Uklaklem przy nim i nadal usilowalem go ratowac.
– Wiesz… – powiedzial. – Wtedy… w Bolonii… kiedy mnie pierwszy raz zobaczyles… powinienem byl cie zabic… powinienem byl… sprzedac kose… temu… hiszpanskiemu… szoferowi…
– Tak – przyznalem. – Powinienes byl to zrobic.
Poslal mi jeszcze jedno posepne, zlowrogie spojrzenie, dajac do zrozumienia, ze nie akceptuje porazki i nie zamierza zrejterowac. Ten czlowiek nie poddawal sie do samego konca. Przygladalem mu sie w milczeniu, a w moim sercu, nie wiedziec czemu, pojawil sie nagle smutek i zal. Obserwowalem go, az jego oczy staly sie szkliste, a potem zmetnialy zupelnie i choc wciaz byly otwarte, to nie widzialy juz niczego.
![](/pic/1/5/2/0/2/0//pic_2.jpg)
Вы читаете Zagrozenie