Miranda drzacym glosem zapytala: – Czy… oni go… skrzywdzili? Nie mial wiekszych siniakow… tylko pare malenkich… ale co oni mu zrobili… dlaczego stal sie taki?

Przykucnalem obok niej i objalem ramieniem ja i Dominica. Lypnal na mnie jednym okiem, ale nie probowal sie cofnac.

– O ile mi wiadomo, byl przywiazany do lozka przy pomocy szelek dla niemowlat. Osobiscie ich nie widzialem, ale tak mi mowiono. Mogl wykonywac niewielkie ruchy, usiasc, ukleknac, polozyc sie. Odmawial przyjmowania pokarmow i czasami plakal, bo czul sie bardzo samotny. – Przerwalem. – Calkiem mozliwe, ze ci ludzie celowo wystraszyli go bardziej, niz to bylo konieczne, bo chcieli, aby przestal plakac. – Ponownie przerwalem. – W podlodze byla dziura. Wielka dziura, w ktora z latwoscia mogloby wpasc dziecko. – Znow chwila przerwy. – Moze powiedzieli Dominicowi, ze jesli bedzie halasowal, wrzuca go do tej dziury.

Miranda wzdrygnela sie, a Dominic zaczal szlochac i przytulil sie do niej z calych sil. To byl pierwszy dzwiek, jaki uslyszalem dobywajacy sie z jego ust, i nie zamierzalem zmarnowac tej okazji.

– Dominicu – rzeklem z powaga w glosie. – Panowie policjanci zasypali te wielka dziure, zeby nie moglo wpasc juz do niej zadne dziecko. Ci trzej panowie, ktorzy zabrali cie na lodke, juz nie wroca. Panowie policjanci zamkneli ich w wiezieniu. Nikt nie zabierze cie nad morze. Nikt nie zaklei ci buzi tasma. Nikt nie bedzie sie na ciebie gniewal ani krzyczal…

– Och, kochanie – rzucila z przejeciem Miranda, tulac do siebie chlopca.

– Dziura jest juz cala zasypana – zapewnilem. – Nie ma juz dziury w podlodze. Nikt w nia nie wpadnie.

Ten biedny dzieciak zapewne do konca zycia bedzie mial zwiazane z tym koszmary. Osoba, ktora znajdzie sposob chroniacy ludzi przed koszmarami, w moim mniemaniu zasluguje na nagrode Nobla.

Wstalem i zwrocilem sie do Alessi i Popsy: – Chodzmy na spacer – a kiedy wstaly, powiedzialem do Dominica: – Wycaluj mamusie, najlepiej jak umiesz. Kiedy ci zli panowie cie zabrali, bardzo sie o ciebie martwila. Przez caly czas plakala. Potrzeba jej mnostwa calusow.

Potrzebowala pocalunkow, ktorych niestety najwyrazniej skapil jej maz – stwierdzilem w duchu. Potrzebowala wsparcia silnych, meskich ramion. Musiala odnalezc w sobie dosc sil, by moc przetrwac wraz z Dominikiem te trudne chwile, a ja wciaz nie potrafilem odgadnac, czy da sobie rade, czy kompletnie sie zalamie.

Popsy, Alessia i ja przystanelismy obok jednej z przeszkod i rozmawialismy tam przez chwile.

– Czy uwazasz, ze dobrze zrobiles, przypominajac mu o tej dziurze w podlodze? – spytala Popsy.

– Drzazgi musza zostac wyjete – ucialem.

– W przeciwnym razie rany beda sie paprac?

– Skad wiedziales, czym mu grozili?

– Nie wiedzialem, moglem sie tylko domyslac. Ale to nie bylo trudne, prawda? Dziura tam byla. On plakal. Zamknij sie, maly gnojku, albo wrzucimy cie do srodka.

Popsy zamrugala. Alessia przelknela sline. – Powiedz Mirandzie – zwrocilem sie do niej – ze powrot do normalnego zycia po czyms tak traumatycznym jak porwanie zajmuje zwykle sporo czasu. Niech nie przejmuje sie, gdyby Dominic moczyl sie w nocy albo stale sie do niej tulil. Opowiedz jej, jak to wygladalo w twoim przypadku. Jak niepewnie sie czulas. Niech bedzie cierpliwa, kiedy juz troche ochlonie po euforii wyniklej z odzyskania Dominica.

– Dobrze, powiem jej.

Popsy spojrzala na mnie, a potem znow na Alessie, ale nie odezwala sie slowem i w koncu to Alessia z lekkim usmiechem wypowiedziala na glos to, o czym myslala jej przyjaciolka.

– Mam w tobie oparcie – powiedziala do mnie, zerkajac to na Mirande na kocu, to na mnie. – Kiedy cie nie ma, wpadam w panike, ale kazda mysl o tobie dodaje mi sil. O tym rowniez powiem Mirandzie. Ona tez musi miec w kims oparcie, biedactwo.

– Z tego, co mowisz, mogloby wynikac, ze Andrew jest jak tyczka, na ktorej wspieraja sie wiednace rosliny – rzekla Popsy.

Ruszylismy dalej, dotarlismy do kolejnej przeszkody i skierowalismy wzrok ku odleglym wzgorzom. W poblizu slonca gromadzily sie strzepiaste cirrusy, wyrazny znak rychlego zalamania pogody. Pomyslalem, ze nigdy nie odnalezlibysmy Dominica, gdyby w dzien po jego uprowadzeniu lunal deszcz, a na plazy nie byloby kopacza kanalow i jego babci.

– Wiecie co – Alessia nagle sie ozywila – chyba juz czas, abym wrocila na tor wyscigowy. – Te slowa wyplynely jakby znienacka z jej ust i chyba nawet ona sama byla nimi zdumiona.

– Moja malenka!… – wykrzyknela Popsy. – Naprawde?

– Tak mysle. Przynajmniej uwazam tak w tej chwili – odparla z wahaniem Alessia, usmiechajac sie nerwowo. – Nie mam pojecia, czy jutro nie zmienie zdania.

Dla nas wszystkich bylo to jednak jak pierwsza struzka wody przesaczajacej sie przez pekajaca tame. Objalem Alessie i pocalowalem, i w tej krotkiej chwili nie byl to jedynie sposob, w jaki chcialem jej pogratulowac, lecz wyraz czegos o wiele bardziej zarliwego… czegos gwaltowniejszego i glebszego. Poczulem, jak w odpowiedzi ogien przenika przez nia i odplywa, a kiedy ja puscilem, zdalem sobie sprawe, ze pozwalajac, by wziely nade mna gore prostsze, bardziej prymitywne emocje, postapilem slusznie i wlasciwie.

Usmiechnela sie. Wzruszylem ramionami. Nie powiedzialem ani slowa.

– Zrobiles to z rozmyslem? – spytala Alessia.

– Niezupelnie – odparlem. – To mnie tez troche zaskoczylo.

– Na pewno. – Otaksowala mnie wzrokiem, po czym odbiegla od nas, nie ogladajac sie ani razu.

– No i odciales ja, jak niechciane pnacze z tyczki – wtracila Popsy. – Lekarz calujacy pacjentke – to wielce nieprofesjonalne.

– Dominica tez pocaluje, jesli to poprawi ci nastroj.

Ujela mnie za reke, po czym wrocilismy jak para dobrych przyjaciol do land rovera i rozlozonego obok koca. Miranda lezala na wznak, drzemiac, a Dominic wyciagnal sie miekko na jej brzuchu. On takze mial zamkniete oczy i wydawal sie rozluzniony, na jego drobnej buzi malowal sie spokoj.

– Biedactwa – mruknela Popsy. – Az szkoda ich budzic.

Miranda obudzila sie sama, kiedy wrocila Alessia, i ze wciaz spiacym Dominikiem ruszylismy w droge powrotna do domu. Na ktorejs z kolein, kiedy wozem lekko zatrzeslo, chlopiec musial sie obudzic, bo ujrzalem, jak podnosi sie, a potem znow tuli do Mirandy; matka nachylila glowe, jakby go sluchala.Alessia spojrzala na mnie ze zdumieniem, po czym takze schylila glowe, nasluchujac, ale nie zdolala niczego wychwycic poprzez ryk silnika, ja zas nie zauwazylem, aby usta Dominica choc raz sie poruszyly.

– Zatrzymaj woz – rzekla do Popsy Alessia, a ta, slyszac ponaglajaca nute w jej glosie, natychmiast wykonala polecenie.

Dominic cos nucil.

Przez kilka sekund slychac bylo tylko ciche, jakby przypadkowe dzwieki, ktore jednak przy blizszym wsluchaniu sie brzmialy dziwnie znajomo.

– Wiesz, co to jest? – spytala Alessia z niedowierzaniem w glosie, kiedy chlopiec umilkl. – To niewiarygodne.

– Ale co takiego?

W odpowiedzi zanucila te sama melodyjke, co chlopiec przed chwila. Dominic wyprostowal sie w ramionach Mirandy i spojrzal na Alessie. Reakcja byla wyrazna i oczywista.

– On to zna! – wykrzyknela Alessia. – Dominic to zna!

– Owszem, kochanie – powiedziala cierpliwie Popsy. – Slyszymy, ze zna. Czy mozemy juz jechac dalej?

– Nie rozumiesz – rzucila z przejeciem Alessia. – To z „Trubadura”. Chor Zolnierzy.

Spojrzalem na nia. – Chcesz powiedziec… – zaczalem Skinela glowa. – Sluchalam tego piec razy dziennie przez szesc tygodni.

– O czym ty mowisz? – zapytala Miranda. – Dominic nie zna zadnych oper. Ani John, ani ja nie przepadamy za opera. Dominic zna tylko dzieciece rymowanki. Uczy sie ich blyskawicznie. Nagrywam je dla niego na kasetach.

– O, do licha – mruknalem z trwoga. – Popsy, wracamy do domu. Wszystko juz dobrze.

Popsy, nie tracac dobrego humoru, ponownie uruchomila woz i dowiozla nas do domu, a gdy juz tam dotarlismy, poszedlem do mego auta po aktowke i wnioslem ja do kuchni.

– Mirando – powiedzialem. – Chcialbym, zeby Dominic obejrzal pewien portret.

Miala pewne opory, ale nie zaoponowala. Usiadla przy stole kuchennym, posadzila sobie Dominica na kolanach,

Вы читаете Zagrozenie
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату