oznajmilam, usilujac nie dopuscic do glosu zalosnego tonu. – Masz miejsce, w ktorym sie zatrzymasz?

– Tak. Bede w Nowym Orleanie. Zarezerwowalem pokoj w „Krwi” w dzielnicy French Quarter.

Czytalam artykul o tym hotelu, pierwszym na swiecie, ktory obslugiwal wylacznie wampiry. Zapewnial im calkowite bezpieczenstwo i – jak dotad – zadnego nie zawiodl. W dodatku miescil sie w samym srodku cudownej French Quarter. O zmierzchu podobno otaczaly go prawdziwe tlumy milosnikow klow i turystow, czekajacych na nocne wyjscie wampirow.

Zaczelam odczuwac zazdrosc. Usilujac nie przypominac z wygladu smutnego szczeniaka, ktorego zaganiaja do domu wychodzacy wlasciciele, ponownie sie usmiechnelam.

– No coz, baw sie dobrze – rzucilam pogodnie. – Skonczyles sie pakowac? Jazda zajmie ci kilka godzin, a jest juz ciemno.

– Samochod przygotowany. – Po raz pierwszy zrozumialam, ze Bill opoznil wyjazd, by spedzic nieco czasu ze mna i dziecmi Arlene. – Lepiej juz pojade. – Zawahal sie, wyraznie szukajac wlasciwych slow. Potem wyciagnal do mnie rece. Ujelam je i choc pociagnal ku sobie tylko troche, zaledwie kilka centymetrow, wpadlam w objecia Billa i otarlam twarz o jego koszule. Objelam cialo mojego wampira i przycisnelam do piersi. – Bede za toba tesknil – oswiadczyl. Jego glos byl niemal rownie cichy jak podmuch wiatru, tym niemniej go uslyszalam. Bill pocalowal mnie w czubek glowy, po czym odwrocil sie i wyszedl drzwiami frontowymi. Z ganku dotarl do mnie jego glos, gdy moj wampir udzielal Bubbie ostatnich wskazowek. Skrzypnela hustawka; Bubba wstal.

Za okno wyjrzalam dopiero, gdy ucichl odglos zjezdzajacego podjazdem samochodu Billa. Zobaczylam Bubbe. Szedl do lasu. Podczas prysznica powiedzialam sobie, ze skoro Bill zostawil Bubbe jako mojego ochroniarza, prawdopodobnie calkowicie mu ufa. Nadal jednak nie bylam pewna, kogo bardziej sie boje: mordercy, przed ktorym Bubba mnie strzegl czy tez samego Bubby.

* * *

Nazajutrz w pracy Arlene spytala mnie, po co tamten wampir znalazl sie w moim domu. Nie zaskoczylo mnie, ze podniosla te kwestie.

– No coz, Bill musial wyjechac z miasta i martwil sie, wiesz…

Mialam nadzieje, ze to wystarczy.

Pozniej jednak przyszla do mnie Charlsie. Nie bylysmy szczegolnie zajete: przedstawiciele Izby Handlowej jedli dzis uroczysty lunch w Fins and Hooves, a Stowarzyszenie Gospodyn Wiejskich pieklo ziemniaki w wielkim domu starej pani Bellefleur.

– Chcesz powiedziec – zapytala Charlsie z roziskrzonymi oczyma – ze twoj facet przyslal ci osobistego ochroniarza? – Niechetnie kiwnelam glowa. Mozna tak to bylo ujac. – Jakzez romantycznie – westchnela.

Mozna tak bylo na to spojrzec.

– Tyle ze powinnas go zobaczyc – wtracila Arlene. Nie potrafila juz dluzej utrzymac jezyka za zebami. – Facet wyglada dokladnie jak…

– Och, nie, nie kiedy z nim rozmawiasz – przerwalam jej. – Wtedy wcale tamtego nie przypomina. – To byla szczera prawda. – I podobno wprost nie cierpi dzwieku swojego imienia.

– Och – jeknela Arlene cicho, jakby Bubba mogl ja uslyszec nawet tu i w bialy dzien.

– Czuje sie bezpieczniejsza, kiedy obserwuje mnie z lasu – mruknelam, mniej wiecej zgodnie z prawda.

– Och, nie zatrzymal sie w domu? – spytala Charlsie, wyraznie rozczarowana.

– Moj Boze, jasne, ze nie! – odparlam, w myslach przepraszajac Boga za wypowiedzenie jego imienia nadaremno. Ostatnio musialam czesto grzeszyc przeciwko temu przykazaniu. – Nie, Bubba noce spedza w lesie. Stamtad patrzy na dom.

– Czy to byla prawda z tymi kotami? – Arlene spojrzala podejrzliwie.

– Nie, tylko zartowal. Niezbyt ciekawe poczucie humoru, co? – Klamalam jak z nut. W duszy przeciez wierzylam, ze Bubba lubi sie napic kociej krwi.

Nieprzekonana Arlene potrzasnela glowa. Uznalam, ze pora zmienic temat.

– Dobrze sie bawiliscie z Rene ubieglego wieczoru? – spytalam.

– Rene byl bardzo mily wczoraj w nocy, nieprawdaz? – spytala z zarozowionymi policzkami.

Kobieta zamezna (niejednokrotnie zamezna), ktora sie rumieni!

– Ty mi to powiedz.

Arlene lubila sobie czasem nieco sprosnie pozartowac.

– Och, ty! Chcialam tylko powiedziec, ze byl naprawde grzeczny dla Billa, a nawet dla Bubby.

– Dlaczego nie mialby byc grzeczny?

– Wiesz, Sookie, on szczerze nie znosi wampirow. – Arlene potrzasnela glowa. – Coz, ja rowniez za nimi nie przepadam – wyznala, gdy spojrzalam na nia z uniesionymi brwiami. – Jednak Rene naprawde zywi jakies uprzedzenia. Jego siostra, Cindy, spotykala sie przez pewien czas z wampirem, czym straszliwie zdenerwowala Rene.

– Cindy miewa sie dobrze? – Bardzo interesowalo mnie zdrowie osoby, ktora „spotykala sie przez pewien czas z wampirem”.

– Nie widzialam jej – przyznala przyjaciolka. – Ale Rene odwiedza ja mniej wiecej co drugi tydzien. Podobno dziewczyna dobrze siebie radzi. Zaczela zarabiac. Znalazla prace w szpitalnym bufecie.

– Moze Cindy chcialaby wrocic do domu? – spytal Sam zza baru, gdzie napelnial lodowke butelkami z krwia. – Lindsey Krause odchodzi z drugiej zmiany, poniewaz przenosi sie do Little Rock.

Stwierdzenie szefa przyciagnelo nasza uwage. Lokal „Merlotte” zaczynal powaznie cierpiec z powodu niedoborow kadrowych. Z jakiegos powodu zawod kelnerki stracil w ostatnich dwoch miesiacach na popularnosci.

– Rozmawiales juz z kims? – zapytala Arlene.

– Bede musial przejrzec zgloszenia – odparl zmeczonym tonem. Arlene i ja bylysmy jedynymi sposrod barmanek i kelnerek, ktore nie opuscily Sama od ponad dwoch lat. Nie, nie, byla jeszcze jedna. Na drugiej zmianie od lat pracowala tez Susanne Mitchell. Moj szef spedzal sporo czasu na zatrudnianiu i (czasem) zwalnianiu.

– Hmm… Sookie, moglabys przerzucic dla mnie akta? Sprawdz, ktora z kandydatek przeprowadzila sie gdzies od czasu zgloszenia albo dostala inna prace. Moze znajdziesz wsrod dziewczyn taka, ktora naprawde polecasz? Oszczedzilabys mi troche roboty.

– Jasne – odrzeklam. Pamietalam, ze Arlene robila to samo dwa lata temu, kiedy przyjmowalismy Dawn. Mialysmy wiecej wiezi ze spolecznoscia miasteczka niz Sam, ktory niemal z nikim sie nie spotykal. Przebywal w Bon Temps od szesciu lat, ale nie znam nikogo, kto wiedzialby cokolwiek o jego zyciu, zanim Sam kupil tu bar.

Usiadlam za jego biurkiem z grubym plikiem podan. Po kilku minutach odkrylam, ze sporo zrobilam. Podzielilam akta na trzy grupy: przeprowadzki, osoby zatrudnione gdzie indziej i „dobry material”. Dodalam jeszcze czwarty i piaty stosik: dla osob, z ktorymi nie potrafilabym pracowac, gdyz ich nie cierpie oraz stos dla zmarlych. Pierwszy formularz z tej ostatniej grupki wypelnila dziewczyna, ktora zginela w wypadku samochodowym w ostatnie Boze Narodzenie. Gdy dostrzeglam to nazwisko na gorze formularza, znowu wspolczulam jej rodzicom. Drugie podanie nalezalo do Maudette Pickens!

Maudette zlozyla je na trzy miesiace przed smiercia. Domyslam sie, ze nie zadowalala jej praca w Grabbit Kwik. Popatrzylam na odreczne pismo nieszczesnej ofiary oraz jej ortografie i na nowo poczulam litosc. Usilowalam sobie wyobrazic mojego brata, ktory pragnie sie kochac z ta kobieta i filmowac to. Ze tez nie szkoda mu bylo czasu na kogos takiego! Po raz kolejny zdumiala mnie dziwna mentalnosc Jasona. Nie widzialam go, odkad odjechal z Desiree. Mialam nadzieje, ze dotarl do domu caly i zdrow. Dziewczyna wygladala na niezle ziolko. Szkoda, ze moj brat nie chce sie ustatkowac z, na przyklad, Liz Barrett, ktora chyba potrafilaby zapanowac nad jego wyskokami.

Ilekroc ostatnio myslalam o Jasonie, martwilam sie. Gdybyz tylko moj brat nie znal tak dobrze Maudette i Dawn! Chociaz… wielu mezczyzn znalo je przeciez obie, zarowno z widzenia, jak i hmm… cielesnie. Obie mialy tez na ciele ugryzienia wampirzych zebow. Dawn lubila ostry seks, sklonnosci Maudette w tym wzgledzie nie znalam… Sporo facetow kupowalo benzyne i kawe w Grabbit Kwik, sporo ich przychodzilo rowniez tutaj na drinka. Lecz tylko moj glupi brat zarejestrowal na filmach figle z Dawn i Maudette.

Gapilam sie na duzy plastikowy kubek z mrozona herbata, ktory stal na biurku Sama.

Z boku zielonego kubka widnial odblaskowy, pomaranczowy napis: „Duzy Lyk z Grabbit Kwik”. Moj szef takze znal je obie. Dawn pracowala dla niego, a Maudette zlozyla podanie o prace w „Merlotcie”.

Вы читаете Martwy Az Do Zmroku
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату