– Wiem jednak, ze przypadaja latem, poniewaz ostatnim razem mama zabrala ciocie na lunch w Shreveport w jej urodziny i bylo bardzo goraco. My zostalismy z Rene.

– Jestes inteligentny, ze to zapamietales, Coby – ocenil Bill.

– Jestem nawet bardziej inteligentny! Zgadnij, czego sie nauczylem w szkole pewnego dnia. – Coby zerwal sie z miejsca i zaczal biegac.

Gdy Coby mowil, Lisa przez caly czas bacznie przygladala sie Billowi. Nagle oswiadczyla:

– Jestes niesamowicie bialy, Bill.

– Tak – przyznal wampir. – To normalny odcien mojej cery.

Dzieci wymienily spojrzenia. Wydalo mi sie, ze uznaly okreslenie „normalny odcien cery” za chorobe. Prawdopodobnie doszly do wniosku, ze zadawanie dalszych pytan nie byloby grzeczne. Co jakis czas dzieciaki potrafia sie wykazac taktem.

Poczatkowo nieco sztywny, w miare uplywu wieczoru Bill zaczal sie rozkrecac. Okolo dwudziestej pierwszej poczulam zmeczenie, on jednak zajmowal sie dziecmi az do dwudziestej trzeciej, kiedy przyjechali po nie Arlene i Rene.

Przedstawilam moich przyjaciol Billowi, ktory usciskal im rece w calkowicie zwyczajny sposob.

Nieco pozniej zjawil sie nastepny gosc.

Przystojny wampir o gestych czarnych wlosach uczesanych w nieprawdopodobne fale. Wyszedl z lasu, gdy Arlene pakowala dzieci do ciezarowki, a Rene i Bill gawedzili. Moj wampir zamachal niedbale przybyszowi, ten zas w odpowiedzi podniosl dlon, po czym dolaczyl do Billa i Rene. Wyraznie czul, ze go oczekujemy.

Z hustawki na frontowym ganku przygladalam sie Billowi przedstawiajacemu pare nowo przybylemu. Wampir i Rene podali sobie rece. Rene gapil sie na nowego i dalabym glowe, ze go rozpoznal. Bill spojrzal znaczaco na Rene i potrzasnal glowa, wiec mezczyzna zamknal usta, choc jawnie mial zamiar skomentowac sytuacje.

Przybysz byl krzepki, wyzszy do Billa. Nosil stare dzinsy i podkoszulek z napisem: „Odwiedzilem Graceland”. Jego ciezkie buty mialy znoszone obcasy. W reku trzymal plastikowa butelke z syntetyczna krwia i od czasu do czasu bral lyk. Pan Kulturalny.

Moze zasugerowalam sie reakcja Rene, lecz im dluzej patrzylam na nowo przybylego wampira, tym bardziej znajomy mi sie zdawal. Sprobowalam wyobrazic go sobie z nieco ciemniejsza karnacja, dodac mu w myslach kilka zmarszczek, kazac mu sie troche wyprostowac i wlac w jego twarz jakies zycie.

O moj Boze!

To byl ten facet z Memphis!

Rene odwrocil sie, by odejsc, Bill natomiast zaczal kierowac przybysza w moja strone. Z odleglosci trzech metrow wampir o wygladzie Elvisa zawolal:

– Hej. Bill twierdzi, ze ktos zabil twojego kota! – Mowil z ciezkim poludniowym akcentem. Bill zamknal na sekunde oczy, ja zas – kompletnie oniemiala – skinelam jedynie glowa. – No coz, przykro mi z tego powodu. Lubie koty – ciagnal, a mnie od razu przeniknela przez glowe mysl, ze na pewno nie chodzi mu o gladzenie ich futra. Mialam nadzieje, ze dzieci tego nie uslyszaly, zobaczylam jednak przerazona twarz Arlene w oknie pikapa. Dobre wrazenie, ktore zrobil Bill, calkowicie sie juz zapewne zatarlo.

Rene potrzasnal glowa za plecami wampira, wsiadl za kierownice, krzyknal: „Do zobaczenia”, po czym wlaczyl silnik. Wystawil jeszcze glowe z okna i po raz ostatni obrzucil przybysza spojrzeniem. Musial cos powiedziec do Arlene, poniewaz ukazala sie ponownie w oknie i zagapila sie na istote stojaca obok mojego wampira. Gdy obejrzala sobie obcego dokladniej, z szoku rozdziawila usta. Sekunde pozniej schowala glowe w pikapie, a ja uslyszalam pisk opon odjezdzajacego auta.

– Sookie – odezwal sie Bill ostrzegawczym tonem – to jest Bubba.

– Bubba – powtorzylam, nie calkiem ufajac swoim uszom.

– Tak, Bubba – dodal radosnie wampir. Z jego przerazajacego usmiechu promieniowala zyczliwosc. – To wlasnie ja. Milo cie poznac.

Usciskalismy sobie dlonie. Rowniez sie usmiechnelam. Boze Wszechmogacy, nigdy nie sadzilam, ze uscisne mu reke! Tyle ze on po smierci chyba sie zmienil na gorsze.

– Bubbo, nie przeszkadza ci, ze poczekasz tutaj na ganku? W tym czasie wyjasnie Sookie nasza umowe.

– Moze byc – rzucil niedbale wampir. Usadowil sie na hustawce, rownie beztroski i glupi jak ameba.

Weszlismy do salonu, wczesniej wszakze uprzytomnilam sobie, ze od pojawienia sie Bubby nocne stworzenia – takie jak owady i zaby – milczaly niczym zaklete.

– Chcialem ci wszystko wytlumaczyc, zanim Bubba sie tu zjawi – szepnal Bill. – Niestety nie zdazylem.

– Czy to jest ta osoba – spytalam cicho – o ktorej mysle?

– Tak. Wiesz teraz przynajmniej, ze prawdziwe sa niektore z opowiesci osob, ktore go jakoby widzialy. Nie nazywaj go jednak po imieniu ani po nazwisku. Nazywaj go Bubba! Cos poszlo zle, gdy zmienial sie… z czlowieka w wampira… moze z powodu ogromnej ilosci substancji chemicznych, ktore mial we krwi…

– Ale tak naprawde to on przeciez nie zyje, zgadza sie?

– Hmm… nie calkiem. Jeden z naszych byl pomocnikiem w kostnicy i jego duzym fanem. Dostrzegl podobno malenka iskierke zycia tlaca sie w nim, totez pospiesznie go przemienil.

– Przemienil?

– Zmienil w wampira – wyjasnil Bill. – To byl niestety blad. Piosenkarz nie jest juz taki sam jak przedtem, tak w kazdym razie twierdza moi przyjaciele. Zrobil sie rownie madry jak pien drzewa, totez by zarobic na zycie, wykonuje dla nas drobne prace dorywcze. Nie mozemy zabierac go miedzy ludzi, sama rozumiesz.

Kiwnelam glowa, choc nadal z rozdziawionymi ustami. Oczywiscie, ze nie mogli.

– Jezu – mruknelam, ciagle ogluszona obecnoscia tak slynnej postaci na moim podworku.

– Pamietaj, ze jest glupi i impulsywny. Nie spedzaj z nim czasu sam na sam i zawsze nazywaj go Bubba. Coz, tak jak ci powiedzial, lubi przede wszystkim zwierzeta domowe. Ich krew jednakze nie wychodzi mu na dobre. Hmm… teraz przejdzmy do powodow, dla ktorych go tutaj sciagnalem… – Stalam sie z rekami zalozonymi na piersi i z pewnym zainteresowaniem czekalam na wytlumaczenie Billa. – Widzisz, kochanie, musze wyjechac z miasta na pare dni – dodal.

Poczulam sie niespodziewanie zaklopotana.

– Co… dlaczego? Nie, zaczekaj. Nie musze wiedziec. – Zamachalam rekoma przed soba, nie chcac sie wtracac i usilujac zasugerowac, ze moj wampir nie ma obowiazku informowac mnie o swoich sprawach.

– Powiem ci, gdy wroce – oswiadczyl stanowczo.

– Gdzie wiec twoj przyjaciel… Bubba… zostanie? – spytalam, choc mialam paskudne uczucie, ze juz wiem.

– Bubba bedzie cie pilnowal podczas mojej nieobecnosci – odparl Bill sztywno. Unioslam brwi. – No coz, nie jest zbyt… – Bill rozejrzal sie -…rozgarniety – przyznal w koncu – lecz jest silny i zrobi, co mu kaze. Dzieki niemu nikt nie wlamie sie do twojego domu.

– Zostanie poza domem, w lesie?

– Och, tak – odparl moj wampir z naciskiem. – Nie bedzie przychodzil, by z toba porozmawiac. Po prostu o zmroku zjawi sie na podworzu, znajdzie sobie dogodny punkt obserwacyjny i cala noc bedzie patrzec na dom.

„Musze pamietac, by opuszczac rolety” – powiedzialam sobie. Mysl o bladym Bubbie zagladajacym mi w okna nie wydawala sie budujaca.

– Naprawde uwazasz, ze to konieczne? – spytalam bezradnie. – Nie przypominam sobie, zebys mnie o to pytal.

Bill westchnal ciezko. Czlowiek w takiej sytuacji pewnie bralby gleboki oddech.

– Kochana – zaczal przesadnie cierpliwym glosem – bardzo mocno staram sie przyzwyczaic do tego, jak kobiety chca byc teraz traktowane. Nie jest to wszakze dla mnie naturalne, szczegolnie gdy sie obawiam o twoje bezpieczenstwo. Obecnosc Bubby tutaj pozwoli mi sie spokojnie oddalic. Chcialbym nie wyjezdzac, ale wierz mi, musze to zrobic. Robie to zreszta dla nas.

Przypatrzylam sie mu.

– Rozumiem – odrzeklam w koncu. – Nie ciesze sie z tego, ale nocami sie boje, wiec przypuszczam, ze… no coz, dobrze. – Szczerze mowiac, nie sadze, by Bila interesowalo moje przyzwolenie. Jak w sumie moglabym przegonic Bubbe, gdyby nie chcial odejsc? Nawet przedstawiciele prawa w naszym miescie nie posiadali odpowiedniego wyposazenia przeciwko wampirom, a na widok tego akurat wampira pootwieraliby tylko geby i stali bez ruchu, az by ich rozszarpal. Docenialam troske Billa, pomyslalam zatem, ze lepiej przestane narzekac i po prostu mu podziekuje. Lekko go przytulilam. – Wiesz, skoro musisz wyjechac, postaraj sie zachowac ostroznosc –

Вы читаете Martwy Az Do Zmroku
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату