Obrocil sie na piecie i wrocil do samochodu, nie czekajac na Alice. Wsiadl i zatrzasnal drzwi, na przemian zaciskal i rozprostowywal swe masywne dlonie. Usiadla obok niego i zapalila silnik.

– Zabierz mnie stad – rzucil przez zeby.

Odjechala w tumanie kurzu. Zadne z nich nie odezwalo sie juz ani slowem podczas drogi na polnoc do Pecos.

ROZDZIAL DZIESIATY

BYLI na miejscu o trzeciej po poludniu. Alice jak zwykle zastala na swoim biurku gaszcz samoprzylepnych karteluszek, w tym piec od Hacka Walkera, kazda kolejna bardziej naglaca niz poprzednia.

– Idziemy? – spytala Reachera.

– Tylko mu nie mow o brylancie – zastrzegl.

– Gra skonczona, jeszcze do ciebie nie dotarlo?

Miala racje. Reacher natychmiast poznal to po minie Walkera. Byl wyraznie wyluzowany, spokojny. Rozdzial zostal zamkniety. Siedzial za biurkiem, na ktorym lezaly dwa stosiki dokumentow. Jeden nieco wyzszy od drugiego.

– O co chodzi? – spytal Reacher.

Walker zlekcewazyl go i podal Alice jakas kartke.

– Oto zrzeczenie sie przyslugujacych oskarzonej praw. Nie chce miec adwokata i twierdzi, ze odrzucila te propozycje na samym poczatku.

– Watpilam w przytomnosc jej umyslu – rzekla Alice.

– Wierze pani na slowo, ale teraz mamy to juz czarno na bialym, Jestescie tu wiec z czystej grzecznosci, prawda? Oboje.

Nastepnie Walker podal im mniejszy stosik papierow. Byly to dokumenty bankowe. Wygladalo na to, ze istnialo piec oddzielnych kont. Dwa stale rachunki biezace i trzy depozyty rynku pienieznego. Nazwano je Niezaleznymi Rachunkami Powierniczymi Greerow od l do 5. Lacznie bylo na nich blisko dwa miliony dolarow.

– Pracownicy Ala Eugene’a przeslali mi te dokumenty – powiedzial Walker. – A teraz prosze przeczytac zalaczniki.

Alice przerzucila papiery. Reacher czytal jej przez ramie. Byt to istny prawniczy belkot. Dolaczono tam protokol z przekazania majatku drugiej osobie w zarzad powierniczy. Byla takze potwierdzona notarialnie umowa. Stanowila ona, ze majatkiem Slupa Greera zarzadzac bedzie tylko jeden powiernik. Wyznaczona do tego osoba byla jego zona, Carmen Greer.

– A wiec, miala w banku dwa miliony dokow – podsumowal Walker. – Przeczytajcie dokladnie ostatnia klauzule porozumienia.

Alice przewrocila strone. Ostatnia klauzula dotyczyla zwrotu warunkowego. Rachunki powiernicze wroca w przyszlosci pod zarzad Slupa w okreslonym przez niego dniu. Chyba, ze zapadnie na nieuleczalna chorobe umyslowa. Lub umrze. Wowczas cale saldo przechodzi na wlasnosc Carmen.

– Czy to jasne? – spytal Walker.

Reacher nie odezwal sie, Alice zas kiwnela glowa.

Walker podal im wyzszy stosik.

– Teraz przeczytajcie to. Zapis jej przyznania sie do winy.

– Przyznala sie? – Alice byla zdumiona. – Kiedy?

– Dzis w poludnie. Moja asystentka poszla na spotkanie z nia, gdy tylko otrzymalem dokumenty finansowe. Wylozyla kawe na lawe. Wzielismy ja do nas i kazalismy wszystko powtorzyc przed kamera wideo. Nie wyglada to zbyt ciekawie.

Reacher sluchal jednym uchem i jednoczesnie czytal. Zeznanie zaczynalo sie od czasow Los Angeles i faktycznie nie wygladalo ciekawie. Byla nieslubnym dzieckiem. Zostala prostytutka. Chodnicznica, jak powiedziala o sobie. Jakies dziwne okreslenie kolorowych, domyslil sie Reacher. Potem zostala striptizerka i uczepila sie Slupa. Pozniej zaczela sie coraz bardziej niecierpliwic. Nudzila sie w zasciankowym Teksasie. Chciala sie stad wyrwac, ale nie miala pieniedzy. Zatargi Slupa z urzedem skarbowym spadly jej jak z nieba. Kusily ja zasobne konta. Gdy tylko uslyszala, ze maja go wypuscic na wolnosc, kupila pistolet i zaczela sie rozgladac za morderca. Postanowila skolowac kandydata opowiesciami o przemocy w rodzinie. Reacher jej odmowil, wiec zrobila to sama. Poniewaz juz naklamala, ze maz ja bije, postanowila wywinac sie opowiescia, ze strzelala w samoobronie. Potem zdala sobie sprawe, ze za sprawa karty choroby jej klamstwa wyjda na jaw, wiec przyznala sie do winy i zdala na laske prokuratora.

– A co z wyborami? – spytal Reacher. Ostatnia deska ratunku.

Walker wzruszyl ramionami.

– Wedle teksanskiego kodeksu grozi za to smierc. Poniewaz jej zeznania i przyznanie sie do winy oszczedza podatnikowi kosztow rozprawy, mam pelne prawo zadac dozywocia. Jesli nie poprosze o kare smierci, wydam sie wielkoduszny. Biali troche sie wkurza, ale Meksykanie to lykna, wiec chyba zdobede upragniony stolek.

Nikt nie odzywal sie przez kolejna minute. Slychac bylo tylko wszechobecny szum klimatyzacji.

– Mam przedmioty nalezace do niej – powiedziala Alice. – Pasek i pierscionek.

– Prosze zaraz przekazac je do przechowalni. Bedziemy ja niebawem przenosic.

– Gdzie konkretnie?

– Do wiezienia. Nie mozemy jej dluzej trzymac w areszcie.

– Chodzi mi o to, gdzie jest przechowalnia?

– W tym samym budynku co kostnica. Tylko prosze nie zapomnijcie o pokwitowaniu.

REACHER wybral sie z Alice do kostnicy. Mowila cos, ale do niego nie docieraly jej slowa. Slyszal tylko wewnetrzny glos, ktory uparcie powtarzal: „Myliles sie na calej linii”.

– Reacher… – dobieglo do niego. – Nie sluchasz mnie?

– Co?

– Spytalam cie, czy chcesz cos zjesc?

– Nie – odparl. – Marze o tym, zeby wyjechac daleko stad. Im dalej, tym lepiej. Slyszalem, ze na Antarktydzie jest o tej porze calkiem przyjemnie.

– Dworzec autobusowy znajduje sie po drodze do mojego biura.

– To dobrze. Pojade autobusem. Mam dosc jazdy autostopem. Nigdy nie wiadomo, kto sie zatrzyma.

Kostnica miescila sie w niskiej przemyslowej szopie, stojacej na wybrukowanym dziedzincu po drugiej stronie ulicy. Alice polozyla pasek ze skory jaszczurki oraz pierscionek na blacie i powiedziala straznikowi, ze to przedmioty dotyczace sprawy Carmen Greer. Po chwili wrocil z pudelkiem zawierajacym dowody.

– To jej wlasnosc prywatna – zwrocila mu uwage Alice. – A nie dowody. Przepraszam.

Mezczyzna spojrzal na nia, jakby chcial powiedziec: „Od razu trzeba bylo tak gadac” i obrocil sie.

– Chwileczke – zawolal Reacher. – Chcialbym tam zajrzec.

Facet znow sie odwrocil i przesunal pudelko po blacie. Byl to kartonowy pojemnik o wysokosci okolo siedmiu centymetrow bez przykrywki. Pistolet Lorcin spoczywal w plastikowej torebce z numerem ewidencyjnym. Dwie mosiezne luski znalazly sie w oddzielnej torebce. Dwie kule kaliber 5,6 mm w oddzielnych torebkach. Jedna z nich podpisano jako: Z CZASZKI l, a druga: Z CZASZKI 2.

– Czy jest moze patolog? – spytal Reacher.

– Jasne – odparl straznik i wskazal na podwojne drzwi. – Tam.

Reacher wszedl do srodka. Zastal przy biurku mezczyzne w zielonym kitlu pochylonego nad papierami. Uniosl wzrok na Reachera.

– Slucham?

– Czy dowodem w sprawie Carmen Greer sa tylko dwie kule? – zapytal Reacher.

– Kim pan jest?

– Towarzysze adwokatowi oskarzonej – wyjasnil Reacher. – Czeka przed drzwiami.

– Rozumiem – odrzekl patolog.

– Co z tymi kulami?

Вы читаете Plonace Echo
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату