapnal, pozniej wykonal nagly ruch i wreszcie zaczal sie rytmicznie poruszac. Najpierw bylam oszolomiona, potem zaczelo mi sie to podobac. Usilowalam dotrzymac kroku wampirowi, a moja reakcja go podniecila. Odkrylam, ze zblizamy sie… tak to ujme… do czegos waznego i milego. – Och, prosze, Bill, prosze! – jeknelam i wbilam paznokcie w jego biodra. Dochodzilismy oboje. Wampir lekko sie przesunal i wszedl we mnie jeszcze glebiej. Zanim zdazylam sie skoncentrowac, poczulam, ze spadam. Lecialam i lecialam, a przed oczyma mialam biel poprzecinana zlotymi smugami. Bill dotknal zebami mojej szyi, a wtedy krzyknelam: – Tak!

Wbil kly w moja szyje. Poczulam niewielki, choc ogromnie ekscytujacy bol, nie tylko zreszta na szyi, lecz takze znacznie nizej, gdyz wlasnie calkowicie sie otworzylam dla mojego kochanka.

Lezelismy nieruchomo przez dlugi czas, od czasu do czasu drzac na mysl o niedawnych rozkoszach. Nigdy nie zapomne smaku Billa i jego zapachu… do konca zycia nie zapomne emocji, ktorych doswiadczylam podczas tego pierwszego razu… mojego najpierwszego stosunku… nigdy nie zapomne tej przyjemnosci.

W koncu wampir zsunal sie ze mnie i polozyl obok, po czym podparl sie na lokciu i polozyl mi reke na brzuchu.

– Jestem twoim pierwszym kochankiem.

– Tak.

– Och, Sookie. – Pochylil sie i pocalowal mnie gleboko i czule.

– Na pewno zauwazyles, ze nie wiem zbyt duzo… – szepnelam niesmialo -…ale czy bylo ci dobrze? To znaczy… w porownaniu z innymi kobietami przynajmniej? Poprawie sie.

– Nauczysz sie techniki, Sookie, lecz tu nie chodzi o technike. Wierz mi, bylo cudownie. – Pocalowal mnie w policzek. – Ty jestes cudowna.

– Bedzie mnie bolalo?

– Hmm… Pomyslisz, ze to dziwne, ale nie pamietam. Kochalem sie tylko z jedna dziewica, moja zona, a bylo to poltora wieku temu… Coz, chyba sobie przypominam, ze bardzo ja bolalo. A wiec pewnie nie bedziemy sie mogli kochac… przez dzien czy dwa.

– Twoja krew uzdrawia – spostrzeglam po krotkiej przerwie. Na policzki natychmiast zaczaj: mi wyplywac rumieniec.

W swietle ksiezyca moglam zauwazylam, ze Bill przysunal sie i przyglada mi sie uwazniej.

– Rzeczywiscie – przyznal. – Podoba ci sie to?

– Pewnie. Tobie nie?

– Tak – wydyszal i ugryzl sie w ramie.

Zrobil to tak nagle, ze az krzyknelam. Przesunal palcem po ranie i zanim zdazylam napiac miesnie, wsunal mi go do pochwy. Zaczal nim poruszac bardzo delikatnie i po chwili bol rzeczywiscie zniknal.

– Dziekuje – powiedzialam. – Teraz lepiej. – Bill wszakze nie wyjal palca. – Och – jeknelam. – Znow chcesz to robic? Tak szybko? Mozesz tak szybko? – Im dluzej jego palec poruszal sie we mnie, tym wieksza mialam nadzieje, ze tak.

– Sama zobacz – zaproponowal z nuta rozbawienia w slodkim, mrocznym glosie.

Odszepnelam, ledwie rozpoznajac wlasne slowa:

– Powiedz mi, co mam dla ciebie zrobic.

I powiedzial.

* * *

Nazajutrz wrocilam do pracy. Niezaleznie od mocy uzdrawiajacej krwi Billa doswiadczalam pewnego nieprzyjemnego wrazenia, ale… rany!… czulam sie swietnie. Doznanie okazalo sie dla mnie calkowicie nowe. Nawet jesli nie wzrosla moja pewnosc siebie, przynajmniej bylam niewiarygodnie z siebie zadowolona.

Moje problemy oczywiscie nie zniknely. W barze nadal towarzyszyla mi kakofonia glosow, setki cudzych mysli usilowaly sforsowac moje zabezpieczenia i wepchnac sie do mojej glowy. Jednak dziwnym trafem lepiej znosilam ten szum, natlok cudzych mysli wydawal mi sie lagodniejszy, chyba umialam jakos je spychac. Mniej trudu kosztowalo mnie rowniez podtrzymywanie mentalnej blokady, wskutek czego bylam bardziej odprezona. A moze latwiej mi bylo sie strzec, poniewaz bylam bardziej zrelaksowana (oj, tak, na pewno bylam)? Nie wiem. Tak czy owak czulam sie lepiej i potrafilam przyjmowac kondolencje gosci ze spokojem i bez lez.

Jason przyszedl na lunch. Do hamburgera, ktorego zwykle nie jadal, wypil kilka piw, choc zazwyczaj nie pil

Вы читаете Martwy Az Do Zmroku
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату