– Tak.

Bill kucnal obok mnie w deszczu. W mroku nie widzialam jego twarzy. Zaciskalam w dloni latarke, lecz opuscila mnie cala sila. Czulam gniew mojego towarzysza.

Czulam jego okrucienstwo.

Czulam jego glod.

Nigdy nie byl bardziej wampirem. Obecnie nie dostrzegalam w nim zadnych ludzkich cech.

Zwrocil twarz do nieba i zawyl.

Byl wsciekly. Zaczelam sie obawiac, ze za moment kogos zabije. A najblizej niego znajdowalam sie ja.

Akurat kiedy pojelam, w jakim jestem niebezpieczenstwie, Bill zlapal mnie za ramiona i przyciagnal ku sobie. Powoli. Nie bylo sensu walczyc z nim, podejrzewalam, ze moja szarpanina podniecilaby go jeszcze bardziej. Trzymal mnie o centymetry od siebie, niemal dotykalam jego skory, czulam jego emocje i moglam smakowac jego wscieklosc.

Pomyslalam, ze moge sie uratowac, kierujac jego straszliwa energie w inna strone. Przyblizylam sie o te dzielace nas kilka centymetrow i przytknelam wargi do jego piersi. Zlizalam deszcz, otarlam sie policzkiem o sutek Billa, po czym do niego przylgnelam.

W nastepnej sekundzie wampir musnal zebami moje ramie, a pozniej natarl na mnie – twardym, sztywnym i gotowym cialem pchnal mnie tak mocno, ze znalazlam sie nagle na posladkach. Wszedl we mnie gwaltownie; wystraszylam sie, ze probuje przebic mnie na wylot. Wrzasnelam, a on warknal w odpowiedzi – niczym dzikus albo pierwotny jaskiniowiec. Objelam rekoma jego plecy. Po dloniach splywal mi deszcz, wiedzialam, ze pod paznokciami mam krew Billa. Moj wampir nie przestawal sie poruszac. Odnioslam wrazenie, ze wbije mnie w to bloto, ktore stanie sie moim grobem. W koncu zatopil mi kly w szyi.

Nagle doszlam. Bill zawyl, rowniez doswiadczajac orgazmu, po czym opadl ciezko na moje cialo. Jego kly sie cofnely i przez chwile oblizywal slady ukluc na mojej szyi.

Przemknelo mi przez glowe, ze mimo woli moglby mnie zabic…

Miesnie nie posluchalyby mnie, nawet gdybym wiedziala, co chce zrobic. Wampir podniosl mnie i zaniosl do swojego domu. Pchnal drzwi i wszedl ze mna prosto do duzej lazienki. Polozyl mnie delikatnie na dywaniku, ktory natychmiast pobrudzil sie od blota, deszczowki i malego strumyka krwi. Nastepnie Bill odkrecil kurek z ciepla woda, a gdy wanna sie napelnila, wlozyl mnie do wody, po czym sam do niej wszedl. Usiedlismy na siedziskach i wyciagnelismy nogi w cieplej, spienionej wodzie, ktora szybko zmienila kolor.

Wampir zapatrzyl sie przed siebie.

– Wszyscy nie zyja? – spytal tak cicho, ze niemal nieslyszalnie.

– Wszyscy… Dziewczyna takze – odparlam cicho.

– Co robilas przez caly dzien?

– Sprzatalam. Sam kazal mi sprzatac dom.

– Sam – powtorzyl zamyslonym tonem Bill. – Powiedz mi cos, Sookie. Potrafisz czytac Samowi w myslach?

– Nie – wyznalam, nagle wyczerpana. Zanurzylam glowe, podnioslszy zas ja, dostrzeglam, ze Bill trzyma w dloni butelke z szamponem. Namydlil mi wlosy, splukal je, a pozniej uczesal – tak jak wtedy, gdy pierwszy raz uprawialismy milosc. – Billu, przykro mi z powodu twoich przyjaciol – oswiadczylam. Bylam tak zmeczona, ze ledwie moglam mowic. – I tak bardzo sie ciesze, ze ty zyjesz! – Otoczylam ramionami jego szyje i polozylam mu glowe na ramieniu. Bylo twarde jak skala.

Pamietam z tego wieczoru jeszcze tylko trzy rzeczy: najpierw moj wampir wytarl mnie duzym, bialym recznikiem, potem pomyslalam, ze poduszka jest bardzo miekka, w koncu Bill wslizgnal sie do lozka, polozyl obok mnie i otoczyl ramieniem. Pozniej zasnelam.

W nocy obudzilam sie i uslyszalam, ze ktos kreci sie po pokoju. Chyba snil mi sie jakis koszmar, gdyz strasznie bilo mi serce.

– Bill? – spytalam. Uslyszalam we wlasnym glosie strach.

– Co sie stalo? – spytal. Usiadl na krawedzi i lozko lekko sie ugielo.

– Dobrze sie czujesz?

– Tak, bylem tylko na przechadzce.

– Nie ma tam nikogo?

– Nie, kochana. – Uslyszalam odglos materialu przesuwanego na skorze, po czym wampir znalazl sie przy mnie pod koldra.

– Och, Billu; mogles przeciez lezec w jednej z tych trumien – zauwazylam. Nadal pamietalam swoj strach i niepokoj.

– Sookie, pomyslalas choc przez chwile, ze twoje zwloki mogly sie znajdowac w tej torbie na ciala? Gdyby przyszli tutaj i spalili ten dom… o swicie?

– A wiec ty musisz odwiedzac mnie! Mojego domu nie spala! Ze mna bedziesz bezpieczny – zapewnilam go zarliwie.

– Sookie, posluchaj… Z mojego powodu moglabys umrzec.

– Co mam do stracenia? – spytalam z pasja w glosie. – Odkad cie spotkalam, przezywam najlepszy okres… najlepszy okres mojego zycia!

– Jesli umre, idz do Sama.

– Przekazujesz mu mnie?

– Nigdy – odparl lagodnym, zimnym tonem. – Nigdy.

Czulam, ze chwyta mnie za ramiona. Lezal blisko mnie, wspierajac sie na lokciu. Po chwili przyblizyl sie nieco i jego chlodna skora dotknela w wielu miejscach mojej.

– Posluchaj, Bill – powiedzialam. – Nie jestem wyksztalcona, ale nie jestem tez glupia. Hmm… naprawde brakuje mi doswiadczenia czy obycia, nie uwazam sie jednak za osobke naiwna. – Mialam nadzieje, ze wampir nie usmiecha sie w ciemnosciach. – Moge kazac im cie zaakceptowac. Potrafie to zrobic.

– Tak, jesli ktos to potrafi, to na pewno ty – przyznal. – Och, znow chce w ciebie wejsc.

– Co masz na mysli…? Ojej, juz wiem. Juz rozumiem, co masz na mysli. – Wzial moja reke i polozyl na swoim czlonku. – Ja takze tego pragne. – Rzeczywiscie pragnelam Billa… o ile zdolam sie znowu kochac po tym gwaltownym stosunku na cmentarzu. Moj wampir byl wowczas tak wsciekly, ze jeszcze teraz bylam cala sponiewierana. A jednak poczulam rozchodzace sie w moim ciele cieplo, sugerujace niezwykle podniecenie, od ktorego Bill mnie wrecz uzaleznil. – Kochanie – szepnelam, pieszczac go wszedzie od stop do glowy. – Kochanie. – Pocalowalam wampira i poczulam jego jezyk w swoich ustach. Dotknelam jezykiem jego klow. – Umiesz sie kochac bez gryzienia? – spytalam, nadal szeptem.

– Tak. Kosztowanie twojej krwi to tylko wielki final.

– Byloby prawie tak samo dobrze bez gryzienia?

– Nie, nigdy nie bedzie tak dobrze, lecz nie chce cie oslabic.

– Jesli nie masz nic przeciwko temu – dodalam tytulem proby. – Minelo kilka dni, zanim zaczelam sie normalnie czuc.

– Bylem samolubny… ale jestes taka wspaniala.

– Gdy sie wzmocnie, bedzie jeszcze lepiej – zasugerowalam.

– Pokaz mi, jaka jestes silna – powiedzial zartobliwie.

– Poloz sie na plecach. Nie mam wlasciwie pojecia, jak sie to robi, wiem jednak, ze inni ludzie tak sie kochaja.

Usiadlam na nim okrakiem. Jego oddech slyszalnie przyspieszyl. Cieszylam sie, ze w pokoju panuje mrok, a na zewnatrz wciaz pada deszcz. W blasku blyskawicy dostrzeglam jego oczy; palaly. Ostroznie usadowilam sie we wlasciwej pozycji (w kazdym razie mialam nadzieje, ze jest wlasciwa) i wsunelam w siebie jego czlonek. Pokladalam wielka wiare we wlasny instynkt i rzeczywiscie niezle sobie poradzilam.

ROZDZIAL OSMY

Znow bylismy razem. Moje watpliwosci przynajmniej chwilowo zagluszyl strach, ktory ogarnal mnie na mysl, ze moge stracic Billa. W kazdym razie ja i moj wampir wrocilismy do naszego wczesniejszego, niespokojnego wspolnego zycia.

Вы читаете Martwy Az Do Zmroku
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату