Reacher wpatrywal sie w niego.
– Nadal mozna w ten sposob powolywac zastepcow szeryfa?
– A czemu nie? – odparl Walker. – Jak to na Dzikim Zachodzie. No, to teraz w droge. Musze wykonac mnostwo telefonow.
Reacher wzial swoja chromowana odznake i wstal. Znow po czterech i pol roku byl oficjalnie strozem prawa. Alice stanela obok niego. Skierowali sie do wyjscia.
– Wracajcie potem prosto do mnie! – zawolal jeszcze Walker. – No, powodzenia.
Osiem minut pozniej znow siedzieli w zoltym garbusie i drugi raz tego dnia ruszyli na poludnie do Czerwonego Domu.
TELEFON odebrala kobieta. Nie musiala nic mowic, tylko sluchala. Gdy rozmowca rozlaczyl sie, odlozyla sluchawke.
– Dzis wieczorem – powiedziala.
– Co takiego?
– Dodatkowe zlecenie. W Pecos. Sytuacja sie gmatwa. Znalezli cialo Eugene’a.
– Cholera – zaklal wysoki mezczyzna. – Kto jest naszym celem?
– Nazywa sie Jack Reacher. Jakis niebieski ptak, byly wojskowy. Mam jego opis. Jest tez prawniczka, ktora takze musimy sie zajac.
– Mamy ich zalatwic, jednoczesnie bawiac sie w nianke?
Kobieta wzruszyla ramionami.
– Tak jak bylo umowione, bawimy sie w nianke dopoki jest to mozliwe, ale w przypadku nieprzewidzianych okolicznosci, mozemy z tego zrezygnowac.
Mezczyzni spojrzeli po sobie. Ellie przygladala im sie z lozka.
ROZDZIAL JEDENASTY
REACHER byl kiepskim kompanem podrozy na poludnie. Przez pierwsze pol godziny nie odezwal sie ani razu. Zmrok zapadl szybko, wiec przy wewnetrznym swietle studiowal szczegolowa mape topograficzna poludniowej czesci hrabstwa Echo. Granice hrabstwa stanowila idealnie prosta linia biegnaca ze wschodu na zachod, w pewnym miejscu dzielilo ja od Rio Grande niespelna osiemdziesiat kilometrow.
– Nie rozumiem, dlaczego sklamala o brylancie – wrocil do swojej watpliwosci Reacher.
Alice wzruszyla ramionami. Pedzila pelnym gazem.
– Wszystko zmyslila.
– Ale pierscionek to co innego – powiedzial, krecac glowa. – Wszystko uklada sie w logiczna calosc. Procz pierscionka. Zupelnie nie pasuje do mojej koncepcji.
– Moze wyjasnisz mi to?
– Nic z tego – odparl. – Dopiero kiedy znajde odpowiedz.
Otworzyl schowek na rekawiczki i wyjal pistolet Heckler Koch. Sprawdzil magazynek. Wciaz tkwilo w nim wszystkie dziesiec nabojow. Wprowadzil pierwszy do komory. Odwiodl kurek, zabezpieczyl bron i wsunal ja sobie do kieszeni.
– Ale wiesz w ogole, co tu jest grane? – spytala.
– Tak, procz tego pierscionka.
– Opowiedz mi – nalegala.
– Gdy wtedy przyrzadzalas dla mnie potrawe, odwazylas wszystkie skladniki, prawda?
– Zawsze tak robie.
– Wiec masz w kuchni wage?
– No pewnie.
– Wage sprawiedliwosci – rzekl zamyslony.
– O czym ty, do diabla, mowisz, Reacher?
Spojrzal w lewo. Czerwony parkan wylonil sie na skraju snopa swiatla z reflektora. Jestesmy na miejscu – powiedzial.
– Pozniej ci to wyjasnie.
Zwolnila i wjechala w brame.
– Stan przodem do garazu – polecil. – Nie gas swiatel. Chce sie przyjrzec temu staremu pick-upowi.
– W porzadku – odparla i podjechala tak blisko, by garaz znalazl sie w kregu swiatel. Oswietlone zostaly polowa nowego pick-upa, polowa jeepa oraz w calosci stary pick-up stojacy miedzy nimi.
Wysiedli z samochodu. Nocne powietrze wciaz bylo gorace i parne. Podeszli, by dokladniej sie przyjrzec zaniedbanej polciezarowce. Miala bulwiaste zderzaki i palak zabezpieczajacy wbudowany w platforme. Chyba nikt nia nie jezdzil od jakichs dziesieciu lat. Resory sie pozapadaly, a powietrze uszlo z opon.
– No i co? – spytala Alice.
– To chyba samochod ze zdjecia – rzekl z namyslem Reacher. – Tego, ktore stoi w gabinecie Walkera, gdzie we trojke ze Slupem i Eugene’em opieraja sie o zderzak.
– Dla mnie wszystkie pick-upy wygladaja tak samo.
Wsiadla do garbusa, by zgasic swiatla. Nastepnie Reacher zaprowadzil ja do glownego wejscia. Zapukal. Otworzyl zdumiony Bobby Greer, spojrzal na nich groznie.
Reacher uniosl dlon, by pokazac mu chromowana gwiazde. Machniecie odznaka. To bylo przyjemne. Moze nie az tak, jak machniecie odznaka Wojskowego Wydzialu Sledczego USA, ale zrobilo odpowiednie wrazenie na Bobbym. Powstrzymalo go przed zatrzasnieciem drzwi.
– Policja – rzekl uprzejmie Reacher. – Hack Walker wlasnie nas mianowal. Mamy uprawnienia na terenie calego hrabstwa Echo. Gdzie jest panska matka?
Bobby chwile sie wahal, nim powiedzial:
– W domu.
Reacher wprowadzil Alice do salonu. Rusty Greer siedziala przy stole.
– Jestesmy tu sluzbowo, pani Greer – oznajmil Reacher. Pokazal jej odznake. – Musimy pani zadac kilka pytan.
– Nie zrobilam nic zlego – zastrzegla Rusty.
– Szczerze mowiac, wszystko zrobila pani zle.
– Niby co?
– Moja babka za nic w swiecie nie oddalaby wlasnych wnuczat. Powiedzialaby, ze po jej trupie, bronilaby dzieci jak lwica.
– Ale to dla dobra dziecka – tlumaczyla sie Rusty. – Zreszta nie mialam wyjscia. Przedstawili odpowiednie dokumenty.
– Skad pani wie, ze dokumenty byly odpowiednie?
Rusty wzruszyla ramionami.
– Wygladaly przekonujaco. Mnostwo w nich bylo urzedowych sformulowan typu: wyzej wymieniony, od niniejszego miejsca, stan Teksas.
– Byly podrobione – skwitowal krotko Reacher. – To bylo porwanie, pani Greer. Zniewolenie. Zabrali pani wnuczke, zeby szantazowac synowa.
Staral sie dostrzec u niej jakis przeblysk poczucia winy, wstydu, strachu lub wyrzutow sumienia. Jej twarz cos wyrazala, ale nie mial pewnosci, co dokladnie.
– Potrzebny nam jest rysopis tych ludzi – powiedzial Jack. – Ilu ich bylo?
– Dwojka. Mezczyzna i kobieta.
– Jak wygladali?
Rusty wzruszyla ramionami.
– Zwyczajnie.
– Wlosy? Oczy? Ubranie?
– Jasne wlosy, jak sadze. Oboje. Tani garnitur i garsonka. Chyba niebieskie oczy. Mezczyzna byl wysoki.