– Ile ich bylo?

– Dwie – odparl. – Wydlubanie ich zajelo nam mnostwo czasu.

– Czy moge zobaczyc zwloki? Niepokoi mnie, ze mogla nastapic pomylka sadowa.

Slowa te zwykle dzialaja na patologow. Jesli sad wzywa ich do zlozenia zeznan, najbardziej boja sie tego, ze upokorzy ich obronca, biorac w krzyzowy ogien pytan.

– W porzadku powiedzial. – Denat jest w chlodni.

Po przeciwnej stronie gabinetu znajdowaly sie drzwi, ktore wychodzily na mroczny korytarz. Na jego koncu byly stalowe drzwi z izolacja, jak do chlodni w rzezni.

Wzdluz sciany pomieszczenia miescily sie stalowe szuflady. Osiem bylo zajetych. Powietrze w pomieszczeniu bylo mrozne. Reacherowi leciala para z ust. Patolog wysunal szuflade.

Nagi Slup Greer lezal na wznak. Mial otwarte oczy, pusty wytrzeszczony wzrok. W czole dwie okragle dziury po kulach, w odleglosci okolo siedmiu centymetrow od siebie.

Na ten widok Reacher usmiechnal sie szeroko.

Ktos zapukal do drzwi. W progu stanela Alice.

– Co ty robisz? – zawolala do niego.

– Cos tu nie gra, Alice. Podejdz i powiedz mi, co widzisz.

Przeszla powoli po kafelkach, zmuszajac sie do spojrzenia w kierunku nieruchomego ciala, jakby wymagalo to wysilku fizycznego.

– Dwa strzaly w glowe – powiedziala.

– Jaka jest odleglosc miedzy dziurami?

– Z siedem centymetrow.

– Co jeszcze widzisz?

– Nic.

Kiwnal glowa.

– No wlasnie. Przyjrzyj sie blizej. Dziury sa czyste, prawda? Zblizyla sie o krok do szuflady.

– Wygladaja na czyste.

– To cos znaczy – rzekl z podnieceniem. – Najpierw z lufy pistoletu wybucha goracy gaz. Gdyby wylot lufy byl przylozony do czola, gaz wydostalby sie, robiac dziure w ksztalcie gwiazdy. Potem z lufy bucha plomien, skora by sie przypalila.

– Na brzegach – sprecyzowal patolog.

– Nic takiego tu nie widac. W koncu wylatuje sadza. Gdyby strzal oddano z odleglosci pietnastu-dwudziestu centymetrow, ujrzelibysmy jej smugi na czole. Widzisz cos takiego?

– Nie – odparla Alice.

– Wlasnie. Widac tylko dziury po kulach. Brak dowodow na to, ze strzaly zostaly oddane z niewielkiej odleglosci. Na moje oko strzela no co najmniej z metra lub metra trzydziesci.

– Odleglosc wynosila dwa metry i szescdziesiat centymetrow – powiedzial patolog – Tak ustalono na miejscu przestepstwa. Ofiare znaleziono przy nocnym stoliku, w gornej czesci lozka. Wiemy, ze nie stala obok niego, bo inaczej znalezlibysmy wszystkie te slady, o ktorych pan mowil. Najblizej mogla sie znajdowac po drugiej stronie lozka i strzelac po przekatnej, jak wynika z trajektorii. Bylo to wielkie loze, wiec podejrzewam, ze odleglosc wynosila dwa metry szescdziesiat.

– Czy zezna pan to samo przed sadem? – spytal Reacher.

– Oczywiscie. A to rzecz jasna minimum. Moglo byc znacznie dalej.

– Co to wszystko znaczy? – spytala Alice.

– To, ze Carmen tego nie zrobila – zawyrokowal Reacher. – Nie ma mowy, zeby trafila w tak niewielki cel z odleglosci dwoch metrow.

– Skad mozesz o tym wiedziec?

– Bo dzien przed zabojstwem widzialem, jak strzela. Z odleglosci ponad dwoch metrow nie trafilaby nawet w sciane stajni.

– Moze po prostu miala fart.

– Powiedzmy, ze raz. Ale na pewno nie dwa. Skoro trafienia sa dwa, musialy byc precyzyjnie wycelowane. Sa rowniez na podobnej wysokosci. To byl wyborowy strzelec.

– Mogla cie nabrac – zasugerowala Alice. – Przeciez klamala jak z nut. Moze potrafi strzelac, a udawala, ze nie umie. Chciala, zebys ja wyreczyl w mokrej robocie. Moze miala jeszcze inne powody.

– Nie mogla udawac – zaprzeczyl Reacher. – Cale zycie obserwowalem ludzi poslugujacych sie bronia. Potrafisz strzelac albo nie. A jak umiesz, to od razu to widac. Nie da sie tego ukryc.

Alice nie odezwala sie.

– To nie Carmen strzelala – podkreslil stanowczo Reacher. – Nawet ja bym tak precyzyjnie nie wycelowal. Ktokolwiek go zabil, jest lepszym strzelcem ode mnie.

Alice usmiechnela sie przelotnie.

– A takich ludzi jest malo, prawda?

– Niezwykle malo – powiedzial bez zazenowania.

– To po co sie przyznala?

– Nie mam zielonego pojecia.

– To PUSZKA Pandory – orzekl Hack Walker. – Lepiej jej nie otwierac. Sprawy moga sie szybko wymknac spod kontroli.

Znow siedzieli w gabinecie Walkera.

– Tak pan sadzi? – rzekla Alice.

Walker kiwnal glowa.

– Powiedzmy, ze Reacher ma racje, choc to troche naciagane, bo przeciez dysponuje tylko domyslami. A swoje domysly oparl na tym, ze wczesniej zademonstrowala mu, iz nie potrafi strzelac. Powiedzmy, czysto teoretycznie, ze ma racje. Wowczas musialby istniec jakis spisek. Wiemy, ze starala sie w to wciagnac Reachera. Teraz okazuje sie, iz zatrudnila jeszcze kogos, najemnego zabojce, dzialajacego z zimna krwia. Skoro istnial spisek, to znow grozi jej czapa.

ALICE i Reacher podazali na dworzec autobusowy. Miescil sie piecdziesiat metrow od sadu i tyle samo od kancelarii.

– Dokad chcesz jechac? – spytala Alice.

– Odjade pierwszym autobusem, jaki sie pojawi – powiedzial. – Taka mam zasade.

Przeczytali rozklad jazdy. Najblizszy autobus jechal do Topeki w Kanadzie przez Abilene. Gdy Reacher siegnal do kieszeni po pieniadze, natrafil na osiem lusek, ktorych sie jeszcze nie pozbyl. Polozyl je sobie na dloni.

Abilene, pomyslal.

– Chce ci zadac jedno pytanie jako prawnikowi – zwrocil sie raptem do Alice. – Dotyczy prawa cywilnego. Jesli jakis facet powie swojemu adwokatowi o przestepstwie, czy gliny moga naciskac na adwokata, zeby puscil farbe?

– Bylaby to informacja poufna – odparla Alice. – Tylko miedzy prawnikiem i jego klientem. Gliny nic tu nie wskoraja.

– Odwidzialo mi sie. Jednak zostaje. Czy moge skorzystac z telefonu w twoim biurze?

Wzruszyla ramionami z wyrazem zdziwienia na twarzy.

– Jasne – odrzekla. – Chodzmy.

W kancelarii Reacher ustawil sobie krzeslo za biurkiem obok jej fotela. Otworzyl szuflade, wyjal z niej ksiazke telefoniczna i zadzwonil na komisariat policji stanowej w Abilene. Kobieta, ktora odebrala, spytala, w czym moze pomoc.

– Mam pewna informacje – powiedzial – dotyczaca przestepstwa.

Kobieta kazala mu zaczekac, a nastepnie przelaczyla go, jak sie domyslil z odglosow, do pokoju operacyjnego. W tle dzwonily telefony.

– Sierzant Rodriguez – uslyszal w sluchawce.

– Mam pewna informacje dotyczaca przestepstwa – powtorzyl spokojnie Reacher.

– Jak sie pan nazywa?

Вы читаете Plonace Echo
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату