droge. Byl rownie jak brat opanowany i inteligentny, ale teraz w jego oczach plonely iskierki gniewu, wywolane postrzeleniem Lorenza, miesnie szczek mial napiete, podbrodek podniesiony, usta mocno zacisniete, kazdy miesien jego ciala az rwal sie do walki.

Podszedl do naszego samochodu, gdy wjechalismy na parking, i wsiadl na tylne siedzenie.

– Lajdacy – wycedzil z przejeciem. – Tato twierdzi, ze Lorenzo jest w stanie krytycznym.

Mowil po wlosku, ale wyraznie, jak cala jego rodzina, wiec prawie nie mialem klopotu ze zrozumieniem.

Paolo Cenci wykonal obiema dlonmi gest zniecierpliwienia, nie zamierzal zawracac sobie glowy dzieckiem kogos innego. – Jak brzmi wiadomosc? – spytal.

– Ma pan zostac tutaj, przy telefonie. Kazal mi pana sprowadzic, aby sam mogl z panem pomowic. Zadnych negocjatorow, zaznaczyl. Wydawal sie mocno zagniewany, nieomal wsciekly.

– Czy to byl ten sam czlowiek? – zapytalem.

– Chyba tak. Slyszalem jego glos na tasmie, ale nigdy dotad z nim nie rozmawialem. Zawsze tylko tato z nim mowil. Do wczoraj nie chcial rozmawiac z nikim innym oprocz taty, ale powiedzialem mu, ze tato jest w szpitalu z Lorenzo i zostanie tam do rana. Za dlugo, stwierdzil. Musialem wiec odebrac wiadomosc sam. Powiedzial, ze ma pan przybyc tu bez towarzystwa, panie Cenci. Zagrozil, ze jesli zjawi sie pan w asyscie carabinieri, nigdy wiecej nie zobaczy Alessi. Nie oddadza panu nawet jej ciala.

Cenci wyraznie zadrzal.

– Zostane w samochodzie – powiedzialem. – I ani na chwile nie zdejme czapki. Bez obawy. Oni to kupia.

– Pojde z panem – zaproponowal Ricardo.

– Nie – pokrecilem glowa. – Mogliby wziac cie za jednego z carabinieri. Lepiej zostan tu ze mna. – Odwrocilem sie do Cenciego. – Zaczekamy tutaj. Czy ma pan przy sobie jakies gettoni, na wypadek gdyby zazadal, aby pan do niego oddzwonil?

Zaczal gmerac bez przekonania w kieszeni, a Ricardo i ja dalismy mu kilka zetonow, po czym otworzyl drzwiczki i wysiadl. Przez chwile stal na parkingu, sprawiajac wrazenie mocno zdenerwowanego.

– Telefony sa kolo restauracji – rzekl Ricardo. – W holu, tuz przy wejsciu na sale. Czesto stamtad dzwonilem.

Cenci pokiwal glowa, przewalczajac w sobie trwoge, i wolnym, lecz dosc pewnym krokiem pomaszerowal ku wejsciu.

– Sadzi pan, ze ktos moze obserwowac? – spytal Ricardo.

– Nie wiem. Ale nie mozemy podejmowac zadnego ryzyka.

Uzylem wloskiego slowa oznaczajacego nie ryzyko, lecz zagrozenie, ale i tak mnie zrozumial i pokiwal glowa. Juz trzeci raz mialem okazje pracowac we Wloszech. Za kazdym razem coraz lepiej mowilem po wlosku – i coraz wiecej rozumialem. Czekalismy dlugo, prawie nie rozmawiajac. Czekalismy tak dlugo, ze zaczalem obawiac sie, iz do Cenciego nikt w ogole nie zadzwoni, a ta wiadomosc byla jedynie forma okrutnej zemsty lub, jeszcze gorzej, sprytnym fortelem majacym na celu wywabienie go z domu, a w tym czasie wydarzy sie tam cos strasznego. Moje serce zaczelo bic nieco szybciej. Starsza siostra Alessi, Ilaria, i Luiza, siostra Paola Cenciego, spaly w swoich pokojach na pietrze rezydencji.

Moze powinienem byl tam zostac… ale Cenci nie mogl przeciez sam prowadzic wozu. Nie byl w stanie. Moze powinienem byl obudzic jego ogrodnika z wioski, ktory czasami, gdy kierowca mial wolne, pelnil funkcje rezerwowego szofera… Moze, moze.

Niebo zaczelo juz jasniec, wstawal swit, kiedy w koncu wrocil. Szedl chwiejnym krokiem, a jego twarz przepelnialo przerazliwe napiecie. Siegnalem reka i otworzylem dla niego drzwiczki od srodka, on zas natychmiast ciezko osunal sie na fotel pasazera.

– Zadzwonil dwa razy – rzekl po wlosku, impulsywnie. – Za pierwszym razem kazal mi czekac. Czekalem wiec… – Przerwal i przelknal sline. Po chwili podjal swoj wywod, silac sie na nieco spokojniejszy ton: – Czekalem dlugo. Godzine. Moze nawet dluzej. Wreszcie zadzwonil. Powiedzial, ze Alessia zyje, ale cena wzrosla. Powiedzial, ze musze mu zaplacic dwa miliardy lirow i mam je zebrac w ciagu dwoch dni.

Umilkl, w jego glosie wyraznie brzmiala rozpacz. Dwa miliardy lirow to blisko milion funtow.

– Co jeszcze powiedzial? – spytalem.

– Ostrzegl, ze jezeli ktokolwiek powie carabinieri o nowych zadaniach, Alessia natychmiast zginie. – Nagle przypomnial sobie, ze wraz z nami jest w samochodzie Ricardo, i odwrocil sie ku niemu, zaniepokojony: – Nie mow nikomu o tym spotkaniu. Przysiegnij mi, Ricardo. Na swoja dusze.

Ricardo z powazna mina przyrzekl, ze bedzie milczal jak grob. Powiedzial, ze pojedzie teraz do szpitala, spotka sie z rodzicami i dowie sie, co z Lorenzo, po czym, zapewniwszy raz jeszcze o swojej dyskrecji, wsiadl na skuter i odjechal.

Uruchomilem silnik i wyprowadzilem samochod z parkingu.

Cenci rzekl cicho: – Nie uda mi sie zebrac takiej sumy. To zbyt wiele.

– No coz – rzeklem – w koncu odzyska pan pieniadze, ktore byly w walizce. O ile szczescie dopisze. To oznacza, ze potrzeba panu jeszcze tylko… hmm… siedemset milionow lirow.

Trzysta tysiecy funtow. Gdy wypowiedziec to dostatecznie szybko, nie wydaje sie zbyt wielka kwota.

– Ale… w ciagu dwoch dni…

– Banki udziela panu pozyczki. Ma pan przeciez spory kapital. Nie odpowiedzial. Nie ulegalo watpliwosci, ze druga taka operacja, zgromadzenie takiej sumy w uzywanych banknotach w niedlugim czasie, okaze sie o wiele bardziej klopotliwa. Duzo wieksza kwota w duzo krotszym czasie. W bankach jednak z pewnoscia przeczytaja poranne gazety – a gromadzenie pieniedzy na okup bylo procedura dobrze im znana.

– Co ma pan zrobic, kiedy juz zgromadzi pelna sume? – zapytalem.

Cenci pokrecil glowa. – Wszystko mi powiedzial… aleja nie moge panu tego zdradzic. Tym razem sam dostarcze pieniadze… osobiscie.

– To nieroztropne.

– Musze.

Wydawal sie zrozpaczony i zdeterminowany zarazem, a ja nie probowalem oponowac. – Czy… zdazymy sfotografowac banknoty i umiescic na nich znaczniki?

Pokrecil glowa ze zniecierpliwieniem. – Co to ma teraz za znaczenie? Liczy sie przede wszystkim Alessia! Dano mi druga szanse… Tym razem zrobie, co mi kazal. I zrobie to sam.

Gdy tylko Alessia bedzie bezpieczna – o ile dopisze jej szczescie – jej ojciec pozaluje, ze zrezygnowal z szansy odzyskania przynajmniej czesci okupu i schwytania porywaczy. Emocje, jak to czesto bywa w przypadku porwan, stlumily w ojcu ofiary resztki zdrowego rozsadku. Ale coz, stwierdzilem, chyba nie mozna mu sie dziwic.

Zdjecia Alessi Cenci, dziewczyny, ktorej nigdy nie widzialem, zdobily wiekszosc pokoi w Villa Francese.

Alessia Cenci na koniu podczas wyscigow w najdalszych zakatkach swiata. Alessia, dziewczyna z bogatego domu, o dloniach jak jedwab i iscie slonecznym temperamencie (jak pisal o niej jeden z dziennikarzy), ktory lsni, czasami ogrzewa, ale potrafi takze spopielic na proch.

Nie znalem sie zbytnio na wyscigach konnych, ale slyszalem o niej, cudownej dziewczynie, objawieniu europejskich torow, dziewczynie, ktora procz urody miala prawdziwy talent. Bylo w niej cos, co zwrocilo uwage dziennikarzy gazet codziennych, zwlaszcza w Anglii, gdzie czesto sie scigala, jak rowniez we Wloszech. W glosie kazdego, kto sie o niej wypowiadal, wyczuwalem nute szczerej sympatii. To znaczy w glosie wszystkich, z wyjatkiem jej siostry, Ilarii, ktorej reakcja na uprowadzenie byla zlozona i dosc zdumiewajaca. Alessia na zblizeniach nie wydawala sie szczegolnie atrakcyjna – chuda, drobna, ciemnooka, o krotkich, ciemnych, kreconych wlosach. To jej siostra, stojaca przy niej na zdjeciu w srebrnej ramce, wydawala sie bardziej kobieca, przyjazna i urocza. Jednak w rzeczywistosci Ilaria tracila wiele przy blizszym poznaniu, co dalo sie odczuc zwlaszcza teraz, w tych okrutnych dla rodziny okolicznosciach. Nie sposob jednak bylo stwierdzic, jaka bylaby w bardziej szczesliwym dla nich wszystkich czasie.

Ona i jej ciotka Luisa wciaz spaly, kiedy Cenci i ja wrocilismy do rezydencji. Cenci udal sie wprost do biblioteki i nalal sobie do szklaneczki pokazna porcje brandy, gestem zapraszajac mnie, abym zrobil to samo. Nie omieszkalem tego uczynic, stwierdziwszy, ze siodma rano to calkiem dobra pora, aby sie napic.

– Przepraszam – powiedzial. – Wiem, ze to nie panska wina. Carabinieri robia, co sami chca.

Chyba nawiazywal do wybuchu wscieklosci, ktora wyladowal na mnie, gdy poprzednim razem siedzielismy na

Вы читаете Zagrozenie
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату